Justyna Grzywaczewska i Piotr Książkiewicz – przez życie na przełaj
Cykl biegów przełajowych CITY TRAIL powstał, aż trudno uwierzyć, dekadę temu. Na początku co prawda pod inną nazwą, ale od kilku lat funkcjonuje pod szyldem, który znają chyba wszyscy biegacze w Polsce. Po zakończeniu kolejnego sezonu imprez rozmawiamy z Piotrem Książkiewiczem i Justyną Grzywaczewską, organizatorami cyklu.
Czy CITY TRAIL jest już taki jaki sobie wymarzyłeś? Jakie miałeś na początku plany, wizje tej imprezy? Co się sprawdziło, a co nie?
Piotr: Ciężko powiedzieć, czy jest taki jak sobie wymarzyłem – bo zaczynając organizację cyklu Grand Prix Poznania w biegach przełajowych nie mieliśmy aspiracji, żeby stworzyć coś ogólnopolskiego. Nie myśleliśmy też o tym w kategorii „pracy” – po prostu chcieliśmy stworzyć cykl biegów, w którym sami byśmy chcieli startować, a później już poszło…
W kwietniu 2012 roku jechaliśmy z Pawłem Januszewskim z Warszawy do Torunia i Paweł był żywo zainteresowany naszym cyklem. Całą drogę o tym rozmawialiśmy, aż w końcu padło pytanie, dlaczego nie robić tego w całej Polsce? Jesienią byliśmy już w 5 miastach, ale okazało się – że tam cykl nie chwycił tak szybko jak w Poznaniu. Pierwszy rok przyniósł bardzo dużą stratę, dlatego w kolejnej edycji postawiliśmy na 10 miast i o dziwo to wypaliło. Budżetowo było to łatwiej spiąć, ze względu na koszty logistyczne, a dodatkowo cykl stał się rozpoznawalny i frekwencja w miastach, gdzie byliśmy po raz drugi wzrosła nawet o kilkaset procent.
Skąd w ogóle pomysł, że będą to akurat przełaje a nie np. biegi uliczne?
Piotr: Prowadząc Fundację Krok do Natury i organizując ponad 70 biegów terenowych w ciągu roku, trochę wstyd się do tego przyznać, ale pierwotnie chcieliśmy nasze biegi robić nad poznańską Maltą. Każdy kto tam był, wie że „od zawsze” tamte ścieżki są asfaltowe. Więc to nie do końca było tak, że od początku mieliśmy pomysł na „przełaje”. Malta okazała się jednak za droga, więc szukając dalej trafiliśmy nad jezioro Rusałka. Później koncepcja biegów przełajowych pochłonęła nas jednak zupełnie i teraz nie wyobrażamy sobie, że mogłoby być inaczej.
Jesteście organizatorem największego w Polsce cyklu biegów przełajowych, ale patrząc szerzej, w naszym kraju nie jest to zbyt popularna forma biegania. Oglądając relacje z zagranicznych imprez przełajowych widać różnicę w liczbie zawodników na trasie czy choćby w liczbie kibiców. A u nas przykładowo Mistrzostwa Polski w przełajach nie cieszą się wielką popularnością, do czego niestety rękę przykłada także PZLA. Myślicie, że CITY TRAIL ma szansę zmienić sposób postrzegania przełajów w Polsce?
Piotr: Mam nadzieję, że już trochę zmienił. Wystarczy spojrzeć na najbardziej wartościowe wyniki uzyskiwane na naszych trasach, czy rywalizację w niektórych z miast. Przywołam tutaj przykład lutowego biegu we Wrocławiu, gdzie zwycięzca pobiegł poniżej 15 minut, a ósmy zawodnik 15 minut i 18 sekund! Marzy nam się organizacja biegu, w którym mogliby porównać się najszybsi spośród wszystkich zawodników biegających u nas, jednak jest to dość trudne ze względu na napięty terminarz biegów oraz koszty takiego przedsięwzięcia. W idealnym świecie można by pewnie zorganizować taki bieg łącząc siły z PZLA, ale ponieważ idealnie nie jest, to na to nie liczę.
W tej chwili cykl obecny jest w 10 miastach Polski. Planujecie dalszą ekspansję? Do cyklu dołączą kolejne miasta? Jeśli tak to kiedy? Według jakich kryteriów wybieracie lokalizacje?
