Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc Ci w sprawnej nawigacji i realizacji określonych funkcji. Poniżej znajdziesz szczegółowe informacje o wszystkich plikach cookie w ramach każdej kategorii zgody.

Pliki cookie skategoryzowane jako "Niezbędne" są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do umożliwienia korzystania z podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie są wymagane do umożliwienia korzystania z podstawowych funkcji tej witryny, takich jak zapewnienie bezpiecznego logowania lub dostosowanie preferencji zgody. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację użytkownika.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają realizować określone funkcje, takie jak udostępnianie zawartości strony internetowej na platformach mediów społecznościowych, zbieranie opinii i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie są wykorzystywane do zrozumienia, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczyć informacji na temat metryk, takich jak liczba odwiedzających, współczynnik odrzuceń, źródło ruchu itp.

Pliki cookie dotyczące wydajności są wykorzystywane do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności strony internetowej, co pomaga w dostarczaniu lepszych doświadczeń użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie są wykorzystywane do dostarczania odwiedzającym spersonalizowanych reklam w oparciu o strony odwiedzane wcześniej oraz do analizy skuteczności kampanii reklamowych.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Pierwszy dzień lekkoatletycznych Mistrzostw Świata pod znakiem upadków

W pierwszym dniu 19. lekkoatletycznych mistrzostw świata, które rozgrywane są w Budapeszcie, polska sztafeta mieszana 4 x 400 metrów zajęła ósme miejsce. Złoto w tej konkurencji zdobyła ekipa USA, która ustanowiła rekord świata. Do finału rzutu młotem awansowali Wojciech Nowicki oraz Paweł Fajdek.

Finał po proteście

Nasza sztafeta mieszana 4 x 400 metrów nie miała łatwiej drogi do finału. Przy ostatniej zmianie gdy Kajetan Duszyński miał przekazać pałeczkę Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej nasz zawodnik upadł na linii mety. Wyciszkiewicz przejęła pałeczkę, ale sama musiała przeskoczyć nad upadającym przed nią Niemcem.

fot. Tomasz Kasjaniuk

– Arbitrzy biegów i wideo uznali nasze racje i polska sztafeta mogła pobiec w finale. Dlatego zobaczyliśmy w nim dziewięć, a nie osiem zespołów – mówił kierownik techniczny reprezentacji Filip Moterski, który w imieniu polskiego zespołu składał protest.

W finale Polska startowała z pierwszego toru. Na początku do rywalizacji przystąpił Igor Bogaczyński, który zastąpił w składzie Kajetana Duszyńskiego – borykającego się z problemem z kolanem po upadku w porannych eliminacjach.

– Miałem pierwszy tor, który nie służy. Nie jest fajny do biegania. Trochę się stresowałem, bo nie lubię pierwszych zmian. Dałem się z siebie wszystko. To dla mnie też otwarcie kariery na 400 metrów – śmiał się Igor Bogaczyński, który w tym sezonie dopiero pierwszy raz w karierze pokonał jedno okrążenie stadionu podczas oficjalnych zawodów.

Młody Bogaczyński przekazał pałeczkę doświadczonej i wracającej do rywalizacji po wielu miesiącach walki o zdrowie Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej.

– Mieliśmy dziś dwa dobre biegi, dużo lekcji odrobiliśmy. Daliśmy z siebie wszystko. Zostawiliśmy na bieżni serce. Jestem dumna z naszej ekipy, jestem dumna z siebie. Wydaje mi się, że odrobiłam sporo na swojej zmianie. Wszyscy jednak walczyliśmy, a Igor od którego odbierałam pałeczkę zebrał dużo cennego doświadczenia jako debiutant na takiej imprezie -przyznała Wyciszkiewicz-Zawadzka.

Na trzeciej zmianie w polskiej ekipie zobaczyliśmy Karola Zalewskiego, który za sobą miał już świetny bieg w porannych eliminacjach.

– Ciężko jest po tych dwóch biegach. Musimy trochę ponarzekać na organizatorów, bo można zrobić tylko jedną zmianę w miksie, a jednak bieg eliminacyjny i finałowy rozgrywane są tego samego dnia – zauważył Karol Zalewski.

