Dyrektor Silesia Marathon: „Nie pieniądze, ale ludzie budują wydarzenia”

3 października odbędzie się Silesia Marathon, w ramach którego organizatorzy zaplanowali bieg główny na dystansie maratonu oraz półmaraton i Silesia Ultramarathon na dystansie 50km. Na 117 dni przed startem imprezy rozmawiamy z Bohdanem Witwickim, prezesem Fundacji Silesia Pro Active. Jej siedziba mieści się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie bije serce polskiej lekkiej atletyki.  

To zapis pierwszej z dwóch rozmów, które odbyliśmy z szefem Silesia Marathon. Wkrótce opublikujemy kolejną, w której poruszymy więcej wątków sportowych.

W październiku ubiegłego roku mimo pandemii udało Wam się zorganizować imprezę na ponad 3 tysiące zawodników. Co ważne, nie na pętlach, ale na tradycyjnej trasie prowadzącej ulicami czterech śląskich miast. Był to bodaj największy bieg uliczny w Polsce w 2020 roku. Jak tego dokonaliście?

Tak, zorganizowaliśmy największy, tradycyjnie poprowadzony bieg. I z tego co wiem, to był największy w Polsce maraton, ale i jeden z większych w Europie. Co warte jest podkreślenia, była to bezpieczna impreza, która w żaden sposób nie zagroziła uczestnikom, ani nie przyczyniła się do rozprzestrzeniania wirusa SarCov-2.

By odpowiedzieć na pytanie, jak tego dokonaliśmy pozwolę sobie cofnąć się do 1983 roku. Wtedy pomyślałem o starcie w biegu maratońskim. Nie wiedziałem, jak się przygotować. Cała rodzina szukała kogoś, kto biega, bo bieganie nie było wówczas tak popularne, a Internetu nie było. Tak spotkałem się na stadionie lekkoatletycznym z „prawdziwym maratończykiem”. Z całej rozmowy zapamiętałem jedną kwestię „Nigdy, przenigdy nie poddawaj się. Jeśli raz zejdziesz z trasy, poddasz się – będziesz skończony. Myśl o przerwaniu biegu już zawsze będziesz miał w głowie”. Determinacja, czasami upór, to cechy charakteru, które pomogły mi w wielu momentach. Nie tylko sportowym życiu.

Z całym zespołem uważaliśmy, że nie możemy się poddać. Na szczęście nie byliśmy sami. Wspierało nas wiele osób, od których decyzji zależała organizacja imprezy. W trudnych momentach poznaje się na kogo można liczyć. I choć przez ostatni rok włosów na głowie mi ubyło, a te które zostały zmieniły kolor to udało się przekonać nieprzekonanych, że bieganie nie stanowi zagrożenia – a wręcz przeciwnie, chroni nas i wzmacnia. Bieganie to najprostsza forma uodpornienia się organizmu.

Jaka jest koncepcja imprezy w tym roku? Zmieniacie trasę? Czy zawodnicy wciąż finiszować będą na Stadionie Śląskim?

Tegoroczna impreza odbędzie się w niezmienionej formie. Jest wiele biegów, wiele maratonów organizowanych na bardzo ciekawych trasach, ale takiego biegu, z metą na 50-cio tysięcznym stadionie lekkoatletycznym nie ma w Polsce a i na świecie. Nieliczne imprezy kończą się na bieżni lekkoatletycznej. Finisz przez długi tunel, okrążenie na bieżni i tłumy kibiców, których nie znajdziemy gdzie indziej robią niezapomniane wrażenie. Nie chcemy tego zmieniać.

Najprawdopodobniej jesienią wciąż będziemy zmuszeni pamiętać o sanitarnych rygorach i obostrzeniach. Czy dostosowanie imprezy do warunków pandemii to duży koszt dla Was jako organizatorów? Jakie tu są największe wyzwania?

