Toruński Festiwal Biegów Świętych Mikołajów z zarzutami biegaczy

W niedzielę 3 grudnia w Toruniu odbył się Festiwal Biegów Świętych Mikołajów. Impreza odbyła się po raz piętnasty, tym razem w nowej formule – oprócz biegu głównego na dystansie półmaratonu oraz „dychy” po raz pierwszy odbył się bieg na trasie o połowę krótszej. Nowością były również nowe trasy biegów, które na mecie były bardzo mocno krytykowane przez biegaczy. Dużo zamieszania wprowadził od samego początku start trzech biegów, które ruszały po sobie w niewielkich odstępach czasu, co spowodowało, że czołowi zawodnicy biegnący 10km i 5km musieli lawirować między wolniejszymi biegaczami. Zdaniem wielu uczestników trasa niedzielnych biegów nie była dobrze oznakowana i właściwie zabezpieczona. 

Półmaraton Świętych Mikołajów w Toruniu to jeden z najpopularniejszych biegów mikołajowych w Polsce. Tegoroczna, 15. edycja zorganizowana została w formule dwudniowego festiwalu biegów, w ramach którego rozegrane zostały biegi dziecięce oraz biegi na dystansach 5 km, 10 km i półmaratonu, cieszącego się największą frekwencją. To bieg, na który jeszcze 2-3 lata temu do Torunia przyjeżdżało 3 tysiące i więcej biegaczy skuszonych m.in. startem spod pomnika Mikołaja Kopernika oraz medalem w kształcie dzwonka, który uczestnicy otrzymują na mecie.  

Problemy już na starcie

Organizatorzy zaplanowali start trzech biegów z tego samego miejsca informując, że będą startować kolejne biegi co 10-15 minut. Taki plan startów pojawił się m.in. w programie biegu i wielu zawodników szykowało się na start o wskazanym czasie. W rzeczywistości zawodnicy drugiego w kolejności biegu na 10 kilometrów na trasę wyruszyli po niespełna 3 minutach od przekroczenia linii startu przez ostatnich uczestników półmaratonu. To spowodowało, że czołowi zawodnicy startujący na „dychę” już po niespełna kilkuset metrach dogonili najwolniejszych uczestników półmaratonu i musieli lawirować pomiędzy setkami biegaczy. Nie wiadomo dlaczego wystartowano biegi szybciej niż zapowiadano. Być może chodziło o to, żeby biegacze stojący na linii startu zbyt szybko się nie wychłodzili?

Wąskie, śliskie i niewłaściwie zabezpieczone trasy biegów 

Jakby tego było mało, trasy poprowadzone zostały wąskimi chodnikami, ścieżkami rowerowymi czy leśnymi dróżkami, na których trudno było wyminąć się dwóm zawodnikom! A ponieważ półmaraton oraz bieg na 10 km w pewnej części poprowadzono tą samą trasą, podczas biegu dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. 

Fot. Agata Masiulaniec – BiegowyŚwiat.pl

Szybsi zawodnicy chcąc wyminąć wolniejszych biegaczy na wąskich chodnikach przy wiślanych bulwarach, biegli trawnikiem i w tłumie niewiele widząc przed sobą wpadali na ławki czy kosze na śmieci. Zawodnicy zmuszeni byli także uważać na rowerzystów poruszających się po ścieżkach rowerowych czy po prostu na spacerowiczów. Wisienką na torcie był fragment trasy poprowadzony przez… roboty drogowe, gdzie można było zaliczyć bliskie spotkanie z zaparkowaną koparką. Wielu zawodników na mecie zgodnie podkreślało fatalną organizację trasy, niewystarczającą liczbę wolontariuszy na trasie lub złe jej oznakowanie.

