Na Runmageddonie w Modlinie karty rozdawał Wariat. „Tej przeszkody nie da się pokonać, gdy jest mokra”

Pierwszy tegoroczny Runmageddon odbył się w weekend na terenie Garnizonu Modlin koło Warszawy. W imprezie wzięło udział ponad 2 tysiące fanów biegów przeszkodowych. W sobotę zmagania prowadzone były w formule Rekrut, a w niedzielę na trasę ruszyli uczestnicy biegu w formule Hardcore. 

Pierwsza w roku odsłona Runmageddonu tradycyjnie promowana jest jako zimowa, ale tak się akurat złożyło, że w weekend w Modlinie panowała niemal wiosenna pogoda. Uczestnicy Rekruta stawili czoła 30 przeszkodom, które zostały ustawione na dystansie 6 km. Większość uczestników zwracała jednak uwagę w komentarzach po biegu, że organizatorzy dołożyli dodatkowe 2 kilometry trasy.

Jej przebieg wytyczony został na terenie wojennych fortyfikacji, na całej długości od Wieży Czerwonej po Wieżę Białą. Wśród przeszkód znalazły się m.in. konstrukcje sprawdzające siłę rąk, a więc Multirig, Kołkosznikov, Atak Szczytowy, a także jedna przeszkoda wodna, której pokonanie wymagało zanurzenia się. Uczestnikom szczególnie podobał się efektowny zjazd tyrolką.

Wariat zatrzymał lidera

Podczas sobotnich zawodów ton rywalizacji nadawał Wojciech Sobierajski. Prowadził cały czas, najpierw towarzyszył mu Sylwester Wilk, a potem Mateusz Krawiecki oraz zawodnik z Ukrainy. Niestety swoje szanse na zwycięstwo w Modlinie zawodnik Husarii Race Team pogrzebał na przeszkodzie „Wariat”, która była ulokowana tuż przed metą.

– Trasa była rewelacyjna! Zróżnicowany teren, ciekawe przeszkody, odcinki siłowe. Naprawdę świetne zawody! Jednak tuż przed metą czekał na nas Wariat. Przeszkoda, której nie da się pokonać, gdy jest mokra. Po porostu się nie da, nie ma takiej możliwości. Pomaga dopiero wycieranie go koszulkami, rękawiczkami, ręcznikiem. A to nie jest konkurs „Pani Domu” tylko Runmageddon! – komentował rozżalony Sobierajski – Po co biec pierwszym, skoro i tak trzeba tracić czas na wytarcie przeszkody? Co z tego, że wcześniejsze 20 przeszkód pokonasz najszybciej, że wypracujesz sobie przewagę, skoro i tak ją na 100% stracisz? Próbując na mokro tylko spompujesz sobie ręce, a dobiegając później masz już wszystko „gotowe” i pokonasz go być może za pierwszym razem, bo „Wariat” jest już suchy – mówi zawodnik Husarii Race Team.

Wojciech Sobierajski uważa, że wolontariusze powinni przygotować przeszkodę przed przybyciem pierwszych zawodników.  – Ktoś powie, że on dzisiaj „Wariata” pokonał za pierwszym razem? Bo ja Ci go wytarłem. Suchy a mokry to zupełnie co innego. Suchego pokonałem bez problemu 10 razy podczas Eliminatora OCR, mając zmęczone i porozrywane dłonie. Jak jest suchy to jest super przeszkodą. Moja rada? Dziś nie padało, wystarczyło więc, żeby wolontariusze wytarli „Wariata” przed biegiem. Jak pada, należy go wyłączyć. Proste – skwitował Sobierajski.

Ostatecznie zwycięstwo w Rekrucie przypadło Ramanowi Katolikau z ekipy xRunners, który uzyskał czas 50:13, drugi był Ievgen Sheretov (51:39), a podium uzupełnił Artur Kozłowski z Husarii Race Team z wynikiem 52:43. Mateusz Krawiecki był piąty, a Wojciech Sobierajski do mety dotarł dopiero jedenasty.

Wśród kobiet najlepsza była Katarzyna Baranowska z ekipy Podhalańskich Dzików – Gorący Potok Team (01:0628) przed Jekaterinią Worobiewą z PowerTraining (01:15:16) i Magdaleną Sobesto z Bravehearts Legionowo (01:17:50).

