Co słychać na expo przed Boston Marathon 2019?
Każdy z 35 tysięcy startujących w Boston Marathon musi odwiedzić Hynes Convention Center, aby odebrać swój pakiet startowy. Musi zrobić to osobiście, nie obowiązują tutaj żadne znane z polskich biegów upoważnienia. Odwiedziny expo to dla uczestników okazja nie tylko do odbioru pakietu startowego, ale również do poczucia tej niezwykłej atmosfery wyczekiwania, która towarzyszy ostatnim godzinom przed maratońskim poniedziałkiem.
Zanim każdy dostanie się do budynku Hynes Convention Center musi odstać swoje w długiej kolejce, która ciągnie się wzdłuż Boylston Street. To ważna ulica dla maratonu, bo mniej więcej 200-300 metrów od miejsca, w którym odbywa się expo znajduje się meta biegu.
Kolejka tworzy się, ponieważ przy wejściu prowadzona jest dość szczegółowa kontrola plecaków i toreb, wchodzący przechodzą również przez bramkę wykrywającą metal. Oczywiście taka procedura nie powinna nikogo dziwić, zwłaszcza w kontekście zamachu, który miał miejsce w Bostonie w 2013 roku.
Na wejście jednak nie czekam dłużej niż 10 minut i tuż po wejściu do środka spotykam Daniela Penka z Gdańska, z którym w lutym ubiegłego roku miałem okazję pobiec Tokyo Marathon.
Trudne słowo „Warszawa”
Kolejność zwiedzania expo jest taka, że najpierw biegacze muszą udać się na trzecie piętro, gdzie zorganizowany jest odbiór pakietów. Stanowisk, przy których wydawane są numery startowe jest bardzo dużo, dlatego tutaj kolejki się już raczej nie tworzą, wszystko idzie bardzo sprawnie. Aby odebrać pakiet wystarczy okazać wydaną wcześniej przez organizatora kartę startową oraz dowód tożsamości.
Wszystko trwa dosłownie chwilę, ale wolontariusze, którzy przekazują pakiety i tak znajdują czas, aby zapytać, skąd jesteś, jak się czujesz itd. Ja trafiłem na miłą starszą panią, która widząc, że jestem z Polski od razu rzuciła „Jak się masz?”. Potem dziwiła się, że proste w wymowie „Warsaw” tak trudno wymówić po polsku jako „Warszawa”.
Mój numer startowy 5017 oznacza, że wystartuję o godzinie 10:02 z pierwszą falą zawodników. To przywilej, ale i wyzwanie. Busy do Hopkinton z zawodnikami z pierwszej fali odjadą w poniedziałek jako pierwsze, już po godzinie 6:00.
Żółte koszulki Boston Marathon
Prosto z miejsca odbioru numerów startowych biegacze kierowani są do dużej sali, gdzie można odebrać oficjalną koszulkę Boston Marathon w kolorze żółtym przygotowaną przez firmę adidas, która jest oficjalnym partnerem imprezy. Koszulka jest z długim rękawem i jak wynika z dołączonej do niej metki w sklepie powinna kosztować 35 dolarów.
Trzeba przyznać, że jest dobrej jakości, część biegaczy natychmiast ją ubiera. Jeśli komuś nie pasuje rozmiar, nie ma problemu. Działa specjalny punkt, w którym można wymienić koszulkę na inną.
Na środku sali, gdzie wydawane są koszulki jest punkt informacyjny, gdzie można porozmawiać m.in. o trasie maratonu, sposobach dotarcia do miejsca, z którego autobusy zabierają biegaczy na jego start itd.
My z Danielem podeszliśmy do ponad 70 letniego Alexa, który najpierw zapytał nas, który raz pobiegniemy w Bostonie, a potem oświadczył, że sam na koncie ma… 21 biegów na trasie z Hopkinton do Bostonu. W sumie ukończył ponad 100 maratonów. Był w znakomitej formie, nie wyglądał na swój wiek. Myślę, że jeszcze niejeden maraton dopisze do swojej listy.
Kurtka, koszulka, czapeczka… a może kieliszki?
Z odebranym numerem startowym i koszulką czas na wizytę na expo, które otwiera część, w której wystawia się adidas ze swoim stoiskiem. Można tutaj nabyć odzież i akcesoria z oficjalnej kolekcji Boston Marathon. Wybór jest całkiem spory, są dostępne kurtki w cenie 110 dolarów, bawełniane t-shirty, koszulki do biegania, singlety, spodenki, czapeczki – wszystko czego, dusza zapragnie. Ceny kształtują się w okolicach 30-50 dolarów.
[foogallery id=”17647″]
Tańsze są gadżety takie jak np. kubki ceramiczne i metalowe (10-20 dolarów) czy… kieliszki dostępne po 5 dolarów. Kieliszki do shotów wyglądają dość zabawnie, odmierzone pojemności wyznaczają długości biegów, oczywiście cały shot to maraton.
Kupujących odstraszać może kolejka do kasy, chyba porównywalna do tej sprzed wejścia.
43 wspaniałych
Obok stoiska adidas zlokalizowana była strefa Abbott World Marathon Majors. To cykl, do którego należy Boston Marathon i pięć innych wielkich maratonów – London Marathon, Berlin Marathon, Chicago Marathon, New York City Marathon i Tokyo Marathon. W tym miejscu można zobaczyć m.in. wyjątkowy medal, który otrzymują biegacze mający na koncie wszystkie sześć biegów, a także ściankę, na której wypisane są nazwiska wszystkich Six-Star Finishers.
