Aleksandra Lisowska: Bozia dała mi talent, którego nie mogę zmarnować

Aleksandra Lisowska to brązowa medalistka w maratonie oraz złota medalistka w drużynie na ubiegłorocznych Wojskowych Mistrzostwach Świata w Ottawie. W swoim dorobku ma również brązowe medale MP w półmaratonie. Podczas niedawnego ORLEN Warsaw Marathon uzyskała bardzo dobry wynik 2:33:13, ocierając się o minimum na sierpniowe ME w Berlinie. Ostatecznie zabrakło 43 sekund, ale występ zawodniczki AZS UWM Olsztyn wzbudził spore zainteresowanie, niewielu bowiem było takich, którzy stawiali na podopieczną trenera Jacka Wośka. A swoim wynikiem Lisowska szturmem wdarła się do czołówki najlepszych polskich maratonek. 

Ola, chciałbym zacząć od samego początku. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem i w jaki sposób?

Przygodę ze sportem rozpoczęłam w szkole podstawowej, kiedy to zaczęły się sprawdziany na wuefie,  a ja dobiegałam do mety z bardzo dużą przewagą i bardzo dobrymi czasami. Zdarzało się nawet, że wygrywałam z chłopakami! Potem w gimnazjum trafiłam do klubu Zatoka Braniewo i zaczęłam trenować u Waldemara Franciszka Gajowniczka. To dzięki niemu tyle osiągnęłam i dzisiaj mogę spełniać swoje marzenia. Trener często powtarzał i pamiętam to do dziś: „Bozia dała Tobie talent i nie możesz go zmarnować„. Trener był dla mnie jak ojciec i jestem mu bardzo wdzięczna za wszystko. Mimo, że czasem mnie oszczędzał i trenowałam lekko na treningach, to bardzo szybko zaczęłam  zdobywać pierwsze medale mistrzostw Polski.

Aleksandra Lisowska
Aleksandra Lisowska (druga z prawej) na Sztafetowych Biegach Przełajowych – 2005 rok

Pamiętasz swój pierwszy oficjalny start w zawodach? 

Pierwsze zawody, jakie pamiętam to był czwórbój lekkoatletyczny, który polegał na przeprowadzeniu czterech konkurencji lekkoatletycznych: bieg na 60 m ze startu niskiego, rzut piłką palantową na odległość, skok wzwyż, oraz bieg na 600 metrów. Oczywiście w biegu na 600 metrów nie miałam za bardzo z kim konkurować, a z resztą konkurencji lekkoatletycznych jakoś sobie również poradziłam. To moje pierwsze wspomnienie związane z zawodami.

Próbowałaś swoich szans w innych dyscyplinach sportu, czy od razu postawiłaś na bieganie?

Nauczyciele wuefu brali mnie na zawody  w różnych dyscyplinach. Praktycznie na wszystkie jakie wtedy były, piłka nożna, siatkówka, rugby, unihokej czy koszykówka.  Oczywiście tylko w biegach byłam na tyle dobra, że przeważnie wygrywałam. Na resztę dyscyplin wybierano mnie z tego względu, że dobrze biegałam i moim zadaniem było wymęczenie zawodniczek na boisku, resztą zajmowały się moje koleżanki z drużyny (śmiech).

Kiedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że bieganie to będzie to, co chcesz w życiu robić?

To było wtedy, gdy byłam jeszcze bardzo młoda i nieświadoma wielu rzeczy związanych z ciężkimi biegowymi treningami. W telewizji leciały jakieś zawody lekkoatletyczne i pamiętam, że startowała wtedy Lidia Chojecka. Byłam pod wielkim wrażeniem i wtedy powiedziałam, że chcę biegać jak ona.

Aleksandra Lisowska
Aleksandra Lisowska na 3 miejscu – 2008 rok

Pamiętasz swój pierwszy duży sukces sportowy?

