Finał Ligi Runmageddonu znów pod dyktando pogody. „Może warto rozważyć organizację tak ważnego biegu o innej porze roku?”
Na Finale Ligi Runmageddonu w Siedlcach podobnie jak w ubiegłym roku w Pabianicach znów pogoda rozdawała karty. Rywalizacja najlepszych zawodników i zawodniczek rozstrzygnęła się praktycznie na ostatnich 500 metrach przed metą, gdzie organizatorzy ustawili serię wymagających przeszkód. Polegli na nich faworyci imprezy, co przyniosło efekt w postaci nieoczekiwanego, ale zasłużonego zwycięstwa Krystiana Domańskiego. Wśród kobiet wygrała Małgorzata Szaruga, chociaż bardzo blisko pokonania niej była Katarzyna Baranowska. Opaskę elity do mety Finału Ligi doniosło zaledwie 9 mężczyzn i jedna kobieta z prawie 80 osób, które ruszyły na jego trasę.
Niedzielne zawody w Siedlcach były zarazem Finałem Ligi Runmageddonu oraz III Mistrzostwami Polski w Biegach Przeszkodowych. Przypomnijmy, że biegi pod taką nazwą w tym roku zorganizowały również organizacje OCRA Poland oraz OCR Polska. Rywalizacja o miano najlepszego zawodnika i zawodniczki w tegorocznym sezonie Runmageddonu toczyła się na trasie o długości 10 kilometrów, na której organizatorzy umieścili około 70 różnych przeszkód.
– Nie zdziwię się, jeśli podobnie jak rok temu rozstrzygnięcie będzie zupełnie niespodziewane – mówił nam przed weekendem Wojciech Sobierajski. Okazało się, że miał rację, bo scenariusz, w którym na podium stają faworyci imprezy aktualny był tylko przez odcinek 9,5km. Do mety pozostało zaledwie 500 metrów, ale właśnie wtedy zaczęły się schody. A w zasadzie nie schody, tylko przeszkoda „Pole Dance”, od której zaczęła się istna rzeź zawodników. Powodem ich kłopotów był marznący śnieg, który pokrył przeszkody i utworzył na nich warstwę lodu.
Jako pierwszy do „Pole Dance” dotarł Tomasz Oślizło ze sporą przewagą nad pozostałymi zawodnikami. – Do tego momentu biegło mi się naprawdę super. Niestety powstrzymały mnie oblodzone rury przeszkody „Pole Dance”. Dogonił mnie tam Dawid Hajnos, a potem chyba z 25 innych biegaczy i wspólnie próbowaliśmy usunąć z niej lód – relacjonuje zawodnik xRunners. – Nasze wysiłki się powiodły, poza tym każda kolejna próba przejścia przeszkody zmniejszała jej śliskość. Jednak przewaga, którą wypracowałem na trasie nad innymi zawodnikami stopniała tam samo jak ten lód. W tym sensie uważam, że był to kolejny bieg z wypaczoną rywalizacją. Może warto rozważyć organizację tak ważnego biegu o innej porze roku? – zastanawia się Tomasz Oślizło.
– Owszem, słyszałem takie opinie, biorę je pod uwagę i nie wykluczam zmiany w tym zakresie. Myślę, że do wiosny będziemy w stanie podać wszelkie dane – odpowiada Jaro Bieniecki, prezes Runmageddonu.
Bieg OCR czy survival?
Wojciech Sobierajski po 9 kilometrach biegu znajdował się na 15. pozycji. – Wtedy dobiegłem do „Pole Dance” i zobaczyłem przed nią wszystkich zawodników. Dosłownie wszystkich. Metalowe rurki były tak oblodzone, że nie było możliwości się po nich wspiąć. Dopiero po wielu próbach, podczas których wytarliśmy lód własnymi ciałami, pierwszy z nas przedostał się na drugą stronę. Za chwilę udało się kolejnym, w tym również mnie. Wyścig zaczął się od nowa – opowiada zawodnik OCRA Poland. – Pięćset metrów przed metą sytuacja się powtórzyła. Tym razem przeszkodą nie do pokonania okazała się skośna ścianka. Znów tłum ludzi, wielkie nadzieje, wiele prób. Chyba za czwartym razem chwyciłem krawędź i wciągnąłem się na górę. Mam 190 cm wzrostu i zrobiłem to z najwyższym trudem. Nie mam pojęcia, w jaki sposób mieli to pokonać niżsi ode mnie. Większości się nie udało – relacjonuje Wojciech Sobierajski.
Ostatecznie zawodnik OCRA Poland zszedł z trasy biegu na 300 metrów przed metą. Powstrzymało go połączenie trzech przeszkód: przekładani kółek gimnastycznych, poziomej deski i „Wariata”, czyli metalowego kołowrotka. – Mam z nim złe wspomnienia – w kwietniu rozciął mi łeb w trzech miejscach. Dziś próbowałem wielokrotnie, dwa razy będąc o włos od sukcesu – po rozpaczliwych skokach dosłownie muskałem dzwonek. Nie zadzwonił, więc nie ma mowy o zaliczeniu. Padający śnieg skutecznie moczył elementy konstrukcji, nie pomagało nawet przecieranie ręcznikami. Choć do mety zostało jedynie 300 metrów, postanowiłem zejść z trasy. Decyzję tę podjąłem w momencie, gdy zawody ukończyło trzech rywali. Dalsza walka nie miała już dla mnie sensu – dodaje Sobierajski.
