Historyczny wynik kobiecej sztafety 4 x 100 m! Są piąte na świecie

Polska sztafeta sprinterska 4 x 100 metrów biegnąca w składzie Pia Skrzyszowska, Kryscina Cimanouskaya, Magdalena Stefanowicz, Ewa Swoboda zajęła znakomite piąte miejsce w finale lekkoatletycznych mistrzostw świata, które rozgrywane są w Budapeszcie. Sztafeta 4 x 400 metrów awansowała do jutrzejszego finału.

Złote medale w sztafecie 4 x 100 m wywalczyły Amerykanki, które dobiegły do metry z czasem 41,03 i nowym rekordem mistrzostw. Srebro z wynikiem 41.21 wywalczyły Jamajki, a brąz Brytyjki (41.97). Finałowych zmagań nie ukończyły Holenderki i Iworyjki.

Poprawiły zmiany. Swoboda liczyła na rekord

Polki pobiegły w finale w identycznym składzie jak podczas piątkowych eliminacji. Uzyskały czas 42.66 i wywalczyły piąte miejsce. To najlepsza lokata w historii startów sztafety sprinterskiej kobiet na lekkoatletycznych mistrzostwach świata. Po to wyjątkowe osiągnięcie na pierwszej zmianie ruszyła 22-letnia Pia Skrzyszowska. Jak przyznała, była lepsza niż wczorajsza w serii eliminacyjnej.

– Było dużo lepiej niż w piątek. Dobrze zmieniłyśmy z Kristi. Myślę, że dopracowałyśmy przekazanie pałeczki. Niech świadczy o tym fakt, że zamiast umówionego hasła krzyknęłam inne, ale Kristi i tak się zorientowała, poznała mnie po głosie – zdradziła Pia Skrzyszowska.

Warszawianka dużo lepiej niż podczas wczorajszych eliminacji przekazała sztafetową pałeczkę Cimanouskiej.

– Cofnęłyśmy nieco zmianę. Czułam, że ona była dobra. Dziś dałam z siebie wszystko. Dobrze, że to był mój ostatni bieg na tych zawodach – mówiła reprezentantka Polski, która już po półfinale biegu na 200 metrów miała drobne problemy z trudnymi warunkami atmosferycznymi jakie panują w ostatnich dniach w Budapeszcie.

fot. Tomasz Kasjaniuk

Na drugim wirażu pobiegła Stefanowicz. Dobrze przejęła pałeczkę od koleżanki i równie sprawnie przekazała jej Swobodzie.

– Widziałam jak Kristi biegnie na mnie. Ruszyłam i biegłam z całych sił do Ewy. Myślę, że dobrze zmieniłyśmy. Ona super ruszyła, ale jeszcze na stadionie rozgrzewkowym przeanalizujemy to z trenerami. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy piąte na świecie – cieszyła się Magdalena Stefanowicz.

W Budapeszcie polska sztafeta sprinterska kobiet pierwszy raz od 2007 roku i mistrzostw świata w Osace pobiegła w finale globalnego czempionatu. Jak przyznała zamykająca sztafetę w stolicy Węgier Ewa Swoboda, sam bieg w wykonaniu Polek mógł być lepszy.

– To nie był do końca dobry bieg. Spodziewałam się lepszego rezultatu, czyli rekordu Polski. Natomiast jak widziałam jak się ten bieg potoczył na początku to myślałem, że nie dobiegniemy. Jestem ślepa i nie widziałam co tam się dzieje i miałam wrażenie, że Pia jakby zgubiła rytm. Kiedy zobaczyłam, że Magda do mnie biegnie mnie uspokoiło. Super przekazała mi pałeczkę, super mieć ją na zmianie. Od 16 lat Polska nie miała sztafety 4 x 100 metrów kobiet w finale mistrzostw świata, więc to jest dobry prognostyk przed Paryżem. Musimy jeszcze popracować nad zmianami – podkreśliła Ewa Swoboda.