Zakwalifikowanie się na mecz lekkoatletyczny z Niemcami. Na imprezie rozgrywanej w niemieckim Zittau rywalizowali zawodnicy do lat 18. Ja się tam zakwalifikowałam zdobywając srebrny medal na MPJ, poprawiając przy tym rekord życiowy. Na 3000 m nabiegałam wtedy czas 10:04. Niestety na meczu nie udało mi się poprawić już tego wyniku i dobiegłam na ostatniej pozycji. Mimo to uważam, że zakwalifikowanie się na taką imprezę w tak młodym wieku, to był dla mnie ogromny sukces.

Swoją przygodę z bieganiem rozpoczęłaś od stadionu? W jakich dystansach specjalizowałaś się na początku?

Tak, przygodę z bieganiem zaczęłam od bieżni i uwielbiam do tej pory biegać na stadionie. Pierwsze starty na stadionie to były dystanse: 600 m, 800 m, 1000 m, Jednak pierwsze medale MPJ zaczęłam zdobywać w biegach na 3 000 m na stadionie otwartym oraz na Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów.

Z czym Ci się kojarzy pewne miasto w Czechach, a konkretnie Ostrava?

(Śmiech) Ostravę mam w pamięci do dnia dzisiejszego! Wydaje mi się też, że nie tylko ja, ponieważ minęło już tyle lat a do tej pory znajomi czasami podsyłają mi mój słynny filmik, na którym wpadam do wody. Niestety, przez to odpadłam w eliminacjach biegu na 3 000 metrów z przeszkodami podczas młodzieżowych mistrzostw Europy w Ostrawie.


Po wydostaniu się z tego nieszczęsnego basenu z wodą pobiegłaś dalej. Pamiętasz o czym wtedy myślałaś?

Tak pamiętam, pierwsza myśl to była ,,ale siara!” (śmiech). Co ciekawe, bardziej niż ten upadek, na niekorzystnym wyniku odbiły się kolejne okrążenia. Po wyjściu z wody nie czułam się jeszcze na straconej pozycji i bardzo szybko doszłam czołówkę dziewczyn. Niestety przed kolejnym zbliżającym się rowem z wodą obszedł mnie strach, żeby znowu nie wydarzyło się coś złego. Bardzo zaczęłam wtedy zwalniać przed każdym kolejnym rowem, aby prawidłowo go pokonać, przez co traciłam cenne sekundy i szansę na walkę w finale. Już na trzecim okrążeniu wiedziałam, że nic już nie nabiegam z taką blokadą i strachem w głowie.

Gdzieś spotkałem się z taką opinią, że sytuacja z przeszkodą wodną w Ostravie sprawiła, że dzięki temu usłyszało o Tobie szersze grono ludzi. Stałaś się bohaterką Watts Zap w Eurosporcie. Myślisz, że paradoksalnie ten „wypadek” pomógł Ci w dalszej karierze?

Myślę, że ten mój upadek przede wszystkim pokazał moją waleczność i to, że potrafię walczyć do końca. Pamiętam wtedy pierwsze słowa jakie usłyszałam od znajomych – Jakbyś zdobyła medal, to za jakiś czas by poszło to w niepamięć, a taki wyczyn pozostanie do końca życia. Mieli rację, bo minęło już tyle lat a do tej pory jest wspominany. Ja sama czasami go odtwarzam, aby poprawić sobie humor! (śmiech).

Oglądając to nagranie z 2011 roku nie sposób nie zwrócić uwagi na zmianę w Twojej sylwetce. Stosujesz jakąś specjalną dietę?

Od dłuższego już czasu bardziej zwracam uwagę na to co jem. Kiedyś jadłam dosłownie wszystko na co miałam tylko ochotę, niezależnie od pory dnia. Nie miałam wtedy świadomości, jak duże znaczenie ma dieta na osiąganie lepszych wyników sportowych. Teraz jestem bogatsza o taką wiedzę i widzę po sobie, że od kiedy nie jem już takiej ilości słodyczy oraz fast foodów, zaczęłam się zdecydowanie lepiej czuć. Mam więcej energii i na treningach moje prędkości oraz samopoczucie znacznie się poprawiły. Teraz pilnuję się,  aby codziennie jeść wartościowe posiłki. Czasem też pozwolę sobie na coś słodkiego, ale już w zdecydowanie mniejszych ilościach i nie o 23:00 godzinie! (śmiech)

Z ciekawości sprawdziłem dalsze sportowe koleje Twoich 10-ciu rywalek z tego biegu eliminacyjnego w Ostravie. Wiesz, że tylko Ty i Rumunka Liliana Danci, która wtedy ukończyła bieg tuż za Tobą, macie na swoim koncie ukończenie maratonu? Danci przebiegła jeden maraton w 2016 roku w czasie 2:45:15. Tylko 3 kolejne mają przebiegnięty półmaraton.