– Trasa była naprawdę fajna. Bez wody, ciekawe przeszkody. Jednak wszytko przekreśliła pogoda. Przy innych warunkach atmosferycznych wyglądałoby to zupełnie inaczej. Rok temu był survival, gdy liczyła się odporność na zimno. Widać, że organizatorzy odrobili lekcję. Pytanie tylko, czy wiedząc jakie będą warunki i mając na uwadze poprzedni dzień nie powinni rozważyć wyłączenia 2-3 przeszkód? Doceniam, że usiłowali usuwać lód z przeszkód, przynajmniej z „Wariata”. Ale śnieg sypał na bieżąco. Rok temu była walka o przetrwanie. Tym razem mieliśmy walkę z mokrymi przeszkodami – kończy Wojciech Sobierajski.
– Zdecydowanie pogoda nas dzisiaj nie rozpieściła – zaczyna Dawid Hajnos. – Aż żal, że ten bieg nie został rozegrany 2 tygodnie temu, gdy były idealne warunki do rywalizacji. Do przeszkody „Pole Dance” trasa była naprawdę świetnie przygotowana, wtedy wszystko się posypało i od tego momentu bieg zaczął bardziej przypominać survival niż imprezę OCR. Tutaj nie liczyła się umiejętność pokonania danej przeszkody tylko umiejętność dostosowania do warunków – podkreśla zawodnik Gorący Potok Team, który swój udział w Finale Ligi zakończył na skośnej ściance. – Spędziłem 40 minut próbując ją pokonać, jednak po wielu próbach zdecydowałem się oddać opaskę – mówi Dawid Hajnos.
Nieoczekiwani zwycięzcy
Problemy faworytów skwapliwie wykorzystali inni zawodnicy, którzy zdołali sforsować wszystkie przeszkody i zameldować się na mecie. Jako pierwszy zrobił to Krystian Domański z Ełku, który uzyskał czas 1:19:55.
Pięć sekund po nim finiszował Mateusz Salamon. Zawodnik Power Training zdradził nam, że do niedzielnego biegu podszedł na luzie. – Bardziej byłem skupiony na sobotnim starcie w Rekrucie i wywalczeniu kwalifikacji na Mistrzostwa Europy. Dzisiaj ruszyłem spokojnie, ale jak poczułem, że dobrze się biegnie to zacząłem gonić czołówkę. Jednak im więcej przeszkód tym bardziej zacząłem czuć wczorajszą walkę z ostatnimi przeszkodami, a po pierwszej próbie przejścia „Wariata”, stwierdziłem, że dramat jest z siłami i wtedy totalnie wyluzowałem. Jakoś jednak zdołałem ją pokonać i reszta to już zabawa była, a nie ściganie. Teraz tego podejścia żałuję, bo niewiele przegrałem – ocenia Mateusz Salamon. – Przeszkodowo Runmageddon naprawdę dał radę. Pogoda jeszcze dołożyła trochę od siebie i paru mistrzów nie dało rady. Należało atakować oblodzone przeszkody od razu po kimś, po tym samym torze, zawsze przetarł trochę szlak – doradza zawodnik Power Training.
Podium niedzielnych zawodów w Siedlcach uzupełnił Teofil Deciuk z Husarii Race Team, który uzyskał czas 1:33:20.
Te ostatnie przeszkody
Niezwykle zacięta była rywalizacja kobiet. W głównych rolach wystąpiły Katarzyna Baranowska i Małgorzata Szaruga. Niespodziewanie od samego początku prowadzenie objęła ta pierwsza i utrzymała je aż do „Weryfikatora Marzeń”, przeszkody, która była w kolejności trzecia od końca. – Mówiłam, że odpalę rakietę! – mówi biegowe.pl Katarzyna Baranowska. – Do ostatnich konstrukcji szło mi bardzo dobrze i zdołałam wypracować nad drugą zawodniczką około 10 minut przewagi. Najgorsze jest to, że byłam praktycznie o włos od przejścia tej przeszkody. Tym bardziej szkoda, że do mety zostały już tylko trzy konstrukcje – relacjonuje rozczarowana zawodniczka OCR Team Włocławek.
Małgorzata Szaruga dogoniła Baranowską na „Weryfikatorze Marzeń”, potem był „Fly Monkey” i „Chomik”, gdzie wyszła na prowadzenie. Na ostatniej przeszkodzie Mistrzyni Polski w Biegach Przeszkodowych na dystansie 5 i 10km była już niezagrożona.
– Biegłam bardzo ekonomicznie, praktycznie całą trasę pokonałam za Kasią Baranowską. Moim założeniem było skupić się na przeszkodach i pokonywać je sprawnie. Tutaj pogoda utrudniła sprawę, wszystko było mokre i zamarznięte, opady śniegu dały popalić niejednemu – mówi Małgorzata Szaruga. – Najcięższą przeszkodą dla mnie była ściana skośna. Pomimo korzystania z palety nadal brakowało, żeby ją pokonać. Resztę konstrukcji przeszłam może nie za pierwszym razem, ale wiedziałam, że to zrobię. Dobrze się czuję przygotowana przeszkodowo, mam nadzieję, że bieganie w przyszłym roku też pójdzie do przodu. Jednak nie powiem, było ciężko. Szkoda, że Kasi nie udało się pokonać ostatniej przeszkody, bo zasłużyła na podium – podkreśla zawodniczka Socios Silesia.
Zwycięzcy Finału Ligi i III Mistrzostw Polski w Biegach Przeszkodowych otrzymali m.in. vouchery na start w imprezie Runmageddon Global na Kakuazie lub na Saharze o wartości od 3 do 6 tysięcy oraz sprzęt AGD od firmy Haier. Niedziele zawody w Siedlcach ukończyło 1062 zawodników.
md