Dlaczego kobiety unikają fal Elite w biegach OCR?

Biegi przeszkodowe w Polsce cieszą się równie dużym zainteresowaniem zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet, których nie brakuje w falach Open. Gorzej wygląda jednak sytuacja, jeśli chodzi o fale Eite skupiające najlepsze zawodniczki w kraju. Tutaj do walki o zwycięstwo w biegach OCR staje już tylko grupka kobiet. Dlaczego masowo nie przechodzą z serii Open do Elite? Czy powodem są zbyt wymagające przeszkody na imprezach, które zniechęcają kobiety do rywalizacji w gronie najszybszych zawodniczek?

Jak zaczynały przygodę z OCR zawodniczki Elite?

Małgorzata Szaruga OCR-owego bakcyla połknęła w czerwcu 2015 roku na Runmageddonie. Rzecz jasna pierwsze kroki stawiała w falach Open, wówczas nie było żadnych serii Elite. – Pobiegłam wtedy w pierwszej wolnej serii, chyba piątej lub szóstej, którą wygrałam. W klasyfikacji generalnej byłam trzecia. Bez przygotowania, stojąc w kolejkach na przeszkodach w zbyt małych nowych butach, obwiązanych taśmą straciłam do zwyciężczyni zaledwie 5 minut. 3 tygodnie później postanowiłam wystartować kolejny raz, ale tym razem załapałam się do pierwszej serii podczas warszawskiego Rekruta. Wygrałam i tak pokochałam te biegi, że zostałam do dziś – wspomina.

Zawodniczka Socios Silesia przed rozpoczęciem przygody z biegami przeszkodowymi miała wcześniej na koncie sportowe doświadczenia. – W młodości trenowałam lekką atletykę, biegałam głównie średnie dystanse. Jako młodziczka 600m i 1000m, jako juniorka 800m i 1500m. Pod koniec liceum niestety zakończyłam treningi. Poza tym przez dwa lata ćwiczyłam Pole Dance. Zawsze miałam smykałkę do sportu, uwielbiam gimnastykę, wspinaczkę, gry zespołowe. Mam także pięciu braci, a to oznacza, że w dzieciństwie miałam z kim wspinać się po drzewach i skakać po dachach – dodaje z uśmiechem.

Jako nastolatka przez kilka lat bieganie w klubie lekkoatletycznym trenowała również Izabela Wysłuch z ekipy xRunners.

– Specjalizowałam się w biegach średnich i długich, Startowałam na ulicy i w górach. Za nastoletnich lat byłam dwukrotną wicemistrzynią Śląska w biegach górskich i medalistką mistrzostw Śląska na 1500m – wylicza. – To, że trafiłam do OCR to zasługa mojego nauczyciela, Grzegorza Szczechli, który zaraził mnie swoją pasją. Pierwszymi zawodami był Runmageddon w Sopocie w 2015 roku. Pobiegłam na kompletnym spontanie, a moja niewiedza na temat przeszkód była przerażająca. Nie umiałam nawet wspiąć się na linę, a pokonanie zasieków zajmowało mi chyba z 10 minut – opowiada.

Z kolei Magdalena Jaskółka z Power Training sama siebie określa mianem dinozaura OCR.  Jej pierwszy start w biegu przeszkodowym miał miejsce w 2013 roku, na długo przed tym, jak na punkcie imprez OCR oszalała cała Polska.

To był czerwiec i Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów w Złotoryi. Wtedy to jeszcze nie był OCR, tylko bieg z przeszkodami i niewiele osób wiedziało, co to w ogóle jest i czego się spodziewać. Kupiłam buty w Lidlu za 49 zł, wzięłam zapas taśmy do oklejania i pojechałam na drugi koniec Polski przeżyć przygodę! Rok później był pierwszy Runmageddon i tak ta przygoda trwa do dziś – opowiada zawodniczka Power Training.

Bezpośrednio przed wejściem do świata OCR Jaskółka zajmowała się treningiem ogólnorozwojowym na świeżym powietrzu oraz klasyczną siłownią. – Już w podstawówce wiedziałam, że nie lubię biegać – podkreśla.

