Grzegorz Kuczyński: Niedługo ogłosimy, czy PKO Białystok Półmaraton pozostanie nocny

W weekend 19-20 czerwca odbył się 8. PKO Nocny Białystok Półmaraton, który na dwóch dystansach – 21,097km i 5km zgromadził łącznie prawie 2,4 tysiąca uczestników. Był to największy wiosenny bieg uliczny w tym roku i pierwsza duża impreza biegowa po złagodzeniu pandemicznych obostrzeń. O kulisach organizacji zawodów rozmawiamy dzisiaj z Grzegorzem Kuczyńskim, prezesem Fundacji Białystok Biega.

Jak z perspektywy czasu oceniasz 8. PKO Nocny Białystok Półmaraton?

Jeżeli miałbym podsumować to jednym zdaniem, to powiedziałbym, że jestem bardzo zadowolony (śmiech). A tak serio i wypowiadając się w rozmowie z profesjonalnym dziennikarzem, zdradzę nieco więcej. Można powiedzieć, że do ósmej edycji PKO Białystok Półmaratonu szykowaliśmy się dwa lata. To było trzecie podejście do tego wydarzenia. Poukładać to sobie w głowie wcale łatwo nie było. Za każdym razem to miał być inny event, w sensie pory roku, godziny startu, a nawet formuły. Ogarnąć to wszystko i za każdym razem dostosować do aktualnych przepisów kosztowało nas sporo nerwów, ale było warto. Przecież ta ósma edycja miała odbyć się normalnie w maju w 2020 roku, potem z majowej zrobiła się listopadowa edycja, do której sumiennie się przygotowywaliśmy, a wyszła czerwcowa, i to nocna.

fot. Aleksandra Szmigiel

Brzmi jak ogromne zamieszanie.

Mało kto wie, że poza dostosowaniem imprezy do pór roku, mieliśmy też przygotowane aż trzy trasy półmaratonu, wszystkie przeszły atest PZLA. Postawiłem sobie jeden cel zasadniczy – PKO Białystok Półmaraton musi się odbyć, a my jako organizatorzy mamy być gotowi na każdy wariant. Był moment, że do urzędu złożyliśmy wnioski na 10 imprez. Dodatkowo cały czas trzymaliśmy rękę na pulsie i byliśmy gotowi na ewentualne zmiany nawet na tydzień przed wydarzeniem – choć wolałbym tego nie powtarzać, jak mam być szczery. Kilka miesięcy pracy w tak zwariowanych warunkach, kilka wariantów wydarzenia, kilka tras… to musiało się udać! Ale z perspektywy czasu wiem, że było warto. Zrobiłbym to jeszcze raz bez wahania.  Zadowolenie biegaczy na mecie mówiło wszystko – tak trzeba było tak postąpić i walczyć o to, żebyśmy mogli znowu razem biegać. Spotkania w ministerstwach, wielogodzinne dyskusje o luzowaniu obostrzeń, to było potrzebne i przyniosło efekty w postaci możliwości startu, nie tylko w Białymstoku, ale w całej Polsce.

Komentarze uczestników w mediach społecznościowych jednoznacznie pokazują, że organizacja była na najwyższym poziomie. Twoim zdaniem wszystko zagrało, jak należy?

