Sensacyjni zwycięzcy maratonu w Walencji. Beriso i Kiptum ukradli show

Mało kto spodziewał się, że 42. edycję maratonu w Walencji wygrają debiutant i zawodniczka legitymująca się dotychczas rekordem powyżej 2 godzin i 20 minut. Tymczasem w głównych rolach wystąpili właśnie Kenijczyk Kelvin Kiptum i Etiopka Amane Beriso. Oboje osiągnęli kosmiczne czasy i mocno wyśrubowali rekordy trasy hiszpańskiego maratonu.

Zacznijmy od analizy biegu kobiet, bo tutaj organizatorzy zapowiadali atak na rekord świata. Cała uwaga mediów i kibiców była skoncentrowana na Etiopce Letesensbet Gidey, która na swoim koncie ma już najlepsze na świecie wyniki na 5000 m, 10 000 m i w półmaratonie. Sama zainteresowana przed zawodami podkreślała, że czuje się na siłach, aby pobiec szybciej niż Kenijka Brigid Kosgei, która w 2019 roku w Chicago ustanowiła rekord świata (2:14:04).

Beriso odpaliła wrotki

Gidey od początku ruszyła mocno, ale niespodziewanie razem z nią zabrała się 31-letnia rodaczka Amane Beriso. Zawodniczka dotychczas niemal anonimowa z rekordem życiowym 2:20:48 uzyskanym prawie sześć lat temu na trasie maratonu w Dubaju. Etiopka co prawda w przeszłości odnosiła drobne sukcesy jak zwycięstwa w maratonach w Mumbaju (2020) i Mexico City (2022), a także tryumfy w trzech półmaratonach (Kopenhaga, Rzym i Warszawa), ale jej obecność na czele stawki w Walencji była sporym zaskoczeniem.

Bieg toczył się w szybkim tempie, na granicy rekordu świata. Na półmetku obie liderki zameldowały się z wynikiem 1:07:18, nawiasem mówiąc lepszym o prawie 1,5 minuty od półmaratońskiego rekordu życiowego Beriso. Wydawało się, że Gidey ma bieg pod kontrolą i w drugiej części przyspieszy realizując taktykę negative split. Tak się rzeczywiście stało, ale na 5 kilometrów przed metą Etiopkę dopadł kryzys, który wykorzystała jej rywalka.

Beriso mocno szarpnęła i wyszła na prowadzenie, którego nie oddała do końca. Warto podkreślić, że ostatnie kilometry pokonała kompletnie sama, ponieważ pacemakerzy zostali z faworytką zawodów. Wpadła na metę z wynikiem 2:14:58, który jest trzecim najlepszym rezultatem w światowych tabelach.

Szybciej od dzisiejszej zwyciężczyni Valencia Marathon w historii biegały tylko Kenijki Ruth Chepngetich (2:14:18) i Brigid Kosgei (2:14:04). Poza tym Beriso o ponad 2 minuty pobiła rekord trasy maratonu w Walencji oraz ustanowiła nowy rekord Etiopii. Swój najlepszy maratoński wynik poprawiła o prawie 6 minut!

Wyczerpana Letesenbet Gidey finiszowała prawie dwie minuty później, z wynikiem 2:16:49. Na osłodę została najlepszą debiutantką na dystansie maratonu oraz posiadaczką szóstego najlepszego czasu w światowych tabelach. Potwierdziły się niestety obawy niektórych ekspertów, że elegancki styl biegania Etiopki może sprawdzać się na krótszych dystansach, ale nie do końca na maratonie.

Na podium z rezultatem 2:17:29 załapała się jeszcze inna debiutantka, Sheila Chepkirui z Kenii.

Na duże brawa zasłużyła Aleksandra Brzezińska, która z czasem 2:28:09 zajęła 19. miejsce. W rolę pacemakera wcielił się jej mąż i trener Błażej Brzeziński. Biegaczka z Bydgoszczy poprawiła swój rekord życiowy o ponad 6 minut.