Na tej samej imprezie w Złotoryi, tylko 2 lata później i zimową porą swoją przygodę z biegami OCR zaczęła Aleksandra Grobelna. – Wybrałam Zimowy Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów na zamku Grodziec, bo właśnie tam, od lat odbywają się moje ukochane kolonie Zwiadowców, więc czułam się jak u siebie – wspomina zawodniczka xRunners.

Jak podkreśla, od zawsze była aktywna fizycznie. Startowała na szkolnych zawodach, najczęściej w przełajach, grała w koszykówkę, siatkówkę. Trenowała taekwondo i czasami rekreacyjnie biegała. – Poza tym oczywiście od zawsze wspinam się na drzewa. Tylko czy to liczy się jako sport? – pyta śmiejąc się.

Katarzyna Baranowska pierwsze OCR-owe szlify zebrała na biegu Survival Race, w którym wystartowała wspólnie z przyjaciółką i jej mężem.

Pół trasy trzymałam się z nimi solidarnie, ale koleżanka widząc, że mnie nosi kazała mi już dalej biec sama – opisuje zawodniczka z ekipy Podhalańskie Dziki – Gorący Potok. – Po tym Survivalu, wiedziałam już, że fala Open to nie dla mnie. I kolejny start, a zarazem mój pierwszy Runmageddon pobiegłam w fali Elite. Do tej pory ze śmiechem wspominamy ten start z moją siostrą, bo sama do końca nie wiedziałam co mnie czeka i z tym to się wiąże – uzupełnia.

Sport towarzyszy Katarzynie Baranowskiej od zawsze. – Zaczęło się od piłki nożnej z chłopakami, potem rok trenowałam w klubie lekkoatletycznym Vectra, do którego wróciłam już jako trenerka, a nie zawodniczka. Ostatnimi latami pochłonął mnie crossfit i to on pomógł mi zbudować wspaniałą bazę pod biegi z przeszkodami – dodaje.

Dlaczego kobiety unikają fal Elite?

Magdalena Jaskółka zauważa, że większość kobiet sądzi, że jeszcze „nie zasłużyła” na Elitę. Takie są jej obserwacje jako trenera Power Training.

–  Czują się niewystarczająco przygotowane i to budzi w nich lęk. Kobiety są wobec siebie mocno krytyczne i nawet jeśli poziom przeszkód byłby niższy, i tak wiele z nich uważałoby, że to jeszcze nie jest dla nich właściwy moment. Że muszą jeszcze sporo potrenować. Takie myślenie jest o tyle zgubne, że to właśnie fala Elite rozwija nas jako zawodniczki, ponieważ wymusza samodzielne radzenie sobie z przeszkodami i pozwala tym samym na zaprezentowanie pełni naszych umiejętności – podkreśla i radzi, aby spróbować i dać sobie szansę zmierzenia się z tym wyzwaniem. – Często nawet nie wiemy, jak wiele naprawdę potrafimy, dopóki nie staniemy przed koniecznością pokonania danej przeszkody. Fala Open nie jest pod tym względem tak motywująca do rozwoju – tłumaczy.

Słowa Magdalena Jaskółki potwierdza przypadek Aleksandry Grobelnej. – Sama kiedyś myślałam, że halo, to chyba jeszcze nie ten poziom, ja w Elite?! – powiedziała zawodniczka, która we wrześniu ubiegłego roku w Gdyni wywalczyła tytuł Wicemistrzyni Polski OCR na dystansie 5km.

Izabela Wysłuch również wskazuje na brak wiary kobiet we własne możliwości. – Tym bardziej teraz, gdy na prawie wszystkich zawodach mamy systemy opaskowe, jest to już nie lada wyzwanie. Trzeba być bardzo wytrenowanym i mieć żelazny chwyt – uważa.

Z kolei Katarzyna Baranowska uważa, że przez ostatnie lata, poziom biegów z przeszkodami wzrósł drastycznie.

