Aleksandra Brzezińska: Przed maratonem czuję wielką pokorę

Dzisiaj podczas 92. PZLA Mistrzostw Polski w Biegach Przełajowych w Kwidzynie Aleksandra Brzezińska wywalczyła złoty medal na dystansie 6km. Z zawodniczką MKL Toruń porozmawialiśmy o dzisiejszym starcie i czekającym ją maratonie w Olesnie.

Gratuluję złotego medalu! Jak się biegło w Kwidzynie?  

Dzisiejszy bieg od samego początku miałam pod kontrolą. Korciło mnie, żeby od razu wysunąć się na prowadzenie. Pamiętałam jednak o przedstartowych założeniach, żeby w Kwidzynie rywalizować możliwe najmniejszym nakładem sił. Na około 1,5km przed metą złapałam swój rytm i oderwałam się od koleżanek. Nie było to jakieś mocne szarpnięcie, jakoś tak naturalnie objęłam prowadzenie. Pod koniec biegu nawet trochę zwolniłam, nie było potrzeby forsować się. Maraton w Olesnie już za tydzień, to będzie mój najważniejszy start w tym sezonie.

Na mecie zameldowałaś się z czasem 20:03 i o 19 sekund wyprzedziłaś drugą Annę Bańkowską. Na starcie zabrakło jednak zgłoszonych do biegu w Kwidzynie m.in. Katarzyny Jankowskiej i Aleksandry Lisowskiej. 

Tak, gdyby wystartowały być może bieg wyglądałby inaczej. Pewnie byłoby szybsze tempo i trochę pościgałybyśmy się. Ale i tak w stawce dzisiejszych zawodów nie brakowało mocnych zawodniczek.

Jak oceniasz trasę dzisiejszego biegu?

Trasa w Kwidzynie zdecydowanie nie była w moim typie. Lubię takie trudne technicznie, pełne zakrętów i błota, na których można pokazać swoje crossowe umiejętności. Dzisiaj biegałyśmy po trasie bardzo szybkiej, na której było trochę piachu, jednak poziom jej trudności oceniam jako niski. Z drugiej strony była idealna, biorąc pod uwagę czekający mnie za tydzień start w maratonie. Przede wszystkim bezpieczna. To była świetna okazja do mocnego przetarcia przed biegiem w Olesnie.

Dzisiejszy złoty krążek to Twój drugi medal w przełajach w seniorskiej karierze.

Cieszę się z tego krążka. Dwa lata temu z Żagania przywiozłam brąz, a dzisiaj przyszedł czas na pierwsze złoto. Wcześniej odnosiłam sukcesy w przełajach w kategoriach juniorskich. Ja w ogóle jestem typem przełajówki, bardzo dobrze czuję się na trasach tego typu.

Maraton zbliża się wielkimi krokami. Jak samopoczucie?

Myślę, że bardzo dobrze przepracowałam okres przygotowawczy. Czuję się mocna, jeszcze nigdy w życiu nie biegałam tylu kilometrów. Widzę, że procentują treningi z grupą wojskową pod okiem Henryka Szosta oraz przy wsparciu mojego męża Błażeja. Na maratonie w Olesnie celuję w wynik 2:29:30, który oznacza przepustkę na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie. Mamy mieć prowadzony bieg właśnie na ten czas, mają być pacemakerzy. Niezależnie od tego, czy uda mi się wywalczyć kwalifikację będę bardzo szczęśliwa, jeśli poprawię mój rekord życiowy w maratonie (2:34:51 – przyp. red).

Za tydzień pobiegniesz swój trzeci maraton w karierze.

Tak, w 2019 roku poznałam smak zwycięstwa wywalczając w Dębnie Mistrzostwo Polski oraz gorycz porażki we Frankfurcie na maratonie, który miał wyglądać zupełnie inaczej. Przed biegiem w Olesnie czuję wielką pokorę. Mam świadomość, że każdy start na królewskim dystansie to kompletnie nowa historia, a maraton nie wybacza błędów. Wokół jesiennego biegu było trochę zamieszania, przez chwilę nie wiedzieliśmy, czy w ogóle dojdzie do skutku. Jestem bardzo wdzięczna ludziom, którzy zrobili wszystko, aby bieg w Olesnie mógł się odbyć. Za tydzień dam z siebie wszystko. Mam świadomość, że cały czas konsekwentnie buduję swoje biegowe CV, a każdy start przybliża mnie do realizacji moich sportowych marzeń.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik

fot. AK-ska Photo