Są kwestie, na których nie warto oszczędzać. Wszyscy mierzymy się z nieznanymi wcześniej wyzwaniami, uczymy się. Wirusy były i będą. Nie możemy bagatelizować tej kwestii, ale uważam, że powinniśmy myśleć zdroworozsądkowo. Mamy przygotowanych kilka scenariuszy i co najważniejsze, wszystkie one mają jeden cel. Organizację biegu, do którego kilka tysięcy zawodników przygotowuje się przez kilka miesięcy. Największym wyzwaniem jest odpowiedzialność, bo czuję jak wiele osób na nas liczy.

Znajomi maratończycy, którzy startowali w Silesia Marathon w ubiegłych latach, jak jeden mąż podkreślali, że organizacja jest wspaniała, ale trasę oceniali jako naprawdę wymagającą. Nie da się wytyczyć na Śląsku nieco bardziej płaskiej?

Ciśnienie mi rośnie, jak słyszę o „bardziej płaskiej trasie”. Ale rozumiem, że część osób szuka tego, co pomoże w walce z dystansem. Dopiero z wiekiem lub większym stażem startowym przestajemy zwracać uwagę na to, czy na trasie jest kilka podbiegów. Dla niektórych biegaczy najlepsza byłaby trasa z górki, z wiatrem w plecy i jeszcze z asystentem, który w każdym momencie poda ulubiony napój czy odżywkę. Na Silesia Marathon wiele osób ustanawia swoje rekordy życiowe, mimo że wcześniej nie udało się ich pobić na wielu bardziej „płaskich” trasach. Nasza trasa nie jest superpłaska, ale też nie przesadzajmy. Startowałem w wielu trudniejszych.

Jeśli tylko solidnie przepracujemy sezon, przygotujemy się do startu to na Silesia Marathon o wynik sportowy też nie trzeba będzie się martwić. Mówię to jako trener lekkiej atletyki ze specjalizacją biegów długodystansowych, ale i biegacz, który trochę startów ma za sobą.

Na liście startowej Silesia Marathon znajduje się już prawie 5 tysięcy zawodników. A jaki jest limit?

Infrastruktura, ale i zdobyte doświadczenie pozwalają nam przygotować się na imprezę z udziałem ponad kilkunastu tysięcy zawodników, których może dopingować nawet i 50 tysięcy kibiców na mecie. Tegoroczny limit ustaliliśmy na trochę ponad 13 tysięcy zawodników, ale najbliższe 2-3 tygodnie pokażą, czy nie będziemy zmuszeni do wprowadzenia większych ograniczeń.

Dlaczego warto w tym roku wystartować w Silesia Marathon? Co wyróżnia Państwa imprezę w stosunku do innych? Szykujecie jakieś specjalne atrakcje? Znany jest już skład pakietów startowych?

Silesia Marathon to na pewno impreza organizowana przez ludzi z pasją i w regionie Polski, gdzie docenia się wysiłek. Tu można liczyć na wspaniały doping i sportową atmosferę. Meta w Kotle Czarownic, na bieżni Narodowego Stadionu Lekkoatletycznego to jak wisienka na maratońskim torcie. Tu po prostu trzeba wystartować.

O niespodziankach nie powiem, bo przestaną być niespodziankami. Pakiet startowy zaprezentujemy już wkrótce.

W zeszłym roku mieliście dla biegaczy piękne koszulki z motywem skrzydeł. Kiedy poznamy wzory tegorocznych koszulek?

Od kilku lat nasze koszulki są bardzo wysoko oceniane przez biegaczy. Mam nadzieję, że i tegoroczna się spodoba. Każdemu przydadzą się skrzydła nie tylko na 35 kilometrze maratonu czy końcówce półmaratonu. Motyw mniej lub bardziej dosłownych skrzydeł będzie towarzyszył nam również w tym roku. Ma on kilka symbolicznych wymiarów, a jednym z nich jest nawiązanie do Pomnika Powstań Śląskich. Warto przypomnieć, że w tym roku obchodzimy setną rocznicę wybuchu III Powstania Śląskiego. A zwycięskich powstań w Polsce nie mieliśmy wiele. Warto o tym przypominać.