Piotr: Dołączenie kolejnej lokalizacji jest bardzo trudne, ponieważ wymagałoby kolejnego „skoku rozwojowego”. Aktualnie mamy wypełnione wszystkie weekendy i udaje nam się organizować wszystkie biegi jedną ekipą organizacyjną korzystając ze wsparcia lokalnych organizatorów tylko w dwóch miastach. Dołożenie kolejnej lokalizacji wymogłoby na nas duże inwestycje i zmiany w sposobie pracy. Oczywiście nie jest to niemożliwe, bo byliśmy już jedną nogą w Krakowie i mieliśmy na to rozwiązania – finalnie jednak zrezygnowaliśmy, m.in. ze względów logistycznych.
Prowadzicie statystyki, ile przez te 10 lat zorganizowaliście biegów? Ilu biegaczy przez ten czas zameldowało się na mecie CITY TRAIL?
Piotr: Grand Prix Poznania: 22 biegi, zBiegiemNatury: 85 biegów, CITY TRAIL i CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden: 300 biegów. Do tego dochodzi jeszcze 40 biegów cyklu CITY TRAIL onTour. Łącznie wychodzi nam więc 447 biegów na dystansie 5 kilometrów. Dodatkowo począwszy od drugiej edycji Grand Prix Poznania każdemu z naszych biegów towarzyszą biegi dzieci i młodzieży (początkowo w 4 kategoriach wiekowych, aktualnie w 5). Komend startowych wychodzi więc na przestrzeni tych 10 lat blisko 2 tysiące.
Unikalnych uczestników biegu głównego mieliśmy w tym czasie blisko 60 tysięcy, dzieciaków niestety nie da się tak łatwo policzyć – bo one nie mają swojego konta w naszym systemie.
Justyna, Ty do cyklu dołączyłaś w 2012 roku. Jak to się stało, że zaczęłaś pracę w CITY TRAIL?
Justyna: Zanim zaczęłam pracę przy CITY TRAIL, zajmowałam się projektem BiegamBoLubię. To stadionowe spotkania biegowe w całej Polsce, które współtworzy Paweł Januszewski. Paweł był swego czasu wspólnikiem Piotrów (Książkiewicza i Bętkowskiego), więc ja pracując z Pawłem naturalnie zaczęłam pracę przy cyklu.
Nie jest chyba wielką tajemnicą, że prywatnie jesteście parą. Zastanawiam się, jak wspólna praca wpływa na związek? Więcej z tego plusów czy minusów? Piotr jest szefem w pracy, a w domu?
Justyna: Nasza relacja zawodowa nie jest hierarchiczna. Nie traktuję Piotrka jako szefa, bo tak naprawdę mam większe doświadczenie zawodowe (poważną pracę – w lokalnej gazecie w Lublinie zaczęłam na kilka miesięcy przez rozpoczęciem studiów), a poza tym w naszej pracy bardzo się uzupełniamy i nawzajem potrzebujemy. Mam zatem poczucie współtworzenia cyklu (i innych naszych imprez) niż pracy „dla kogoś”, dlatego nie mam problemu z dużym angażowaniem się w nasze projekty. Swoboda pracy jest w naszym „układzie” kluczowa. Moja natura nie sprzyja pracy „etatowej” – sprawdziłam to i wiem, że się nie nadaję. W domu nasze relacje są partnerskie i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
Okres jesienno-zimowy to chyba dla Was najintensywniejszy czas w roku. Znajdujecie wtedy w ogóle czas dla siebie?
Justyna: Może wyda Ci się to dziwne, ale właśnie w okresie październik-marzec, czyli podczas trwania CITY TRAIL nasze życie jest najbardziej poukładane. Wszystko musi być dokładnie zaplanowane, bo czasu jest bardzo mało, nie mamy w zasadzie wolnych weekendów, więc nie tracimy ani godziny z wolnego czasu, który zazwyczaj spędzamy oczywiście razem. To kwestia przyzwyczajenia się do takiego trybu – nie narzekamy.
W tym okresie biegi z cyklu CITY TRAIL odbywają się prawie w każdy weekend. Jesteście na każdych zawodach? W każdym mieście? Czym się zajmujecie podczas zawodów?
Justyna: Od dwóch edycji staramy się pracować trzy weekendy w miesiącu, ale czasami nie udaje się robić wolnego, więc jesteśmy na CITY TRAIL cztery weekendy w miesiącu – na ośmiu biegach. Ja zajmuję się social mediami i promocją cyklu, zatem podczas zawodów mam zadania marketingowe i dziennikarskie, ale poza tym pracuję w biurze zawodów, a jak jest taka potrzeba to pomagam też w depozycie czy bufecie. Coraz rzadziej, ale robię również zdjęcia. A poza tym pomagam przy rozkładaniu i pakowaniu sprzętu.
