Ambasadorzy PKO Silesia Marathon: Śląsk jest fajny i warto tu przyjeżdżać

Aleksandra Mądzik to jedna z najpopularniejszych biegowych blogerek w sieci. Pokonała wszystkie 6 maratonów wchodzących w skład cyklu Abbott World Marathon Majors (Tokio, Boston, Londyn, Berlin, Chicago i Nowy Jork)  i w ten sposób dostała się do elitarnego grona Six Stars Finishers. Startuje w wielu polskich i zagranicznych biegach – ulicznych i górskich. Maciej Żmijewski natomiast swoją biegową pasją zaraża innych prowadząc bloga „Uzależniony od ruchu”, Co ich łączy? Przyjaźń oraz członkostwo w ekipie Ambasadorów PKO Silesia Marathon. Postanowiliśmy porozmawiać z nimi o ich doświadczeniach ze startów w największej imprezie biegowej na Górnym Śląsku.  

Wchodzicie w skład szerokiej grupy Ambasadorów PKO Silesia Marathon. Maciej, Ty pochodzisz z Zabrza i podejrzewamy, że u Ciebie w grę może wchodzić lokalny patriotyzm, ale Ola związana jest po połowie z Warszawą i Kielcami skąd pochodzi. Czemu zdecydowaliście się wspierać właśnie śląską imprezę?

Aleksandra: Jestem ambasadorką trzeci rok i jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Silesii nie było. Lubię tę imprezę za atmosferę, klimat i ludzi, którzy ją tworzą. Jesienią zawsze ciągnie mnie na Śląsk. Chciałabym pokazać innym, że Śląsk jest fajny i warto tu przyjeżdżać.

Maciej:  Dość często słyszę to pytanie i zawsze odpowiadam tak samo. PKO Silesia Marathon to przede wszystkim ludzie, to ekipa z wielką pasją i o wielkim serduchu do tego co robią. Jestem dumny, że mieszkam na Śląsku i rozpiera mnie duma, że mogę być częścią tej ekipy.

PKO Silesia Marathon w tym roku obchodzi swoją jubileuszową, 10 edycję. Od kiedy jesteście związani z tym biegiem? 

A: Tak jak wspominałam to mój trzeci rok z Silesią. Jeżeli chodzi o wynik w maratonie, to mój najlepszy pochodzi właśnie stąd z 2015 roku. W tym roku postawię jednak na półmaraton, dokładnie tak jak w 2016 roku.

M: Niestety z żalem muszę powiedzieć, że nie uczestniczyłem we wszystkich edycjach – zwyczajnie kiedy się to wszystko zaczynało jeszcze nie wiedziałem, że bieganie jest takie fajne. Pamiętam za to swój pierwszy start. Był to 5 października 2014, mój pierwszy maraton, który stanowczo odmienił moje życie.

Ola, na swoim koncie masz wiele biegów, w tym te największe na świecie, wchodzące w skład Abbott World Marathon Majors. Co roku jednak przyjeżdżasz na Silesia Marathon. Co sprawia, że tak chętnie wracasz na Śląsk?

A:  Śląsk jest piękny, klimatyczny i uwielbiam ludzi, którzy tutaj żyją. Są szczerzy, serdeczni, bez nadęcia. Czasem jak się uda, to namawiam Maćka, żeby razem z żoną zaprosili mnie do siebie [śmiech] i pokazali mi uroki tej części Polski. Nie zdawałam sobie sprawy, że tu jest tak ciekawie, zielono i pięknie, dopóki nie przyjechałam na Silesię. Przepadłam.

Ola Mądzik

Poprzez Twoje starty w biegach na całym świecie, masz świetny materiał porównawczy. Jak na tle innych biegów wypada największa biegowa impreza na Górnym Śląsku? Jest coś, czego nie ma na innych biegach? A może czegoś brakuje? Co można jeszcze ulepszyć?

A:  Zawsze powtarzam, że poziom imprez biegowych w Polsce jest mega i nie mamy czego się wstydzić przed zagranicznymi gośćmi. Czego mi brakuje? Chyba tylko Expo z prawdziwego zdarzenia, a nie takiego na trzy budki. Pamiętam np. expo z Barcelony czy z Tokio. Można było oprócz zakupu sportowych gadżetów poznać kulturę kraju. To mogłaby być super promocja Śląska. Poza tym nie widzę niczego co byłoby nie tak. Silesię robią ludzie z pasją, dla których nie liczą się tabelki, ale ludzie. To da się odczuć. Jest świetna atmosfera, z roku na rok jest coraz więcej kibiców na ulicach. A czego nie ma gdzie indziej? Nikiszowca! Jestem zauroczona tym miejscem i pamiętam jak nie mogłam doczekać się na maratonie aż do niego dobiegnę.