To mnie zaskoczyłeś, bo nawet tego nie wiedziałam. Tym bardziej się cieszę.

Tak sobie myślę, że to pokazuje jak bardzo jesteś wszechstronną zawodniczką. Od startów na bieżni, poprzez biegi przełajowe, aż po królewski dystans. Myślisz, że takie doświadczenia z różnego typu biegania sprawiają, że jesteś lepszą zawodniczką?

Każdy start jest zupełnie inny i całkiem inaczej wyglądają również przygotowania pod te biegi. Ale każdy ze startów, niezależnie czy to bieżnia, przełaje czy maraton, uświadamia mi moje słabsze i lepsze strony. Każdy bieg uczy mnie czegoś nowego i z każdego staram się wyciągać wnioski. Myślę, że dzięki temu się poprawiam, i wydaje mi się że staję się lepszą zawodniczką. 

Aleksandra Lisowska

W ubiegłym roku zdobyłaś złoty medal w drużynie oraz brązowy medal indywidualnie podczas 49. Wojskowych Mistrzostw Świata CISM w Ottawie. To Twój największy dotychczasowy sukces?

Wojskowy na pewno największy. Natomiast jeśli chodzi o cywilne zawody, to dla mnie osobiście największym sukcesem było zakwalifikowanie się na ME w Ostrawie. Minimum nabiegałam w debiucie na 3 000 m z przeszkodami, w swoim pierwszym starcie. Był to wtedy mój najpiękniejszy dzień w życiu. Kolejnym ogromnym dla mnie sukcesem, było zakwalifikowanie się na  Akademickie Mistrzostwa Świata w Biegach Przełajowych w 2012 roku, które odbyły się w Łodzi. Indywidualnie byłam tam dwudziesta, ale  wraz z koleżankami z reprezentacji sięgnęłyśmy po brązowy medal w rywalizacji drużynowej. Teraz jednak moim najpiękniejszym dniem jest 22 kwietnia 2018 roku, gdzie wbiegając na metę ORLEN Warsaw Marathonu, uzyskałam czas w maratonie 2:33:13, poprawiając swój rekord życiowy o 7 minut.

Właśnie o to miałem pytać. Twój poprzedni rekord w maratonie pochodził właśnie z Ottawy, ale to co zrobiłaś podczas tegorocznego ORLEN Warsaw Marathon odbiło się szerokim echem w biegowym świecie. Nie często się zdarza, aby na tym poziomie notować tak duży progres – 7 minut to kosmos!

Już pół roku temu celowałam na wynik 2:35 w maratonie, który biegałam w Poznaniu. Niestety, dobra forma to tylko jeden z czynników, które muszą się zgrać w czasie aby osiągnąć dobry wynik w maratonie. Tymczasem w Poznaniu to nie był mój dzień, już od 10 kilometra czułam się tragicznie. Nogi i ręce odmawiały współpracy i na 26. kilometrze zeszłam z trasy. Poznański maraton wiele mnie jednak nauczył. Od tamtego czasu dorosłam do pewnych spraw i zrozumiałam wiele rzeczy. Wiem, że na wynik w maratonie nie składają się tylko treningi, ale również wiele innych, czasem nawet ważniejszych czynników, na które teraz zwracam uwagę.

Teraz już wiem, że równie ważne jest, aby nie tylko nogi dobrze biegały, ale i głowa nadążała. Do ORLEN Warsaw Marathonu podeszłam z chłodną głową. Byłam nie tylko dobrze przygotowana fizycznie, ale również mentalnie. Wiedziałam, że stać mnie na dobry wynik, ale z drugiej strony… trochę zaskoczyłam samą siebie. Nie do końca wierzyłam, że mogę pobiec aż tak szybko, aby zdobyć minimum na ME w Berlinie. Może gdybym od samego początku wierzyła, że może być zdecydowanie lepiej niż 2:35, to wynik byłby lepszy o te 43 sekundy? Ale teraz nie ma co gdybać! I tak jestem przeszczęśliwa!