Przed biegiem było dużo stresu, wiele rzeczy musieliśmy “postawić na głowie”. Liczba obszarów, w których musieliśmy zmienić wszystko, była ogromna. Finalnie staraliśmy się dopiąć wszystko jak trzeba i tak, zgadzam się, że komentarze były bardzo pozytywne. Jedynie punkty muzyczne podobno było za głośne (śmiech). Musimy nad tym popracować. A tak na poważnie, to wiele rzeczy musieliśmy przedefiniować, przemodelować swoje myślenie. Jednym z tych tematów były punkty z wodą. Od lat stosowaliśmy kubeczki, do których nalewaliśmy wodę z hydrantów. Bardzo ekologiczne rozwiązanie. Zero butelek, same papierowe kubki. Pandemia zmieniła wszystko. Na punktach woda musiała być w zamkniętych butelkach – co zmienia organizację punkty totalnie. W związku z tym podjęliśmy decyzję, że na punktach nie dajemy izotoników. Moim zdaniem temat był prosty. Napoje izotoniczne występują najczęściej w butelkach 0,7l. Kto będzie biegł z taką butlą w ręku? Przecież to jest jasne, dwa łyki i butelkę, niemal pełną, każdy biegacz cisnąłby na bok. Proszę sobie wyobrazić, jak wyglądałyby ulice po rozlaniu kilku tysięcy butelek słodkiego napoju! Ja nie chciałem sobie tego wyobrażać, dlatego nasza decyzja była prosta – dajemy tylko wodę. Dodatkowo na całej trasie postawiliśmy kubły na śmieci – częściej niż co kilometr, żeby ulice nie wyglądały jak śmietnik. To rozwiązanie sprawdziło się bardzo dobrze.

Mieliście nosa z przeniesieniem Białystok Półmaratonu na godziny wieczorne i nocne, bo w ciągu dnia w Białymstoku upał był nie do zniesienia. Wieczorem trochę sytuacja się poprawiła, ale wciąż było gorąco. Organizacja imprezy w takich warunkach to dodatkowy stres?

Może nie stres, ale totalne wyczerpanie. Biegacze przyjechali do Biura Zawodów na kilka minut, potem stawili się na starcie. Cała ekipa Fundacji Białystok Biega musiała pracować od czwartku w temperaturach powyżej 30 stopni, przez kilkanaście godzin na dobę. Naprawdę, czapki z głów przed wolontariuszami, którzy byli z nami przez ten czas. Co do tego, że mieliśmy nosa z przeniesieniem… może coś w tym jest, że trzeba mieć trochę szczęścia w przewidywaniu, co się może stać.

fot. Krzysztof Karpiński

Decyzję o przełożeniu wydarzenia z maja na czerwiec podjęliśmy w styczniu. Obserwując rozwój pandemii, tempo wprowadzania nowych rozporządzeń “obliczyliśmy”, że raczej nie ma szans, aby do połowy maja była możliwość zorganizowania imprezy sportowej na dużą liczbę uczestników. Korzystając z tego, że Wrocław ogłosił, iż swój półmaraton chce przesunąć z czerwca na wrzesień (ostatecznie bieg został całkiem odwołany w tym roku – przyp. red), w kalendarzu znaczących półmaratonów zrobiła się luka, którą od razu postanowiliśmy wypełnić. Bieg pod koniec czerwca obarczony był ryzykiem wysokich temperatur, stąd decyzja o tym, żeby PKO Białystok Półmaraton rozgrywany był nocą. I takim to sposobem, w trosce o biegaczy, zrodził nam się nowy format, który tak bardzo przypadł zawodnikom do gustu. Nie ukrywam, że bardzo cieszę się z tej całej sytuacji. Z obawy o nowy termin, o nowe zasady, mogliśmy zorganizować wydarzenie, które w pozytywny sposób będzie na długo zapamiętane.

Byłem na mecie nocnych półmaratonów we Wrocławiu i w Warszawie, ale muszę przyznać, że takiego „Las Vegas” jak w Białymstoku tam nie widziałem. Światła, lasery, muzyka, pełne restauracyjne ogródki to naprawdę robiło niesamowite wrażenie. Tak właśnie wyobrażałeś sobie finiszowe metry Waszego flagowego biegu?