Jako ostatnia do rywalizacji przystąpiła Popowicz-Drapała, która swoją zmianę zaczęła od lekkiego zderzenia z Irlandką.

fot. Tomasz Kajsaniuk

– Generalnie jestem szczęśliwa, że tutaj jestem. Jest to dla mnie coś nowego, taka sztafeta. Jestem znana z tego, że walczę. Trener wystawiając mnie na czwartą zmianę podkreślał, że wie, iż jestem waleczną zawodniczką. Mam nadzieję, że trochę się udało. Dwa biegi jednego dnia to dla mnie też nowe doświadczenie – powiedziała Marika Popowicz-Drapała. 

Zawodniczka bydgoskiego Zawiszy nie widziała sytuacji jaka miała miejsce na bieżni kilka metrów przed nią. Tam liderująca w biegu Femke Bol, wyprzedzana przez Amerykankę, upadła na bieżnię zgubiła pałeczkę i zaprzepaściła szanse Holendrów na triumf. Ekipa USA wygrała z rekordem świata 3:08.80. Polacy zostali sklasyfikowani na ósmym miejscu z wynikiem 3:15.49.

Nowicki i Fajdek powalczą o medale

Najmniejszego problemu z awansem do finału nie miał Wojciech Nowicki. Nasz as rzutu młotem w pierwszej próbie osiągnął 78.04 o ponad metr przekraczając minimum kwalifikacyjne.

fot. Tomasz Kasjaniuk

– To był spokojny rzut. Najważniejsze to było zaliczyć. Nastawiam się na jutro. Tradycyjnie udało się awansować w pierwszym rzucie. Konkurs był przesunięty z powodu deszczu, potem czekaliśmy kwadrans na sędziego. To wszystko się zatem nieco dłużyło. Nic na to nie mogłem poradzić, trzeba się było dostosować. Najważniejsze, że zrobiłem swoje – powiedział Wojciech Nowicki.

Podopieczny Joanny Fiodorow w pozytywnych słowach ocenił koło jakie Węgrzy przygotowali na mistrzostwa świata. To według Nowickiego nadzieja na dalekie rzuty.

– Jutro będzie mocny konkurs, bo koło jest naprawdę dobre. Myślę, że w finale padną naprawdę wartościowe rezultaty – prognozuje mistrz olimpijski.

W finale zameldował się także Paweł Fajdek. Obrońca tytułu mocno i szybko zakręcił się w kole i w pierwszej próbie eliminacji osiągnął 77.98. W niedzielę nie zobaczymy trzeciego z naszych młociarzy, czyli Marcina Wrotyńskiego. Polak uzyskał w eliminacjach zaledwie 68.65. Imponującym wynikiem 81.18 kwalifikacje wygrał Ethan Katzberg, który poprawił rekord Kanady.

Kopeć też ma finał

W biegu eliminacyjnym na 100 metrów Dominik Kopeć pomknął po pierwszym torze po czwarte miejsce. Uzyskał czas 10.12 i – jako że rywalizował w pierwszej serii – musiał kilkadziesiąt minut czekać na to czy wywalczył awans do półfinału. Ostatecznie po rozegraniu siedmiu biegów Kopeć wszedł do półfinału z czasem – najlepszym wśród sprinterów, którzy nie wywalczyli bezpośredniej kwalifikacji z dużym Q.

fot. Tomasz Kasjaniuk

– Bieg wydaje mi się, że był udany. Pierwsza część dystansu była naprawdę fajna, ale później nie wiem co się działo. Muszę jeszcze to przeanalizować z trenerem. Mam nadzieję, że w półfinale uda mi się pobiec może nie dużo szybciej, ale szybciej. Czuję się dobrze, bieżnia jest nowa i bardzo oddaje. Nie ma się do czego przyczepić – zaznaczył Dominik Kopeć.

Od sobotniego poranka nad Budapesztem królowały nie lekkoatletyczne emocje, a ciemne deszczowe chmury. Aura spowodowała najpierw przesunięcie o przeszło trzy godziny rywalizacji chodziarzy na dystansie 20 kilometrów, a później także – o godzinę – początku zawodów na Narodowym Stadionie Lekkoatletycznym.

W tym pogodowym anturażu jako pierwsza z reprezentacji Polski zaprezentowała licznie zgromadzonej na trybunach widowni Paulina Ligarska. Nasza siedmioboistka otworzyła zmagania od pokonania 100 metrów przez płotki w 14.31. Mająca wartościowy rekord życiowy w skoku wzwyż Ligarska w drugiej konkurencji udanie rozpoczęła konkurs pokonując w pierwszych skokach 1.62, 1.65, 1.68 oraz w drugiej 1.71.

