Jak było na industrialnym Biegu Hutnika? Relacja Kacpra Kąkola

Veni, vidi, vici – tak w skrócie mogę opisać IV edycję industrialnego Biegu Hutnika, który w minioną niedzielę odbył się w Warszawie. Ogromne gratulacje dla organizatorów za to, że zawody w ogóle zostały przeprowadzone, pomimo sytuacji panującej w kraju, która w ostatnim czasie jest bardzo dynamiczna i wymagała konkretnych zmian i działań – pisze Kacper Kąkol, w biegowym środowisku znany również jako Biegowy Świr.

Przed startem na warszawskich Bielanach trzeba było pojawić się 10 minut wcześniej. Było to koniecznie, aby zdążyć przejść kontrolę temperatury i udać się do strefy buforowej, gdzie czekała na zawodników rozgrzewka. W kolejnym kroku przechodziliśmy już do strefy startowej. Fale zostały podzielone na możliwe najmniej liczne, aby zachować społeczny dystans.

Tylko szkoda hal

Trasa biegu w trakcie przygotowań zawodów została wydłużona z około 7 km do 13 km, aby zrekompensować zawodnikom ograniczoną liczbę przeszkód kontaktowych. W ostatniej chwili z powodu zaliczenia Warszawy i reszty kraju do żółtej strefy zamknięto dla zawodników hale huty. Oczywiście szkoda, że tak się stało, bo muszę przyznać, że mają one swój klimat. Miałem już okazję po nich biegać.

Teren imprezy był bardzo wymagający, dlatego niedzielne zawody mogę raczej wpisać do grupy tych bardziej siłowych. Bieganie po hałdach czy sporych górkach błotnych, ale też odcinki po torach kolejowych czy zewnętrznych terenach huty tworzą niesamowity klimat. Można uznać, że jest to znak bardzo charakterystyczny dla Biegu Hutnika. Nie spotkałem drugiego takiego industrialnego biegu, a sporo mam już zawodów OCR na swoim koncie.

Mądre podejście do przeszkód

Jeśli chodzi o przeszkody, to na uwagę zasługuje ich mądre rozmieszczenie na trasie biegu. Chociaż nie należę do zwolenników rozwiązania, aby te najbardziej wymagające były niedaleko mety, to w dobie pandemii całkowicie rozumiem takie rozłożenie. Zamysł organizatorów był czytelny: zrobić początek na tyle biegowy, aby rozciągnąć stawkę. Dzięki temu nie spotykaliśmy się na przeszkodach.

Zmiana zasad niepokonania przeszkody wśród Elity również była zrozumiała. Nie musieliśmy próbować do skutku,  mogliśmy zamiast tego robić karne burpees, czyli padnij-powstań.

Na trasie pojawiło się dużo odcinków z obciążeniem, za którymi osobiście nie przepadam, ale te miały wyjątkową otoczkę. Gdzie indziej możemy pobiegać z prętem czy wielkimi tarczami szlifierskimi? Trzeba również wspomnieć o wyjątkowej statuetce, którą otrzymałem na mecie, czyli pręcie wykonanym w warszawskiej hucie specjalnie z okazji biegu. To tak żeby już całkowicie zatracić się w tym industrialnym klimacie.

Ciekawy był też bieg ze śmietnikiem, który o dziwo sprawił mi wiele radości. Czołganie się czy też przebiegnięcie górą wagonów to kolejny klimatyczny aspekt biegu. Technicznych przeszkód raczej nie było za wiele, ale klasyczny lowrig czy multirig tuż przed metą dostatecznie sprawdziły, kto ile zachował sił.

Po pierwsze bezpieczeństwo

W ostatnim czasie pojawiłem się również na innych biegach OCR i w jednym zdecydowanie Bieg Hutnika skradł moje serce. Mam na myśli liczne grono wolontariuszy, którzy dezynfekowali ręce zawodników przed każdą przeszkodą kontaktową. Dzięki nim czułem się bezpiecznie, bo biegłem bez rękawiczek. Takie podejście zasługuje na oklaski i uznanie. Moim zdaniem to jest taka dobra praktyka, którą w dobie pandemii pod uwagę wziąć powinien każdy organizator biegu z przeszkodami.

Godne naśladowania jest również serwowanie poczęstunku regeneracyjnego po biegu, który wciąż jest rzadkością na biegach. A dodatkowo czekało na mnie miłe zaskoczenie, mianowicie wersja dla wegan. Brawo!

Komunikacja to podstawa

Śmiało mogę powiedzieć, że przepływ informacji ze strony organizatorów był bardzo dobry. Zarówno kontakt prywatny jak również przekaz w social-mediach był na bieżąco. Dzięki temu można było zaoszczędzić sobie przedstartowego stresu związanego z niuansami takimi jak godzina startu czy zasady odbioru pakietu. Nie jest to niestety normą w świecie imprez biegowych.

Podsumowując, ogromne gratulacje dla organizatorów za to, że zawody się w ogóle odbyły, pomimo sytuacji panującej w kraju, która w ostatnim czasie jest bardzo dynamiczna i wymagała konkretnych zmian i działań.

Kacper Kąkol