Powody do radości mają również gospodarze, ponieważ Marta Galimany z wynikiem 2:26:14 o 37 sekund pobiła rekord Hiszpanii ustanowiony przez Anę Isabel Alonso w 1995 roku. Ten sukces ma konkretny wymiar finansowy, bo doświadczona 37-letnia zawodniczka otrzyma nagrodę w wysokości 25 tysięcy euro.

Debiutant bierze wszystko!

W biegu mężczyzn prawdziwe emocje rozpoczęły się wkrótce po tym, jak czołówka złożona z kilkunastu maratończyków minęła 25 km. Był to również moment, gdy swoją pracę zakończyli pacemakerzy. Sygnał do szybszego biegania dał mistrz świata Etiopczyk Tamirat Tola, który mocniej podkręcił tempo biegu. Kroku dotrzymało mu tylko dwóch innych zawodników – debiutujący na dystansie maratonu Kenijczyk Kelvin Kiptum oraz Tanzańczyk Gabriel Geay, legitymujący się rekordem tego kraju 2:04:55.

Trzech liderów biegło ramię w ramię, chociaż tempo cały czas nadawał 23-letni Kitpum. Widać było, jak prosi bardziej doświadczonych kolegów o zmianę, a gdy jej nie otrzymał, na 33 km podjął ucieczkę. Raptownie zwiększył prędkość biegu i bardzo szybko uzyskał przewagę nad rywalami. Odcinek między 30 a 35 kilometrem Kenijczyk pokonał w szalonym czasie 14 minut! Nic dziwnego, że Geay i Tola zostali z tyłu.

Kiptum nie dał sobie odebrać zwycięstwa i do efektownej mety obok futurystycznego budynku L’Hemisfèric dotarł z niesamowitym wynikiem 2:01:53! W maratońskim debiucie, dwa dni po swoich 23. urodzinach uzyskał trzeci najlepszy czas na liście all-time. Lepsze wyniki w maratonie należą tylko do jego rodaka Eliuda Kipchoge (2:01:09) i Etiopczyka Kenenisy Bekele (2:01:41).

Co ciekawe, Kenijczyk pokonał drugą połowę dystansu w 1:00:16 – o około minutę szybciej niż Kipchoge, gdy we wrześniu w Berlinie biegł po rekord świata.

Drugie miejsce z wynikiem 2:03:00 zajął Gabriel Geay, który wyrównał dotychczasowy rekord trasy maratonu w Walencji i o prawie 2 minuty poprawił własny rekord Tanzanii. Jako trzeci do mety dobiegł Alexander Mutiso z czasem 2:03:29. 26-letni Kenijczyk tym samym zaliczył znakomity debiut w maratonie, który uzupełnia jego świetny rekord z połówki wynoszący 57:59.

Najlepszym Polakiem był Wojciech Kopeć, który z czasem 2:23:15 zajął 82. miejsce.

Walencja przyspieszyła

Gdy dodamy najlepsze czasy kobiet i mężczyzn, to okazuje się, że dzisiaj w Walencji byliśmy świadkami najszybszego maratonu wszech czasów. 12 kobiet ukończyło bieg z wynikiem poniżej 2 godzin i 22 minut, a 12 mężczyzn finiszowało z czasem poniżej 2 godziny i 7 minut.

Walencja przesunęła się z piątego na drugie miejsce na liście World Top 10 Marathons uszeregowanej na podstawie rezultatów uzyskanych przez mężczyzn. Numerem jeden jest oczywiście Berlin (2:01:09), a numer trzy należy do Londynu (2:02:37).

Zwycięzcy zainkasowali po 30 tysięcy euro za rekordy trasy. Na tym wydatki organizatorów wcale się nie kończą, bo na premie startowe i nagrody przeznaczyli ponad 2 z 6 mln euro, które obejmuje budżet imprezy.

red