Piotr: W ciągu tych 10 lat zaliczyłem już 300 biegów jesienno-zimowego cyklu Grand-Prix (jubileusz miał miejsce na ostatnim biegu tegorocznej edycji w Szczecinie) – więc czasami najzwyczajniej potrzebuję odpocząć. Mimo, iż weekendowa praca jest trochę oderwaniem od codziennych obowiązków to jednak trzeba czasami na moment przestać myśleć o CITY TRAIL, żeby nie zwariować (śmiech).
Jakie są Wasze ulubione lokalizacje i dlaczego? Czy jest gdzieś jakieś miejsce, o jakim marzycie by zorganizować tam bieg?
Justyna: Jasne, że mamy swoje ulubione lokalizacje. Ja mam w zasadzie kilka. Po pierwsze Lublin, bo to moje miasto rodzinne – mam tam mnóstwo znajomych i jestem po prostu „u siebie”. Po drugie Olsztyn, bo właśnie tam zaręczyliśmy się (przed startem biegu CITY TRAIL zresztą). Po trzecie Wrocław – bo bardzo lubię mentalność wrocławskich biegaczy, a poza tym sama startuję na naszej trasie, więc czuję się tam wyjątkowo – jestem trochę w pracy, a trochę na zawodach.
Piotr: Spełnieniem marzeń było „przejęcie” Chudego Wawrzyńca, bo Beskid Żywiecki zawsze był jednym z moich ulubionych regionów. Poza tym mam nadzieję, że „Chudy” pozwoli nam trochę zmienić naszą pozycję wśród organizatorów biegów. Bowiem jest trochę tak, że CITY TRAIL traktuje się jako „tylko piątkę”, a z kolei TriCity Trail, czyli „ultra nad morzem” jako ten „łatwy”. Oczywiście ani z jednym, ani z drugim się nie zgadzamy i jesteśmy w 100% przekonani co do słuszności tych imprez. Nie da się jednak ukryć, że w naszym portfolio to Chudy jest tym najbardziej „rasowym” biegiem terenowym.
Co jest najtrudniejsze w Waszej pracy, a co przynosi Wam najwięcej radości i satysfakcji?
Justyna: Najtrudniejsze jest wyłączanie się z pracy. Wszystkie nasze projekty są autorskie, to nasze „dzieci”, więc chcemy o nie dbać najlepiej, jak potrafimy i je rozwijać. Raczej nie jesteśmy pracoholikami, ale perfekcjonistami, więc często pracujemy za dużo.
Największa satysfakcja to dla mnie świadomość, że robię to co kocham, a przy tym pomagam ludziom w dbaniu o zdrowie i dobre samopoczucie. Przez te kilka lat udało nam się zbudować zaangażowaną biegową społeczność i to jest dla mnie najcenniejsze.
Piotr: Najtrudniejsza jest liczba imprez, mamy w ciągu roku 84 dni „eventowe”, co oznacza, że średnio co około 4 dni organizujemy jakieś zawody. Z tego powodu ciężko znaleźć czas na prawdziwy urlop w trakcie, którego nie musimy myśleć o tym, że coś trzeba załatwić „na już”. Trudy pracy są nam w dużej mierze wynagrodzone przez kontakt z ludźmi i możliwość obcowania z naturą.
W zimie CITY TRAIL, potem letnia odsłona TriCity Trail, dodatkowo jeszcze postanowiliście organizować Chudego Wawrzyńca. Co robicie, by nabrać trochę dystansu i odpocząć? Bo chyba kiedyś odpoczywacie? Co lubicie robić w wolnym czasie, gdy nie macie na głowie obowiązków organizacyjnych?
Justyna: Tak, jak już wspominałam tego wolnego czasu jest mało, ale jeśli już jest staramy się go wykorzystać maksymalnie. Góry – biegowe wycieczki i starty w zawodach, ucieczki do odludnych miejsc, gdzie można się wyspać, potem pójść na spacer z psem po lesie, poczytać książkę popijając dobrą kawę, dobrze i zdrowo zjeść, a na koniec zrelaksować się podczas masażu. Tak „ładujemy akumulatory”.
Ile osób liczy cała ekipa CITY TRAIL?
Piotr: Grupa osób „podróżujących” to 25 osób, ale do tego dochodzą jeszcze osoby, z którymi współpracujemy w Łodzi i Szczecinie – tam mamy co najmniej drugie tyle.
W przeszłości byliście czynnymi zawodnikami, czy teraz mając tyle na głowie, też gdzieś startujecie? Biegacie w organizowanych przez siebie imprezach?
