W Glasgow na razie bez fajerwerków. Anna Wielgosz z rekordem życiowym
Rekord życiowy Anny Wielgosz na 800 metrów był najbardziej pozytywnym wydarzeniem pierwszego dnia lekkoatletycznych halowych mistrzostw świata w Glasgow. Polce jednak nie udało się awansować do kolejnej rundy, podobnie zresztą jak i pozostałym biało-czerwonym, którzy startowali dzisiaj w Emirates Arenie.
Był apetyt na więcej
Anna Wielgosz zajęła w czwartej serii eliminacyjnej rywalizacji na dystansie 800 metrów trzecie miejsce. Czasem 2:01.58 poprawiła rekord życiowy, ale to było za mało aby cieszyć się z awansu do kolejnej rundy. Polka uzyskała dziewiąty czas eliminacji – najlepszy w historii nie dający awansu do półfinału – ale ostatecznie została sklasyfikowana na trzynastym miejscu.
– Byłam gotowa tutaj na więcej. Czułam to podczas biegu. Nie wychodziłam zbyt wcześnie, bo przeczuwałem że wystarczy mi sił na mocny finisz. Dziewczyny miały jednak więcej mocy. Moja trzecia pozycja też do końca nie była taka komfortowa bo tam się zawsze dużo dzieje – analizowała Anna Wielgosz.
Druga z naszych reprezentantek w biegu na 800 metrów Angelika Sarna biegła w szybkiej pierwszej serii. Tempo nadały w niej Etiopka, Jamajka i Kenijka. Nasza reprezentantka finiszowała za nimi uzyskując czas 2:03.36.
– Na hali biega się trudno. Proste są krótkie i mamy mało czasu na podjęcie decyzji. Ciągle się uczę takiego biegania. Tak naprawdę to dopiero mój drugi sezon seniorowskiego biegania pod dachem. Natomiast cały sezon zimowy ogólnie uważam za udany. Zaraz ruszają przygotowania pod sezon letni i imprezę docelową, czyli igrzyska – zapowiedziała Angelika Sarna.
Słaby Borkowski i ciężkie nogi Lizakowskiej
Także na pierwszej rundzie przygodę z halowymi mistrzostwami świata w Glasgow zakończył średniodystansowiec Mateusz Borkowski. Polak uzyskał czas 1:48.07.
– Jest mi smutno. Liczyłem na walkę o półfinał i finał. Myślę, że to kwestia dnia. Już rano czułem się słaby. Jednak nie ma na co zwalać. Biegło mi się ciężko. Nie wiem co się stało. Szkoda, że nie ma półfinału – mówił Mateusz Borkowski.
fot. Marek Biczyk/PZLA
W sesji wieczornej jako pierwsza z Polek startowała Weronika Lizakowska. Początkowo biegła na czele stawki, ale pod koniec rywalizacji wyprzedziły ją kolejny rywalki. Ostatecznie Polka finiszowała w swej serii eliminacyjnej na dystansie 1500 metrów szósta z czasem 4:10.50.
– Chciała być w pierwszej trójce, ale nie wyszło. Naprawdę bardzo się starałam. Liczyłam, że będę mogła tutaj powalczyć. Niestety od początku biegu czułam, że mam ciężkie nogi. Przykro mi, że nie dowiozłam do Glasgow tej formy, którą miałam przed i podczas halowych mistrzostw Polski – powiedziała reprezentantka Polski.
Niemoc Galant
Druga z naszych zawodniczek startujących na tym dystansie, Martyna Galant mimo ambitnego biegu finiszowała czwarta z czasem 4:15.57 i także zakończyła swoje starty w globalnym czempionacie.
fot. Marek Biczyk/PZLA
– Miałam plan żeby trzymać się trzeciego miejsca, aby jak najmniejszym kosztem awansować do finału. Niestety nagle rywalki odskoczyły, a ja poczułam niemoc. Nie wiem skąd ona się wzięła, bo moja forma powinna zwyżkować. Dziś coś nie wypaliło, chociaż jeszcze wczoraj czułam się świetnie i wszystko wskazywało, że nie będzie problemu z kwalifikacją – powiedziała Martyna Galant.
Na finiszu biegu Galant nie brakowało dramaturgii. Kilka metrów przed metą upadła liderka, Irlandka Healy.
– Irlandczycy w mojej obecności złożyli protest. W nim oczywiście mogliśmy upatrywać szansy na awans naszej zawodniczki, ale skończyło się inaczej. Po dokładnej analizie wideo widać było, że nie doszło do żadnego kontaktu między zawodniczkami. Healy po prostu bardzo osłabła na ostatnich metrach – mówił po biegu Filip Moterski, pełniący w Glasgow funkcję kierownika technicznego reprezentacji Polski odpowiadającego m.in. za składanie protestów.
Generalnym sponsorem reprezentacji Polski jest Grupa ORLEN.
Źródło: PZLA
fot. w nagłówku Marek Biczyk/PZLA