Jaro Bieniecki: Ile przeszliśmy w tym roku, to materiał na grubą książkę

– Właśnie zamknęliśmy najtrudniejszy sezon w historii Runmageddonu i podczas, gdy w kraju nastroje bliskie wojnie domowej, ja chcę wyrazić swoją wdzięczność – rozpoczął swój facebookowy wpis Jaro Bieniecki, w którym podziękował m.in. swoim pracownikom, zarządowi, partnerom i sponsorom.

 Będzie książka?

– To, ile przeszliśmy w tym roku, to materiał na grubą książkę. Pierwszy lockdown i spadek przychodów w kwietniu i maju o 96%,(!)  potężna redukcja składu, otwarcie i zamknięcie kina samochodowego, kluczenie w nieustannie zmieniających się przepisach, wypowiedzenia lokalizacji tuż przed imprezą, kłopoty z pozyskaniem wolontariuszy, stała presja finansowa i wykluczenie z „tarczy pomocowej”, żółte i czerwone strefy, przepisy zmieniające się w dniu eventu a ogłaszane dzień wcześniej…A do tego wszystkiego ryzyko odwołania przy siedmiu z dziewięciu zrealizowanych imprez, podczas gdy każde takie odwołanie było zagrożeniem dla dalszego istnienia firmy. Ponad pół roku codziennej walki o przetrwanie – napisał Jaro Bieniecki.

Szef Runmageddonu odniósł się do częstego przesuwania terminów imprez i zmian lokalizacji biegów, a także do zaległości w odpisywaniu uczestnikom na maile i wiadomości.

– Ustalenia z władzami miast i z właścicielami terenów przeciągały się, więc późno ogłaszaliśmy lokalizacje eventów i jeszcze czasem musieliśmy je przesuwać. M.in. dlatego czasem podstawowe informacje o evencie dostawaliście w ostatniej chwili. Mieliśmy też mega zaległości w odpisywaniu na wiadomości od Was. Wiemy, nie było z nami łatwo. Do tego też nie mogliście być pewni czy kolejne imprezy odbędą się zgodnie z zaplanowanym kalendarzem – zaznaczył Jaro Bieniecki.

Uparty jak Runmageddon

Pomysłodawca i założyciel Runmageddonu poinformował, że w tym sezonie we wszystkich imprezach w cyklu wystartowało 30 tysięcy osób. Warto zauważyć, że w 2019 roku w biegach spod tego szyldu uczestniczyło 79 tysięcy osób.

– Nie liczyłem tego dokładnie, ale prawie 30 tysięcy uczestników to chyba więcej niż we wszystkich pozostałych imprezach biegowych, OCR-owych i triathlonowych w tym kraju razem wziętych – stwierdził Bieniecki. – Spójrzcie na branżę eventów sportowych w tym roku. Z nielicznymi chlubnymi wyjątkami i wszyscy albo się poddali albo organizowali imprezy kadłubkowe względem poprzednich lat. My przeprowadziliśmy w bezpiecznych warunkach sanitarnych 8 dużych imprez, które z każdym kolejnym wydarzeniem budziły coraz większy entuzjazm uczestników. To niebywałe osiągnięcie jak na ten rok – dodał.

Bieniecki: „Dziękuję sobie!”

Szef Runmageddonu podziękował za współpracę w tym sezonie również sponsorom, partnerom lokalizacyjnym, dostawcom, a także samorządom i instytucjom. Podkreślił, jak wymagające warunki panowały na rynku imprez sportowych. Zaznaczył też, że ostatnie miesiące kosztowały go wiele nerwów i zdrowia.

– Nawet sobie nie wyobrażacie, ile mnie kosztowało zwolnienie większości zespołu, który tworzyłem od sześciu lat. Sam się dziwię, ile stresu przyjąłem na siebie przez pół roku non-stop czując nad sobą z jednej strony widmo bankructwa i pogrzebania dorobku życia a z drugiej nie mając pewności, czy za miesiąc-tydzień-dzień będę w stanie dalej prowadzić działalność czy też powstrzymają mnie kolejne obostrzenia – napisał Jaro Bieniecki. – Dziękuję sobie, że potrafiłem wytrzymać te ciosy i wstawać po kolejnych knock-downach. Dziękuję sobie, że potrafiłem zaufać i oddać dużą część decyzji w ręce menedżerów a wcześniej wybrać ich tak, że to udźwignęli. Dziękuję sobie, że byłem gotów słuchać mądrzejszych od siebie – zwłaszcza nieocenionej Rady Nadzorczej Runmageddonu – zakończył.

red