100 kilometrów na stulecie Niepodległej w… 11 godzin, 11 minut i 18 sekund. „Wygrała nasza biało-czerwona drużyna”
6 października w Białymstoku w ramach obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości odbyła się wyjątkowa sztafeta. Jej uczestnicy łącznie pokonali 100 kilometrów…po bieżni stadionu lekkoatletycznego. O szczegółach organizacji tego biegu rozmawiamy z Grzegorzem Kuczyńskim, szefem Fundacji Białystok Biega, organizatorem wydarzenia.
Skąd pomysł na organizację 100 kilometrowego biegu na lekkoatletycznej bieżni?
Idea takiej imprezy pojawiła się w mojej głowie podczas biegania. Pomyślałem, że moglibyśmy uczcić 100-lecie odzyskania niepodległości właśnie organizując na stadionie lekkoatletycznym w Białymstoku zawody na dystansie setki. W pierwotnej wersji pomysłu chciałem zaprosić do stolicy Podlasia czołowych ultrasów. Szybko jednak w mojej głowie pojawiły się wątpliwości, no bo czy takie zawody będą widowiskowe? Czy znajdą się chętni, którzy będą chcieli oglądać, jak biegacze pokonują 250 pętli? Pomyśleliśmy, że może lepiej byłoby zaangażować do takiego biegania na bieżni większą liczbę ludzi, aby pokazać, że ta niezwykła rocznica to powód do tego, aby być razem.
I tak narodziła się idea sztafety?
Tak, porzuciliśmy pomysł organizacji zawodów, gdzie są zwycięzcy, nagrody i cały ten anturaż, który temu towarzyszy. Zamiast tego zaproponowaliśmy całkiem inny bieg, w którym nikt nie przegrywa, a wygrywamy wszyscy, jako społeczeństwo i jako Polacy, którzy chcą świętować rocznicę odzyskania niepodległości w sposób aktywny i na sportowo. W tym nowym pomyśle chodziło o bieg sztafetowy, w którym jest tylko jedna, biało-czerwona drużyna. Zadanie, które postawiliśmy przed zawodnikami było proste. Mieli sprawić, aby sztafetowa pałeczka od wystrzału startera nie zatrzymała się nawet na chwilę, zanim osiągnie dystans 100 kilometrów. Chcieliśmy oczywiście, aby w biegu mogło wziąć udział jak najwięcej osób, ale ograniczał nas limit 250 zmian, tylko wtedy zgadzał się dystans. Wtedy pojawił się pomysł, żeby pozwolić na start drużyn. Przez te 400 metrów pałeczka mogła krążyć między członkami drużyny lub mógł ją nieść jeden z zawodników, najważniejsze było to, aby była cały czas w ruchu. Jednocześnie przyjęliśmy założenie, że uczestnicy sztafety mogą pokonać tylko jedno okrążenie.
Ale to oznaczało przecież konieczność organizacji 250 zmian. Ludzie mieli przyjechać na stadion lekkoatletyczny w Białymstoku tylko po to, aby przebiec 400 metrów. Jak udało Wam się wypromować imprezę w mieście?
Nie wiem, czy ten bieg w ogóle doszedłby do skutku, gdyby nie jedno ze spotkań w Polskim Radiu Białystok. Usłyszałem wtedy, że rozgłośnia byłaby zainteresowana organizacją swoich przypadających na październik urodzin w ramach jakiejś imprezy biegowej. Powiedziałem, że owszem, mam fajny pomysł, ale trochę szalony (śmiech). Przedstawiłem pokrótce całą ideę sztafety i usłyszałem, że stacja jest jak najbardziej na tak! Natychmiast okazało się, że taki partner biegu to skarb. Dzięki intensywnej promocji imprezy m.in. na radiowej antenie szybko zgromadziliśmy chętnych do udziału w biegu. Z pewnością magnesem była niska cena opłaty startowej, która wynosiła…100 groszy. Chciałbym jednak podkreślić, że bez zaangażowania rozgłośni nie udałoby nam się zorganizować imprezy w takiej formie.
Słyszałem, że ten bieg zgromadził dosłownie pełen przekrój społeczny miasta. Biegali ludzie różnych profesji, w różnym wieku, wyszedł z tego niezwykły happening.
Owszem, od samego początku zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że chcemy zorganizować bieg inny niż wszystkie. Specyfika tego wydarzenia powodowała, że od początku musieliśmy bazować na zaangażowaniu ludzi i staraliśmy się budować poczucie, że wszyscy uczestniczymy w czymś niezwykłym. Już podczas pierwszych rozmów w radiu, gdy zastanawialiśmy się kogo zaprosimy do udziału w biegu widzieliśmy, że to będzie wyjątkowa impreza, która zjednoczy mieszkańców w jednym celu. Założyliśmy, że pobiegną służby mundurowe, szkoły, szpitale, przedstawicieli placówek kulturalnych itd.
I udało się? Przyjęli zaproszenie?