– Kobiety muszą pokonywać te same przeszkody co mężczyźni, mając o wiele mniejsze możliwości siłowe i wytrzymałościowe. Reszta kobiet widząc jak na większości biegów walczymy wręcz o utrzymanie opaski po prostu rezygnuje z włączenia się do takiej walki wiedząc, że to bez sensu. Sądzę, że powinny zostać poczynione odpowiednie kroki, aby dla kobiet to był również bieg z przeszkodami, a nie piknik pod nimi – sugeruje Baranowska i dodaje, że kobiety chcą się ścigać.

My kochamy rywalizację, a w biegach z przeszkodami chodzi przede wszystkim o słynne przełamywanie własnych granic. Tylko widząc po biegu zdarte ręce koleżanki, czy mijając zawodniczki, które wystartowały godzinę przed nami, a męczą się pod jakąś przeszkodą po prostu się zniechęcają. Zdają sobie sprawę, że nie podołają. W tamtym roku sama miałam wielokrotnie moment zwątpienia czy, aby na pewno dobrą drogę wybrałam – zaznacza.

Małgorzata Szaruga natomiast radzi, żeby wystartować w fali Elite w kilku różnych biegach. – Warto zobaczyć, jak to wygląda i wybrać odpowiednie biegi dla siebie. Dziewczyny powinny zobaczyć, z czym mają problemy i pracować nad słabymi stronami. Jednak do wszystkiego potrzeba chęci i odpowiedniego zaangażowania – podkreśla zawodniczka Socios Silesia. – Myślę też, że wiele kobiet, które do tego nadawałyby się jeszcze o tym nie wiedzą. Co roku jednak pojawiają się nowe twarze i mam nadzieję, że kiedyś nastąpi w końcu przełom – dodaje.

Mistrzyni Polski w Biegach OCR na dystansie 5 i 15km uważa, że w dalszym ciągu brakuje informacji o tym, że kobiety na trasach biegów OCR jednak mają lżej. – Myślę, że duża część kobiet nie wie, że na trasie ma ułatwienia, że na przykład na Runmageddonie na wysokich ściankach są palety do pomocy, że na Barbarianie są „dodatkowe życia” – wymienia.

Poza tym Małgorzata Szaruga zwraca uwagę, że część zawodniczek niewłaściwie trenuje.

– Gdzieś kiedyś czytałam komentarze, jak kobiety z Polski się wypowiadały, że ciężko trenują klika razy w tygodniu, podciągają się „x” razy, ćwiczą chwyt na różnych przyrządach, wiszą na drążku po kilka minut. Tylko co im po tym, że wzmocnią chwyt? Na zawodach przecież nie ma przeszkód, gdzie trzeba wisieć i nic więcej nie robić. Trzeba pracować nad techniką pokonywania przeszkód, trzeba nauczyć się współpracować ze swoim ciałem. Często ważna jest umiejętność bujania się (huśtania), pracy biodrami, opanowanie „swingów”. Z odrobiną chwytu i powyższymi umiejętnościami przeszkody są do pokonania – przekonuje i od razu zaznacza, że sama jest świetnym przykładem, że taki trening ma sens. – Nie wzmacniam chwytu poprzez wiszenie czy podciąganie, mam technikę, panuję nad swoim ciałem. Przeszkody trenuję średnio trzy razy w miesiącu, łącznie może 3 godziny! Myślę, przed przeszkodą jak najlepiej ją pokonać i działam. Polecam profil Kuby Zawistowskiego oraz treningi, gdzie uczą technik pokonywania przeszkód. Jest tego naprawdę wiele – podkreśla zawodniczka z Rabki Zdroju.

Co powinni zmienić organizatorzy, aby przyciągnąć na start więcej kobiet?

Żadna z zawodniczek nie mówi o całkowitym wyłączeniu przeszkód na trasie. Jeśli już pojawia się uwaga dotycząca ich trudności to najczęściej mówią o wprowadzeniu ułatwień w ich pokonywaniu lub skróceniu ich długości. – Na ostatnim Runmageddonie na przykład było combo, które kobiety mogły zrobić bez „Wariata”. Myślę, że był to miły gest ze strony organizatora. Zdaję sobie sprawę, że np. osobna ścieżka na każdej przeszkodzie dla kobiet to spory koszt, ale część przeszkód naprawdę powinna ją posiadać – przekonuje Katarzyna Baranowska.

