Adrian Kostera: „Limity ustala nam tylko to, co jest w głowie”
Adrian Kostera to sportowiec-amator, który życie zawodowe łączy z niezwykłymi wyczynami w dyscyplinach wytrzymałościowych. Rok temu w Holandii ukończył projekt „100 maratonów w 100 dni”, wygrał również Mistrzostwa Holandii w biegu 24-godzinnym i zajął 4. miejsce na Mistrzostwach Świata w Double Ultra Triathlon na Litwie. Dzisiaj rozmawiamy o kulisach jego najnowszego sportowego projektu – najdłuższego kiedykolwiek pokonanego duathlonu.
Przez nieco ponad trzy doby nieustannie biegłeś lub jechałeś na rowerze w towarzystwie łącznie niemal setki Polaków oraz lokalnych holenderskich sportowców. Wszystko to w jednym ciągu w czasie 77,5 godziny. Skąd pomysł na ten szalony wyczyn?
Właśnie w tym momencie powinienem być we Francji, w Colmar i ustanawiać rekord świata w Quintuple Ultra Triathlon, czyli triatlhonie na dystansie pięciu Ironmanów. Jest to po kolei 19 km pływania, 900 km jazdy na rowerze, zwieńczone pokonaniem pięciu maratonów pod rząd, czyli 211 km.
Domyślam się, że z powodu koronawirusa impreza została przełożona.
Tak, moje zawody zostały przesunięte na koniec października. Postanowiłem jednak ze swoją ekipą przeprowadzić trening na tym samym dystansie. Z racji tego, że z powodu pandemii od dawna nie trenowałem pływania, zamieniłem pływanie na bieg 60 kilometrowy, co czasowo sobie odpowiada. Z chłopakami i tak mieliśmy w tym okresie zaplanowane urlopy na wyjazd do Francji, więc wspólnie z grupą biegową „Polacy Biegają w NL” zorganizowaliśmy wielki sportowy festiwal dla Polaków mieszkających w Niderlandach. Gdy okazało się, że nie będzie to triathlon, a duathlon na dystansie 60/900/211 zacząłem szukać informacji o innych tego typu ekstremalnie długich duathlonach.
I jakie były tego efekty?
Znalazłem jedynie historię pewnego Hindusa, który pokonał w formule duathlonu łączny dystans 1400km (ja 1171km). Jednak po rozmowie z nim okazało się, że dystans został rozłożony na 30 dni, z całymi przespanymi nocami. Ja miałem zamiar zrobić naprawdę jeden wyścig. Oficjalne duathlony nigdy nie są rozgrywane na dystansie ultra, a za najdłuższe „oficjalne” duathlony można uznać sytuację, kiedy podczas oficjalnego Ironman z jakiegoś powodu anulowane jest pływanie i zamienia się je na 10km biegu. Otrzymujemy wtedy 10/180/42,2. Wśród moich wszystkich przyjaciół ze świata ultra ani na żadnej ultra grupie nikt nie słyszał, aby ktokolwiek porwał się na tak długi duathlon jak ja. Nazwałem zatem ten wyczyn „The Longest Duathlon”.
Jak przygotowywałeś się do tego wyzwania?
Można powiedzieć, że szykowałem się trzy i pół roku. 9 września 2016 rzuciłem palenie i poszedłem pobiegać w zwykłych butach. Na początek 6 km. Wtedy już z założeniem, że nauczę się biegać, jeździć na rowerze i pływać, a któregoś dnia ukończę 100 triathlonów Ironman w 100 kolejnych dni. Rok później byłem maratończykiem. Dwa lata później Ironmanem i ultra biegaczem. W 2019 roku byłem już Mistrzem Holandii w biegu 24-godzinnym, czwarty na Mistrzostwach Świata w Double Ironman oraz ukończyłem projekt 100 maratonów w 100 dni. Zaczął się czwarty rok, a ja się nie zatrzymuję w realizacji swoich planów.
Jak wyglądają Twoje treningi?
Pracuję w Niderlandach na szklarni. Nie jestem profesjonalnym sportowcem, nie trenuję profesjonalnie. Od kwietnia do września pracuję sześć dni w tygodniu od 6:00 do 17:00. Poza tym jest jeszcze żona i dom, zakupy i wszystko. Logistyka u mnie jest najważniejsza. Od poniedziałku do piątku trenuję od 60 do 90 minut na chwilę przed snem. W soboty natomiast od 2 do 6 godzin w nocy zamiast snu. W niedzielę wstaję wcześnie rano, wychodzę na kilkugodzinny trening i wracam, aby zrobić żonie śniadanie. Tak więc można już wywnioskować, że mało sypiam.
Jak wyglądała trasa biegowa? Miała postać pętli? O jakiej długości?
Trasa pierwszego biegu została wytyczona na 6 pętlach o długości 10 km każda. Na ten bieg przyszło najwięcej przyjaciół z całej Holandii. Trasa prowadziła szeroką drogą w malowniczym krajobrazie parków, zamków, ogrodów i fos. Z kolei trasa rowerowa początkowo zakładała pętlę 30 kilometrową. Po czterech pętlach uznaliśmy jednak, że jeden z odcinków jest zbyt niebezpieczny i skróciliśmy ją do 12 kilometrów. Drugi bieg symulował warunki zawodów i biegałem 100 pętli po 2100m każda.
Co z odżywianiem? Kto serwisował Cię podczas tego startu? Co było w menu?
