W „Biegowych Podcastach” spowiedź cukroholika. Jak Dr Łokieć zrzucił 20 kilogramów?
– Po odstawieniu cukru miałem najgorszy z okresów w moim życiu. Na siłę chodziłem do pracy, wstawałem z łóżka, każda aktywność była dla mnie męczarnią. Nawet żona sugerowała, „Słuchaj, może Ty masz jakąś depresję? Może jakiś psycholog?”. Ja jednak doskonale wiedziałem, co mi poprawi nastrój. Głowa wysyłała mi informację „Zjedz coś słodkiego, to ja Ci pozwolę funkcjonować” – mówił fizjoterapeuta Mateusz Chajęcki w rozmowie z Damianem Bąbolem. Popularny Dr Łokieć był gościem czwartego odcinka „Biegowych Podcastów”.
Jeszcze na początku roku Mateusz Chajęcki ważył 124 kilogramy. – Przy wzroście 194cm to się dobrze rozkładało, prawie w ogóle nie było widać. Ale jednak nie ma się co oszukiwać, najpierw do pomieszczenia wchodził mój brzuszek, a dopiero potem ja. Coś było nie tak – opowiadał fizjoterapeuta i właściciel warszawskiej Kliniki Fizjoterapii i Rehabilitacji Sportowej Dr Łokieć.
Biegał i… tył
Co ciekawe, cały 2020 rok był aktywny. Regularne bieganie jednak nie szło w parze ze zrzucaniem kilogramów.
– Kiedyś sobie powtarzałem, że na śniadanko potrzebuję dużo węgli, bo przecież zaraz pójdę biegać, a po bieganiu dużo węgli, bo przecież muszę uzupełnić węgle. A wieczorem też węgle, bo pojutrze przecież też będę biegał. I takie wymóweczki sobie robił człowiek. Finał był taki, że pomimo tego, że w 2020 roku przebiegłem ponad tysiąc kilometrów, a przytyłem kilogram – zaznaczył Chajęcki.
Aby to zmienić, podjął decyzję o przystąpieniu do wyzwania #CukierDetoks, które od lat w sportowym środowisku promuje mistrz świata Ironman w kategorii wiekowej 45-49 lat Marcin Konieczny, czyli MKON. Ruszył w styczniu, w ramach noworocznych postanowień.
Na cukrowym głodzie
– Pierwsze dwa tygodnie były w porządku. Myślę sobie, o fajnie, organizm się nie dopomina cukru. Mówiłem sobie „co oni gadali, że to jakaś ciężka przemiana”. Jednak następne dwa tygodnie to były dwa tygodnie depresji. Dwa tygodnie jak z pamiętnego filmu Dzień Świra, czyli „budzę się, a już jestem zmęczony”. Patrzenie w sufit, dwie godziny ubierałem się, żeby wyjść na trening. I co? Styczeń zamknąłem z kolejnym kilogramem więcej, bo dorzucałem sobie większą ilość jedzenia, po to aby nie czuć głodu. Bo jak poczułem głód, to pierwsze co się chciało jeść, to były słodycze. W styczniu byłem dość mocno podłamany, bo tak naprawdę cukier detoks miał trwać miesiąc – relacjonował Dr Łokieć.
Do przedłużenia wyzwania przekonał Adam Hofman, który też z różnym skutkiem próbował pożegnać się ze słodyczami. – Powiedział, że 5 tygodni to organizm dopiero adaptuje się do nowych warunków. „Ciśnijmy do Wielkanocy!” – rzucił na spotkaniu. To było dla mnie jak grom z jasnego nieba. Jeszcze miałem nadzieję, że święta wypadają w marcu, ale gdzie tam. Były na początku kwietnia. Byłem załamany, że to wyzwanie potrwa tak długo – mówił ze śmiechem wspominając to wydarzenie.
Jesz słodycze? Skosztuj śmierdzącego śledzia
Wtedy pojawił się pomysł na internetowe wyzwanie Stinky Fish Challenge. Jego reguły są proste. Nie jesz słodyczy, a jak się złamiesz, za karę musisz zjeść…kiszonego śledzia. To wyjątkowa śmierdząca przekąska rodem ze Szwecji. W Internecie pełno jest filmików pokazujących reakcje ludzi na samo otwarcie puszki.
– Robi się to w wiadrze z wodą, aby ta przejęła zapach śmierdzącej zalewy, potem zasypuje się na dobę śledzia kilogramem cebuli. Nie radzę otwierać puszki z tym śledziem w domu, bo podobno tak zapach wchodzi w ściany, że tynki trzeba skrobać – opowiadał gość „Biegowych Podcastów”. Przyznał, że zamówił w sieci puszkę śledzia dla siebie, aby sprawdzić, jak wygląda to w praktyce. Otwierając ją chciał, żeby to był ten pierwszy i ostatni raz. – To była ciężka znajomość z tą puszką. Ilość much, które się zleciały w krótkim czasie, i to takich, które można spotkać na psich pozostałościach w parku była nie do opisania – opowiadał.
