Szybki 57. Bieg Westerplatte. „Zwycięstwo było mi potrzebne jak rybie woda”

Blisko 3,5 tysiąca uczestników z 14 krajów stanęło dzisiaj na starcie 57. Biegu Westerplatte. Najszybszy podczas tegorocznej edycji najstarszego biegu ulicznego w Polsce okazał się Adam Głogowski z Lęborka, który triumfował w czasie 30:45. Pierwszą kobietą na mecie była Aleksandra Baranowska-Trzasko.

Już od samego rana warunki atmosferyczne panujące w Gdańsku zapowiadały szybkie bieganie. Zza chmur wychodziło nieśmiało słońce, a temperatura była wprost wymarzona do osiągania rewelacyjnych wyników. To potwierdziło się potem na trasie.

Już na samym początku zawodów na czoło biegu wysunął się Adam Głogowski (ATV-Cargo Team WKS-Ekonomik Maratończyk Lębork). Co prawda na chwilę utracił prowadzenie, ale szybko je odzyskał, po czym nie atakowany przez rywali samotnie dobiegł do mety w czasie 30:45, z przewagą niespełna minuty nad Andrzejem Rogiewiczem (Packman Team), który do połowy trasy utrzymywał się razem z Głogowskim.

Trzeci z czasem 31:51 finiszował Tadeusz Zblewski (LKB  im. Braci Petk Lębork). Tym samym zwycięzca powetował sobie wszystkie ostatnie niepowodzenia oraz…przedłużył sezon biegowy.

Bardzo się cieszę ze zwycięstwa, było mi potrzebne jak rybie woda. Tydzień temu nie wyszedł mi ważny w tej części sezonu start, a przedwczoraj nie ukończyłem treningu. Miałem dosyć. Dziś się bardzo podbudowałem. Dzięki temu w tym sezonie będę jeszcze chciał startować. To zwycięstwo dedykuję przede wszystkim żonie! – cieszył się po przekroczeniu mety zwycięzca.

„Zawsze trzeba cisnąć do końca”

Bardziej zacięta była walka o zwycięstwo wśród kobie. Ostatecznie triumfowała, zaledwie 9 sekund przed najgroźniejszą rywalką, Aleksandra Baranowska-Trzasko (Kujawscy Runners) z czasem 37:27.

9 sekund później linię mety przekroczyła…żona zwycięzcy, Katarzyna Pobłocka-Głogowska (UKS Ekonomik Maratończyk Lębork), a podium uzupełniła Aleksandra Cichosz (SP 27 Team) z czasem 38:03. Zwyciężczyni po przekroczeniu mety była wyjątkowo skromna i podkreśla, że nie spodziewała się zwycięstwa.

Ja jestem taką małą, szarą myszką, a zwyciężyłam przez przypadek. A że wynik był bardzo dobry, to jestem podwójnie zadowolona. Na początku biegłyśmy w grupie. Ja mniej więcej na ósmym kilometrze postanowiłam zaatakować w ciemno. Finisz biegłam prawie że „na umarłego”, nie do końca wiedziałam co się dzieje, ale wiedziałam mniej więcej gdzie znajdują się rywalki. Zawsze trzeba cisnąć do końca – podkreślała najlepsza z kobiet.

mat pras.