[foogallery id=”17661″]
Na liście nie brakuje Polaków, aktualnie jest ich 43, ale z tego co udało mi się dowiedzieć, po poniedziałkowym maratonie grono to powiększy się o kolejne 5 osób. Troje z nich spotkałem po południu na specjalnym spotkaniu, zorganizowanym przez firmę Abbott dla biegaczy, którzy w poniedziałek po maratonie wstąpią do tego ekskluzywnego klubu.
Były przemowy oficjeli z firmy Abbott i szefów maratonu bostońskiego, a wśród uczestników imprezy byli również dyrektorzy kilku innych maratonów z cyklu m.in. z Londynu i Nowego Jorku. Spotkanie uświetniła swoją obecnością również Edna Kiplagat, znakomita biegaczka z Kenii, która trzykrotnie wygrywała cykl Abbott World Marathon Majors.
ASICS z Cumulusem inspirowanym Boston Marathon…
Z tej części expo trafiamy do kolejnego, już docelowego, gdzie wystawiają się inne firmy. Są tu obecne zarówno lokalne marki, których nie znamy w Polsce jak i duże międzynarodowe brandy. Jednym z nich był ASICS, który w Bostonie przygotował skromną ekspozycję, ale pokusił się o kolekcję odzieży i butów inspirowanych najdłużej rozgrywanym maratonem na świecie.
[foogallery id=”17669″]
Można było tam kupić m.in. za 25 dolarów koszulki nawiązujące do Boston Marathon a także buty Cumulus ze specjalnej kolekcji w cenie 110 dolarów. Brakowało trochę jakichkolwiek aktywacji dla biegaczy w postaci badań FOOT ID czy stoiska Pace Your Race, przy którym wydawane byłyby opaski z międzyczasami.
…a Saucony z modelm Kinvara Dunkin Donuts
Swoją strefę na expo uruchomiła również firma Saucony, która w Bostonie stawia na współpracę z…marką Dunkin Donuts. To dość egzotyczne połączenie marki sportowej z siecią sklepów, w których można kupić pączki. Tak na marginesie, ich smaku nie doceniliśmy w Polsce, w sierpniu ubiegłego roku po 2,5 roku sieć zakończyła działalność w naszym kraju.
W USA to jednak wciąż bardzo silna marka, więc prawdopodobnie Saucony może liczyć na sukces kampanii. Na targach pokazano m.in. model Saucony Kinvara z cholewką, na której nadrukowane zostało logo Dunkin Donuts. Taka ciekawostka, model zdecydowanie dla fanów łakoci.
Oprócz tego na expo całkiem sporą strefę przygotowała inna amerykańska marka Brooks. Moją uwagę zwróciła niebieska kabina toi-toi, w której zorganizowano…. przymierzalnię. W sumie te toalety to stały element biegów i przedstartowego ceremoniału dla wielu zawodników. Chyba dlatego Brooks zdecydował się na taką grę skojarzeń. Na pewno pomysł jest całkiem oryginalny.
Na koniec organizatorzy zapraszają na seans filmu z trasy, który odtwarzany jest co pół godziny. Film jest dobrze znany biegaczom, bo został już opublikowany wcześniej w sieci. Sam widziałem go już ze sto razy, ale i tak skorzystałem z okazji, aby obejrzeć ponownie. Choćby dla atmosfery. Oglądanie samemu w domu, a na expo w gronie dziesiątek innych maratończyków to jednak zupełnie inne doświadczenie.
Czy podobało mi się na expo? Zdecydowanie tak. Może zabrakło jakichś aktywacji dla uczestników, które wywoływałyby jakiś efekt wow, ale doceniam to, że wszystko szło bardzo sprawnie. W tym miejscu naprawdę czuć ducha maratonu, jego atmosferę i wyjątkowość.
Po wyjściu z Hynes Convention Center oczywiście przyszedł czas na wizytę na linii mety, która tradycyjnie wyznaczona jest na Boylston Stret. Na ulicy wyklejony jest charakterystyczny żółto-niebieski napis Finish, a tuż za nim znajduje się sporej wielkości brama, przez którą przebiegać będą finiszujący zawodnicy. Wszędzie jest mnóstwo kamer telewizyjnych, przebieg maratonu relacjonować będzie na żywo amerykańska telewizja NBC.
To miasto żyje maratonem
Boston w ogóle żyje maratonem. Wszędzie tutaj widać ludzi w kurtkach i koszulkach związanych z imprezą. Dla nas z Europy to często jedna okazja, aby pobiec na historycznej trasie z Hopkinton do Bostonu, ale dla wielu Amerykanów to kultowy bieg, który zaliczają co roku. Wszyscy są przyjaźnie nastawieni do maratończyków.
Kierowcy Ubera, z którymi rozmawiałem podkreślali, że dla nich impreza to źródło dodatkowych kursów, dostrzegają jeszcze większe zapotrzebowanie na ich usługi w okresie maratonu. Na pytanie, czy będą źli za komunikacyjny paraliż miasta w poniedziałek odpowiadali, że… zamierzają bawić się na maratonie. Być na ulicy i dopingować biegaczy. A potem oferować im swoje usługi.
Z Bostonu
Marcin Dulnik