PKO Silesia Marathon jest jedynym w tej chwili biegiem w Polsce, którego finisz znajduje się na jednym z największych stadionów w naszym kraju. Mieliście okazję kończyć bieg na Stadionie Śląskim? Jak wrażenia?

M: Miałem okazję bywać tam kiedy jeszcze nie do końca był ukończony, ale również wtedy, kiedy była na nim umiejscowiona meta. Tego kompletnie nie da się opisać słowami, to trzeba poczuć. Kiedy kończy się tunel, który prowadzi na stadion, oczom ukazuje się ogrom przedsięwzięcia. Widzisz tych wszystkich kibiców, słyszysz aplauz – czas staje w miejscu. Akustyka jest tak niesamowita, że w tym ogromnym tłumie udało mi się usłyszeć wołającą mnie z trybun żonę. Sam w to nie wierzyłem, ale tak, to prawda.

A: Ja jeszcze nie. Rok temu na tydzień przed biegiem złapałam kontuzję. Już nie mogę się doczekać, gdy zobaczę Stadion Śląski na własne oczy w październiku!

Trasa największego maratonu na Górnym Śląsku biegnie przez cztery miasta: Katowice, Mysłowice, Siemianowice Śląskie i Chorzów. To ciekawe i oryginalne rozwiązanie, nie skłamię chyba gdy powiem, że na skalę światową. Podoba Wam się trasa biegu? Trasa jest łatwa i szybka czy raczej ciężko o życiówki? Co ciekawego można zobaczyć podczas biegu? Na co szczególnie warto zwrócić uwagę?

M: Pomysł jest genialny, zwłaszcza dla osób spoza Śląska. Można w ciągu jednego biegu zwiedzić mnóstwo interesujących punktów. Ciężko będzie nie wymienić wszystkich genialnych miejsc, ale spróbuję. Do tych najciekawszych na pewno należą Spodek, Muzeum Śląskie, wąskie ulice Nikiszowca – najstarszej dzielnicy Katowic. Każde miasto, każda dzielnica stara się nas przywitać, każde z miejsc jest wyjątkowe i ciekawe.  Śląsk jest wbrew pozorom dość pofałdowany i trasa nie należy do najszybszych, sporo podbiegów, zwłaszcza w jej końcowym etapie powoduje, że wybieganie życiówki jest naprawdę ogromnym sukcesem. Mimo to wracam ja, wraca tysiące biegaczy, żeby udowodnić sobie, że można ją pokonać i że da się to zrobić jeszcze szybciej.

A: Powiem szczerze – trasa nie jest łatwa, ale przez to tym bardziej cieszy wynik na mecie. W pewnym momencie podczas maratonu przestałam liczyć podbiegi. To, że trasa wiedzie przez cztery miasta, jest dla mnie fajnym rozwiązaniem, ale myślę też, że nie lada wyzwaniem dla organizatorów. Miejsca, które zwróciły moją uwagę, to te same co u Maćka. Całym sercem jestem, jak mówiłam wcześniej, za Nikiszowcem. 

Pierwsze skojarzenia z Górnym Śląskiem to oczywiście węgiel, kopalnie i familoki. Pewnie dlatego wciąż pokutuje stereotyp, że śląskie miasta są szare i nieciekawe, a tu trasa prowadzi przez aż cztery takie miasta. Jest tak szaro i nieciekawie?

M: Ten stereotyp odchodzi powoli do lamusa, a spory w tym udział ma trasa PKO Silesia Marathon. Śląsk to zawsze będą kopalnie, jednak nie musi się to wcale kojarzyć z szarością. Jest mnóstwo zieleni, a wspomniane familoki – zwłaszcza w dzielnicy Nikiszowiec, pokazują jak piękne potrafią być miasta ,przez które biegniemy. Kiedy kilka lat temu pokazywałem Oli mój Śląsk  i była dość mocno zdziwiona jego urokiem.

A: Jest zielono i fajnie. Przed przyjazdem na Śląsk miałam takie same skojarzenia i byłam bardzo zaskoczona. Maciej i Agnieszka (żona Maćka) pokazali mi naprawdę ładny i zielony Śląsk, a teraz ja wszystkim to powtarzam i mocno zachęcam do odwiedzin.