„Aniołki” znów w finale

Do finału z czasem 3:24.05 awansowała polska sztafeta kobiet 4 x 400 metrów, w której na pierwszej zmianie pobiegła Alicja Wrona-Kutrzepa.

– Czułam, że pierwsze metry byłam sparaliżowana. Atmosfera stadionu bardzo na mnie zadziałała. Później dostałam już takiego kopa, bo pomyślałem, że jestem tutaj dla drużyny – mówiła sprinterka reprezentacji Polski.

Na drugiej zmianie pobiegła Marika Popowicz-Drapała.

– Moim zadaniem było, aby – nawet kosztem ostatnich metrów – zejść do bandy na jak najlepszej pozycji. Bardzo się cieszę, że to zadanie wykonałam. Czujemy się tutaj chyba nie do końca docenione. Druga seria pokazała jednak, że te wyniki są naprawdę bardzo wyrównane – przyznała Marika Popowicz-Drapała.

fot. Tomasz Kasjaniuk

Jako trzecia w eliminacyjnym biegu pojawiła się Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka. Mająca duże doświadczenie w sztafecie poznanianka przyznała, że chociaż wielu nie widzi w naszej sztafecie faworyta to biegaczki niejednokrotnie udowadniały, że warto na nie stawiać.

– Nikt za bardzo na nas nie stawia, ale my zostawiamy serce na bieżni. Często było tak, że czasy na papierze nie wróżyły nam rewelacji, a potem my wychodziłyśmy na bieżnię i było zupełnie inaczej. Dziś też to pokazałyśmy – przyznała Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka.

Świetnie na ostatniej zmianie zaprezentowała się Natalia Kaczmarek, która stoczyła pasjonujący pojedynek z Femke Bol.

– Nie wierzyłam, że jestem w stanie z nią wygrać. Ona biegła bardzo spokojnie i luźno. Pomyślałem jednak, że może uda mi się dogonić drugą Kanadyjkę, bo wiedziałam, że z Femke raczej nie mam szans. Pomyślałam, że pobiegnę po prostu po jak najlepszy czas – powiedziała Natalia Kaczmarek.

fot. Tomasz Kasjaniuk

W niedzielnym finale zabraknie Amerykanek. Obrończynie tytułu zostały zdyskwalifikowane za przekroczenie strefy zmian. Walkę o medale pokaże TVP Sport i Eurosport. Start biegu o 21:50. Będzie to ostatnia konkurencja w programie 19. Mistrzostw Świata w Lekkiej Atletyce.

Sobera dwunasty, Lisek dziewiąty

Finałowy konkurs skoku o tyczce nasi zawodnicy – Robert Sobera oraz Piotr Lisek – rozpoczęli od zaliczenia w pierwszych próbach wysokości 5.55. Z kolejną wysokością, czyli 5.75, Sobera już sobie nie poradził i został sklasyfikowany na dwunastym miejscu wspólnie z Turkiem Ersu Şaşmą. Tymczasem Lisek 5.75 skoczył dopiero w trzecim podejściu.

Po nieudanej próbie na 5.85 przełożył dwa skoki na 5.90. W obliczu strąceń Polak został ostatecznie sklasyfikowany na dziewiątym miejscu.

– Ten konkurs był ciężki ze względu na wysokości – przyznawał Piotr Lisek. – Walczyłem do ostatniej kropli potu. Opuszczałem wysokości żeby nawiązać rywalizację z chłopakami, ale dziś poziom był po prostu kosmiczny – mówił nasz zawodnik, który na koniec przyznał, że nie jest zawiedziony po występie w Budapeszcie.

fot. Tomasz Kasjaniuk

W sobotnie przedpołudnie rozegrano też – na stadionie – eliminacyjne zawody pchnięcia kulą. Stojący na wysokim poziomie konkurs z jedną mierzoną próbą – na odległość 17.57 – zakończyła Klaudia Kardasz. Polka nie wystartuje w finale.

Sponsorem generalnym polskiej reprezentacji lekkiej atletyki jest Grupa Orlen.

Źródła: PZLA

fot. w nagłówku Tomasz Kasjaniuk