Co sądzę o upodleniu zawodników w biegach OCR?

Nadszedł odpowiedni czas, aby poruszyć wątek imprez sygnowanych logo OCR. Wiele zawodników na forach wypowiada się w kwestii „upodlenia” zawodnika na niektórych imprezach i nie widzi najmniejszego sensu dalszego startowania w nich, jednocześnie krytykując takich organizatorów, a wychwalając innych, którzy z ukłonami witają ich na swoich trasach.

Zacznę od początku, czyli od 2014 roku, gdy w naszym kraju pojawiły się pierwsze biegi przeszkodowe. Tak naprawdę był to zupełnie nowy temat i rynek biegów OCR błyskawicznie znalazł tysiące nabywców na tego rodzaju usługi. Sam jestem czynnym zawodnikiem od 2014 roku, a od dwóch lat organizatorem takich eventów. Startując i organizując dokładnie wiem, jak wygląda budowa takiego eventu od „kuchni” oraz ile należy włożyć w to pracy na kilkanaście miesięcy przed imprezą.

Należy sobie odpowiedzieć na pytanie co ma zaprezentować dany bieg? Po co go organizujesz? Do jakich odbiorców ma trafić? Co ma zmienić i dlaczego? Sprawa wydaje się prosta, bowiem w Polsce mamy podział na organizatorów, którzy chcąc przyciągnąć tysiące zawodników robią odpowiednio dostępne trasy dla nich, ale także znajdują się tacy, którzy przykręcają śrubę do takiego poziomu, że zawodnikom puszczają nerwy i chcą schodzić z trasy. I właśnie tutaj zaczynają mówić o upodleniu i zamęczeniu. Otóż biegi OCR czyli Obstacle Course Race to nic innego jak trasa plus przeszkody. A przeszkody – aby zawodnik nabierał większej wprawy i rozwijał się muszą być coraz bardziej – po pierwsze motywujące, po drugie – trudne, a po trzecie – wymagające współpracy.

Endorfiny i dopamina

Należy tutaj poruszyć jeszcze jeden ważny element, bowiem osoba uprawiająca jakikolwiek rodzaj sportu, w którym odnosi znaczne sukcesy (nie chodzi o poziom zawodowy, ale też może być tutaj wymieniony) dokładnie rozumie idee zmęczenia, zamęczenia aż do utraty oddechu. Tak zwane odcięcie dotyka niektórych, ale jest w tym pewna idea. Jeżeli drogi czytelniku jeszcze nie wiesz o czym mowa, to wykonaj 100 burpees z zegarkiem w ręku w 10 minut, a doświadczysz odcięcia. Idea ta nazywa się dotlenieniem krwi, która krąży po całym organizmie. Dodatkowo pojawia się dopamina oraz endorfiny, które zalewają nasz mózg.

Co się później dzieje?

Dzieje się dużo. Jesteśmy szczęśliwi, mimo wysiłku, jesteśmy zadowoleni, myślimy jaśniej, lepiej się czujemy, szybciej rozwiązujemy stawiane przed nami zadania, zdecydowanie lepiej radzimy sobie z problemami. Przesuwamy dalej granicę naszych możliwości. A po co to wszystko? Aby się rozwijać i stawiać przed sobą coraz większe cele. Jeśli stoisz w miejscu to tak naprawdę się nie rozwijasz. Ale aby się rozwijać należy mieć do tego tzw. „paliwo” a jest m.in. właśnie dopamina i endorfiny. Pokonując swoje możliwości oraz łamiąc za każdym razem granicę wytrzymałości zarówno psychicznej jak i fizycznej idziesz naprzód. Do tego właśnie idealnie nadają są biegi OCR. Pokonanie wysokiej ściany, kilku rzędów opon czy błota, w którym niesiesz ciężar sprawia, że czujesz po chwili radość oraz wiesz, że następny razem ta przeszkoda (z nazwy) nie będzie już przeszkodą dla Ciebie, bowiem właśnie zostały przesunięte Twoje granice.

„Dzień Świstaka”, czyli witaj w strefie komfortu

Natomiast wracając do tzw. „upodlenia” zawodników to sprawa jest strasznie prosta. Temat zahacza o strefę komfortu oraz rozwój osobisty, w tym przypadku fizyczny i psychologiczny. Można to zobrazować w następujący sposób – startujesz już kilka lat w biegach OCR w kraju, z takim doświadczeniem dokładnie wiesz, czego możesz się spodziewać – poziomu biegu w konkretnej organizacji. Wiesz, że będzie określony zestaw przeszkód, że sobie poradzisz, że będzie wesoło i miło, mimo że trochę się pobrudzisz, ale jeśli „sprytnie” przejdziesz trasę to nawet nie będziesz zbyt brudny. Zadowolony pokonujesz przeszkodą za przeszkodą, dokładnie wiedząc co będzie za chwilę. Dobiegasz do mety. Medal, przybicie piątki, gratulacje i …i nic więcej. Zero endorfin, dopaminy, no niby cieszysz się, ale to już nie to co kiedyś. Zastanawiasz się co jest przyczyną? Może trasa słaba? (!) A może to coś innego? Może to, że znowu to samo było na trasie?