W sobotnie popołudnie Paulina Ligarska kontynuowała starty w wieloboju. Najpierw pchnęła kulą 13.71, a potem przebiegła 200 metrów w 25.41. Po czterech odsłonach siedmioboju zawodniczka Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego plasuje się na dziewiętnastej pozycji z dorobkiem 3427 pkt.

Ennaoui z wyłączonym prądem

Od początku biegu eliminacyjnego Sofia Ennaoui biegła na jednym z czołowych miejsc. Na ostatnie okrążenie Polka wbiegła w połowie stawki by ostatecznie finiszować na dziesiątym miejscu. Ennaoui uzyskała czas 4:06.47.

– W ostatnich tygodniach miałam takie treningi, które napawały mnie optymizmem. Szczególnie te szybkościowe. Jednak jeśli chodzi o wytrzymałość to jest coś tragicznego. Im dalej w las tym gorzej. To właśnie było dziś widać w biegu. Na pierwszych dwóch okrążeniach czułam się bardzo komfortowo, a później było tak jakby ktoś wyłączył mi światło. Rozważaliśmy z trenerem opcję startu w biegu na 800 metrów, bo mam dobrą dyspozycję szybkościową. Nie mam jednak doświadczenia w rywalizacji turniejowej na tym dystansie i nie wiadomo czy to przyniosłoby sukces – mówiła w strefie mieszanej Sofia Ennaoui.

Do kolejnej rundy rywalizacji na dystansie 1500 metrów nie awansowały także Eliza Megger (4:09.22) oraz Aleksandra Płocińska, która poprawiła czasem 4:06.39 rekord życiowy.

Rozmys wybity z rytmu

Michał Rozmys długo biegł z przodu stawki w rozgrywanej wieczorem czwartej serii eliminacyjnej na dystansie 1500 metrów. Niestety na pół długości okrążenia przed metą był uczestnikiem przepychanki. Potknął się, stracił rytm i wypadł z walki o czołową szóstkę, która awansowała do finału. Na mecie był dopiero jedenasty chociaż uzyskał najlepszy czas w sezonie – 3:36.26.

– Taktyka na ten bieg była taka, żeby po prostu mądrze przebiec to 1500 metrów i awansować z pierwszej szóstki. To było w moim zasięgu. Na 200 metrów do mety potknąłem się dwukrotnie, ktoś mi przy tym pomógł . Zostałem wybity z rytmu, musiałem dostać mocnego kopniaka bo mam opuchniętą nogę – opowiadał Michał Rozmys.

Polska ekipa złożyła protest, ale został on odrzucony. Rozmys przyznał jednak, że jego najważniejszym celem są przyszłoroczne igrzyska.

– Zmieniłem pewne elementy w treningu. Jest to ułożone bardziej pod Paryż, żeby tam była ta życiowa forma. Najwyższa jaka może być w życiu – powiedział Michał Rozmys.

Haratyk i Bukowiecki wyeliminowani

Silne opady deszczu, które nawiedziły przed południem Budapeszt wprowadziły zamieszanie w przygotowaniach do konkursu kulomiotów. Panowie dopiero w call-roomie zostali poinformowani o zmianie terminu rozgrywaniach ich rywalizacji.

– Już sama rozgrzewka była dziwna. Organizatorzy wiedzieli, że mamy opóźnienie, ale dopiero przed samym wyjściem na płytę dowiedzieliśmy się o przesunięciu. Cały ten sezon był dziwny, bardzo nieregularny – mówił dziennikarzom Michał Haratyk, który eliminacje zakończył na odległym miejscu z wynikiem 19.51.

Pecha miał Konrad Bukowiecki, który już na rozgrzewce podkręcił kostkę. Polak przewrócił się w mokrym po intensywnych opadach kole. Do finału nie awansował, dał radę machnąć 19.21.

Do finału rzutu dyskiem nie awansowali ani Robert Urbanek (61.30) oraz Oskar Stachnik (61.96).

Start biało-czerwonych w mistrzostwach świata wspiera firma ORLEN, a zmagania lekkoatletów można śledzić w TVP Sport i Eurosport.

Źródło: PZLA

fot. w nagłówku Paweł Skraba