Rekordowy maraton w Paryżu. Świętują Kenijka i Francuzi

45. Maraton Paryski wygrali Etiopczyk Deso Gelmisa i Kenijka Judith Jeptum. Ozdobą biegu były dwa rekordy – trasy w rywalizacji kobiet i Francji, który na pobicie czekał aż 19 lat.

Fala ochłodzenia, jaka nadciągnęła nad Europę nie ominęła również Paryża. Poranek powitał zawodników temperaturą w okolicach 2 stopni Celsjusza, a zza chmur przebijało się słońce. Jako pierwsze na ulice ruszyły kobiety z grupy elity, a kilkanaście minut później walkę o zwycięstwo w biegu rozpoczęli mężczyźni.

Samotność Jeptum

Główną bohaterką rywalizacji kobiet okazała się Judith Jeptum z Kenii, która już od 25km biegła samotnie do mety. Jak się okazało po swoje piąte maratońskie zwycięstwo w karierze, a także rekordy – trasy i życiowy. 26-letnia biegaczka wcześniej tryumfowała w Belgradzie, Wenecji, Izmirze i Abu Zabi. Ten ostatni maraton pokonała w listopadzie ubiegłego roku w czasie 2:22:30.

Dzisiaj w Paryżu Kenijka dobrze wytrzymała trudy samotnego biegu i przecięła linię mety z wynikiem 2:19:48. Poprawiła tym samym o minutę i siedem sekund poprzedni rekord trasy ustanowiony przez jej rodaczkę Purity Rionoripo w 2017 roku.

– Na początku było bardzo zimno. Trudno było mi biegać w 2 stopniach, ale starałam się jak mogłam.Od szóstego kilometra starałam się mocno naciskać, ale nie było to łatwe – mówiła Judith Jeptum w telewizyjnym wywiadzie dla stacji Eurosport.

Kolejne miejsca na podium zajęły Etiopki, które finiszowały ze sporą stratą do zwyciężczyni. Druga z czasem 2:22:52 była Fantu Jimma, a trzecia Besu Sado, która uzyskała wynik 2:23:16

Emocje dopiero w końcówce

Dużo bardziej wyrównana była walka o zwycięstwo w biegu mężczyzn. Być może z powodu zimnej aury, panowie rozkręcali się powoli. Na początku pacemakerzy wręcz musieli zachęcać czołówkę do podkręcenia tempa. Na półmetku liderująca grupa, w której było aż 13 zawodników zameldowała się z wynikiem 1:02:32.

Prawdziwe emocje tak naprawdę zaczęły się dopiero po 35km, gdy reszcie stawki uciekło dwóch Etiopczyków – Seifu Tura i Deso Gelmisa. Inicjatorem tego ataku zdecydowanie był pierwszy z nich. Zwycięzca ubiegłorocznego maratonu w Chicago biegł dużo aktywniej i podkręcał tempo. Na 40 km uciekinierom udało się wypracować 10 sekund przewagi nad Francuzem Morhadem Amdounim, który walczył nie tylko o zwycięstwo w biegu, ale również o pobicie 19-letniego rekordu kraju.

Tuż przed metą mocniej zaatakował Gelmisa i wyszedł na prowadzenie, którego mimo desperackich prób Tury, nie oddał do końca. Finiszował z wynikiem 2:05:07, jego rywal zakończył bieg 3 sekundy później.

24-letni Deso Gelmisa biegał już maraton szybciej niż dzisiaj. Swój rekord życiowy 2:04:53 ustanowił w grudniu 2020 roku w Walencji. Wygrana w Paryżu to jednak dopiero jego drugie maratońskie zwycięstwo w karierze. W 2019 roku wygrał w Porto.

Wspaniały rekord Francji

Trzecie miejsce wywalczył Amdouni, który na mecie podniósł ręce do góry w geście tryumfu. Od dzisiaj nowy rekord Francji wynosi 2:05:22. Na ten moment kibice maratonu nad Sekwaną czekali od 2003 roku, gdy Benoît Zwierzchlewski, również w Paryżu uzyskał czas 2:06:36.

Przed biegiem wszyscy zastanawiali się, jak w maratońskim debiucie spisze się Julien Wanders, do którego należą rekordy Europy w biegu na 10km (27:13) i w półmaratonie (59:13). Szwajcar jednak rozpoczął przygodę z królewskim dystansem od dość przeciętnego rezultatu 2:11:52. Został sklasyfikowany na 18. miejscu.

red

fot. A.S.O. / Aurelien Vialatte