71-letnia Kathrine Switzer pobiegnie w londyńskim maratonie
W 1967 roku Kathrine Switzer po raz pierwszy biegła w Maratonie Bostońskim. Nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, gdyby nie to, że w tamtych czasach w biegach maratońskich startowali wyłącznie mężczyźni. Gdy organizatorzy Boston Marathon po dwóch kilometrach zorientowali się, że wśród uczestników biegnie kobieta, próbowano siłą usunąć ją z trasy. Kathrine Switzer dotarła jednak do mety, historia obiegła cały świat, a sama bohaterka już na zawsze została symbolem praw kobiet w sporcie. Organizatorzy Virgin Money London Marathon ogłosili, że po ponad 50 latach od tamtych wydarzeń, 71-letnia obecnie Kathrine Switzer, w kwietniu po raz pierwszy weźmie udział w londyńskim maratonie.
Boston Marathon to najstarszy bieg na świecie rozgrywany na królewskim dystansie. Od pierwszej jego edycji w 1897 roku, aż do roku 1967 na starcie biegu stawali wyłącznie mężczyźni. Bostoński maraton nie był jednak wyjątkiem, w tamtych czasach na całym świecie uczestnikami maratonów byli tylko panowie. Powszechnie uważano bowiem, że dystans ponad 42 kilometrów jest zbyt niebezpieczny dla wątłej budowy kobiet. Długotrwałe bieganie miało grozić powiększeniem ud, aseksualną budową ciała a nawet owłosieniem klatki piersiowej czy… wypadnięciem macicy!
Udział w bostońskim maratonie był jednak wielkim marzeniem Kathrine Switzer, 19-letniej wówczas studentki dziennikarstwa na Syracuse University. Kathrine była członkiem uniwersyteckiej drużyny biegów przełajowych i sporo się nasłuchała o biegu w Bostonie od swojego trenera – Arniego Briggsa, który bostoński maraton ukończył już trzykrotnie. Switzer uważała, że jest w stanie ukończyć królewski dystans, innego zdania był jej trener. Briggs obiecał jednak, że jeśli Katie udowodni mu na treningu, że jest w stanie przebiec dystans 42 kilometrów, osobiście zawiezie ją do Bostonu. Switzer przebiegła wymagany dystans, dla pewności dokładając jeszcze 10 kilometrów.
Rok wcześniej do mety Boston Marathon dotarła Roberta Gibbs. Jednak 23-latka nie otrzymała oficjalnej zgody organizatorów na udział w biegu i podstępem, chowając się wcześniej w krzakach, wyskoczyła na trasę biegu nieopodal linii startu wtapiając się w tłum biegaczy. Z początku podobnie chciała uczynić również Switzer, jednak trener Briggs namówił ją, że jeśli bieg ma się liczyć, musi oficjalnie zarejestrować swój udział. Użyła więc swoich inicjałów K.V i dzięki temu, nikt nie domyślił się, że K.V. Switzer to tak naprawdę Kathrine a nie np. Kevin.
Switzer stawiła się na starcie z numerem startowym 261, a obok niej pobiegł trener Arnie Briggs, jej chłopak Tom Miller który był futbolistą oraz jej kolega z uniwersyteckiej drużyny przełajowej – John Leonard. Wszystko przebiegało zgodnie z planem przez około dwa kilometry, gdy biegnącą grupę wyminęła ciężarówka z organizatorami oraz fotografami dokumentującymi bieg. Gdy dziennikarze zorientowali się, że wśród biegnących jest kobieta, zrobiło się wielkie zamieszanie. Fotografowie głośno wołali Kathrine, robili jej zdjęcia. W pewnym momencie do kobiety podbiegł jeden z organizatorów biegu Jock Semple i zaczął ją szarpać, krzycząc „Wynoś się z mojego biegu! Oddawaj numer!” próbował zerwać jej numer startowy i przerwać bieg. Chłopak Switzer, Tom Miller w iście futbolowym stylu odepchnął Jocka Semple a pozostali biegacze powstrzymali go i wyrzucili z trasy biegu. Wszystko to utrwalili fotoreporterzy, którzy stali niedaleko przy ciężarówce.
Choć była mocno przejęta, wiedziała że teraz musi dobiec do mety, choćby nie wiadomo co się działo. Musiała ukończyć maraton, by pokazać całemu światu, że kobiety są zdolne do biegania takich dystansów. Gdyby nie dobiegła do mety, już nigdy nie potraktowano by stających na starcie kobiet poważnie. Switzer sprostała wyzwaniu. Ukończyła Boston Marathon z wynikiem 4:20, choć czas nie miał tu kompletnie żadnego znaczenia. Zdjęcia z tego biegu obiegły cały świat, rozpoczynając burzliwą dyskusję na temat udziału kobiet w biegach długodystansowych. Mimo wyczynu Kathrine Switzer decyzja o dopuszczeniu kobiet w bostońskim maratonie wcale nie zapadła szybko. Organizatorzy potrzebowali aż 5 lat, by pozwolić kobietom na start. Ostatecznie dopiero w 1972 roku zmieniono regulamin biegu i pozwolono, by kobiety stanęły na starcie najstarszego maratonu na świecie. Kathrine Switzer w 1974 roku z czasem 3:07:29 wygrała maraton w Nowym Jorku, a rok później w Bostonie zajęła drugie miejsce z wynikiem 2:51:37.
Kathrine Switzer ukończyła studia i została dziennikarką, pracując także jako komentator sportowy. W 1968 wyszła za mąż za Toma Millera, który pomógł jej w trakcie maratonu. Rozwiedli się jednak w 1973 roku. Mocno zaangażowała się w promowanie biegania wśród kobiet oraz w działania o równouprawnienie kobiet w sporcie. To w dużej mierze starania Switzer spowodowały, że w 1984 roku kobiecy maraton stał się dyscypliną olimpijską. W 1987 roku wyszła za brytyjskiego biegacza, Rogera Robinsona. Jest założycielem 261 Fearless (Nieustraszona 261) klubu biegowego dla kobiet. Nazwa pochodzi od numeru startowego, który nosiła w 1967 roku podczas pamiętnego biegu w Boston Marathon.
W ubiegłym roku, w 50 rocznicę swojego pierwszego, historycznego startu w bostońskim maratonie, ponownie stanęła na jego starcie. Bieg ukończyła z wynikiem 4:44:31. Wczoraj, w Międzynarodowym Dniu Kobiet organizatorzy Virgin Money London Marathon ogłosili, że 71-letnia obecnie Kathrine Switzer po raz pierwszy stanie na starcie maratonu w angielskiej stolicy. Katie na trasę wyruszy z numerem 261.