Yared Shegumo: pokażę biegaczom amatorom etiopską szkołę treningu

Yared Shegumo, jeden z najbardziej utytułowanych polskich biegaczy długodystansowych po ciężkiej kontuzji powrócił do regularnych treningów. Przygotowuje się do maratonu, który zamierza pobiec na jesieni i nie odpuszcza walki o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio 2020 roku. Wicemistrz Europy w maratonie z 2014 roku jednak już myśli o tym, co będzie robił po zakończeniu kariery. Już wkrótce rozpocznie pracę z biegaczami-amatorami, którym zamierza pokazać, na czym polega etiopska szkoła treningu.

W ostatnich tygodniach media w Polsce obiegła informacja o tym, że znalazłeś się w trudnej sytuacji materialnej.

Tak, mam za sobą bardzo trudny czas. Moje kłopoty wynikały z kontuzji, którą odniosłem podczas maratonu na Mistrzostwach Europy w Berlinie. To był bardzo groźny uraz, który spowodował, że kilkanaście tygodni musiałem leżeć. To oczywiste, że w tym okresie nie mogłem pracować. Nie wiem, jakbym przetrwał ten okres, gdyby nie pomoc Iana Firli, który udzielał mi wsparcia finansowego. Chciałbym podkreślić, że ASICS, mój partner sprzętowy jeszcze w trakcie trwania kontuzji przedłużył ze mną umowę na wsparcie sprzętowe i nawet zwiększył jego wartość. Poza tym bardzo dziękuję mojemu trenerowi Januszowi Wąsowskiemu za to, że był ze mną i mocno mnie wspierał w walce o zdrowie.

Czy teraz jest już lepiej? Masz z czego żyć?

Przede wszystkim wróciłem do treningów i jestem gotów, aby rozpocząć zupełnie nowy rozdział w mojej karierze, czyli pracę trenerską. Oczywiście jednocześnie nie rezygnuję z celów sportowych, w dalszym ciągu będę walczył o to, aby po raz drugi w życiu pobiec maraton na Igrzyskach Olimpijskich.

Kiedy w Twojej głowie pojawiła się myśl, że mógłbyś zająć się trenowaniem biegaczy-amatorów?

Planowałem, że ruszę z treningami dla biegaczy tuż po ubiegłorocznych mistrzostwach w Berlinie. Niestety, kontuzja mocno pokrzyżowała moje plany, bo musiałem zająć się własnym zdrowiem i rehabilitacją. Nie mogłem poświęcić czasu na opracowywanie planów oraz aktywne spotkania z biegaczami. Ale teraz jestem już gotowy. Zdrowie wróciło i trenuję swoje, a w międzyczasie mogę się dzielić swoim doświadczeniem. Jeśli będą chętni, to mogę zacząć od razu.

Jak liczną grupę biegaczy chciałbyś stworzyć? Jakie usługi im zaoferujesz?

Będę pracował z biegaczami zarówno stacjonarnie w Warszawie, jak i zdalnie rozpisując im plany treningowe. Nie wiem, jak liczny będzie odzew na moje zaproszenie do współpracy. Wyobrażam sobie, że na początku na moje treningi przychodzić będzie kilka osób, a docelowo będę prowadził kilkunastu zawodników. Każdy z moich podopiecznych otrzyma ode mnie pełne wsparcie treningowe. Oczywiście najwięcej skorzystają uczestnicy na zajęciach, bo będę pokazywał im ćwiczenia. Pozostałym będę rozpisywał plan i może od czasu do czasu uda się podzielić z nimi jakimś filmikiem z treningu stacjonarnego.

Jestem osobą, która zdecydowanie bardziej woli rozmawiać niż pisać, dlatego moi biegacze oprócz planu będą mieli zagwarantowane regularne konsultacje. Dokładnie w taki sam sposób pracuję z moim trenerem i taki styl bardzo mi odpowiada. Pracując z zawodnikami będę chciał przekazać wiedzę i umiejętności, jakie pozyskałem w trakcie swojej kariery. Przede wszystkim postawię na etiopską szkołę treningu.

Już wiesz, jak będą wyglądały te treningi? Wspominasz o etiopskiej szkole, ale myślę, że nie jest ona w Polsce szczególnie popularna.

Istotnie, jest to coś nowego i tutaj akurat upatruję swojej szansy. Przede wszystkim będę stawiał na trening jakościowy, nie będę patrzył na kilometraż. Dla mnie najważniejsze będzie to, aby biegacz wykonywał jakościowy trening. Moim zdaniem większe znaczenie od tego, ile kilometrów tygodniowo przebiegnie zawodnik, ma to ile tygodniowo wykona treningów. I nie mam tu na myśli wyłącznie biegania, ponieważ etiopska szkoła to połączenie zajęć biegowych i ćwiczeń.

