Koronawirus nie powstrzymał Supermaratonu Gór Stołowych
Supermaraton Gór Stołowych, który odbył się w miniony weekend był jedną z pierwszych, tak dużych imprez w biegach górskich, które miały miejsce w tym roku. Pandemia, a co za tym idzie obostrzenia i zakazy z nią związane postawiły przed organizatorami zawodów bardzo trudne zadanie.
Kiedy dokładnie rok temu kończyła się 10. jubileuszowa edycja Supermaratonu Gór Stołowych, jednego najstarszych i najbardziej malowniczych biegów górskich w Polsce, nikt nie przypuszczał, że kolejna edycja zawodów będzie najtrudniejszym organizacyjnym wyzwaniem w historii dla Piotra Hercoga i całej ekipy tworzącej imprezę w Karłowie.
Ostatnie tygodnie nie były do końca optymistyczne. Z jednej strony jesteśmy już po tzw. czwartym etapie odmrażania gospodarki, wróciły możliwości podróży, niewielkich zgromadzeń, z drugiej strony służby medyczne odnotowywały wzmożony wzrost zachorowań w Polsce. Jest to szczególny i trudny czas dla całego środowiska biegów górskich: zawodników i organizatorów.
– Od kilku dni apelowaliśmy, aby każdy podchodził do wprowadzonych reguł i zasad z odpowiedzialnością i nie powodował niepotrzebnych problemów. Od nas wszystkich zależało czy impreza w takich warunkach będzie określana jako potrzebna i bezpieczna co może dawać drogę do oceny naszego środowiska jako zdyscyplinowanego i odpowiedzialnego tak by w najbliższej przyszłości móc wnioskować o zniesienie kolejnych ograniczeń organizacyjnych – czytamy w komunikacie prasowym.
Górskie bieganie w czasie zarazy
Aby zawody mogły się odbyć w formule rywalizacji i pełnej klasyfikacji zmieniono naprawdę wiele. Wprowadzenie karty biegacza, praca biura zawodów ograniczona do minimum, indywidualny system rezerwacji czasu wejścia do strefy startu czy wreszcie interwałowy start to wszystko miało sprawić, aby zawody były jak najbardziej bezpieczne.
Zdecydowano się także na obowiązkowe maseczki w strefie zawodów, a także kompletnie zmieniono organizację bufetów. Przed wbiegnięciem na punkt każdy zawodnik zobowiązany był do zdezynfekowania dłoni, a środki do dezynfekcji były dostępne przed wejściem do strefy bufetu. Zawodnicy w strefie bufetu mięli obowiązek zakrywania ust i nosa.
Bufety odżywcze wyposażone były w napoje (woda, izotonik) oraz żywność w zamkniętych w opakowaniach, a zawodnik mógł skorzystać z dostępnych produktów tylko po dezynfekcji dłoni. Uczestnicy sami też napełniali swoje flaski czy bukłaki.
Zmienione zostały nieco trasy zawodów. Zrezygnowano z części, która wiodła po czeskiej stronie Parku Narodowego Gór Stołowych, a ze względów bezpieczeństwa metę usytuowano w Karłowie w tym samym miejscu skąd zawodnicy wybiegali na trasę.
Dominika Stelmach superstar
To co się nie zmieniło to dystanse i jak zwykle fantastyczna pogoda. W piątek rywalizowano trasie 4-kilometrowego Labirynt Run, w sobotę na trasie Ultra (50 km), a w niedzielę na dystansie Light, czyli półmaratonu.
Gwiazdą imprezy była bez wątpienia Dominika Stelmach, która na trasie Ultra była klasą dla siebie, zajmując także piąte miejsce w klasyfikacji Open. Z bardzo dobrej strony pokazał się Andrzej Witek, który trasę 50 km/+2000m pokonał w średnim tempie 5:18min/km deklasując rywali i pewnie zwyciężając całe zawody.
foto Piotr Dymus
tekst: materiały organizatora