Łukasz Warzecha do nieznajomych zwraca się „Pan, Pani”. A jak nazywa biegaczy?
Łukasz Warzecha, publicysta “Rzeczpospolitej” i „Do Rzeczy” zamieścił dzisiaj (26 września) w serwisie „X” tweet, o treści „W najbliższą niedzielę biegactwo postanowiło sparaliżować chyba nawet pół miasta.” Dobrze, że do wpisu dołączył mapkę z trasą 46. Nationale-Nederlanden Maratonu Warszawskiego, bo przynajmniej w ten sposób włączył się do akcji informacyjnej. Źle, że użył języka, którym szczuje mieszkańców na biegaczy.
Łukasz Warzecha w swoim profilu w „X” pisze o sobie, że jest dziennikarzem i komentatorem, a także konserwatystą i wolnościowcem. „Do nieznajomych zwracamy się: Pan, Pani” – czytam w opisie konta i zastanawiam się, czym zasłużyliśmy sobie jako biegacze, żeby do nas zwracać się: biegactwo. Przecież to słowo, które ma wyraźnie negatywny i pogardliwy wydźwięk.
Tego typu język umniejsza wysiłek i zaangażowanie tysięcy osób, które regularnie uprawiają sport, promują zdrowy tryb życia oraz wspierają rozwój kultury fizycznej. Wybór słowa „biegactwo” sugeruje lekceważenie całej społeczności biegaczy, dla których udział w maratonach to nie tylko pasja, ale również sposób na integrację i wspólne działania na rzecz zdrowia publicznego.
W najbliższą niedzielę biegactwo postanowiło sparaliżować chyba nawet pół miasta. pic.twitter.com/uWARKX3PCl
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) September 26, 2024
Po pierwsze: ekonomia
Panie Łukaszu, Maraton Warszawski, jak i inne imprezy sportowe organizowane na dużą skalę, przynosi miastu korzyści, które wykraczają daleko poza chwilowe utrudnienia w ruchu drogowym.
Przede wszystkim takie imprezy przyciągają uczestników nie tylko z całej Polski, ale również z zagranicy, co przyczynia się do promocji Warszawy jako miasta przyjaznego sportowcom i miłośnikom aktywnego trybu życia. To z kolei przekłada się na wzrost zainteresowania turystów, rozwój lokalnych przedsiębiorstw, hoteli, restauracji i branży usługowej. Wpływ ekonomiczny tego typu wydarzeń jest nie do przecenienia.
fot. Piotr Dymus
Poza tym, czy słyszał Pan o akcji #BiegamDobrze? To taki patent na zbieranie pieniędzy na organizacje charytatywne przy okazji udziału w imprezach Fundacji „Maraton Warszawski”. Począwszy od 2015 roku w ten sposób do fundacji takich jak DKSM, Dajemy Dzieciom Siłę, Rak’n Roll, Spartanie Dzieciom czy Polskiej Akcji Humanitarnej trafiło łącznie prawie 10 milionów złotych, a w akcji uczestniczyło ponad 12 tysięcy osób. Przed niedzielnym maratonem biegacze zgromadzili na kontach swoich zbiórek prawie 500 tys. zł. Wiedział Pan o tym?
Po drugie: zdrowie
Ponadto, niech Pan zwróci uwagę, że maraton jest okazją do promowania zdrowia i aktywności fizycznej, co ma bezpośrednie przełożenie na poprawę jakości życia ludzi. Nie będę tutaj przytaczał statystyk dotyczących trapiących Polaków chorób cywilizacyjnych, takich jak otyłość, cukrzyca czy choroby układu krążenia. Internet jest pełny raportów na ten temat.
Tak się składa, że inicjatywy takie jak maratony mają kluczowe znaczenie w budowaniu świadomości i zachęcaniu do ruchu. A przecież właśnie o to chodzi, aby aktywizować ludzi! Proszę myśleć o Maratonie Warszawskim nie jak o jednorazowym wydarzeniu, ale jak o części długoterminowego programu promowania zdrowego stylu życia.
Po trzecie: wolność
Odpowiadając na komentarze obserwatorów odnoszące się do kwestii procesji i demonstracji, sugeruje Pan, że biegi uliczne w przeciwieństwie do wydarzeń np. o charakterze religijnym nie realizują w żaden sposób konstytucyjnej wolności.
Myślę, że jednak, że jest Pan w błędzie, a konstytucyjna wolność zgromadzeń obejmuje również wydarzenia sportowe, w tym maratony, które przecież są formą zgromadzenia publicznego. Tego rodzaju imprezy, podobnie jak procesje religijne czy demonstracje, są częścią życia miasta i jego mieszkańców. Zamiast dzielić te wydarzenia na lepsze i gorsze, może warto dostrzec, że każde z nich pełni istotną rolę w społeczeństwie, oferując mieszkańcom różnorodne formy uczestnictwa w życiu publicznym?
fot. Maciej Krüger
Oczywiście, organizacja takich wydarzeń wymaga odpowiednich przygotowań, a ich wpływ na codzienne funkcjonowanie miasta powinien być możliwie najmniej uciążliwy dla części mieszkańców. Jednak kluczowe jest zrozumienie, że krótkotrwałe niedogodności są elementem rozwoju miasta otwartego na różnorodność i na aktywność społeczeństwa.
Po czwarte: wizytówka Warszawy
Niech Pan również zwróci uwagę, że każde duże miasto na świecie ma swój maraton – od Nowego Jorku, przez Londyn, po Berlin. Te wydarzenia nie tylko przyciągają tysiące biegaczy, ale stają się również ich wizytówkami, promując je na arenie międzynarodowej. Warszawa jako dynamicznie rozwijająca się stolica, wpisuje się w ten globalny trend, organizując swój własny maraton, co wzmacnia jej pozycję na mapie sportowych wydarzeń o zasięgu co najmniej europejskim.
Warto zauważyć, że Maratonowi Warszawskiemu zawsze towarzyszy szeroko zakrojona akcja informacyjna. Informacje o biegu są wszędzie i co pokazuje tweet, dotarły również do Pana. Trasa maratonu jest wyraźnie oznaczona na wiele dni przed wydarzeniem, a mieszkańcy są informowani o możliwych utrudnieniach w ruchu. Dzięki temu można się odpowiednio przygotować i zaplanować swoje działania tak, aby zminimalizować niedogodności. Tymczasowe utrudnienia są zatem przewidywalne i nie powinny stanowić większego problemu dla osób, które z wyprzedzeniem zaplanują trasę swoich codziennych dojazdów.
Uczestnictwo w maratonie, zarówno jako biegacz, jak i kibic, to również świetna okazja do przeżycia unikalnych emocji i poczucia wspólnoty z innymi mieszkańcami. Zamiast koncentrować się na negatywach, niech Pan przeanalizuje, jak takie wydarzenia rozwijają miasto, zarówno pod kątem promocji, jak i aktywizacji społecznej. A najlepiej niech sam Pan weźmie udział. Zobaczy Pan, że nie taki diabeł straszny.
Marcin Dulnik
fot. w nagłówku Sportografia.pl