A miało być tak pięknie. Runmageddon podsumowuje rok
– To miał być piękny rok dla naszej dojrzałej, bo już sześcioletniej organizacji. Struktury firmy były mocne. Zespół doświadczony i zaangażowany. Plany nowych serii, rywalizacji dla uczestników dopięte na ostatni guzik. I nagle wielkie, wywołane pandemią, zamknięcie, które zmieniło świat- opowiada Jaro Bieniecki.
Dla Runmageddonu rok 2020 rozpoczął się w lutym od imprezy w podwarszawskim Garnizonie Modlin. Zimowe trasy pokonało aż 3,5 tysiąca uczestników, o prawie o tysiąc osób więcej niż w roku ubiegłym. Następny planowany event miał odbyć się na początku kwietnia i oficjalnie rozpocząć sezon wiosenno-letni. Jednak nie doszedł do skutku. Ta, jak i kolejne wiosenne imprezy zostały przeniesione na inny czas. Prawie czteromiesięczna przerwa spowodowała ponad 90% spadku przychodów firmy, a koszty stałe ją zatapiały.
Nad przepaścią
Runmageddon, tak jak wielu organizatorów eventów sportowych stanął nad przepaścią. Musiał działać szybko i zdecydowanie. Przede wszystkim musiał znaleźć oszczędności. Zredukować koszty do 80 %. Jednym sposobem na to była restrukturyzacja zatrudnienia.
– Demontaż zespołu, który z sukcesami i porażkami budowaliśmy przez 6 lat, był dla nas bardzo trudny. Zostaliśmy zmuszeni, by podziękować ludziom, którzy tworzyli i angażowali się w Runmageddon całym sercem. Z 60-osobowej ekipy zostało w Runmageddonie tylko 10 osób. Mimo sytuacji i naszych ciężkich decyzji kilkoro współpracowników zdecydowało się też nam pomóc z własnej woli. Te osoby miały przed sobą zadanie. Przetrwać ten trudny czas i przygotować się na start sezonu, jak tylko będzie to możliwe – opowiada Jaro Bieniecki, założyciel Runmageddonu.
W trakcie lockdownu Runmageddon robił wszystko, by trwać w świadomości ludzi. Chciał podtrzymywać w nich nadzieję na szybki powrót na trasy oraz rzucając im wirtualne wyzwanie, dbać o ich kondycję i dobre samopoczucie. W tym celu zorganizował nową, wirtualną formułę “Runmageddon Solo”, w której uczestnicy samodzielnie pokonywali kilometry i przygotowane przez siebie przeszkody, a za udokumentowany wysiłek otrzymywali medal i bandanę. W pandemicznej rywalizacji udział wzięło ponad 1,3 tysiąca osób, w tym około 250 dzieci.
Czerwiec 2020 zaczął przynosić stopniowe zmiany. Odmrażanie gospodarcze kraju, uchylało powoli drzwi różnym branżom, ale organizacja eventów nadal była pod znakiem zapytania.
– Śledziliśmy każdy krok rządu i szukaliśmy możliwości na powrót. Dla trwania marki to było bardzo ważne i jak się okazało później skuteczne. Wystartowaliśmy z Runmageddonem Post Apo w Garnizonie Modlin. Zrealizowaliśmy mikro event, tak by zagwarantować bezpieczeństwo uczestnikom oraz, by działać w zgodzie z obowiązującymi obostrzeniami. Post Apo wywołało wiele kontrowersji wśród naszej społeczności. Jedni cieszyli się, że w końcu wybiegli na nasze trasy, inni narzekali, że nie był to taki prawdziwy Runmageddon – mówi Bieniecki.
11 lipca odbył się pierwszy pełnowymiarowy Runmageddon w Arenie Gliwice. Uczestnicy mogli wybierać z 5 dostępnych formuł. Nie był to, co prawda Runmageddon, jaki znali z lat ubiegłych. Trasa, przeszkody wyglądały podobnie, ale zabrakło przestrzeni dedykowanej fanom ekstremalnego sportu- pełnego atrakcji Miasteczka Kibica.
Runmageddon inny niż wszystkie
Runmageddony w 2020 roku były bardziej sportowe i indywidualne, a zdecydowanie mniej towarzyskie i biesiadne. Kibice, rodziny startujących nie mieli wstępu na teren eventu. Zawodników obowiązywały różne, nowe nakazy: pomiar temperatur, noszenie maseczek w części zamkniętej, skrócony czas przebywania na terenie Runmageddonu przed i po starcie. Gąszcz zmieniających się regulacji powodował, że organizatorzy niekiedy z dnia na dzień musieli zmieniać formułę wydarzenia, na przykład: przeorganizowano przestrzeń dla zawodników, tj.: Biuro Zawodów, depozyt, prysznice, zmieniano godziny startów i liczbę startujących.
Jednak mimo zmiennej sytuacji, udało się w roku 2020 przeprowadzić osiem sportowych wydarzeń: w Ełku, Krakowie, Poznaniu, Trójmieście, Wrocławiu, Warszawie i Lesku i zapewnić ekstremalne wyzwanie tysiącom ludzi szukających sportowych wrażeń.
– Sezonem 2020 pokazaliśmy, że mimo światowego lęku wywołanego pandemią, sportowe wydarzenia są potrzebne. Dają ujście energii i emocjom. Ważne jest, by przygotować je w sposób minimalizujący ryzyko zakażenia. Osoby, które biegały z nami, dziękowały nam, że się nie poddaliśmy, że dzięki nam mają namiastkę normalności i mogą realizować swoje sportowe pasje. Oczywiście frekwencyjnie ten rok nie był łatwy. Połowiczny sezon nie pomógł nam wrócić do formy sprzed pandemii, ale pokazał potrzebę i popyt na nasze wyzwania, a także doświadczył nas organizacyjnie – mówi Bieniecki.
Powrót do przeszłości
Frekwencja tego roku cofnęła Runmageddon dla lat, kiedy zaczynał, a dokładnie do roku 2016. O 50 procent mniej zawodników wystartowało w ekstremalnym biegu z przeszkodami. Wynik był daleki od sukcesów 2017, 2018, 2019, kiedy marka odnotowywała ciągłe wzrosty frekwencji. Nawet najliczniejsze eventy we Wrocławiu, czy Trójmieście, były mniejsze o 50 procent.
Sezon 2020 skończył się październikowym Runmageddonem w Lesku, ale od tego czasu organizator zapowiedział już 9 imprez w roku 2021 i na tym nie poprzestanie.
Pierwszy z nich, zapowiedziany jest na dni 27-28 lutego 2021 i odbędzie się w Warszawie. Kolejne w Krakowie (17 kwietnia), Trójmieście (15 maja), ponowie w Warszawie (29-30 maja), na Śląsku (12 czerwca), w Ełku (26-27 czerwca), Karkonoszach (10-11 lipca) i we Wrocławiu (21-11 sierpnia).
Źródło: Runmageddon