Runmageddon ma sześć lat

13 kwietnia 2014 roku wystartował pierwszy Runmageddon. Tor wyścigów konnych Służewiec zamienił się w arenę ekstremalnego biegu przez przeszkody, w którym udział wzięło około 700 osób. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że Runmageddon w ciągu kilku lat zyska tak wielką popularność i zgromadzi ponad 250 tysięcy uczestników.

– Do pierwszego biegu przygotowywaliśmy się osiem miesięcy. Tysiące godzin poświęciłem na jego planowanie, rozmowy z partnerami i działania marketingowe. Zarywałem noce, pisząc maile, tworząc stronę internetową, czy publikując posty ma Facebooku. Wykonałem setki telefonów. Każdy metr trasy przeszedłem osobiście z szefem trasy. Na samym evencie biegłem z zawodnikami, by zobaczyć emocje i reakcje uczestników, sprawdzić, czy wskoczą do basenu z zimną wodą, czy przeczołgają się pod zasiekami i pokonają wykopane doły – wspomina Jaro Bieniecki, założyciel Runmageddonu, najpopularniejszego obecnie cyklu biegów z przeszkodami w Polsce.

W czerwcu ubiegłego roku Runmageddon przeprowadził emisję akcji zorganizowaną na zasadach equity crowdfundingowych. Wykorzystano nowe prawo, które pozwala na przeprowadzenie małych emisji (do 1 mln euro rocznie) bez wymogu publikacji prospektu czy memorandum akceptowanego przez Komisję Nadzoru Finansowego.

Celem akcji było zebranie 2 mln złotych na zagraniczną ekspansję cyklu. Ostatecznie oferta spółki, przyciągnęła prawie 1,3 tysiąca inwestorów. Łącznie zakupili akcje warte nieco ponad 1,2 mln złotych. Cel emisji został zrealizowany zatem w 60 procentach.

Plany podboju Europy organizatorzy musieli odłożyć na półkę, ponieważ w związku z epidemią koronawirusa odwołane zostały wszystkie wiosenne imprezy w cyklu, a także planowane wcześniej wydarzenia w Czechach. Wygląda na to, że inwestorom przyjdzie długo poczekać na zyski.

– To, czego wtedy dokonałem z garstką ludzi wzbudza nadal żywe emocje. Pokazuje, że jeśli w coś bardzo wierzymy i na czymś bardzo nam zależy, to mamy dużą szansę zrealizować zamierzenia – tłumaczy. – A kolejne eventy?… To poszło już lawinowo. 4 eventy w 2014 roku, 10 w 2015, a potem po kilkanaście rocznie, a do tego książka o efekcie Runmageddonu, ekstremalne eventy na Saharze i w górach Kaukaz, nowe coraz większe biura i coraz silniejszy zespół ekspertów, akcja crowdfundingowa, plan nowego cyklu Runmageddon Adventure, przygotowane eventy w Czechach i w Szwecji…i…nagle „Stop”! Świat się zatrzymał. A imprezy o naszej skali w pierwszej kolejności. Trochę jakbyśmy biegnąc z pełną prędkością zahaczyli o kolczasty drut – uważa Bieniecki.

W ciągu minionych sześciu lat Runmageddon stał się największym biegiem przeszkodowym w kraju. Wyszedł ze swoimi wydarzeniami poza Polskę, a nawet Europę. Rozpowszechnił modę na biegi przeszkodowe. Stał się też stylem życia dla ludzi aktywnych, ciekawych świata, szukających przygód i wyzwań, którzy porzucają swoje codzienne uniformy, by razem stanąć na lini startu i tam zmierzyć się z błotnym, ekstremalnym szaleństwem.

Jak podkreślają organizatorzy, zyskał też miano sportu rodzinnego, zachęcając dzieci, młodzież, dorosłych i całe rodziny do udziału w tym niecodziennym wyzwaniu.

Jestem przekonany, że niezależnie od tego, jak długie będą te zasieki pod górkę – kiedyś się skończą! A naszą rolą jest stawianie z determinacją kolejnych kroków. Jak powiedział wielki marzyciel, Marin Luther King: „Jeśli nie umiesz latać, biegnij. Jeśli nie umiesz biegać, chodź. Jeśli nie umiesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko – posuwaj się naprzód.” To właśnie robimy i tego życzę każdemu. Czasy są trudne, ale właśnie po to pokonujemy przeszkody na zawodach, żeby potem umieć się z nimi mierzyć w życiu! – kończy pomysłodawca Runmageddonu.

red