Szymon Dorożyński: Powtarzałem w głowie „Ostatni kilometr w 2:40 i medal jest Twój”

Szymon Dorożyński to świeżo upieczony Mistrz Polski na dystansie 5km. Tytuł zdobył dzisiaj na 13. Biegu Ursynowa, gdzie uzyskał czas 14:26 i w pokonanym polu pozostawił m.in. Henryka Szosta i Kamila Karbowiaka. Dla zawodnika KU AZS Politechnika Opolska to pierwszy mistrzowski tytuł w seniorskiej karierze. W 2014 roku zdobył srebrny medal na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski na dystansie 10 000 m.

Jak się biegło dzisiaj na 13. Biegu Ursynowa?

Zacznę od tego, że w środę zrobiłem 3×1 km po 2:47-2:48 na totalnym luzie. Dzisiaj pierwszy kilometr był 2:52 i czułem się lekko, krok był luźny, oddech spokojny. W okolicach drugiego kilometra pojawił się jednak kryzys i grupa zaczęła mi uciekać, poza tym wzmógł się wiatr. Oddalili się na odległość 5 metrów i musiałem podjąć decyzję, czy trzymać i walczyć o medal czy biec samemu i się z nim pożegnać.

Przyspieszyłem, dogoniłem grupę, ale przez kolejne kilkaset metrów czułem się niekomfortowo, tętno i oddech poszło mocno w górę. Punkt z wodą, trzy kubki moje, jeden na klatę, drugi na czapkę, trzeci na twarz. Na 4. kilometrze zostało nas sześciu. Dwóch Białorusinów, Heniu, Kamil Karbowiak i Jakub Nowak. Białorusin, który wygrał mocno ruszył, Heniu za nim. Ja zostałem z Kamilem, bo interesował mnie medal i zaczęło się odliczanie.

Kiedy uwierzyłeś, że masz szansę na złoty medal?

Na nawrotce, gdy zobaczyłem, że Heniu zaczął się oglądać. Dla mnie była to pierwsza oznaka, że się boi i nie ma sił. Wcześniej sprawdzałem sobie trasę, dlatego wiedziałem, gdzie mniej więcej jest każdy kilometr. Za nawrotką było jakieś 500 metrów do mety. Tam wiedziałem, że jestem w stanie ruszyć i taki był plan przed biegiem, bo już na zawodach CityTrail w tym roku miałem długie finisze. Przewaga Szosta malała i to dawało mi kopa do pracy, powtarzałem w głowie „Będziesz mistrzem, złoto jest Twoje”. Dogoniłem Henia i w momencie, jak go mijałem, nie podjął walki. Udało się ukończyć bieg na drugim miejscu w kategorii Open i zdobyć tytuł Mistrza Polski.

Jesteś zaskoczony tym zwycięstwem?

W tym roku na Festiwalu Biegowym w Bydgoszczy nabiegałem 14:43. To było w kwietniu. Sprawdziłem wyniki z Mistrzostw Polski z ubiegłego roku. Wygrał Yared Shegumo z czasem 14:35 (14:27 – przyp. red), więc chciałem podjąć wyzwanie i liczyłem na walkę do końca. Po środowym treningu włączyłem w głowie zielone światło na medal. Do tego dołączyłem jeszcze trening mentalny. Oglądałem codziennie finał Mistrzostw Europy Juniorów w biegu na 5000 metrów z 2011, gdzie mój dobry kolega Bartek Kowalczyk zdobył srebrny medal. Taktyka była taka sama, przyczaić się i w końcówce zaatakować. Powtarzałem w głowie: „ostatni kilometr w 2:40 i złoto jest Twoje”. Dlatego jak zobaczyłem, że Heniu się ogląda to powtarzałem: „2:40 i medal jest Twój”. 2:40. 2:40.

Nie przeszkadzał Ci żar, który dzisiaj na Ursynowie lał się z nieba? Henryk Szost otwarcie mówi, że nie lubi biegać w wysokich temperaturach.

Nie przeszkadzał mi w ogóle. Żyjemy w takim klimacie, że w sezonie taka temperatura to norma. Staram się wychodzić na trening o 17-18, żeby właśnie organizm zaadoptował się do upałów i to powtarzam tez swoim podopiecznym, że nie można się bać temperatury. Zawody są organizowane o godzinie 10,12,14 i trzeba się do tego przyzwyczaić. Adaptacja organizmu do otaczających warunków. Na bieganie składa się nie tylko  trening biegowy.

Często biegasz na 5km?

Po 2014 roku, jak złapałem kontuzję. Wróciłem do mocnego treningu w 2016 roku. Pojechałem na obóz 50 dni w góry i zaliczyłem jeden start. To było w Białogardzie na Mistrzostwach Polski w biegu na 10 000 m. Skończyłem dziewiąty z kontuzją.

W tamtym roku postanowiłem wrócić do biegania, ale spokojnego. Miała być zabawa z moimi dwoma grupami biegowymi. Zacząłem startować w biegach ulicznych i zarabiać pieniądze. Na jesieni zakończyłem sezon z wynikiem 31:00 podczas Biegu Niepodległości w stolicy. Po tym starcie porozmawiałem z trenerem i uznaliśmy wspólnie, że jestem gotów wrócić do systematycznych treningów. Było jednak jasne, że mój organizm nie jest gotowy do ciężkiego treningu, dlatego odpuściliśmy 10 km i rozpoczęliśmy przygotowania pod 5km.

Kiedy pojawiły się pierwsze efekty pracy?

Podczas serii tegorocznej City Trail. Wygrana we Wrocławiu pokazała mi, że da się biegać szybko. Moim głównym i docelowym startem w tym sezonie jest 5000m podczas Mistrzostw Polski w Sieradzu.

Chodzi Ci po głowie start na dłuższych dystansach? 10 kilometrów? Półmaraton?

Co mi da bieganie 30 minut na 10 km? Nic. A już na pewno medalu Mistrzostw Polski. Dzisiaj w Polsce 30 minut to słaby wynik. Zalewski, Grycko, Głowala i inni odskoczyli mocno do przodu. Półmaraton byłem zmuszony biec i było 1:08 na luzie. Co będzie dalej, zobaczymy. Na ten moment skupiam się na 3 sierpnia. Tylko to mnie interesuje.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik

fot. Sportografia.pl
facebook.com/MaratonWarszawski