Masters zaczyna się w pół do czterdziestki

13 marca odbyły się 30. Mistrzostwa Polski Masters w Lekkiej Atletyce, w ramach których m.in. po raz drugi w historii wyłoniono najlepszych w kraju dziennikarzy. Gospodarzem czempionatu była piękna toruńska Arena, znana choćby z ostatnich Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce, czy rozgrywanego rokrocznie Copernicus Cup. Słowem wprowadzenia dodam tylko, że pod pojęciem Masters kryje się zawodnik, zawodniczka, którzy ukończyli 35 lat.

Tegoroczna edycja ze względu na panującą pandemię rozgrywana była bez udziału publiczności, za to z  zachowaniem reżimów sanitarnych. Były więc płyny do dezynfekcji rąk, obowiązek chodzenia  w maseczkach, wyznaczone strefy przebywania, czy kierunki poruszania się po obiekcie. Dekoracja, również przebiegała w dużo skromniejszych warunkach. Uczestnicy sami zakładali sobie medale na szyję i jedynie do zdjęć mogli odsłonić twarz spod maseczki ochronnej.

Mistrzostwa odbywają się z podziałem na kategorie wiekowe, obowiązują widełki pięcioletnie.  Nie ma żadnych wymogów licencyjnych, wystarczy wypełnić zgłoszenie i wnieść opłatę startową. Jeśli chodzi o wybór konkurencji, w których można wystartować, to mamy dostępny pełen wachlarz zarówno wśród biegów (od 60 m do 3000 m), jak i m.in. skoków.

Okiem kibica

Obserwując rywalizację z trybun, z mojej twarzy nie schodził uśmiech, a ręce same składały się do oklasków. Powodem tego stanu rzeczy byli oczywiście sami uczestnicy zmagań. Widząc zawodników z roczników 1937, 1938 mknących po niebieskiej bieżni toruńskiego obiektu nie sposób tego nie docenić. Sześćdziesięciolatek  odziany w sprinterskie kolce, seniorki dumnie noszące dres z napisem „Polska”, czy skaczący wzwyż i o tyczce mający osiemdziesiąt lat panowie to esencja tych mistrzostw. Widać w nich  pasję i zaangażowanie.

Gorące rozmowy pomiędzy zawodnikami o dopiero co zakończonych występach trwały jeszcze długo po minięciu linii mety.  Był też czas na wspominki z lat profesjonalnej kariery, czy poprzednich edycji mistrzostw. Mastersi nie żyją jednak tylko przeszłością. Chodząc po hali i przysłuchując się rozmowom często do moich uszu docierały słowa o  planach  na koleje starty i zapowiedzi przyszłych  wyników.

Z trybun swoje zawodniczki dopingował Robert  Korzeniowski, czyli nasz multimedalista w chodzie sportowym. Jego podopieczne startowały na 3000m. Do mistrza olimpijskiego należy aktualny rekord świata w kategorii M35 na 3000 m w chodzie, który osiągnął w Belfaście w 2004 roku.

Wśród rekordzistów świata w kategorii Masters znajduje się też znana z prowadzenia biegów średnich na mitingach lekkoatletycznych Aneta Lemiesz. Jej 54,80 na 400 m osiągnięte w sobotę jest teraz wyznacznikiem poziomu na tym dystansie w kategorii W40. Lemiesz poprawiła swój własny rekord, dopiero co ustanowiony w lutym tego roku.

Na tegorocznych mistrzostwach byliśmy świadkami jeszcze jednego wyniku, który przewodzi światowym tabelom. W kategorii M50 Mariusz Walczak rzucił ciężarkiem (11,34 kg) na odległość 23,75 cm.

Niech przemówią liczby

Poziom czołowych zawodników w każdej z konkurencji jest bardzo wysoki. Do wygrania męskiego biegu na 3000 m w kategorii M35 trzeba było pobiec 8:48,81 a w kategorii wyżej, czyli M40 zwycięstwo dawał rezultat 8:50,62. W tej samej kategorii u kobiet do złota potrzeba było wyniku 10:28,86.

Dwa okrążenia w hali aż 22 zawodników pobiegło poniżej 60 s, a pierwszą kategorią wiekową, w której  bieg prowadzony był w wolniejszym tempie była M60. W damskiej osiemsetce, aby myśleć o medalu w W35 lub W40 trzeba biegać poniżej 2:40.

Niech te rezultaty jednak was nie odstraszają, te mistrzostwa są otwarte dla wszystkich, bez względu na poziom. Na najkrótszym z rozgrywanych w hali dystansów, czyli płaskich 60 m, w kategorii W80 wynik 13,86 osiągnęła urodzona w 1936 roku Pani Janina Rosińska. U mężczyzn o 3 lata młodszy Pan Jan Frąckowiak przeciął linię mety z doskonałym 11,26.  W sumie w tegorocznej edycji wystartowały 543 osoby.

Podczas takich imprez zaczynamy dopiero  rozumieć powiedzenie, że wiek to tylko liczba.

Próbujmy nowego

Niewielu z nas, biegających amatorów miało w przeszłości doświadczenie w biegach na bieżni, o hali nawet nie wspominając. Te mistrzostwa to doskonała okazja, aby spróbować czegoś nowego, zaznać uczucia, jakie towarzyszy Joannie Jóźwik, czy Adamowi Kszczotowi na ostatnich dwustu metrach ich koronnej konkurencji. Sprawdzić, jak na krótkich prostych i ciasnych wirażach poradzimy sobie w gąszczu zawodników, lub czym jest mityczne odcięcie na ostatniej prostej w biegu na 400 m.

Te krótsze dystanse mogą być świetnym przetarciem przed biegami ulicznymi na 5, czy 10 km.  To naprawdę fajne doświadczenie, a piszę to z perspektywy zawodnika, który ukończył 3000 m w czasie 9:46,12.

Zapraszam was serdecznie do wejścia na stronę www.pzlam.pl. Znajdziecie tam wszystkie informacje o kolejnych zawodach Mastersów, a także zdjęcia i wyniki z poprzednich imprez.

Tekst: Szymon Brzozowski

fot. Julia Truszczyńska (Polski Związek Lekkiej Atletyki Masters)