Katarzyna Baranowska powiedziała nam, że nie spodziewała się tego zwycięstwa. – Akurat biegi OCR są na tyle nieprzewidywalne, ze naprawdę wielu rzeczy nie można się spodziewać – podkreśliła. – Ciężko pracowałam w zimę, więc mam nadzieję w tym roku sięgnąć naprawdę wysoko – zapowiedziała zawodniczka Podhalańskie Dziki – Gorący Potok Team.

Na mecie biegu w formule Rekrut sklasyfikowano łącznie 1383 zawodników.

Zacięty finał Hardcore

W niedzielę zawodnicy startowali w 21-kilometrowej formule Hardcore. Biegali m.in. po malowniczej skarpie, wznoszącej się nad ujściem Narwi do Wisły. Na swojej drodze napotkali około 70 przeszkód.

Trasę komplementował Mateusz Krawiecki z Husarii Race Team. – Majestatyczna i tajemnicza, po prostu świetna. W całości poprowadzona po Twierdzy Modlin i kawałek wzdłuż Wisły – ocenił.

Wtórował mu jego klubowy kolega Tomasz Krawczyk, który podkreślił, że trasa była bardzo ciekawa. – Pogoda dopisała, z zimowego biegu zrobił się wiosenny, przeszkody były suche. To był dobry bieg nie wypaczający wyników. Trasa Hardcore była szybka jak informowali sami organizatorzy przed startem. Ogólnie nie można się było nudzić, ciągle były jakieś zakręty, a to pod górkę, to przez korytarze twierdzy Modlin, tunele. Nieraz przydała by się latarka, wbiegając z jasnego dworu do ciemnych pomieszczeń, czasem trzeba było poruszać się po omacku – powiedział. 

Tomasz Krawczyk od początku wyszedł na prowadzenie. Towarzyszył mu Mateusz Krawiecki oraz zawodnik z Ukrainy.

– Rozpocząłem spokojnie, miał być to bieg na przetarcie, pierwszy w sezonie, aby bez kontuzji. Na drugim kilometrze na spokojnie dogoniłem stawkę i zacząłem prowadzić. Z Mateuszem Krawieckim, który nie odstawiał mnie na krok zaczęliśmy robić przewagę nad resztą, zmieniając się co jakiś czas prowadzeniem – relacjonuje Tomasz Krawczyk. – Tempo biegu było dość wysokie, na ostatnich pięciu kilometrach zacząłem puchnąć i musiałem wkładać dużo wysiłku aby sprostać tempu Mateusza. Na szczęście podganiałem go na przeszkodach, które pokonywał wolniej. Zagryzłem zęby, wiedziałem że wszystko rozstrzygnie się na ostatniej sekwencji trudnych technicznie przeszkód przed samą metą. Suche przeszkody pokonałem wszystkie płynnie i zwyciężyłem – opowiada. 

Jak wspomina Mateusz Krawiecki zwycięstwo było w jego zasięgu, ale o wszystkim zdecydowała końcówka biegu. – Po wczorajszym piątym miejscu, gdzie byłem bardzo bliski wygranej chciałem zrehabilitowac się na dłuższym dystansie. Praktycznie od początku prowadziłem na zmianę z Tomaszem Krawczykiem, wyprzedzając go dosłownie na 2 km przed metą. Końcówka była bardzo mocno przeszkodowa i na jednej z konstrukcji straciłem prowadzenie, ponieważ potrzebowałem trzech podejść, aby ją pokonać – relacjonuje Mateusz Krawiecki. 

Okazało się jednak, że nie był to koniec emocji w tym biegu. Krawiecki stoczył jeszcze pasjonujący pojedynek o drugie miejsce z Ievgenem Sheretovem. – To, co się działo później pokazuje piękno naszego sportu. O pół sekundy pokonałem zawodnika z Ukrainy, gdzie do samego końca walczyliśmy o drugie miejsce. Na całe szczęście zwycięsko wyszedłem z tego pojedynku. Nie mogę się doczekać tego sezonu. Mam wiele do udowodnienia – podkreślił zawodnik z Lubawy.

Pierwsze miejsce w Runmageddonie Hardcore zajął Tomasz Krawczyk (Husaria Race Team) z czasem 1:44:37. Drugi Mateusz Krawiecki i trzeci Ivegen Sheretov uzyskali taki sam czas 1:46:54, dzieliło ich zaledwie pół sekundy. Kobiety w fali Elite startowały, ale żadnej nie udało się donieść do mety opaski. Zawody w formule Hardcore ukończyły 744 osoby.

red

fot. Runmageddon