Do mojego teamu należy żona Elżbieta oraz przyjaciele Dawid Bobrzki, Konrad Sobczak i Marcin Duduś. Z racji, że wszystko odbywało się na małych pętlach często mijałem mój serwis. Pierwsze dwa dni jadłem to, co uwielbiam i mam wytrenowane. Jadłem dwa żele Huma co godzinę (łącznie 100 sztuk), piłem wodę, napoje, herbatę, bulion, zagryzałem czekoladę, orzechy, żurawinę, kabanosy, była też pizza, udka pieczone, jogurty, kawa. Po dwóch pełnych dobach zmieniliśmy taktykę, mimo że szło dobrze, ale chcieliśmy coś przetestować. Stół został zastawiony jak na wesele. Były pasty z krewetkami, gęsta pomidorowa z ryżem, naleśniki ze spiruliną, pierogi leniwe, naleśniki z czekoladą i bananem, było przede wszystkim mnóstwo owoców. Arbuza, truskawki i jagody jadłem dosłownie co 2 kilometry. Były różne smoothie owocowe, sery, ciasta i torty, ciasteczka i czekoladki.
Ile kalorii udało Ci się spalić w trakcie tego morderczego wyczynu?
Najczęstsze pytanie, jakie teraz otrzymuję, to ile spalałem i ile schudłem. Spalałem 18 tysięcy kcal na dobę, czyli łącznie coś koło 55 tysięcy kcal schudłem zero gram. Innymi słowy – support perfekcyjny.
Dość późno zacząłeś przygodę ze sportem, ale wygląda na to, że masz wręcz żelazną wytrzymałość. Jak sądzisz, co jest tego powodem?
Tak, to prawda. Zacząłem w wieku 30 lat. Źródło mojego szybkiego rozwoju sportowego można przypisać dwóm czynnikom. Najważniejszy – od razu założyłem, że zrobię coś największego na świecie. Dzięki temu nie miałem nigdy czasu na drobnostki. Nie należałem do klubu, nie miałem sportowych przyjaciół, więc też nikt mnie nie hamował. Gdy siedząc w domu w 2017 roku postanowiłem zrobić maraton i skończyć go poniżej 3h30m nikt mi nie powiedział: „może najpierw pobiegnij 10 kilometrów? Pierwszy bieg na spokojnie, bo maraton to nie zabawa.” Pobiegłem w 3:27. Rok później po pierwszych zawodach Ironman postanowiłem, że w zasadzie to takie samo sportowe wyzwanie jak bieg na 100 kilometrów i przygotuję się do niego w 6 tygodni. Wtedy też nikt nie ciągnął mnie za ramię i skończyłem ten bieg, a nawet parę miesięcy później wygrałem tego typu zawody.
Drugą kwestią to niezłomna wiara w to, że dam radę i pewnego rodzaje lekceważenie dystansu. Kiedy przyjeżdżali do mnie ludzie biegać jeden ze stu maratonów w sto dni pokonywali zazwyczaj nie więcej niż 20 km. Ich najdłuższe życiowe biegi było pomiędzy 13, a 21 kilometrów. I niemal wszyscy bez przygotowania stawali się u mnie maratończykami. Bo przestali się bać. Bo mi zaufali. Bo atmosfera robiła się taka, że nikt nie chciał przerwać biegu w trakcie. Zmierzam do tego, że to nie mięśnie, nie przygotowanie, nie technika i kondycja, ale głównie podejście i to, co jest w głowie ustala limity.
Twoje obciążenia startowe i treningowe są ogromne. Dokuczają Ci jakieś kontuzje?
Wbrew temu, co może się wydawać dużo łatwiej nabawić się o kontuzję robiąc ekstremalnie szybkie i mocne treningi niż długie. Dla mnie najniebezpieczniejszym momentem jest te kilka tygodni po, gdzie muszę wyeliminować maksymalne prędkości w biegu. Sporadycznie borykam się z bólem w piszczelu i w stopie, ale nigdy na tyle, abym był wykluczony z treningu i zawsze jest to spowodowane zbyt szybkim biegiem ze śródstopia.
Co lubisz najbardziej w sporcie wytrzymałościowym?
W sporcie ultra wytrzymałościowym lubię najbardziej przebywać sam na sam ze sobą. Jeżeli uznamy, że człowiek ma indywidualną duszę i świadomość, którą można odróżnić, oddzielić od jego ciała to dla mnie jedynym miejscem, gdzie można tego doświadczyć to miejsce daleko poza strefą komfortu. Wtedy potrafię doskonale odróżnić pragnienia i bunty mojego ciała, wtedy to ja, ten prawdziwy ja, może starać się mu rozkazywać, przejąć nad nim kontrolę. Walka jest bardzo trudna. Ciało stosuje wyszukane sztuczki i łatwo dać się oszukać.
Jakie masz kolejne plany startowe?
Ten rok jest nieco chaotyczny, jeżeli chodzi o plany. Już kilka razy je zmieniałem. W pierwszej kolejności robię trening biegowy na dystansie 24-godzinnym na początku lipca zamiast odwołanych zawodów. Następnie zorganizuję dla przyjaciół, którzy w tym roku powinni zadebiutować w triathlonie prywatne zawody, aby nie pogubili motywacji. Będziemy wspólnie ramię w ramię kończyli pełen dystans Ironman. We wrześniu mam Mistrzostwa Holandii w biegu 24-godzinnym, które rok temu zwyciężyłem. W tym roku zamierzam poprawić swój wynik. W ostatni tydzień października zamierzam walczyć o rekord świata podczas Quintuple Ultra Triathlon, a pod koniec roku przeprowadzę trening w biegu 48-godzinnym.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Dulnik
fot. Archiwum prywatne