Justyna: Tak. Nie wyobrażam sobie, że nie trenuję. Biegam 5-6 razy w tygodniu, dodatkowo min. raz w tygodniu robię trening ogólnorozwojowy. Startuję w CITY TRAIL regularnie, ostatnią edycję ukończyłam na piątym miejscu wśród kobiet we wrocławskiej odsłonie cyklu. Poza tym cały czas mam spore ambicje, aby poprawiać życiówki na 5, 10 km i w półmaratonie, więc na takich właśnie dystansach można mnie spotkać – w Polsce i za granicą. Kilka razy w roku biegam też w górskich zawodach (do 30 km), bo kocham góry i to zmęczenie po udanym starcie!
Piotr: Nigdy nie nazwałbym siebie czynnym zawodnikiem. Nigdy nie trenowałem w klubie, czy nawet sekcji lekkoatletycznej. Biegam jednak od 2 klasy liceum z kilkoma przerwami, ale nigdy nie dłuższymi niż kilka miesięcy. Jestem ambitnym amatorem i ciągle mam aspiracje do poprawy własnych rekordów życiowych. Celem długoletnim jest złamanie 2:30 w płaskim maratonie, a jak już mi się to uda to chciałbym na poważnie zacząć myśleć o górskich startach.
W Waszym cyklu startuje liczne grono wyczynowych zawodników, którzy biegi CITY TRAIL traktują jako świetne przygotowania do nowego sezonu biegowego. Czy w tych zawodach może wystartować zupełny amator? Wydaje się, że bieganie przełajowe jest dużo „cięższe” niż bieganie po asfalcie.
Justyna: Jednym z naszych głównych celów jest zachęcanie zupełnie początkujących osób do startów w zawodach. U nas nie ma limitu czasu, więc tak naprawdę można pokonać 5 km marszobiegiem. Dodatkowo bieganie w terenie jest mniej obciążające dla stawów (chociaż techniczne trasy bywają oczywiście trudne), więc zdecydowanie polecane dla osób stawiających pierwsze biegowe kroki, których aparat ruchowy nie jest przygotowany na większy wysiłek.
CITY TRAIL to nie tylko biegi dla dorosłych. W każdej lokalizacji organizujecie także zawody dla najmłodszych – CITY TRAIL Junior. Cieszą się zainteresowaniem? Pytam, bo pokutuje opinia, że w dzisiejszych cyfrowych czasach ciężko wyciągnąć dzieci z domu, a co dopiero zmusić ich o aktywności fizycznej.
Piotr: Dobrze trafiłeś z tym pytaniem, bo akurat w tym roku zanotowaliśmy ponad 20% wzrost frekwencji w biegach CITY TRAIL Junior. Dzieci chcą więc biegać, tylko trzeba im to bieganie pokazać w atrakcyjnej formie, traktować ich poważnie, tak samo jak traktuje się dorosłych. Mam poczucie, że dzieci czują, że te biegi robimy właśnie dla nich i dzięki temu startują chętniej.
Tegoroczny sezon CITY TRAIL mamy za sobą. Możecie go już podsumować? Jaki on był dla Was i czego możemy spodziewać się po następnym? Będą jakieś nowości? Nowe lokalizacje?
Justyna: Patrząc na liczby to był dobry sezon, bo mamy delikatny wzrost frekwencji w biegu głównym i naprawdę spory w biegach dzieci. Poza tym udało się wprowadzić kilka nowości, m.in. pakiet charytatywny, dzięki któremu przekazaliśmy 50 tysięcy złotych na rzecz Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, co jest dla nas dużym sukcesem.
Jest coś, o czym marzycie? Czego Wam życzyć?
Justyna: Moim marzeniem i jednocześnie celem jest życie zgodnie ze swoją naturą i sumieniem – tak, bym codziennie kładła się spać z poczuciem, że wykorzystałam ten dzień najlepiej, jak mogłam i bym wstawała rano z nową energią i chęcią do działania. Życz nam zdrowia. O resztę zadbamy sami.
Piotr: Biegowo – wspomniane już 2:30 w maratonie, zawodowo – utrzymania frekwencji na CITY TRAIL, ponieważ poziom na którym się ona ustabilizowała jest dla wszystkich bardzo dobry – pozwala łączyć kameralność z dużą popularnością, a dzięki temu łączyć interes naszych partnerów i biegaczy, który otrzymują produkt klasy premium za stosunkowo niską cenę. Ponadto na naszych dłuższych biegach marzy nam się wyczerpywanie limitu uczestników, TriCity odbędzie się w tym roku po raz piąty, a nigdy się jeszcze do tego nie zbliżyliśmy – mimo, że limity nie są wygórowane. No i przydałoby się też ciut więcej czasu na odpoczynek.
Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Dulnik
Autorzy zdjęć: Tomasz Pawlicki, Piotr Dymus, Tomasz Szwajkowski, Karolina Krawczyk