500 km w 69 godzin! Rekord na Głównym Szlaku Beskidzkim

Członkowie sztafety „Szczyt za Szczytem” pokonali Główny Szlak Beskidzki im. Kazimierza Sosnowskiego (500 km i 23 000 m przewyższeń) w rekordowym czasie 69 godzin. Tym samym z nawiązką zrealizowali cel, jakim było dotarcie z Wołosatego w Bieszczadach do Ustronia w Beskidzie Śląskim w mniej niż 3 dni. Trudna technicznie trasa prowadziła przez 3 województwa, 30 gmin, 8 pasm górskich i 4 parki narodowe.

Ultra wyzwanie

Pomysł, aby pokonać Głównym Szlak Beskidzki w mniej niż 72 godziny narodził się po zrealizowaniu poprzedniej długodystansowej sztafety. Dwa lata temu Mariusz Bartosiński i Krzysztof Lachor wraz z Jarosławem Haczykiem i Tomkiem Pawłowskim przebiegli w czteroosobowej sztafecie Główny Szlak Sudecki (443 km), ustanawiając rekord trasy – 44 godzin i 46 minut.

Sztafeta „Szczyt za Szczytem” rozpoczęła wyzwanie w czwartek, 8 czerwca o godzinie 12:00 w Wołosatem. Ekipę biegaczy tworzyły cztery osoby: Mariusz Bartosiński, Anna Foland, Krzysztof Lachor i Marcin Matejczuk. 72-godzinny limit czasowy znacznie podniósł stopień trudności i emocji. Każdy z biegaczy musiał przebiec swój odcinek, a następnie przekazać pałeczkę-tracker następnemu członkowi zespołu.

– Przygotowania do tak dużego projektu, gdzie trzeba skoordynować pracę wielu osób, a każda sekunda jest na wagę złota, wymaga dużo pracy i zaangażowania. Do tego treningi, testy sprzętu i jedzenia oraz przygotowanie busów. To wszystko doprowadziło nas do 8 czerwca, gdzie wszyscy spotkaliśmy się na linii startu i ruszyliśmy zrealizować nasz wspólny cel  – komentuje Mariusz Bartosiński, szef wyzwania.

Wyzwanie wymagało od całej ekipy utrzymania stałego tempa i ukończenia każdego etapu sztafety w określonych ramach czasowych. Limit czasu oznaczał również, że zespół musiał starannie zaplanować przerwy na odpoczynek i strategię żywieniową, aby zapewnić sobie wystarczającą ilość energii do ukończenia wyzwania.

O pilnowanie czasu, porządek w planie sztafety, punkty odżywcze zadbał pięcioosobowy support (Paulina Bartosińska-Marzec, Dominika Capiga, Dariusz Czechowicz, Wojciech Mojsak, Bartek Samborski).

Oko w oko z niedźwiedziem

Zmiany między zawodnikami były w różnych odstępach czasu – każdy etap został specjalnie wybrany i dopasowany do umiejętności biegnącego. Były odcinki dłuższe i krótsze, łatwiejsze i trudniejsze, a ich profil był ściśle zaplanowany przez Mariusza Bartosińskiego.

– Pierwsze 100 km było pod znakiem docierania się i ekscytacji projektem. Potem była już tylko głęboka koncentracja na celu i ledwo się obejrzeliśmy, a było prawie 400 km na liczniku – wspomina Paulina Bartosińska-Marzec z teamu supportu. – Na trasie napotkaliśmy liczne zwierzęta: małe jak myszy, przez lisy, oposy i ptaki; do naprawdę dużych, jak jelenie i niedźwiedzie. Pogoda była prawdziwie górska: słońce, deszcz i mgła, przeplatały się, co w efekcie powodowało, że nawet na sąsiadujących ze sobą odcinkach trasy, panowały zupełnie inne warunki klimatyczne. Na szczęście tylko na niewielu fragmentach drogi, pogoda uniemożliwiała bieganie – dodaje.

Podczas ostatniej nocy wyzwania (z 10 na 11 czerwca) niskie chmury wyścielały wyższe partie gór i były tak gęste, że czasem biegacze ledwo widzieli było własne buty, a przejście przez polany, gdzie oznakowania szlaku były rzadsze, było prawie niemożliwe. Ze względu na deszcz, który padał przed projektem i w jego trakcie, znacząca część szlaku była pokryta błotem o różnej strukturze. Czasem było to błoto poślizgowe i można było się na nim przemieścić w dół szlaku, a czasem takie podstępne – niewidoczne, wciągające. Mimo tych różnych przeciwności cała czwórka biegaczy zgodnie twierdzi, że biegło się dobrze.

Nareszcie meta

Sztafecie „Szczyt za Szczytem” udało się dotrzeć do Ustronia w Beskidzie Śląskim w niedzielę, 11 czerwca po godzinie 9:00. Wyzwanie zostało zrealizowane w 69 godzin i 5 minut. W nagrodę zespół otrzymał zaprojektowany przez Marcina Matejczuka puchar przechodni. To już drugie takie trofeum w dorobku teamu, poprzednie trafiło do nich po przebiegnięciu Głównego Szlaku Sudeckiego. Zasada pucharu przechodniego jest prosta. Otrzymuje go zespół, który zdoła pokonać dany szlak w szybszym czasie.

– Dodatkowo, w ramach działań projektowych, planujemy posadzić w Magurskim Parku Narodowym tyle drzew, ile zajęło nam przebiegnięcie Głównego Szlaku Beskidzkiego. Zasadzonych zostanie zatem 69 nowych drzewek – czytamy w komunikacie prasowym.

Źródło: GSB 72h