Aleksandra Grobelna nie ma wątpliwości, że przeszkody należy ułatwiać. Zastanawia się tylko, jak podejść do tego tematu, aby z rozwiązania zadowolne były biegaczki o różnym stopniu wytrenowania. – Zawsze znajdą się takie zawodniczki, które dadzą radę i chcą więcej. Opcja z innymi dzwonkami dla kobiet na przeszkodach wydaje się fajna, wyłączenie niektórych przeszkód czy system opaskowy też. Może za przejście “męskiej” przeszkody, która jednak nie byłaby obowiązkowa dla pań mógłby przysługiwać jakiś bonus? Dodatkowe życie lub czas? – rzuca pomysł Grobelna.

Magdalena Jaskółka uważa, że organizatorzy powinni trochę uprościć przeszkody dla kobiet.

Na ten moment zdecydowana większość z nich jest zbyt wymagająca jak na obecny poziom wytrenowania większości polskich zawodniczek. To oczywiście nie zwalnia nas, kobiet, z doskonalenia swoich umiejętności, natomiast jeśli niektórych zawodów nie udaje się ukończyć żadnej zawodniczce Elity (lub tylko kilku) to pokazuje, że albo mamy za słabe zawodniczki, albo za trudne przeszkody. Zawodniczki nie podniosą swoich umiejętności błyskawicznie, ponieważ trening wymaga czasu i cierpliwości. zatem szybciej byłoby jednak dopasować poziom przeszkód do aktualnego poziomu kobiet w elicie – przekonuje.

A może organizatorzy powinni kusić kobiety atrakcyjnymi nagrodami? Uważam, że w przypadku, gdy jedna kobieta ukończy bieg, nagrody powinny otrzymać również kobiety, które zajęły pozostałe dwa miejsca i były najbliżej mety. Zdarzyło mi się stać samotnie na podium i myślę, że warto byłoby nagradzać te, które były blisko osiągnięcia sukcesu – proponuje Małgorzata Szaruga.

Jako przykład wymienia Finał Ligi Runmageddonu.- Ukończyłam jako jedyna kobieta, stanęłam sama na podium, na ostatniej przeszkodzie przed metą była Kasia Baranowska, której niewiele zabrakło do pełni szczęścia, dzwonek miała na wyciągnięcie ręki, a jednak w żaden sposób nie została nagrodzona. Należało jej się drugie miejsce, trzecie miejsce z tego co pamiętam zajęła Sylwia Milewicz, która oddała opaskę na skośnej ścianie – wspomina Małgorzata Szaruga. – Należy nagradzać takie osoby, motywować je, a nie zniechęcać. Tutaj dla mnie nie zrozumiałe jest, że nie zostały wyróżnione, a pięciosoobowa drużyna, która nie ukończyła w pełnym składzie została nagrodzona i miała możliwość stanąć na podium… dlaczego? – pyta zawodniczka Socios Silesia.

Izabela Wysłuch wskazuje, że jednym z głównych problemów na biegach są nieraz zbyt ciężkie obciążenia w postaci worków czy trylinek. Często są takie same jak dla mężczyzn. – Może warto byłoby pomyśleć nad zmniejszeniem ciężaru dla kobiet? To nie wymaga wielkiego wysiłku organizacyjnego, a może pomóc w zachęceniu do startu w Elite więcej zawodniczek – tłumaczy.

A co na to organizatorzy?

Runmageddon, największy gracz na rynku biegów OCR w Polsce przekonuje, że jest elastyczny w tworzeniu swoich tras.