Bardzo dziękuję za dobre słowo. Miło mi to słyszeć, zwłaszcza, że wiem, że nie jeden nocny bieg widziałeś. Czy tak to sobie wyobrażałem? Jakbym powiedział, że nie, to bym skłamał (śmiech). Od samego początku założenie było takie, że ostatnie metry i całe otoczenie mety musi robić efekt “wow”. Założenie było takie, żeby nie iść w półśrodki. Miało być właśnie “Las Vegas”! Z tego miejsca chciałbym podziękować też Zastępcy Prezydenta Miasta Białegostoku, Panu Rafałowi Rudnickiemu, że podchwycił nasz pomysł na taki wygląd mety i również dołożył swoją cegiełkę poprzez ten duży “diabelski młyn” świecący w okolicy mety. Atrakcja została kilka dni dłużej specjalnie na półmaraton. Skoro mówimy o światłach, muzyce i efektach, muszę też wspomnieć o punktach muzycznych na trasie. Powiem nieskromnie, że takich stref nie spotkałem wcześniej na polskich biegach. To zasługa w dużej mierze naszych partnerów – Księgarni Tania Książka.pl, dilera marki Renault – firmy Motozbyt, Polskiego Radia Białystok oraz Uniwersytetu w Białymstoku. Biegacze na mecie podchodzili do mnie i mówili, że strefy wyglądały lepiej niż nie jedna meta na innych biegach. To chyba największa pochwała, jaką mogłem usłyszeć. Przez to, że trasa składała się z dwóch pętli, biegacze mogli przebiec przez każdą ze stref dwa razy. To robiło naprawdę spore wrażenie.

fot. Aleksandra Szmigiel

Biegacze są zachwyceni nocnym bieganiem po Białymstoku. Czy rozważacie utrzymanie takiej formuły półmaratonu w przyszłości?

Po takich entuzjastycznych recenzjach musimy to brać pod uwagę. W końcu robimy ten bieg dla biegaczy, nie dla siebie. Ostateczną decyzję, czy zostajemy przy nocnej wersji, czy wracamy do dziennej, podamy niebawem. Musimy rozważyć wszystkie za i przeciw. Wbrew pozorom, nie wszystko łatwiej się organizuje w nocy. Nie każdy też lubi nocą biegać. To była taka dość śmieszna sytuacja, że niby bieg był nocny, ale biegacze najchętniej chcieli startować o 20:00, kiedy do nocy było daleko (śmiech).

Mimo pandemicznych obostrzeń zorganizowaliście największy masowy bieg uliczny w tym roku. Nie odwołaliście imprezy jak wiele dużych ośrodków jak np. Wrocław. Skąd u Was taka determinacja do działania? 

Wspominałem o tym wcześniej. Dwa razy przekładaliśmy nasze wydarzenie. Powiedzieliśmy sobie, że musimy zrobić wszystko, żeby nie przekładać po raz trzeci. Byliśmy mocno zdeterminowani, to prawda. Nie chcieliśmy znowu przepisywać pakietów na kolejny termin. Generalnie uważam, że każde przekładanie biegu, bez względu czy to bieg na 10 km, półmaraton czy maraton, źle wpływa na całą naszą branżę imprez sportowych. Szczerze to nie rozumiem organizatorów, którzy odwołują imprezę mogąc z prawnego punktu widzenia ją przeprowadzić. Potem mamy właśnie taki efekt, że zawodnicy zwlekają z rejestracją do ostatniego dnia. My nawet na dwa dni przed biegiem dostawaliśmy pytania, czy półmaraton na pewno się odbędzie? Sytuacja pandemiczna szybko się nie zmieni. Inaczej było jeszcze rok temu, inaczej jest teraz. Uważam, że zasady powinny być jasne. To my, organizatorzy, powinniśmy dać poczucie bezpieczeństwa uczestnikom.

Co możecie zrobić jako organizatorzy?

Z jednej strony, jeszcze przed eventem, powinniśmy zapewnić, że w razie odwołania imprezy pakiety będą przeniesione na inny termin lub opłaty zwrócone. Natomiast w czasie wydarzenia zagwarantować elementarne poczucie bezpieczeństwa z powodu pandemii i nie zwracać uwagi, czy ktoś w nią wierzy, czy nie. Zasady powinny być takie same dla wszystkich. Jeżeli zadbamy o to, żeby uczestnicy czuli się bezpiecznie przed imprezą, jak i w trakcie to nie będziemy mieli pytań na dwa dni przed biegiem, czy można się zapisać. Z kolei do zawodników chcę zaapelować o jedno – nie czekajcie z rejestracją do ostatniej chwili, bo w dużej mierze przez to część imprez jest odwoływanych. Organizator widzi, że nie ma frekwencji i odwołuje wydarzenie. Oczywiście zwracajcie uwagę, na ewentualne zwroty opłat wpisowych. Tylko współpracując na płaszczyźnie biegacz – organizator, możemy wyjść z tego kryzysu pandemicznego obronną ręką.

fot. Aleksandra Szmigiel

Przepisy i regulacje związane z pandemią zmieniają się praktycznie cały czas. Jak radzicie sobie z tą karuzelą wydarzeń? Da się do tego przyzwyczaić? 

