Święta w Warszawie zaczęły się wcześniej. Pobiegliśmy i pomogliśmy
W minioną sobotę (6 grudnia) w Łazienkach Królewskich w Warszawie aż 870 biegaczy stanęło na starcie czwartej edycji charytatywnego „Biegiem Pomagam – biegu pomocników św. Mikołaja”, organizowanego przez Stowarzyszenie Terapeutów. Wśród nich również ja i moja córka Wiktoria. Z perspektywy czasu już wiem, że trudno sobie wyobrazić lepiej spędzony czas w Mikołajki.
Pakiety odebraliśmy szybko i sprawnie dzień wcześniej w siedzibie Stowarzyszenia Terapeutów na Pradze Północ. Oprócz numerów startowych znaleźliśmy w nich m.in. zielone koszulki i czapki do biegania. Do miasteczka biegowego położonego w sąsiedztwie Łazienek Królewskich przyszliśmy w sobotę kilka minut przed jedenastą, na nieco ponad pół godziny przed startem naszego biegu na 5 km.
Powietrze było rześkie, ale wokół czuło się coś, czego nie ma na większości biegów: mieszaninę ekscytacji, śmiechu dzieci, zapach zimowej herbaty i tę specyficzną świąteczną energię, która sprawia, że ludzie od razu są sobie bliżsi.
W miasteczku nie brakowało atrakcji – był kiermasz, koło fortuny, pożywana pomidorowa zupa i rozgrzewająca herbata. Okazji do wysłania blika lub wrzucenia banknotów i monet do puszek nie brakowało.
Zielona fala wkracza do parku
Trwała właśnie energiczna rozgrzewka biegu na 1 km, a całe miasteczko „Biegiem Pomagam – biegu pomocników św. Mikołaja”, wypełnione było zielenią. Czapki, koszulki, skrzydła elfów, brody Mikołajów. 870 osób, każda z własną motywacją, każda z uśmiechem, który nie znikał nawet na chwilę. To robiło wrażenie. A jeszcze większe robiła świadomość, że trzy tygodnie wcześniej… nie było już żadnych pakietów. Wszystko wyprzedane. W biegowym świecie to najlepszy dowód, że tu dzieje się coś ważnego.
Oddajmy głos Natalii Macioch, szefowej Stowarzyszenia Terapeutów, która nie kryła zaskoczenia tak dużą popularnością imprezy.
– To pierwszy raz, kiedy pakiety zniknęły tak szybko. Prawie trzy tygodnie przed biegiem nie mieliśmy już ani jednego miejsca. To dla nas ogromny sygnał, że wydarzenie staje się stałym i ważnym elementem kalendarza biegowego Warszawy – powiedziała.
Podeszła do nas jedna z wolontariuszek, a tych było w tym roku prawie 200. „Dzień dobry! Pomóc w czymś?” — zapytała tak serdecznie, jakby czekała właśnie na nas. I szczerze: poczuliśmy się od razu zaopiekowani. To nie była tylko formalność. To było ciepło, które ktoś tu świadomie zbudował.
5 km radości
Kiedy stanęliśmy z córką na linii startu 5-kilometrowej trasy, czułem, że ta chwila jest ważniejsza niż wynik. Mijaliśmy uśmiechnięte rodziny, biegnące dzieci, ścigaczy, amatorów, seniorów i ludzi, którzy przyszli nie po medal, ale po bycie razem. Gdy już złapaliśmy rytm na pierwszym kilometrze, to dalej poszło już z górki, mimo że trasa była płaska jak stół. Jednak ostatnie, co można było o niej powiedzieć, to że była nudna. Po drodze naliczyłem 22 zakręty! Przy każdym stali uśmiechnięci wolontariusze, którzy wskazywali właściwą drogę do mety.
Po biegu wróciliśmy do miasteczka biegowego i zatrzymaliśmy się przy scenie. Dzieci tańczyły zumbę, Mikołaj rozdawał uściski i upominki, Grinch jak to Grinch, z marsową miną pozował do zdjęć. A ludzie… zaczepiali się wzajemnie rozmową, jakby znali się od lat. Tego nie da się zorganizować tabelką w Excelu. To się robi sercem.
Pod sceną gęstniał tłum, to uczestnicy biegu na 10 km szykowali się do startu. I to też jest super, że dostępne są trzy dystanse, bo to oznacza, że każdy tutaj znajdzie coś dla siebie.
Na koniec usłyszeliśmy, że dzięki zaangażowaniu uczestników i darczyńców na siepomaga.pl zebrano już 6 tys. zł, a łączna kwota ze zbiórki i cegiełek nadal rośnie, przekraczając już 15 tys. zł. Poczułem wtedy coś jeszcze: dużą satysfakcję, że mogłem w tym uczestniczyć, choćby symbolicznym udziałem w biegu i kilkoma darowiznami w miasteczku. Skorzystają na tym dzieci i młodzież, dla których Stowarzyszenie Terapeutów zorganizuje w szkołach grupy wsparcia dla dzieci i młodzieży z klas 4-8 na Mazowsza zmagających się z obniżonym nastrojem, stresem czy objawami depresji.
„Elfy Dobroczynności”, czyli bohaterowie zza kulis
Wzruszającym momentem było wręczenie statuetek „Elfa Dobroczynności”, czyli nagród dla tych, którzy pomagają robić dobro nie dla poklasku, ale dlatego, że po prostu wierzą, że warto. I patrząc na organizatorów, sponsorów i partnerów, trudno było nie odnieść wrażenia, że każdy element tej imprezy powstał dzięki ludziom, którzy włożyli w nią kawał siebie.
Gdy wychodziliśmy z Łazienek, córka zapytała:
— „Tato, przyjdziemy tu za rok?”
Uśmiechnąłem się. Bo odpowiedź była oczywista. „Oczywiście, że tak!”
Wydarzenie, pod patronatem Ministerstwa Sportu i Prezydenta Warszawy, nie tylko wyprzedało się na pniu, lecz także zapisało się jako jedna z najbardziej niezwykłych zimowych imprez biegowych stolicy. A organizatorzy już zapraszają: 5 grudnia 2026, piąta edycja. Łatwo zapamiętać. Rezerwujcie termin.
Marcin Dulnik
fot. w nagłówku Adrian Stykowski