– Na bieżąco staramy się odpowiadać na potrzeby naszych zawodniczek. Kiedy obserwujemy, że jakaś przeszkoda wymaga ułatwienia dla kobiet, wprowadzamy modyfikację, która pozwala zawodniczkom ją pokonać. Jeśli znowu widzimy, że z jakąś zmodyfikowaną przeszkodą uczestniczki radzą sobie już bez problemu wycofujemy ułatwienia. W pierwszej w tym roku edycji Runmageddonu w Garnizonie Modlin w serii Elite udział wzięło 15 zawodniczek. W kończących sezon 2018, III Mistrzostwach Polski Biegów Przeszkodowych Runmageddon wystartowało 8 kobiet – mówi Paulina Kędziora, Sport & Event Manager w Runmageddonie. 

Natomiast Grzegorz Szczechla, twórca cyklu Barbarian Race, który w ostatnich latach uznawany jest przez biegaczy za najlepszy bieg OCR w kraju podkreśla, że na organizowanych przez niego imprezach kobiety w falach Elite mają 3 życia, czyli dwie dodatkowe opaski. – Mogą ominąć dwie przeszkody i dalej będą klasyfikowane jako Elita. Oczywiście w takiej sytuacji otrzymują karę czasową, której wysokość zależy od rodzaju ominiętej przeszkody. Poza tym niektóre przeszkody są ułatwione oraz przeszkody obciążeniowe są lżejsze – wylicza.

– Robimy biegi dla ludzi, nie dla siebie – zaczyna Krzysztof Zmysłowski z Runaway OCR. – Staramy się wytyczać trasy naszych imprez w taki sposób, aby ich pokonanie było dla kobiet dużym wyzwaniem, ale jednocześnie nie odstraszało przed startem w Elite. Na naszych biegach obserwujemy tendencję wzrostową. Liczymy, że na naszej najbliższej imprezie w Pępowie wystartuje około 40-50 najlepszych zawodniczek – informuje.

Najlepszy bieg OCR dla kobiet to…?

Małgorzata Szaruga bez wahania wskazuje na Runmageddon. – Moim zdaniem to najlepszy bieg przeszkodowy w Polsce. Mają wszystko dopięte od „A-Z”, może poza umiejętnością dostosowania przeszkód do warunków pogodowych.  Miasteczko, biuro zawodów, depozyt, ogrzewalnie, prysznice, pakiety startowe i cała oprawa są na tak wysokim poziomie, że śmiało mogą porównywać się z innymi najlepszymi biegami na świecie. Uważam, że Runmageddon jest obecnie jedynym organizatorem w Polsce, który jest w stanie zorganizować Mistrzostwa Europy OCR na wysokim poziomie. Mam nadzieję, że OCR Polska wyciągnęła wnioski po ubiegłorocznych Mistrzostwach Polski i sprosta wyzwaniu, jakim jest organizacja europejskiego czempionatu.  Wbrew pozorom mocno im kibicuję – zaznacza. – Natomiast gdyby było pytanie o najlepsze przeszkody to bez dwóch zdań Barbarian. Uwielbiam zmagać się z przeszkodami, z czymś nowym, wiedzieć nad czym jeszcze popracować – dodaje.

Magdalena Jaskółka ma trudności ze wskazaniem swojego faworyta. – Mogę za to powiedzieć, które zawody najbardziej doceniam za trasę, przeszkody i organizację. To Barbarian Race w Tychach, Spartan Trifecta w Krynicy, Runmageddon w Myślenicach oraz Adrenaline Rush Radotki – wymienia.

– Jak dla mnie odpowiedź jest raczej oczywista i jest to Barbarian Race. Mnóstwo ciekawych i wymagających przeszkód, świetne tereny oraz organizacja na najwyższym poziomie – wylicza Izabela Wysłuch.

Z kolei Katarzyna Baranowska poleca Adrenaline Rush. – Pod względem organizacyjnym moim zdaniem to jeden z lepszych biegów z przeszkodami w Polsce. Trasa, prysznice, posiłki po biegu. Do tego bardzo fajne treningi przygotowawcze organizowane przed każdym biegiem. Dużo pochlebnych opinii słyszy się w środowisku również o biegu Barbarian, w którym biegłam dopiero raz oraz Runaway, który na pewno przetestuje w tym roku – mówi zawodniczka, która w tym sezonie dołączyła do ekipy Podhalańskie Dziki – Gorący Potok.

Marcin Dulnik