Może się tak zdarzyć, że moi biegacze przez 1,5 godziny zajęć będą wykonywać same ćwiczenia. Ktoś powie, a gdzie bieganie? Co to za trening biegacza bez biegania? Ale taka właśnie jest etiopska szkoła. Nie ma większego znaczenia czy przykładowo, tygodniowo przebiegniesz 150 czy 200 kilometrów. Większe znaczenie będzie miało, jeśli ten czas biegacz poświęci na ćwiczenia ogólnorozwojowe. To tam tkwią największe rezerwy, by poprawić swoje wyniki. Nie w tym, czy ktoś przebiegnie 20 kilometrów więcej czy mniej.

Ale jakie ćwiczenia? Możesz podać przykłady?

Chciałbym na przykład prowadzić treningi w formie zabawy. Co byś powiedział, gdybym na zajęciach kazał ci przez godzinę grać w piłkę ręczną? Jak myślisz, co dałby ci taki trening?

Myślę, że porządnie bym się zmęczył, ale nie wiem co piłka ręczna może dać biegaczowi. Yared, ale mówiłeś także, że będziesz trenował tak jak trenują w Etiopii.

Zgadza się! Trenując w Etiopii sam na zajęciach grałem w piłkę ręczną! To wbrew pozorom bardzo rozwijająca gra. Założenie jest takie, że nie wolno długo trzymać piłki w rękach. Podczas samej gry natomiast niesamowicie pracują ręce. A zgodzisz się, że praca rąk jest ważna podczas biegania. Pracują też nogi, kręgosłup. Do tego podczas gry wykonujesz bardzo dużą liczbę przyspieszeń, sprintów.

No tak, ale piłka ręczna jest bardzo kontaktowym sportem. Nie boisz się urazów, kontuzji?

Nie, bo nie wolno ci długo trzymać piłki w rękach, nie wolno ci się zatrzymywać z piłką. Szybkie podania, szybka gra na dużej intensywności.

Czyli to nie jest taka klasyczna piłka ręczna a ćwiczenia podobne do gry w ręczną?

Dokładnie! Tu nie chodzi o grę w piłkę, o zdobywanie goli, ale o ruch całego ciała, jaki podczas tej gry jest wykonywany. Do tego bardzo szybkie tempo, które zapewniam, potrafi zamęczyć każdego najtwardszego nawet zawodnika. Na drugi dzień czasami nie możesz wstać. Wtedy czujesz jednak, że jest to ćwiczenie ogólnorozwojowe, które poruszyło wszystkie twoje mięśnie. Tym ćwiczeniem nie tylko poprawiasz swoją wydolność, ale również bardzo zwiększasz swój zakres ruchu podczas biegania, co w efekcie przekłada się na większą prędkość no i lepszy wynik na mecie.

Ale rozumiem, że Twoje treningi to nie będzie wyłącznie zabawa?

To jest drugi etap moich treningów, że chciałbym nauczyć moich zawodników nie tylko biegać, ale również słuchać swojego organizmu. Żeby nie uzależniali swojego treningu czy tempa biegu od wskazań zegarków, pulsometrów i innego sprzętu elektronicznego, ale biegali w oparciu o swoje samopoczucie podczas wysiłku. Ja podczas biegania nie korzystam z takich urządzeń i w Etiopii biegacze również z nich nie korzystają. To pozwala też kształtować swoją mentalność. Czasem jest tak, że zawodnik sugeruje się tym co pokazuje mu elektronika, a nie tym co mówi mu jego organizm. I bywa tak, że zmniejsza tempo biegu lub przerywa trening, bo mu akurat zegarek zapiszczał. A okazuje się, że nie tylko mógłby kontynuować trening, ale robić go jeszcze na większym zaangażowaniu.

No bo popatrz, jeśli czujesz się źle podczas treningu, to go przerywasz pomimo tego, co mówi elektronika. Dlaczego więc nie jest odwrotnie? Zawodnicy powinni biegać z wyczuciem, czyli słuchać swojego organizmu. Ja tak robię i chcę przekonać do tego swoich zawodników.

Czyli chcesz, aby twoi podopieczni trenowali tak jak ty?

Dokładnie tak jak ja. Nie będę ich uczył przecież tego, czego sam nigdy nie robiłem. W swojej pracy zamierzam korzystać z własnego doświadczenia, a nie książek.

I wszyscy amatorzy, którzy zgłoszą się do ciebie będą mogli trenować jak Yared Shegumo?

Jak każdy etiopski biegacz, oczywiście każdy w swoim tempie i ze swoimi wynikami. Jasne jest, że z grupą szybszych zawodników czy też dłużej trenującymi te efekty przyjdą szybciej. Tym całkowicie początkującym będę musiał poświęcić więcej czasu, ale jestem pewien, że podniosą swoje umiejętności.