Co prawda nie udało Ci się wynikiem uzyskać minimum na ME w Berlinie, który przypomnijmy wynosi 2:32:30, ale Twój czas jest na tyle dobry, że w przestrzeni publicznej pojawiły się głosy, że PZLA powinien przymknąć oko na minimum i wysłać Cię na mistrzostwa. Podobnie jest zresztą w przypadku mężczyzn.

U chłopaków jest jednak trochę inaczej niż w moim przypadku. U nich jest drużyna a u dziewczyn niestety nie ma, gdyż z tego co mi wiadomo, Karolina Nadolska nie wyraziła chęci uczestnictwa na ME. Kolejną z dziewczyn, której udało się pobiec minimum jest Izabela Trzaskalska, no i ja byłabym ewentualnie druga a do drużyny trzeba minimum trzy zawodniczki. Mimo to mam nadzieję, że chociaż zabrakło mi tych 43 sekund do osiągnięcia minimum, to PZLA przychyli się do tego, aby dać mi szansę wystartowania na ME. Bardzo bym chciała spróbować zawalczyć o jak najlepszą lokatę i jeszcze poprawić swój rekord życiowy, bo słyszałam że w Berlinie będzie szybsza trasa niż ta w Warszawie. Taki jest właśnie mój kolejny cel, jeszcze poprawić wynik 2:33:13.

Ola, gdy rozmawialiśmy w sierpniu ubiegłego roku i pytałem o Twoje sportowe plany na przyszłość, mówiłaś że nie jest łatwo wrócić do biegania po dłuższej przerwie: „Potrzebuję jeszcze czasu, żebym weszła na swój poprzedni poziom a potem wskoczyła na wyższy”. Czy 2:33:13 w maratonie to już jest Twój wyższy poziom? Czy czujesz, że może być jeszcze szybciej?

Tak, obecnie jestem zdecydowanie na wyższym poziomie niż dotychczas, jednocześnie wiem, że może być jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że szybko dojdę do siebie po tym maratonie, bo na razie to mam duży problem z chodzeniem, schylaniem się, że nie wspomnę już o schodzeniu ze schodów (śmiech). Ale najbardziej cieszy mnie to, że już nie mogę doczekać się kolejnych przygotowań i kolejnego startu w maratonie. W końcu blokada i strach przed bieganiem maratonu zniknął. Pojawiła się za to motywacja i chęć do dalszej ciężkiej pracy.

Aleksandra Lisowska

A skąd brały się te dłuższe przerwy w Twoim bieganiu? Wspominałaś, że najdłuższa przerwa trwała rok, inna kilka miesięcy.

Pierwsza dłuższa przerwa w bieganiu była po śmierci mamy, potem miałam swoje osobiste problemy, które przyczyniły się do tego, że nie miałam głowy do treningów. Wydaje mi się, że tak dopiero jakiś czas temu zrozumiałam że jednak bieganie jest dla mnie wszystkim i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Widocznie musiałam też dorosnąć do pewnych decyzji i tego co chcę robić  w życiu. Zawsze miałam tysiące pomysłów w głowie, nie potrafiłam się skupić porządnie na jednej rzeczy. Teraz wiem, że chcę biegać na wysokim poziomie, walczyć o najwyższe cele a nie być przeciętną zawodniczką.

Czy Twoim zdaniem z samego biegania da się wyżyć? Jakie koszty ponoszą biegacze w związku z wykonywaniem tego zawodu?

Trochę ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, gdyż najwięcej do powiedzenia w tym temacie raczej mają zawodnicy z najwyższego szczebla. Wydaje mi się jednak, że tylko bardzo wysoki poziom, można powiedzieć światowy, jest gwarancją takich zarobków, aby z biegania można było spokojnie żyć. W biegach, aby zarabiać pieniądze musisz wygrywać lub chociaż bardzo często stawać na podium. Innej opcji nie ma. A przecież na podium są tylko trzy miejsca (śmiech).

