Testujemy startówki Kalenji Kiprun Race
Nie lubię w startówkach biegać lekkich treningów. Po to one są, żeby w nich cisnąć, sponiewierać się, czasami doprowadzić na skraj wytrzymałości, a potem wrócić do domu, podziękować za współpracę i na kilka dni włożyć do szafy. I tutaj, przy okazji testu modelu Kalenji Kiprun Race, właściwie tylko w takich warunkach się spotykaliśmy, z jednym wyjątkiem.
Kilka miesięcy temu na swoim blogu zamieściłem recenzje modeli Fast i Long. Kilka pierwszych zdań poświęciłem wtedy na przedstawienie informacji od producenta. Tutaj tego nie będzie, bo jedynymi rozwiązaniami, o których przeczytacie na stronie internetowej są system up’bar z Pebaxu® sprzyjający dynamice, pianka EVA i 10 mm drop. Czy mi to coś w ogóle mówi? I gdzie są te wszystkie „bajery”, które mają nam, biegaczom ułatwić bicie życiówek?! Nie ma? O tym poniżej.
Na pierwszy rzut oka
Minimalizm. Pod każdym względem. Na zdecydowany plus niewielka waga, która w moim rozmiarze ledwie przekracza 200 gramów. Oglądaliście „Armageddon”? Pamiętacie jak ekipa Bruce’a Willisa wpadła do NASA i zaczęła oskubywać rakietę ze wszystkiego zbędnego wyposażenia, żeby ją absolutnie odchudzić? Coś takiego właśnie się zadziałało wśród konstruktorów Kalenji przy powstawaniu tego buta. Wzięto model Fast i pozbywano się tego, co można, żeby wciąż było (w miarę) komfortowo i przede wszystkim lekko i dynamicznie. I tak właśnie powstał model Race, który dodatkowo został odziany w świetne szaty. Buty, w których dominują kolory czarny i szary na starcie u mnie zyskują kilka punktów. Tutaj zostało to uzupełnione czerwonymi wstawkami i elementami białymi. Całość prezentuje się co najmniej na mocną siódemkę (chociaż porównując do startówki, w której biegałem do tej pory, to dziesiątka może być za niską oceną).
Podeszwa jest twarda. Ciężko ocenić jak bardzo, nic nimi nie wbijałem, nie próbowałem też stepować, ale może powinienem? W każdym razie tak „twardych” butów jeszcze nie miałem. Materiały, z których but został wykonany nie zawodzą. Nie powodują dyskomfortu, nie powodują obtarć, świetnie otulają stopę (zdecydowanie nie polecam wszystkim, którzy potrzebują dodatkowej przestrzeni na palce) i jak na startówki są całkiem wygodne. Nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Na trasie
Ja w nich biegałem tylko treningi jakościowe. Nie widzę sensu w klepaniu kilometrów w tempie dalekim od tego, w którym biegam na zawodach w startówkach. Dlatego, jak w nich robiłem bieg ciągły, to tempo oscylowało w okolicy czterech minut na kilometr, a podczas treningu interwałowego było jeszcze szybciej. I niczego mi nie brakowało. Chociaż trzeba włożyć trochę pracy w to, żeby ten bieg był komfortowy. Brak wszystkich „ulepszaczy” sprawia, że musimy się naprawdę postarać o to, żeby czerpać z tego biegu radość. Na dodatek buty startowe mają to do siebie, że łatwiej w nich o kontuzje, „zajechanie” łydek, a ból stóp również może nie być czymś, co was nie spotka. Dlatego warto o treningowe przetarcie takiego obuwia, zresztą tak, jak i każdego innego.
Dynamika jest, komfort jest. Co z nawierzchnią? Na asfalcie i fragmentach szutrowych jest przyjemnie, to jest idealne środowisko dla Kiprun Race. Miałem przyjemność w nich pobiec podczas Gdańsk Business Run i osiągnąć średnie tempo 3’30”. Nie polecam wizyty w lesie, a mnie niestety raz poniosło. Wziąłem do pracy te buty, ale po wyjściu miałem już dość betonu i miasta, a do lasu nie mam daleko. Pomyślałem więc, że nic się nie stanie i przecież mogę wrócić do domu biegnąc przez las. Skończyło się wywrotką, kilkoma obtarciami i siniakami. Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryję, ale asfaltowe startówki w lesie, to zdecydowanie zły pomysł.
Podsumowanie
Na pewno nie jest to model dla każdego. Ale jeśli masz wąską stopę, lubisz buty, które dobrze przylegają od stopy, a także nie chcesz z butów tylko brać, ale czasami również dać coś od siebie, to warto spróbować z Kalenji Kiprun Race. Ten model polecałbym na pewno na dystansach do półmaratonu. Chociaż dla lżejszych biegaczy może okazać się również pewną alternatywą na dystans królewski. Za wszystkich butów Kalenji, w których biegałem w tym roku, to właśnie w tym modelu trenowało mi się najprzyjemniej.
Tekst recenzji ukazał się również na łamach bloga www.2h59min.pl