Sam nie wiesz do końca, ale zlewasz to i ciśniesz na następny taki bieg. Schemat się powtarza za każdym razem. Ale Ty dalej nie rozumiesz co się dzieje…A dzieje się to, że siedzisz w strefie komfortu, a to z kolei uniemożliwia rozwój Twojej osoby. To tak, jakby na szyję zarzucić Ci pętlę – nic wtedy nie zrobisz. Ten stan miażdży cię, niszczy, zabrania się rozwijać, ale jednocześnie czujesz się w nim idealnie, cudownie i komfortowo. W końcu to strefa komfortu. Ona nie wymaga niczego od Ciebie, po prostu jest i daje Ci bzdurne poczucie bezpieczeństwa. A jeśli pomyślisz, aby z niej wyjść to dostarczy Ci w minutę ok. 90 dobrych wymówek i spowoduje, że bez silnej woli w niej pozostaniesz. Jest przecież miło i przyjemnie. Prawda?

Skończ z robieniem ciągle tego samego

To idealnie przekłada się na biegi OCR. Jeśli chcesz się w tej dyscyplinie sportu rozwijać, to nie możesz ciągle robić tego samego. To do niczego nie prowadzi. Musisz pokonywać swój strach oraz granice własnych możliwości. Musisz przesuwać za każdym razem swój horyzont dalej i dalej. I jeszcze dalej. Tylko i tylko w ten sposób może urosnąć i stać się kimś lepszym. Dlatego jeśli słyszę i czytam o „upodleniu” zawodnika na trasie to śmiech mnie ogarnia. Oznacza to, że Ty jesteś słaby, a trasa Cię zmieliła i zniszczyła. Nie zdecydowałeś się „walczyć” ze swoimi słabościami oraz strefą komfortu. Postanowiłeś się poddać mentalnie i fizycznie. A później zrozumiałeś, że przegrałeś, że nie będziesz w ogóle na podium i pozostaje Ci stękanie na organizatora. A to właśnie dzięki niemu mogłeś się rozwinąć i opuścić strefę komfortu, ale nie chciałeś tego rozbić.

Ostatnio jedna z zawodniczek na organizowanym przeze mnie biegu widząc dół z wodą stanowczo zaprotestowała, że tam nie wejdzie, że ma to w dupie, że nie da rady, że rezygnuje. Podszedłem do niej i mówię „no dalej! Dasz radę!” A ona na to, że nie, że nie ma opcji, że to bez sensu. Mówię spokojnie „dajesz”. Trwało to co prawdą chwilę, mówiła, że boi się wody, że nie wejdzie. W końcu wskoczyła i…wyszła, cała i zdrowa. Co się wtedy stało? Pokonała swój lęk, wyszła ze strefy komfortu i na koniec podziękowała.

Nie jest to łatwe, nie jest to proste. Należy zmotywować taką osobę i jej wytłumaczyć, po co jest na trasie. Wtedy zaczyna inaczej myśleć. Dlatego uważam, że w OCR upodlenie zawodnika to mit, bujda wymyślana przez tych, co nie dali rady. Wszystko bowiem się da przejść wystarczy trochę czasu i pomocy innych.

Więc następnym razem drogi zawodniku, droga zawodniczko pomyśl zanim puścisz hejt na organizatora. Z drugiej strony zawsze możesz zejść z trasy, przyznać, że Cię pokonał i podziękować za jej stworzenie. Wiadomo, że taśma rozciągnięta wzdłuż trasy to aspekt psychologiczny i mało kto decyduje się na rezygnację. To taka bariera, która powstrzymuje przed tym zawodników. Ale to przecież tylko głupi kawałek taśmy… i to tak bardzo ludzi trzyma na trasie, że nawet zalewani zimną wodą w wietrzny poranek przy +7 stopniach walczą i nie rezygnują z dalszej walki. Mimo, że utknęli w trakcie pokonywania rzędów z oponami. W jednym momencie w jednej chwili wychodzisz ze swojej strefy komfortu. I stajesz się lepszy. Od innych, a przede wszystkim od siebie samego, którym byłeś przed chwilą.

Autor: Bartosz Jagodziński, Wiceprezes AnngellsRun, organizator najcięższych biegów OCR w kraju.

fot. facebook.com/kuba.kuba.92167789