Ja mam to szczęście, że od kiedy dostałam się do Wojskowego Zespołu Sportowego w Gdyni mogę spokojnie skupić się na trenowaniu. Ciężko, o ile niemożliwym jest pogodzenie normalnej, etatowej pracy z bieganiem na bardzo wysokim poziomie. Tutaj ewenementem jest chyba tylko Szymon Kulka, jeden z czołowych zawodników w kraju i jednocześnie policjant na pełen etat. Ale to wyjątek potwierdzający regułę.

A koszty biegania nie są małe. Obozy treningowe, suplementacja czy choćby banalne przejazdy na zawody, bo przecież praktycznie cały czas jesteśmy na walizkach, które jeśli podsumujemy to wszystko, to wychodzą spore pieniądze. No i sprzęt sportowy. Dzięki temu, że należę do grupy ASICS FrontRunner Poland i otrzymuję wsparcie marki ASICS właśnie w postaci sprzętu, jestem trochę odciążona z tych ogromnych kosztów. Niestety, jeżeli chodzi o sprzęt do biegania, a najbardziej buty, to nie są to tanie rzeczy. W ciągu roku trochę tych par się niszczy, przynajmniej w moim przypadku kiedy to przygotowuję się do maratonów. Więc jeśli weźmiemy kilkanaście par butów na sezon, to już jest wydatek rzędu kilku tysięcy złotych.

Ola, jakich rad byś udzieliła młodym zawodniczkom, które teraz tak jak Ty kiedyś, stoją na początku swojej kariery biegowej?

Przede wszystkim, żeby podążały za swoimi marzeniami, bez względu na to co przydarza się im w życiu. Żeby nie rezygnowały z treningów z byle powodu, jak ja to robiłam. Straconego czasu się nie cofnie. Żeby nie przejmowały się tym co mówią koleżanki i koledzy, bo to nie z nimi będą układali sobie życie. Ale przede wszystkim, żeby zastanowiły się co tak naprawdę chcą robić w życiu. Ja niestety oprócz tego, że chciałam być biegaczką, miałam również tysiące innych pomysłów i myślę, że to nie pozwoliło mi osiągnąć wcześniej takiego poziomu o jakim marzyłam. Jeśli podejmą decyzję, że chcą zostać biegaczkami, muszą skupić się tylko na tej jednej rzeczy. Muszą pamiętać, że nie wszystkie swoje marzenia możemy spełnić w każdym wieku. W bieganiu jeśli od razu nie wykorzystasz swojego czasu, to potem będzie już za późno. Ja często sobie powtarzałam, że sport nie ucieknie, że przecież mam talent więc dużo czasu mi nie potrzeba, by wrócić na swój poprzedni poziom. Z perspektywy czasu widzę, jak bardzo mylne było to myślenie.

Tak duży sukces na ostatnim maratonie sprawi, że skoncentrujesz się teraz na bieganiu królewskiego dystansu czy wciąż będziemy mogli Cię oglądać na średnich dystansach takich jak 5 km i 10 km?

Nie wyobrażam sobie kończyć jeszcze z bieżnią, ponieważ żeby biegać maratony na wyższym poziomie, muszę poprawić się na krótszych dystansach.  Dlatego jak tylko będzie możliwość to będę startowała na bieżni. Jestem również zawodniczką, która lubi urozmaicone treningi. A treningi do maratonu, bieżni czy biegów przełajowych znacznie się od siebie różnią, dlatego kocham biegać wszystko. Po przygotowaniach do maratonu zawsze nie mogę doczekać się biegania szybszych i krótszych odcinków. Taka okazja nadarzy się już w weekend w Łomży, gdzie odbędą się Mistrzostwa Polski na 10 000 m. Chciałabym tam rozprawić się wreszcie ze swoim rekordem życiowym z 2012 roku, który  do tej pory wynosi 35:46.69.

Tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę!

Grzegorz Dulnik

 

Dziękujemy trenerowi Waldemarowi Franciszkowi Gajowniczkowi za udostępnienie zdjęć z prywatnego archiwum.