Część zawodników być może waha się, czy zapisać się na Silesia Marathon. Teraz rząd poluzowuje obostrzenia, ale bieg jest dopiero za około 120 dni. Niewykluczone, że jesienią rząd znów zamrozi branżę imprez sportowych. Nie obawiacie się tego? Nie jesteście w stanie dać biegaczom gwarancji, że impreza się odbędzie w terminie.

Krytycznie spoglądam na świat, ale też jestem optymistą. Inaczej nie dało by się organizować tak rozbudowanego projektu. Mamy doświadczenie i wiedzę – dziś nie widzę zagrożeń, aby jesienny bieg miał się nie odbyć. Żałuję, że wśród decydentów szczebla centralnego nie ma osób biegających, aktywnych fizycznie. Osób, które rozumieją wagę kultury fizycznej, która niestety bardzo podupadła. Dziś Polacy są jednym z najbardziej otyłych narodów na globie. W dorosłość wkracza pokolenie rozmiarów XXL. Jeśli ktoś odważy się na kolejne zamrażanie wydarzeń sportowych, to weźmie na siebie wielką odpowiedzialność za nową pandemię – pandemię otyłości, chorób krążeniowych, wielu samobójstw. Dziś musimy wszyscy być odpowiedzialni również patrząc w przyszłość zdrowia Polaków.

Silesia Marathon to jeden z największych biegów ulicznych w kraju. Jak liczny zespół pracuje nad jego przygotowaniem? Ilu potrzebujecie wolontariuszy, aby bezpiecznie przeprowadzić biegi?

Zapraszam do naszego biura na Stadionie Śląskim. Fundacja Silesia Pro Active zatrudnia dwie osoby i są to jedyni etatowi pracownicy. Po raz kolejny życie pokazuje, że nie liczy się ilość, ale jakość. To świetny zespół, wspaniali ludzie. Oczywiście oprócz Doroty i Marka współpracuje z nami wiele osób. Kilka jest w zespole od samego początku, gdy w 2005 roku zorganizowaliśmy półmaraton. Angażują się w wydarzenie, ale każdy z nich pracuje poza sportem. Marek odpowiadający za aprowizację i organizację punktów odżywczych, czy Darek zabezpieczający strefę startu i mety to osoby, bez których nie bylibyśmy w tym miejscu, gdzie jesteśmy. Na dłuższą metę zawsze okazuje się, że nie pieniądze, ale ludzie budują wydarzenia.

Oczywiście bardzo ważną grupą osób są wolontariusze. Cieszę się, że wolontariat rozwija się, bo to i świetna przygoda, dobra zabawa ale i okazja zdobycia wielu doświadczeń. Przy Silesia Marathon pracuje około 800 wolontariuszy. Zachęcam biegaczy, by choćby gestem, uśmiechem podziękować im za zaangażowanie. Dzięki ich pracy wydarzenie tak a nie inaczej wygląda. Na szczęście i w Polsce biegacze zaczynają pozdrawiać na trasie kibiców, wolontariuszy – uśmiech na prawdę pomaga i dodaje energii.

Staramy się trzymać od polityki z dala, ale zaczepnie zapytam. Jak Pan ocenia tempo odmrażania branży imprez biegowych w Polsce? Nie wydaje się Panu, że rząd podchodził do zawodów sportowych z nadzwyczajną ostrożnością?

Bardzo krytycznie oceniam działania i tempo odmrażania branży. Nie po raz pierwszy okazuje się, że decydują nie merytoryczne przesłanki, ale lobby i siła (patrz pieniądze) różnych branż. To bardzo smutne, gdy na stadionach piłkarskich zasiadają kilkutysięczne tłumy przez 90 minut będące w jednym miejscu, obok siebie a zabrania się „najzdrowszym ze zdrowych”, bo tak określam biegaczy uprawiania ich pasji na świeżym powietrzu. Niestety, to również efekt tego, że dziś ze świecą szukać aktywnych, uprawiających sport lub chociażby jogging polityków.