PKO Silesia Marathon to nie tylko bieg na królewskim dystansie, ale także rywalizacja w półmaratonie. Który z tych dystansów najchętniej wybieracie? Przebiegliście obydwa?

A: Biegłam obydwa i oba z sukcesami. To na Silesii zajęłam najwyższe miejsce na podium w mojej historii – 4. w kategorii open kobiet z czasem 03:18:14, czyli zaledwie 23 sekundy wolniej od mojej życiówki.  Częściej wybieram półmaraton, ale dlatego, bo jest to dla mnie forma sprawdzianu przed maratonem.

M: Tak, próbowałem sił na obydwu dystansach i na obydwu bawiłem się równie doskonale. Z dystansu półmaratonu ciekawie wspominam miejsce spotkania obydwu tras, gdzie mogliśmy spotkać się z Maratończykami i widzieć ich własną, wewnętrzną walkę. Jeżeli chodzi o samą kwestię atrakcyjności, to myślę, że Organizator zadbał o to, żeby na żadnym z dystansów biegacze nie mogli się nudzić.

Co roku rośnie frekwencja podczas PKO Silesia Marathon. Jak zachęcilibyście biegaczy, którzy jeszcze nie mieli okazji biegać na Śląsku, do udziału w tym biegu?

A: Spróbowałabym zacząć od końca, czyli namawiać na metę na Stadionie Śląskim. Nie codziennie jest taka okazja. Klimat samej imprezy jest super i piękna jak co roku koszulka w pakiecie. 

M: Myślę, że bieg ma swój niepowtarzalny klimat. Począwszy od jego startu po śląsku –  „po naszymu”, poprzez wszystkie ważne punkty na jego mapie, a skończywszy na niesamowitym klimacie mety na Stadionie Śląskim. Uważam, że żadne słowa tego nie oddają – to trzeba przeżyć – to jest najlepsza reklama.  

Zobaczymy Was w tym roku na trasie? Jaki dystans wybieracie? Jakie cele sobie stawiacie w tym biegu?

A: Ja ciągle się waham i skłaniam ku krótszej trasie. 2 tyg później mam zaplanowany bieg ultra i pewne rzeczy trzeba wybierać z głową. Daje sobie jeszcze chwilę na decyzję. Ale na Silesi będę na bank! Jeszcze tylko zostało mi przekonać Maćka, żeby przyjęli mnie pod dach [śmiech].

M: Cóż to za pytanie, oczywiście, że będę. Jeśli nie mógłbym biegać, to bym go przeszedł, jeśli nie mógłbym chodzić, to stałbym przy trasie i kibicował. Mierzę się w tym roku kolejny raz z pełnym dystansem, jednak nie walczę dla siebie. Postanowiłem, że pobiegnę na spokojnie, celując w 5 godzin, zabiorę ze sobą kilka osób, którym pomogę w osiągnięciu ich celów. Nawet jeżeli nie zbierze się grupa, to mam zamiar biec w tym właśnie tempie i motywować tych, którzy zgubią po drodze ducha walki.

Czego nauczyło Was bieganie? Jakie są Wasze motywacje? Czy mieliście chwile zwątpienia? Jak znajdujecie siłę, aby poprawiać swoje biegowe wyniki?

A: Bieganie nauczyło mnie dyscypliny, walki o marzenia i niepoddawania się w słabych momentach. Miałam dwie poważne kontuzje i mimo to zawsze wracałam do biegania. To wciąga! Dzięki bieganiu poznałam super ludzi, nawiązałam przyjaźnie. To są cenne rzeczy, których nie da się kupić. Bieganie to też mój sposób na stres, złe samopoczucie i … ładniejszą sylwetkę.

M: Bieganie uczy mnie pokory i szacunku do własnego ciała. Ma mnóstwo dobrych stron, ale potrafi dać nam prztyczka w nos i pokazać, że nie jesteśmy niezniszczalni. Na samym początku przygody z bieganiem było ono motorem napędowym do zrzucenia wagi, potem stało się sposobem na utrzymanie kondycji, a na końcu stało się sposobem na życie. Potrafi czasem zmęczyć, bywa, że nie mam siły, motywacji, ale myślę, że jeżeli coś lubimy tak bardzo jak bieganie, jak ruch, to moc i energia wraca sama, nawet w słabych momentach.

Dziękujemy za rozmowę.