Ależ oczywiście! Żałuj, że tego nie widziałeś, jak na stadion przyszli aktorzy Teatru Dramatycznego, w strojach, prosto z próby! Tak samo jak artyści z Opery Podlaskiej, również w strojach i pełnej charakteryzacji. I oni wszyscy przyjechali na stadion tylko po to, aby przebiec te 400 metrów dla Niepodległej. Okazało się jednak, że mieliśmy również sporo niezapowiedzianych gości, ponieważ cały dzień, od 8 rano transmisję z naszej imprezy prowadziło Polskie Radio Białystok. Oni przenieśli na stadion lekkoatletyczny praktycznie całe swoje studio! Na miejscu pracowało 27 osób, w tym radiowcy, realizatorzy, producenci, serwisanci, a także redakcja internetowa. Jako Fundacja Białystok Biega nie zapewnialiśmy na ten bieg konferansjera, z tego zadania wspaniale wywiązali się radiowcy. Od godziny 8:00 do godziny prawie 20:00 sprawnie prowadzili imprezę pracując w dwójkach. Co dwie godziny następowała zmiana konferansjerów i mikrofony przejmowali kolejni radiowcy. Tak, oni też mieli swoją sztafetę! Dla słuchaczy to było również ciekawe doświadczenie, ponieważ mieli okazję spotkać osobiście osoby, który głosów słuchają na co dzień.
Wspomniałeś, że mieliście niezapowiedzianych gości. Co miałeś na myśli?
To był właśnie efekt radia. Na stadion przyjeżdżali ludzie, którzy o imprezie dowiedzieli się właśnie słuchając transmisji radiowej, gdy bieg trwał w najlepsze. Spontanicznie przyjeżdżali i pytali, czy oni też mogą przebiec swoje 400 metrów. Oczywiście się zgodziliśmy, bo to przecież niesamowity dowód na to, że ludziom naprawdę chce się zrobić coś wspólnie, dołożyć swoją małą cegiełkę do tego projektu. Była też jedna dziewczynka, która akurat w sobotę obchodziła ósme urodziny, na które oczywiście zaprosiła swoich kolegów i koleżanki. Rodzice usłyszeli w radiu, że w Białymstoku trwa taki bieg. Co zrobili? Ano przyjechali! Jubilatka wraz z innymi dzieciakami również pokonali swoje 400 metrów. Poza tym mieliśmy wśród uczestników i dwie laureatki Miss Polonia i Misterów, tancerki, co wykonywały na bieżni taniec brzucha, a także 2 orkiestry dęte, których członkowie przygrywając na naszym biegu również zapragnęli pokonać swoje okrążenia. Najlepsi byli ułani, którzy na bieżnię oczywiście nie mogli wjechać konno, dlatego…pobiegli z siodłem! Mnie osobiście jako szefa Fundacji Białystok Biega najbardziej cieszy fakt, że sporo uczestników sztafety właśnie w sobotę wzięło udział w swojej pierwszej zorganizowanej imprezie biegowej. Widziałem w ich oczach ten znajomy błysk, a potem z zadowoleniem słyszałem pytania o kolejne biegi. To dla nas chyba najważniejszy cel, promować bieganie i zarażać tym bakcylem kolejnych ludzi.
Podliczyliście, ile osób pokonało swoje 400 metrów podczas trwania sztafety?
Tak, właśnie niedawno pozliczaliśmy wszystkich uczestników i wyszło nam, że łącznie w imprezie wzięło udział 884 osób. W tej liczbie zawierają się wszyscy, którzy pokonali 400 metrów na bieżni. Pałeczka oczywiście pokonała dystans 100km, a zmian było dokładnie 250.
Czas, który uzyskała białostocka sztafeta pokonując 100km jest niesamowicie symboliczny. Wprost nie do wiary, że bieg trwał dokładnie 11 godzin, 11 minut i 18 sekund. To przecież data tegorocznego…Święta Niepodległości! Na pewno nie kombinowaliście przy pomiarze czasu?
Nie, absolutnie nikt nie manipulował przy pomiarze czasu. Uwierz, ze to naprawdę ciężko wycyrklować taki czas, gdy bieg trwa ponad 11 godzin. Na ostatniej zmianie było bardzo dużo uczestników, pobiegliśmy w grupie ponad 100 osób. Do dzisiaj pamiętam reakcję ludzi, gdy dowiedzieliśmy, jaki jest ostateczny czas sztafety. Widać tak już miało być, cieszymy się z tego, bo to taka ciekawa klamra, która spina nasz pomysł na takie świętowanie rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Przez te ponad 11 godzin wspólnego biegania pokazaliśmy, że w sobotę w Białymstoku wygrała nasza biało-czerwona drużyna.
Czy uczestnicy otrzymywali po biegu jakąś pamiątkę? Medale?
Medali nie wręczaliśmy, ale za to każdy z uczestników po pokonaniu 400 metrów otrzymywał certyfikat potwierdzający udział w sztafecie. Taki dokument otrzymał każdy, nawet małe dzieci w wózkach, które dystans pokonały nie do końca świadome, w czym uczestniczą. Myślę, że będzie im miło zobaczyć taki certyfikat za kilkadziesiąt lat, oczywiście o ile rodzice ten dokument dla nich przechowają. Poza tym wspólnie z Polskim Radiem Białystok przygotowaliśmy pamiątkową księgę, do której wpisywać mogli się wszyscy uczestnicy.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Dulnik
fot. Joanna Szubzda, Polskie Radio Białystok