Gość „Biegowych Podcastów” stwierdził, że do dzisiaj nie złamał się i słodycze omija szerokim łukiem. Dobrze radzi sobie z presją, potrafi w sklepie przejść alejką z łakociami i nie kupić żadnego. Jednocześnie regularnie trenuje pod okiem Bartosza Olszewskiego. To wszystko przynosi wymierne efekty. Schudł ponad 20 kilogramów, mimo że tak naprawdę nie wprowadził do swojej diety praktycznie żadnych zmian. – Wiele osób pyta mnie, czy przeszedłem na keto czy wege, ale moje żywienie tak naprawdę się nie zmieniło – podkreślił.
fot. FotoMaraton.pl
Imponująca życiówka
Systematyczny trening połączony ze spadkiem wagi przyniósł również sportowy sukces. We wrześniu na 15. Półmaratonie Warszawskim, w biegowym debiucie na tym dystansie Mateusz Chajęcki „wykręcił” świetny wynik 1:46:25. – Jestem dla siebie surowy, chyba jak każdy biegacz, który chce więcej. Myślę, że jeszcze pół roku temu o takim czasie nawet nie marzyłem – mówił Dr Łokieć.
Reakację organizmu po odstawieniu cukru Chajęcki porównał do rzucania palenia. – Jak zrezygnowałem z papierosów to byłem nerwowy, a jak odstawiłem cukier, to byłem wrakiem człowieka. Gdy leżałem w łóżku w drugim tygodniu stycznia nie mogą spać, budząc się wcześnie, otwierając oczy zmęczony to czułem się jakbym wychodził z jakiegoś hiperciężkiego nałogu – wspominał.
Za Dr Łokciem dziewięć miesięcy walki z cukrowym uzależeniem. Wydaje się, że jest na dobrej drodze, aby na zawsze zmienić swój styl życia.
– Teraz moja głowa teoretycznie nie potrzebuje cukru, nie daje mi on satysfakcji, większą oferują mi dobre treningi. Odkryłem, że da się jeść suszone mango, gdzie jeszcze w zeszłym roku mówiłem „co to za świństwo!”, odkryłem, że jest wiele różnych orzechów od makadamia, po brazylijskie, włoskie, nerkowce, które zupełnie mi wystarczają i dodają mi zdrowego powera – mówił Chajęcki. – Jak spojrzę z perspektywy czasu, to widzę wyraźnie że wstawałem rano i byłem zdołowany, że poprzedniego dnia tyle słodkości zjadłem. A teraz jestem szczęśliwy, że to jest kolejny dzień, kiedy jestem wolny od nałogu – podsumował.
W rozmowie Mateusza Chajęckiego z Damianem Bąbolem nie zabrakło również innych ciekawych wątków. Gość „Biegowych Podcastów” wyjaśnił m.in. skąd wzięła się nazwa Dr Łokieć, a także jakie kontuje i urazy gnębią jego pacjentów w czasach pandemii.
Od biegaczy dla biegaczy
„Biegowe Podcasty” to cykl rozmów z ciekawymi gośćmi – ekspertami, sportowcami, organizatorami imprez biegowych. Rozmawiamy z nimi na tematy, które interesują biegową społeczność – o wydarzeniach, produktach, sprzęcie i trendach. Zachęcamy do słuchania naszych audycji, które będą przygotowywane przez biegaczy dla biegaczy.
Gospodarzem „Biegowych Podcastów” jest Damian Bąbol, dziennikarz sportowy, prezenter. Był korespondentem Sport.pl m.in. podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata, mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym, Turnieju Czterech Skoczni. Współautor książki z Władysławem Kozakiewiczem „Bądź Kozakiem i dbaj o siebie”. Współtworzył portal i akcję społeczną Polska Biega.
Specjalizuje się w prowadzeniu sportowych imprez m.in. Enea Ironman Gdynia Poland, Red Bull 400 Zakopane, Maraton Warszawski, Piknik Olimpijski – Strefa Bridgestone, Targi FIWE – Strefa Olimp Sport Nutrition.
Damian Bąbol to zapalony biegacz z czterema ukończonymi maratonami na koncie. Startował w Łodzi, Amsterdamie, Nowym Jorku i Barcelonie. Najszybciej pokonał królewski dystans w stolicy Katalonii, gdzie uzyskał czas 3 godziny, 30 minut i 46 sekund.
„Biegowe Podcasty” można słuchać m.in. w Spotify, Deezer, Apple Podcasts, Google Podcasts, Castbox.
red