Szczerze? Przyzwyczaić na pewno nie, bo nikt nie chcę się przyzwyczajać do złych rzeczy, ale przygotować do tej sytuacji, na pewno tak. Wspominałem wcześniej o tej ilości wariantów, tras itp. To było nasze przygotowanie do zmieniających się regulacji. Niektóre były bardzo stresujące – nie ma co ukrywać. Dobrze, że trafiliśmy na okres, kiedy raczej obostrzenia luzowano, niż odwrotnie. Niemniej, cały czas trzeba było mieć rękę na pulsie i reagować bardzo szybko, z pełną determinacją i chęcią zorganizowania półmaratonu. Myślę, że to też warunkuje chęć niektórych organizatorów do działania w tym czasie. Wygodniej jest napisać, że nie robimy i się tym nie przejmować. Myślę jednak, że jesteśmy powołani do tego, aby działać, a nie odkładać “na za rok”.

Nie obyło się jednak bez kłopotów.

Nie ukrywam, że ze strony niewielkiej części biegaczy dostaliśmy po głowie za… chyba determinację właśnie. Kiedy weszło rozporządzenie o tym, że są limity dla niezaszczepionych, wiedzieliśmy co mamy zrobić. Wysłaliśmy ankietę do uczestników z pytaniem o to, kto jest/nie jest zaszczepiony. Każdy mógł też odmówić udzielenia odpowiedzi. Dla mnie to był prosty temat. Nie chcesz, nie odpowiadaj. Napisaliśmy też, że udzielenie odpowiedzi pomoże nam w sprawnym zorganizowaniu biegu – co było prawdą. Zdecydowana większość zawodników zrozumiała przekaz i wypełniła ankietę. Byli jednak tacy, którzy oczywiście obrzucali nas niewybrednymi epitetami. Za co? Za samo pytanie o szczepionki. Przecież my nikogo nie namawialiśmy do szczepień. Zadaliśmy proste pytanie. Okazało się, że dla tych najbardziej zagorzałych tzw “anty-szczepionkowców” pytanie też jest niewłaściwe. Pytać też nie wolno. Generalnie o szczepionkach nie powinno się rozmawiać ich zdaniem.

Jak tłumaczyliście powód pytania o szczepienie?

Grzecznie wyjaśnialiśmy, że jeżeli nie zapytamy, nie będziemy w stanie właściwie podzielić zawodników na grupy startowe, a co za tym idzie, mamy dwa wyjścia: odwołać imprezę, albo ograniczyć liczbę uczestników do 1000 osób. Drugi tysiąc nie mógłby wziąć udziału, bo “ktoś” uważa, że pytanie o szczepienia ich obraża. Oczywiście wybraliśmy opcję z zapytaniem o szczepienia i dzięki temu pobiegł każdy, kto chciał pobiec. Zaznaczam, że brak szczepienia nie eliminował z udziału w zawodach! Powodował jedynie, że jeżeli np. w pierwszej fali startowej było już 250 niezaszczepionych, można było się zapisać do kolejnej. Myślę, że większość organizatorów dużych wydarzeń będzie pytało o szczepienia i apelują o rozwagę. To nie jest wymysł organizatora. Musimy dostosować się do aktualnych przepisów.

Wiele mówi się o jesiennej fali pandemii koronawirusa. Czy doświadczenie z organizacji półmaratonu utwierdza Cię w przekonaniu, że kolejny lockdown branży biegowej wcale nie jest konieczny?