Fot. Agata Masiulaniec – BiegowyŚwiat.pl
Walka o zwycięstwo w tłumie zawodników

Fatalne rozwiązanie z prawie jednoczesnym puszczeniem na trasę dwóch biegów miało swój kuriozalny finał podczas finiszu czołówki półmaratonu. Prowadząca w biegu trójka zawodników (Damian Kabat, Mykola Yukhymchuk oraz Hrihorii Khomych) przez prawie cały dystans biegła ramię w ramię i sprawa zwycięstwa miała się rozstrzygnąć na ostatnim fragmencie trasy. W tej sytuacji walczący o zwycięstwo zawodnicy na finiszu na ostatniej prostej wymijali dziesiątki biegaczy kończących dystans 10 kilometrów. Tym samym walka o wygranie toruńskiego półmaratonu toczyła się w tłumie innych uczestników. Zwycięzca wpadł na metę jako jeden z wielu zawodników, co doprowadziło do sytuacji, w której prowadzący konferansjerkę spiker nie był w stanie określić czy zwycięzcą półmaratonu został Damian Kabiat, czy może jednak przegapił finiszującego Ukraińca Yukhymchuka… 

Ostatecznie zwycięzcą toruńskiego Półmaratonu Świętych Mikołajów został Damian Kabat, który na tej ciężkiej trasie uzyskał czas 1:11:51. To już czwarta wygrana zawodnika grupy ASICS FrontRunner Polska w tej imprezie. Damian to również rekordzista trasy z czasem 1:07:05 z 2011 roku. Na drugim miejscu z czasem 1:11:55 zameldował się Mykola Yukhymchuk z Ukrainy, a na najniższym stopniu podium stanął jego rodak – Hrihorii Khomych (1:12:01).

 Jestem zadowolony bo biegło mi się bardzo dobrze w tych ciężkich warunkach, na trasie prawdziwie crossowej, z dużą ilością błota i przy dość silnym wietrze. To moja czwarta wygrana w Toruniu i lubię tu wracać, ale dziś trasa była najcięższa ze wszystkich dotychczasowych. W pewnym momencie nie wiedzieliśmy nawet gdzie mamy biec. Część trasy prowadziła przez jakieś prace budowlane i musieliśmy trochę nadrabiać. Walka z dwoma ukraińskimi zawodnikami była ostra, a całość rozegrała się na ostatnich dwóch kilometrach. Wiedziałem że Mykola, który jest bardzo dobrym zawodnikiem, jest teraz w okresie roztrenowania i nie będzie w tak dobrej formie jak przez cały sezon. – powiedział na mecie Damian Kabat.

Wśród kobiet na dystansie półmaratonu zwyciężyła Anna Arseniuk, na mecie uzyskując czas 1:24:14. Na drugim miejscu z wynikiem 1:25:38 przybiegła Aleksandra Lisowska. Trzecią zawodniczką Półmaratonu Świętych Mikołajów została Anna Zajączkowska, która osiągnęła rezultat 1:25:42. – Bardzo ciężko mi się biegło i szczerze mówiąc jestem zaskoczona, że z takim czasem załapałam się na podium. Trasa była bardzo urozmaicona, a kilometry bardzo szybko mijały. Trochę się mijałyśmy na trasie z Anną Zajączkowską, raz ja byłam druga, na dwa kilometry przed metą na drugim miejscu biegła rywalka, ale stwierdziłam, że mam jeszcze na tyle siły, że mogę powalczyć o drugą pozycję na mecie. Teraz spokojnie będę się przygotowywała do wiosennego maratonu, który pobiegnę w Warszawie lub w Krakowie, gdzie będę się starała poprawić swój wynik na tym dystansie. – powiedziała Aleksandra Lisowska

Na dystansie 10 kilometrów, podobnie jak w przypadku półmaratonu, walkę o zwycięstwo toczyli zawodnicy z Polski i Ukrainy, jednak w odróżnieniu od dłuższego dystansu tutaj to Polacy mieli przewagę liczebną. Jako pierwszy linię mety minął Marek Kowalski, który dystans 10 kilometrów pokonał w czasie 33:37. Według pomiaru czasu sekundę za Polakiem na metę wpadł Volodymyr Khomenko (33:38), a na trzecim miejscu z czasem 34:05 finiszował Kamil Nartowski. Jak się jednak okazało, zawodnik z Ukrainy nie został sklasyfikowany i ostatecznie Kamilowi Nartowskiemu przyznano drugie miejsce, a na najniższy stopień podium wskoczył Mateusz Krawiecki (35:02). 

Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją, że startuje jeden bieg a za nim praktycznie zaraz lecimy my, gdy przed nami jest około 2 tysiące osób. Trzeba było na tych pierwszych kilometrach skupić się na wyprzedzaniu i wymijaniu uczestników półmaratonu, gdzieś między samochodami czy po chodniku. Także było ciężko.  Ale jestem bardo zadowolony ze zwycięstwa bo jestem dopiero co po roztrenowaniu i właśnie wznawiam treningi, więc ten wynik i zwycięstwo bardzo mnie cieszą. – powiedział na mecie Marek Kowalski reprezentujący drużynę ASICS FrontRunner Polska.  

Wtórował mu trzeci na mecie Mateusz Krawiecki Przyjechałem do Torunia, aby złamać w końcu 34 minuty w tym roku i tym samym pobić rekord życiowy a pobiłem rekord w wyprzedzaniu zawodników na trasie. Wystartowaliśmy 3 minuty po półmaratonie. Atmosfera za to była gorąca, cieszy wynik uzyskany w takich trudnych warunkach. 

Rywalizację kobiet na dystansie 10 km wygrała Anna Sawicka, na mecie uzyskując czas 40:31. Warto dodać, że zawodniczka dopiero niedawno wróciła do biegania po urodzeniu dziecka. Na drugim miejscu z wynikiem 40:49 przybiegła Beata Popadiak z ekipy ASICS FrontRunner Polska, a trzecie miejsce zajęła Wanda Panfil. Mistrzyni Świata w maratonie z Tokio (1991 r.) i dwukrotna olimpijka, w Toruniu przebywała jako gość honorowy, co nie przeszkodziło pani Wandzie w zajęciu świetnego miejsca z czasem 42:07. Dodajmy też, że Wanda Panfil w niedawno rozegranym biegu na 5 km podczas Bełchatowskiej Piętnastki również zajęła 3 miejsce, ustępując miejsca tylko dwóm 15 i 16-letnim zawodniczkom!

Biegło się bardzo fajnie, no może poza pierwszymi dwoma kilometrami, gdy musiałyśmy się przeciskać pomiędzy uczestnikami półmaratonu. Tak naprawdę gdy tylko wystartowała „połówka” to już było odliczanie „dychy”, więc nawet nie zdążyliśmy się jakoś specjalnie przygotować. Ruszyliśmy mocno i skończyliśmy słabo więc tak jak zaplanowałam (śmiech). Teraz rozpoczynam przygotowania do najważniejszej dla mnie imprezy w 2018 roku czyli maratonu w Tokio. – powiedziała druga na mecie, Beata Popadiak.  

Podczas tegorocznego Festiwalu Biegów Świętych Mikołajów po raz pierwszy rywalizowano także na dystansie 5 kilometrów. Inauguracyjny bieg z wynikiem 16:50 zwyciężył Jacek Sobas biegający w barwach ASICS FrontRunner Polska. Na drugim miejscu finiszował jego kolega z drużyny Dariusz Boroń (17:25) a trzecie miejsce przypadło Remigiuszowi Woluszewskiemu (18:57). Wśród kobiet najszybszą zawodniczką okazała się Aleksandra Brzezińska, która dystans 5 km pokonała w czasie 20:56. Sekundę później na metę wpadła Justyna Wysokińska (20:57) a trzy sekundy za zwyciężczynią na mecie zameldowała się Monika Kaczmarek (21:00). Wszystkie trzy zawodniczki reprezentowały grupę ASICS FrontRunner Polska. 

Podsumowanie

Wszystkie biegi Festiwalu Biegów Świętych Mikołajów w Toruniu ukończyło równo 3 tysiące zawodników. 1 755 biegaczy zameldowało się na mecie półmaratonu, co w porównaniu z poprzednimi latami (3 925 w 2014, 2 936 w 2015, 1 758 w 2016) pokazuje, że co roku impreza ta cieszy się coraz mniejszą popularnością. Poprawie tego trendu z pewnością nie pomoże tegoroczne zamieszanie z trasami biegów, organizacją startu wszystkich biegów czy choćby brakiem ciepłej herbaty dla wszystkich finiszerów. Wiele negatywnych opinii na temat organizacji imprezy dało się usłyszeć w strefie mety oraz przeczytać na oficjalnej stronie imprezy na Facebooku:

 Szkoda, bo Toruń o tej porze roku ma swój wyjątkowy klimat i zawsze miło było wracać, by pobiegać w czapce Mikołaja.

red