ME Rzym 2024: awans i minimum olimpijskie Anny Wielgosz. Dobry poranek Polaków
Minimum olimpijskie i awans do finału mistrzostw Europy to poranny dorobek specjalistki od biegu na 800 metrów Anny Wielgosz. W jutrzejszym finale tej konkurencji zobaczymy także Angelikę Sarnę. Z kwalifikacji do kolejnej rundy cieszyły się też trzy polskie sztafety, skoczkini w dal Magdalena Bokun oraz oszczepnik Marcin Krukowski.
Dwie Polki w finale na 800 metrów
Pierwszy raz od trzech dekad dwie Polki pobiegną w finale europejskiego czempionatu na dystansie 800 metrów. To efekt znakomitej postawy Anny Wielgosz i Angeliki Sarny w półfinałach. Pierwsza z nich w bardzo szybkiej serii finiszowała czwarta z czasem 1:59.07, lepszym od minimum na sierpniowe igrzyska olimpijskie w Paryżu.
fot. Tomasz Kasjaniuk/ PZLA
– Robotę zrobiła nam Keely Hodgkinson, która miała rewelacyjną postawę. Mnie biegło się bardzo komfortowo. Mocno poszło pierwsze koło, co było ryzykowne. Na końcówce, nie wiem czy zabrakło mi sił czy się usztywniłam emocjonalnie. Sama nie wiem z czego się bardziej cieszę – czy z minimum olimpijskiego ,czy z finału mistrzostw Europy – mówiła Anna Wielgosz.
Do finału awansowała także Angelika Sarna. Druga z Polek uzyskała czas 2:00.37.
– Jestem z siebie dumna i trener również jest dumny. Pilnowałam tego miejsca. Na takich imprezach jest po prostu bieganie na miejsca. Trzeba być czujnym, mieć głowę na karku. Dziś wszystko zrobiłam perfekcyjnie, jestem z siebie mega dumna – przyznała Sarna.
Sztafety gotowe do walki o medale
Pewny awans do finału zanotowały panie ze sztafety 4 x 400 metrów. Polki pobiegły w składzie Kinga Gacka, Marika Popowicz-Drapała, Iga Baumgart-Witan oraz Justyna Święty-Ersetic. Ta ostatnia przyprowadziła nasz zespół na pierwszym miejscu. Biało-czerwone uzyskały czas 3:25.59.
fot. Tomasz Kasjaniuk/ PZLA
– Przyznam się szczerze, że myślałam, że któraś z zawodniczek mnie wyprzedzi na tej pierwszej prostej. Żadna się tego nie podjęła, więc biegłam spokojnie swoim tempem. Wiedziałam, że to będzie się rozgrywało przy wyjściu z wirażu. Tam też ruszyła Niemka, miałam z nią pewne spięcie. Wydawało mi się, że wypadnie mi pałeczka bo zaczęłyśmy się „łokciować”. Na szczęście odparłam atak, bo wiedziałam ze mam zachowane dużo siły – powiedziała Święty-Ersetic.
W finale zameldowali się także polscy sprinterzy. Marek Zakrzewski, Oliwer Wdowik, Łukasz Żak i Dominik Kopeć zajęli trzecie miejsce w serii eliminacyjnej sztafety 4 x 100 metrów z czasem 38.67 – najlepszym w sezonie. Do finału awansowały też nasza żeńska sztafeta sprinterska. Krystsina Tsimanouskaya, Monika Romaszko, Magdalena Stefanowicz i Ewa Swoboda uzyskały wynik 43.15. To był ósmy czas pierwszej rudny. W jutrzejszym biegu może zabraknąć Swobody.
– Nie wiem kto wymyślił dekoracje 100 metrów o 23:20, gdzie jeszcze trzeba wrócić do hotelu. Poszłam wczoraj późno spać, jestem niewypoczęta i układ nerwowy jest rozwalony. Chciałam włożyć wszystko w sztafetę, ale niestety to nie była ta Ewa z Bahamów, czy ta którą często oglądacie na ostatniej zmianie. Zobaczymy jak będzie jutro. Nie czuję się zbyt dobrze. Albo odpuszczę bieg, bo nie będę ryzykować zdrowiem, albo wstanę i jeśli będę pełna sił to pobiegnę z dziewczynami – powiedziała Ewa Swoboda.
fot. Tomasz Kasjaniuk/ PZLA
Niestety męska sztafeta 4 x 400 metrów została zdyskwalifikowana za nadepnięcie linii i nie zobaczymy jej w środowym finale.
– Wiadomo, że na kilkadziesiąt biegów może się zdarzyć taki błąd. Trzeba takich rzeczy unikać. To nie jest kwestia losu, tylko odpowiedniego biegania. Będąc w formie i mając dobry skład nie można takich błędów popełniać. Unikanie takich błędów pozwala wygrywać najważniejsze biegi. Jeśli będziemy sobie dokładać takich przeszkód to niewiele z takich sztafet może wychodzić dobrego – powiedział Kajetan Duszyński, który bardzo walecznie prezentował się na ostatniej zmianie.
Bokun skoczyła do finału
Wysoki poziom miały eliminacje skoku w dal kobiet. Dobrze spisała się w nich Polka Magdalena Bokun. Nasza reprezentantka skoczyła 6.65 awansując środowego finału.
– Po skoku na 6.65 pomyślałam, że to pewna kwalifikacja. Oczywiście koncentrowałam się i chciałam daleko skoczyć w kolejnych próbach, ale robiłam to już z pewną fantazją. Nie czułam presji. Pod koniec gdy oddałam ten trzeci skok, przekroczony, i zobaczyłam jak dziewczyny się rozkręcają to miałam ciężki oddech. Na szczęście zostałam na jedenastym miejscu i jestem w finale – cieszyła się Bokun.
fot. Tomasz Kasjaniuk/ PZLA
Do finału nie awansowała druga z naszych zawodniczek, czyli Nikola Horowska. Polka w jedynej mierzonej próbie pofrunęła na 6.46 i zajęła ostatecznie dwudzieste pierwsze miejsce.
Już pierwszym rzutem na 81.72 awans do finału zapewnił sobie oszczepnik Marcin Krukowski. Polak ma konkretny plan na środowy konkurs,
– Wiedziałem, że ten wynik da mi awans. Nie było sensu się szarpać dalej. To był lekki rzut, mocny łapą, ale bez „napinki”. Jutro chcę zacząć tak samo. Później trzeba będzie walczyć. Zaczniemy 80-tką, a potem odpalimy wrotki. Jutro będę celował też minimum na igrzyska, a to powinno dać medal – zapowiedział oszczepnik Warszawianki.
W finale mistrzostw Europy nie wystartują z kolei Dawid Wegner (dziś 79.35) i Cyprina Mrzygłód (77.93).
Paweł Wiesiołek drugi dzień zmagań wieloboistów rozpoczął od przeciętnego występu w biegu na 110 metrów przez płotki, w którym osiągnął czas 15.37. Później dyskiem rzucił 44.23 i skoczył o tyczce 4.60. Wieczorem czekają go jeszcze dwie konkurencje – rzut oszczepem oraz bieg na 1500 metrów.
Generalnym sponsorem reprezentacji Polski jest Grupa ORLEN.
Źródło: PZLA
fot.w nagłówku Tomasz Kasjaniuk/ PZLA