Historia pewnej nienawiści. Jak Kusociński i Petkiewicz walczyli na śmierć i życie
„Krzywy Nos”, „Niedouczony Karzeł”, „Prymityw”, „Brzydki Januszek”, „Zabobonny Idiota” – tak miał go nazywać Stanisław Petkiewicz. Janusz Kusociński, bo o nim właśnie mowa, urodził się 15 stycznia 1907 roku w Warszawie. Nienawiść niszczy, nienawiść rujnuje, nienawiść zaślepia. Pewnie tak, ale w przypadku Janusza Kusocińskiego nienawiść okazała się czymś, na czym zbudował swój nieprawdopodobny sukces.
Niesamowity Kusy
Karierę sportową zaczął w 1925 roku jako piłkarz warszawskiego klubu Sarmata. Dość szybko jednak odkrył, że posiada talent do biegów długodystansowych i w nich jest w stanie osiągnąć znacznie więcej niż w piłce. Do 1928 roku jego talent nie wyróżniał się szczególnie. W roku olimpijskim zaczął robić błyskawiczne postępy. Niestety z powodu niedyspozycji nie udało mu się zrobić minimum, które wtedy na dystansie 5000 metrów wynosiło 16 minut. Jednak już w kilka tygodni po igrzyskach osiągnął czas 15:17,8, lepszy od dotychczasowego rekordu Polski o prawie pół minuty.
Wydawało się, że po tragicznej śmierci Alfreda Freyera to Kusy niepodzielnie zacznie panować na polskich bieżniach w biegach długich. Stało się jednak inaczej, szczęśliwie dla Polski, i jak sądzę również dla samego Kusocińskiego.
Jesienią 1928 roku do Polski przybywa Stanisław Petkiewicz. Ten biegacz, choć rok młodszy od Janusza, miał już za sobą udział w finale olimpijskim w biegach na 5000 i 10000 metrów. Urodzony na Łotwie Polak postanowił podjąć studia w Warszawie oraz przyjąć polskie obywatelstwo.
Tak bardzo różni
Petkiewicza i Kusego dzieliło bardzo dużo. Petkiewicz był szalenie towarzyski, przystojny, pewny siebie, dobrze wykształcony, łatwo nawiązywał kontakty. Kusy zakompleksiony, niezbyt urodziwy, nigdy nie lubił się uczyć.
Zaraz po przyjeździe na cześć Petkiewicza zostały zorganizowane zawody – bieg na 3000 metrów. Wówczas zawody na tym dystansie były bardzo popularne. Pomimo, że Kusociński miał wówczas drobny uraz, podekscytowany możliwością zmierzenia się z utytułowanym rywalem od razu narzucił ostre tempo. Petkiewicz zmęczony podróżą oraz niedawno zakończonymi mistrzostwami Łotwy nie mógł go utrzymać i zszedł z trasy. Czas Kusocińskiego był rewelacyjny 8:54,2 – nowy rekord Polski.
Po biegu obaj udzielili wywiadu, w którym wzajemnie bardzo się komplementowali. Był to jedyny materiał do którego dotarłem, w którym wypowiadali się o sobie w superlatywach.
A mieli zostać przyjaciółmi
Petkiewicz zaczął treningi w Warszawiance, tym samym klubie, w którym trenował Kusy. Koledzy z klubu wspominali, że przez kilka tygodni trenowali obaj ramię w ramię i wydawało się, że zostaną przyjaciółmi. Pewnego dnia Kusy wrócił jednak z kolejnego porannego treningu i był wyraźnie zdenerwowany. „Podkowa, którą obciąża sobie buty Petkiewicz to całkowita bzdura” – miał oświadczyć. Od tego dnia nigdy już razem nie trenowali.
Chwilę potem rozpoczął służbę wojskową. Dwa tygodnie później spotkał się z Petkiewiczem na kolejnych zawodach. Według jego relacji miał poprosić rywala o spokojny bieg bez forsowania tempa. Ten jednak wyniośle odmówił. „Petkiewicz wiedział, że od dwóch tygodni nie trenuję i odbywam uciążliwe ćwiczenia fizyczne”.
Wobec jego odmowy podrzędny stadion Orła Grochów stał się świadkiem narodzin najbardziej znanej nienawiści w sportowym życiu II RP. Zapewne bardzo niewielu widzów obecnych na świecącymi pustkami trybunach miało świadomość tego, co oglądają.
Zawodnicy już od startu narzucili zabójcze tempo. Co chwila to jeden, to drugi wychodził na prowadzenie. Jednak tego dnia ani strategia ani taktyka nie miały żadnego znaczenia. Liczyły się tylko nogi, płuca i serce do walki. Walczyli ze sobą niczym gladiatorzy na arenie. Dwieście metrów przed metą Petkiewicz zaczyna wspaniały finisz i wygrywa. „Była to dla mnie tragedia. Po prostu fizyczny ból mną targał, nie mówiąc już o upokorzeniu i psychicznym załamaniu” – wspominał Kusy.