A nie obawiasz się, że biegacze będą zniechęceni początkowym brakiem wyników? Wiadomo, że każdy chciałby widzieć postępy bardzo szybko.

Szybko, to się pisze plan treningowy, wykonuje się go jednak trochę dłużej. Nie ma szybkiej drogi do dobrych wyników. Szybko to można tylko krzywdę zrobić i doprowadzić do kontuzji. Swoje niestety trzeba zrobić na treningach, aby te efekty przyszły. Ale to chyba powie każdy rozsądny trener. Nie znam takiego, który by obiecał błyskawiczne wyniki.

Yared, a dlaczego dopiero teraz chcesz zacząć taką pracę trenerską. Nie myślałeś o tym wcześniej?

Myślałem o tym od bardzo, bardzo dawna. Od dawna miałem też zapytania od samych biegaczy, czy jest możliwość trenowania ze mną. I pewnie mógłbym to zrobić o wiele wcześniej, ale wtedy nie byłbym uczciwy względem moich podopiecznych. W tym okresie byłem bardzo skoncentrowany na swoim bieganiu i nie miałem tyle czasu, by zająć się trenowaniem innych.

Moje treningi, wyjazdy na zgrupowania do Etiopii czy na zawody zabierały mi tyle czasu, że rzadko widywałem się ze swoją rodziną, a co dopiero by myśleć o 100% zaangażowaniu w trenowanie innych. Bo to nie tylko rozpisanie planu, ale i prowadzenie zajęć czy bardzo ważna rozmowa z zawodnikiem o tym, jak się czuje przed treningiem, po treningu czy w trakcie tygodnia pomiędzy zajęciami. Trenowanie zawodnika to nie tylko wysłanie rozpiski z kilometrażem, jaki ma dany zawodnik wykonać, ale przede wszystkim określenie jego potrzeb treningowych. Chodzi o to, aby jak najlepiej dostosować dla niego ćwiczenia. No bo w jaki inny sposób to określisz, jak nie przez rozmowę?

Teraz będziesz miał czas na zajmowanie się biegaczami?

Tak, teraz tak. Chciałbym jeszcze tylko wystartować w Tokio, więc czekają mnie jeszcze co najwyżej 2-3 maratony i koniec. Do tego czasu chciałbym zorganizować swoje grupy treningowe, dobrze poznać zawodników i zacząć planować z nimi zajęcia. Po Tokio w 100 procentach poświęcę się już tylko prowadzeniu treningów. A gdy zbierze się chętna grupa, to zabiorę ich do Etiopii.

Zaraz, zaraz. Jak to do Etiopii? Chcesz organizować także wyjazdowe zgrupowania treningowe?

Tak, oczywiście! To jedno z moich wielkich marzeń, aby polskim biegaczom pokazać Etiopię i miejsca, w których panują wspaniałe warunki do treningu biegowego. Wiem, że od lat organizowane są wyjazdy do Kenii, które zdobyły w naszym kraju całkiem sporą popularność. Może czas na Etiopię? Ja znam tam wszystko, ludzi, miejsca, jedzenie. W tym kraju przygotowuję się do każdego startu, widzę jak wiele daje mi ten trening. Jestem przekonany, że również amatorzy to odczują. Zwykle spędzam w Etiopii kilkanaście tygodni, w tym czasie mógłbym przyjąć na miejscu 2-3 grupy biegaczy z Polski.

Jeśli spędzasz w Etiopii co najmniej kilkanaście tygodni, to kto wtedy będzie pracował z biegaczami na miejscu w Warszawie?

Znam tutaj wielu zdolnych trenerów. Planuję, że na czas mojej nieobecności w Warszawie poproszę ich o prowadzenie treningów, oczywiście według moich planów. Cały czas będę dostępny dla moich zawodników, na szczęście są maile i komunikatory internetowe. Co prawda w Etiopii bywają problemy z Internetem, ale jeśli mnie udaje się utrzymywać kontakt z moim trenerem, to również nie powinno być problemów z rozmowami z zawodnikami.

Już wiesz, ile będą kosztowały Twoje usługi?

Wiele zależy od tego, jak wielu biegaczy będzie zainteresowanych współpracą ze mną, ale zakładam, że rozpisanie planu treningowego, przy np. zdalnej współpracy nie powinno miesięcznie kosztować więcej niż 300 złotych. Zajęcia w grupie i plan treningowy na pewno będą droższe, ale cenę uzależniam od liczby uczestników. Najdroższą opcją będzie indywidualna opieka, gdy na zajęciach będę tylko ja i zawodnik. W takim przypadku cenę będę ustalał indywidualnie.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik

fot. Rafał Zys Szymkiewicz