Oczywiście, że nie jest konieczny. Nasze argumenty, w ramach Związku Organizatorów Sportu Masowego, przedstawiamy też właściwym ministerstwom. Pokazujemy badania robione na świecie, z których widać wyraźnie, że w czasie imprez ludzie się nie zarażają. Owszem, są wydarzenia bardziej ryzykowne, jak sztafeta maratońska Electrum Ekiden, którą robimy od kilku lat. Wiemy, że prawie 1000 osób stałoby blisko siebie przez wiele godzin. Dlatego tej imprezy nie organizujemy, ponieważ nie moglibyśmy zapewnić bezpieczeństwa. Ale bieg uliczny? Uważam, że jest bardzo bezpieczny. Wystarczy przestrzegać zasad w biurze zawodów, w strefie startu, puszczać biegaczy w falach startowych… Jest to do zrobienia co pokazujemy od września tamtego roku. W czerwonej strefie (jak jeszcze obowiązywała) też zorganizowaliśmy duże wydarzenie. Było bezpieczne. Trzeba rozumieć jaka jest specyfika tych wydarzeń. Poza tym biegacze to dość zdyscyplinowana grupa, której również zależy na tym, aby imprezy się odbywały, dlatego współpracują z organizatorem. Wierzę, że totalnego zakazu eventów biegowych nie będzie, ale co wymyślą rządzący? Nie wiem. Nasza fundacja w każdym razie pracuje intensywnie nad kolejnymi dużymi wydarzeniami, które mają odbyć się w drugiej połowie roku.

Jakie macie kolejne plany na imprezy? Jak wygląda kalendarz Fundacji Białystok Biega? 

Kalendarz wygląda bardzo obiecująco i pracujemy niezwykle intensywnie. Przed nami nowe wydarzenie jakim jest AML – Amatorski Mityng Lekkoatletyczny zaplanowany na 7-8 sierpnia.  AML to w 100% bieganie po bieżni lekkoatletycznej. 400m, 800m, 1 mila, sztafeta 4x400m oraz 5000m. Będzie szybkie bieganie! Przy okazji chcę zaznaczyć, że AML jest zorganizowany na 10. urodziny Fundacji.  Od połowy sierpnia będziemy mieli wirtualną sztafetę charytatywną Electrum Ekiden, do której już teraz zachęcam. Jak co roku zbieramy fundusze na Hospicjum dla Dzieci. W sumie przekazaliśmy na jej konto już ponad 100 tysięcy złotych i wierzę, że w tym roku wyślemy kolejny, pokaźny przelew do Fundacji “Pomóż Im”. To jest właśnie impreza, której w pandemii nie możemy zorganizować w tradycyjnej formie, dlatego zachęcamy do wirtualnej formuły. Z kolei wrześniu zapraszam na 11. już edycję Białystok Biega, naszej najstarszej imprezy biegowej. Jak co roku, najpierw w sobotę odbędzie się Nocna Piątka, a w niedzielę rano Szybka Dycha. Taka dobra dawka fajnego weekendowego biegania. Dwa tygodnie po Białystok Biega będziemy biegali po Puszczy Knyszyńskiej w ramach Bison Ultra-Trail® na dystansach od 16 do 100 km. Na ten bieg miejsca zapełniają się dość szybko, na najdłuższy dystans dosłownie kilka miejsc zostało, więc jak ktoś chce przeżyć fajną przygodę w trailowym biegu, powinien się pośpieszyć. Sezon planujemy zakończyć 11 listopada wydarzeniem “Biegnę dla Niepodległej”.

Przed Wami bardzo intensywne miesiące.

Jak widzisz działamy cały czas i w przeciwieństwie do niektórych organizatorów nie czekamy na koniec pandemii, tylko staramy się robić wszystko, aby móc spotykać się z biegaczami na linii startu. Wszystkie nasze wydarzenia widać wchodząc na naszą stronę internetową www.bialystokbiega.pl.  Mam nadzieję – do zobaczenia na biegach, mimo wersji delta.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik

fot w nagłówku: Krzysztof Karpiński