Petkiewicz Superstar
Potem było jeszcze gorzej. Kusociński nabawił się zapalenia ścięgien oraz zmarła jego ukochana siostra. W szpitalu, jak sam twierdził, nie odwiedził go nikt z klubu ani ze związku. Tymczasem Petkiewicz ma się coraz lepiej i wygrywa kolejne zawody w kraju i zagranicą.
Jako jeden z bardzo nielicznych ludzi na ziemi pokonuje Paavo Nurmi, człowieka, który ma w dorobku 9 złotych i 3 srebrne medale olimpijskie. Po tym triumfie Petkiewicz zostaje wybrany sportowcem roku w plebiscycie Przeglądu Sportowego i udaje się na tournee po Stanach Zjednoczonych. Słowem Petkiewicz był gwiazdą na szczycie a Kusy na dnie. W gazecie Petkiewicz, w radiu Petkiewicz, na salonach Petkiewicz, na plakatach Petkiewicz.
Gdzie Kusy nie spojrzał, wszędzie spoglądała na niego uśmiechnięta i zadowolona z siebie piękna gęba cholernego Petkiewicza. „Piękne długie nogi, wspaniała sylwetka, cudownie zbudowana klatka piersiowa, idealny styl, wspaniała praca rąk” to pisano o Petkiewiczu. O nim: „prymitywny surowy styl, krótkie nóżki”. Dodatkowo wyśmiewano to, że wierzył w szczęście, które miała mu przynieść podkowa oraz nieregulaminowa czapeczka.
Kusy bierze rewanż
Nasz „brzydki Januszek” nie mógł się z tym pogodzić. Zaciskając zęby i pięści trenował do utraty przytomności wyobrażając sobie minę „pięknego króla Stasia”, gdy już go pokona i pokaże mu jego miejsce. Całkowicie sfiksował na punkcie biegania i Petkiewicza.
W końcu przychodzi ta chwila. W maju 1930 roku sezon lekkoatletyczny rozpoczyna tradycyjny bieg na przełaj. Kusociński wygrywa w nim bezspornie, a znienawidzony rywal został o 60 metrów z tyłu. Teraz następuje okres względnej równowagi. Na dystansach od 800 do 3000 metrów panuje Petkiewicz, na dłuższych jednak królem zostaje Kusociński. To mu nie wystarcza. Marzy, żeby zwyciężać Petkiewicza zawsze i wszędzie. Na to musi jeszcze poczekać.
Ich relacje były bardzo złe ostentacyjnie trenowali osobno i nie rozmawiali ze sobą. Nawet, gdy jako jedni z kadry biegaczy odbywali podróże zagraniczne, które trwały czasem kilkadziesiąt godzin. Tymczasem do Polski przyjeżdża Nurmi na rewanż z Petkiewiczem. Nurmi wcześniej o Kusocińskim nie słyszał zbyt wiele, zgadza się jednak zmierzyć w biegu z nimi oboma.
Bieg odbywa się na dystansie 5000 metrów i ma wspaniały przebieg dla widzów. Ostatecznie o pierś zwycięża Nurmi przed Kusocińskim. Petkiewicz zostaje o kilkadziesiąt metrów w tyle. Jak wspominał sam Kusy to, że wygrał Nurmi nie ma dla niego znaczenia. Najważniejsze jest to, że na stadionie upokorzył Petkiewicza. Pokonał go nie na ostatnich metrach, jak już wcześniej bywało, ale na trasie.
Zaczyna się kolejny sezon i kolejne wyzwania. Petkiewicz całkowicie przerzuca się na biegi średnie. Jednak teraz to on ma problemy ze zdrowiem i przegrywa z Kusocińskim starcie za starciem. Podobno przed mistrzostwami Polski, w których miał się zmierzyć z Januszem na 1500 metrów przez wiele miesięcy nie uprawiał seksu. Jednak tuż przed biegiem miał sen erotyczny i ….cały wysiłek okazał się daremny. Podczas biegu za wcześnie zaczyna finisz i znów przegrywa. Historia dotycząca seksu jest prawdopodobnie bajeczką. Prawdą jest natomiast, że „król Staś” miał pasożyty żołądka.
Dziwna dyskwalifikacja
„Brzydki Januszek” natomiast okazuje się tytanem pracy. Z uporem maniaka postanawia wymazać wszystkie rekordy znienawidzonego rywala. Kres tej ekscytującej rywalizacji kładzie dyskwalifikacja Petkiewicza za złamanie statusu amatora. Wniosek składa…. i tu wielkie zaskoczenie własny klub Petkiewicza Warszawianka. Była to chyba najbardziej tajemnicza dyskwalifikacja w historii II RP.
Jako powód wskazywano ultimatum Kusego, który miał stwierdzić, że jeżeli Petkiewicz będzie dłużej biegać w tym klubie on sam z niego odejdzie. Wskazywano również na zemstę władz (Petkiewcz miał kiedyś w prywatnym liście, który wyciekł do prasy napisać kilka krytycznych uwag dotyczących samego Piłsudskiego) oraz…zemsty gangsterów, z którymi jako pracownik PKO miał odmówić współpracy. Jak było naprawdę? Wciąż próbuję to ustalić, lecz nie wiem czy mi się uda. W każdym razie smrodu, który powstał wokół sprawy było naprawdę dużo.
Jakby nie było u progu sezonu olimpijskiego 1932 roku wspaniały biegacz Stanisław Petkiewicz w wieku zaledwie 23 lat został pozbawiony szansy na rewanż i medal. Kusociński zaś stracił rywala, dzięki któremu osiągał niesamowite wyniki.
Dalsze losy Kusocińskiego są powszechnie znane. Jedzie on na olimpiadę do Los Angeles i zdobywa złoty medal w biegu na 10000 metrów. Zachowuje się na niej jak typowy „świeżak” i do biegu finałowego zakłada nowe buty, które w trakcie biegu pękają i ranią mu stopy do krwi. Musi zrezygnować ze startów na 1500 i 5000 metrów.
Kolejne sezony to walka nie tyle z rywalami, co z kontuzjami. Kusy miewa co prawda przebłyski dawnej formy i w 1934 zdobywa srebrny medal mistrzostw Europy. Później dokonuje czynu dość niezwykłego w biegu na 10000 metrów w prowincjonalnych Pionkach pokonuje sztafetę 25x400m.
Jego rywal w międzyczasie zostaje trenerem kadry średnio i długodystansowców. Mobilizuje to Kusego do wzięcia się za bary z kolejną swoją słabością. Zaczyna uzupełniać wykształcenie i planuje również zająć się trenerką. Wielką formę odzyskuje w 1939 roku i znów bije wszystkich krajowych rywali, w tym najlepszego ucznia Petkiewicza – piątego na Igrzyskach Olimpijskich w 1936 roku Józefa Nojia. Planuje ostatni raz wziąć udział na olimpiadzie w 1940 roku, gdzie miał wystąpić w maratonie. Niestety II wojna światowa niszczy te plany.
Tragiczna ostatnia mila
Ostatnia mila Kusego ma koszmarny przebieg. Podczas kampanii wrześniowej zostaje dwukrotnie ranny i odznaczony Krzyżem Walecznych. Potem działa w konspiracji. Zostaje aresztowany i poddany torturom. Nie wydaje nikogo nie daje się złamać. Dnia 21 czerwca 1940 roku zostaje rozstrzelany w pobliżu Palmir.
Nieco ponad 20 lat później jego wielkiego rywala również trafia kula przeznaczenia. 29 grudnia 1960 roku podczas rodzinnego obiadu do domu Stanisława Petkiewicza wdziera się szaleniec. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować zabija go strzałem z rewolweru.
To byli niesamowici sportowcy
Obu dzieliło wiele, o czym już pisałem. Łączyła niebywała ambicja, ogromny talent oraz chęć bycia najlepszym. Obu kariery zostały brutalnie przerwane i niezrealizowane do końca. Ostatecznie obaj zginęli tragicznie.
Dziś z niezrozumiałych dla mnie powodów imię Janusz stało się synonimem polskiego buraka, reprezentuje negatywne stereotypy polskich przedsiębiorców. Dla mnie Janusz Kusociński jest przykładem tego, że nigdy nie należy kapitulować. Również jak w przypadku mojego innego wpisu dotyczącego Petkiewicza jest to jedynie fragment większego dzieła, które mam nadzieje kiedyś Wam zaprezentować.
Rekordy życiowe
Janusz Kusociński
800 m – 1:55,6
1500 m – 3:54,2
3000 m – 8:18,8
5000 m – 14:21,2
10000 m – 30:11,4
Stanisław Petkiewicz
800 m – 1:56,2
1500 m – 3:57,2
3000 m – 8:27,8
5000 m – 15:01,1
10000 m – 32:09,0
Autor tekstu: Michał Gordon
Śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst pierwotnie opublikowany na fanpage Historie Sportowe, na którym można znaleźć wiele inspirujących tekstów z obszaru historii sportu, nie tylko lekkiej atletyki.
Zdjęcie: Leon Jarumski, Public domain, via Wikimedia Commons