Jak Pana zdaniem pandemia COVID-19 wpłynie na kształt rynku biegowego w Polsce? Lockdown dotknął całą branżę, nie tylko organizatorów imprez, ale także dostawców usług i produktów dla biegów. Ucierpiały również media piszące o bieganiu.

Rynek biegowy już się zmienił i da się to zauważyć. Podobnie jak w innych branżach, wiele firm nie wytrzymało ponad rocznego zamknięcia. Co zrozumiałe, ludzie znaleźli inną pracę i wielu z nich już nie wróci do branży. Nie wszystko da się zrobić samym zaangażowaniem i pasją. Również i nas dotknęła mocno pandemia, a na ostatnią pomoc rządową nie mogliśmy liczyć. Stąd tak bardzo ważne jest, by jak najszybciej pozwolić działać, a jeśli już nie oferuje się pomocy to przynajmniej chciałbym, by nikt nie przeszkadzał w odradzaniu się rynku biegowego w Polsce.

A zawodnicy? Czy szybko pokonają strach przed wirusem i wrócą na trasy biegów? Chyba trochę zajmie nam odbudowanie frekwencji, którą odnotowaliśmy choćby w 2019 roku. Według danych Runner’s World największych biegów w Polsce ukończyło wówczas dokładnie 98 389 uczestników.

Tu, przewrotnie sytuacja mogła pozytywnie wpłynąć na rozwój biegania. Wiele osób, zwłaszcza tych którzy mogli pracować zdalnie miało trochę więcej czasu dla siebie. Oceniam, że teraz biega więcej osób niż przed pandemią. Czy są one gotowe do udziału w zawodach sportowych, czy będą rywalizowały na trasach biegów ulicznych? Tego nie wiem. Może jeszcze nie w tym roku, ale za rok-dwa może nas czekać prawdziwy boom na imprezach biegowych.  Dziś ważne jest, by część z nich się odbyła. Dla wielu osób półmaraton czy maraton jest celem, do którego dążą, gdy tylko łykną bakcyla biegania. Nie ma lepszej promocji zdrowia niż bieg uliczny, na którym można zobaczyć sąsiada, znajomego, ale i inne osoby, które nie poddają się i walczą z własnymi słabościami.

Na co dzień często narzekamy, Polacy może częściej niż inne narody. Gdy widzimy niewidomego biegacza z przewodnikiem na trasie maratonu trudniej nam narzekać na własne trudy dnia codziennego. Gdy mija nas 70-latek przychodzi refleksja „kurczę, mam 30-40 lat i nie potrafię podbiec do autobusu, a tu „staruszek” przegania wielu młodszych i dziarsko podąża do mety”.

Jeśli pokażemy jakie korzyści jakie niesie za sobą aktywność fizyczna, bieganie to już w przyszłym roku wystartuje ponad 100 tysięcy zawodników w największych imprezach biegowych w Polsce.

Jako organizator Silesia Marathon należycie do Związku Organizatorów Sportu Masowego powołanego wkrótce po wybuchu epidemii. Czy Pana zdaniem sens istnienia tej organizacji zakończy się po wygaśnięciu pandemii? Potrzebna będzie wciąż taka platforma współpracy między organizatorami?

Uważam, że działanie związku ma sens nie tylko w czasie pandemii. W trudnych momentach udało się nam skonsolidować grupę, która na co dzień często rywalizuje. Cieszyłem się, że do związku przystąpiły nie tylko podmioty prywatne, stowarzyszenia czy fundacje, ale i miejskie jednostki budżetowe, choć to właśnie im najłatwiej jest przetrwać ten trudny czas.

Uważam, że zawsze warto współpracować. Ostatnie lata niestety pokazały, że nie było z tym tak dobrze. Ostatnie półtora roku pokazały, komu tak na prawdę zależy na biegaczach, kto odpowiedzialnie podchodzi do rozwoju biegania. Mam nadzieję, że i wśród części organizatorów pojawi się refleksja, że nie warto zamykać się na innych.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik