Bierzemy pod lupę drugą odsłonę New Balance FuelCell Rebel [TEST]
Rebele w drugiej wersji to przede wszystkim propozycja codziennej treningówki ze wskazaniem na szybsze jednostki. Responsywna pianka FuelCell na całej długości podeszwy, extra przewiewna ciekawie zaprojektowana cholewka oraz niska waga – to wyróżniki tego modelu New Balance.
Od jakiegoś czasu, na co dzień biegam w butach z płytką karbonową. Jeśli chodzi o zwrot energii, poprzeczka co do moich oczekiwań jest zatem zawieszona wysoko. O gustach się nie dyskutuje – napomknę jedynie, że moje pierwsze wrażenie po wyjęciu Rebeli z pudełka było takie: „ależ one piękne”.
Po założeniu butów daje znać o sobie ponadprzeciętna “lekkość”. Pierwsza myśl – trzeba pobawić się butem na szybszym treningu, a ten był planowany na następny dzień. Wcześniej zrobiłem w nich zatem delikatny easy run, żeby but się ułożył. Wcześniej nigdy nie biegałem w butach marki New Balance. Co za tym idzie nie znam Rebeli V1. Ocena obecnej wersji nie będzie zatem odnosiła się do poprzednika.
Cholewka
Analizując poszczególne elementy buta: cholewka jest jedną z lepszych, jeśli brać pod uwagę estetykę. Nie jest to jednolita struktura, składa się z trzech części. W przypadku testowanego buta białe wstawki – umieszczone po bokach – są bardzo przewiewne oraz zachowują ciekawy wygląd. Zewnętrzny pas „zbiega” się łukowato ku palcom. Przy odrobinie wyobraźni sugeruje zachętę do rozwijania wysokich prędkości. Na środku zastosowano trochę inny materiał w kolorze pomarańczowym, który sprawia wrażenie wytrzymalszego.
Cholewka nie jest nasiąkliwa i powinna dać radę utrzymać suchą stopę nawet w niewielkim deszczu. Na froncie buta, znajduje się dodatkowe usztywnienie, którego celem jest zapobieganie przetarciom. W lekkich butach to zawsze duże wyzwanie i w rezultacie konieczność uzyskania kompromisu pomiędzy przewiewnością cholewki, a jej wytrzymałością i wagą.
Język w bucie jest dosyć cienki, ale kilkuwarstwowy materiał, z którego jest wykonany daje komfort nawet przy mocniejszym wiązaniu. Dodatkowo znakomita perforacja wyglądająca jak po zabawie z dziurkaczem – stanowi znakomitą wentylację.
Charakterystyczne jest to, że język jest duży, to jest w zasadzie jęzor! Nie widziałem nigdy większego. Chodzi o szerokość w jego górnej części. Jak się chwilę zastanowić może mieć to określony cel – zapobieganie przesuwaniu się w trakcie biegu. W innych butach taką rolę często spełnia łączenie języka z podeszwą elastycznym materiałem. Tutaj ograniczyłoby to jednak przewiewność cholewki w tym obszarze.
Sznurowadła są płaskie, wykonane z lekko elastycznego materiału. Tej elastyczności brakuje mi w większości butów. Stopa podczas biegu z każdym krokiem napiera podbiciem na język i dalej na wiązanie. W przypadku takiego zastosowania zyskujemy lekki bufor w nacisku na podbicie co znacząco poprawia komfort biegu.
Podeszwa
Podeszwa jest charakterystyczna, w całości wykonana z pianki FuelCell. Po 50 km, jakie w nich pokonałem, nie ma najmniejszych oznak „zmęczenia materiału”. Kilometraż jest jednak zbyt mały, żeby to ocenić. Jeśli dynamika będzie utrzymana to Rebele z pewnością znajdą się w czołówce moich ulubionych szybkich treningówek w kategorii butów bez płytki karbonowej. Sztywność podeszwy i to, w jaki sposób reaguje na zginanie bardzo mi przypomina buty z karbonem. Buty bez płytki zwykle „łamią się” na wysokości śródstopia – tutaj nie jest to aż tak wyraźne.
Budowa podeszwy sugeruje raczej bieganie na zasadzie przetaczania stopy pięta-palce. Taka technika, dla większości biegaczy-amatorów, jest optymalna. Chodzi tutaj oczywiście o zmniejszenie ryzyka kontuzji, a nie o ekstremalną wydajność. Ja jestem w mniejszości i biegam na śródstopiu. Czuję przy tym, że z każdym krokiem lekko walczę z butem który „chce”, żebym jednak dotknął piętą podłoża. Po kilometrze już się do tego przyzwyczajam, ale zwiększyłbym jednak drop, który by mnie bardziej napędzał.
W środkowej części podeszwa jest szersza niż zwykle spotykana. Brak charakterystycznego przewężenia prawdopodobnie wiąże się z próbą uzyskania większej sztywności. Moje treningi w 99% wykonywane są na asfalcie i chodniku zatem trwałość podeszwy to dla mnie jedna z istotniejszych cech. W przypadku Rebeli widoczne są trójkolorowe wstawki sugerujące różną odporność na ścieranie. Tego jeszcze nie zweryfikowałem ze względu na zbyt mały przebieg.
Środek buta
Środek buta – tutaj w zasadzie wszystko się zgadza. Materiał jest miły w dotyku i nawet w krótkich skarpetkach jest komfortowo. Wkładka jest bardzo cienka – zachowanie niskiej wagi to priorytet. Osobiście preferuję nieco więcej amortyzacji, szczególnie pod śródstopiem. W okolicach pięty dopasowanie jest dobre, chociaż przyzwyczaiłem się już do patentu wewnętrznych gąbek po bokach Achillesa. Daje to poczucie pewności trzymania nawet przy luźniejszym wiązaniu. W Rebelach trochę brakuje mi tego rozwiązania.
Jak na razie wykonałem w nich jedną szybszą jednostkę w postaci biegu ciągłego 12 km. Na dużym luzie średnia prędkość, jaką uzyskałem to 3’27’’/km. W stosunku do innych tego typu jednostek jest to o ok 3-4 sekundy szybciej na kilometr niż zwykle. Oczywiście trudno całą zasługę przypisać Rebelom, bo na pewno tak nie jest. Natomiast to pokazuje, że raczej but sprzyja szybszemu bieganiu. Były biegane także pojedyncze kilometry z prędkością powyżej 20km/h z bardzo pozytywnymi wrażeniami.
Wrażenia z biegu
Warte podkreślenia jest bardzo dobre „czucie podłoża”. Można to porównać do biegania w kolcach po tartanie. Nie jest to oczywiście aż tak ekstremalne, ale od początku zwróciło moją uwagę.
Ostatnią rzeczą, o której warto wspomnieć jest bardzo dobra kontrola na szybkich i ostrych zakrętach. To, że na co dzień biegam w butach na wyższej podeszwie zapewne potęguje wspomniane odczucie. Posiłkując się analogią motoryzacyjną, to jest jak przesiadka z SUV-a do dobrze zestrojonego hot hatch’a.
Model: New Balance FuelCell Rebel V2
Waga: 207 gram (rozmiar MEN 42,5 EUR)
Drop: 6 mm (26 mm pięta i 20 mm palce)
Cholewka: bardzo przewiewna i wytrzymała
Przeznaczenie: bardzo lekka treningówka na codzienne oraz szybsze treningi. Sprawdzi się także jako but startowy na dystansach do 10 km włącznie.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Nożyński