Z nieba do piekła. Ewa Swoboda najszybszą na świecie Europejką na 100 m!
Ewa Swoboda szósta w finale lekkoatletycznych mistrzostw świata w biegu na 100 metrów! Podopieczna Iwony Krupy po pełnych dramaturgii okolicznościach jako pierwsza Polka w historii wzięła udział w walce o medale. Na bieżni stadionu w Budapeszcie była najszybszą Europejką w finałowej stawce. Świetnie w półfinale biegu na 400 m spisała się Natalia Kaczmarek, która wygrała swoją serię z najlepszym czasem dnia.
Swoboda na emocjonalnym rollercoasterze
Z nieba do piekła podróżowała między półfinałem, a finałem sprintu Ewa Swoboda. Już w pierwszej serii półfinałowej Polka jak równa z równą walczyła z mistrzynią olimpijską Shelly Ann Fraser-Pryce oraz Amerykanką Tamarą Davis. Na metę wpadła za tą dwójką uzyskując czas 11.01. To oznaczało, że musiała czekać do ostatniego biegu na rozwój sytuacji.
Dina Asher-Smith, trzecia w trzeciej serii uzyskała również 11.01. O awansie do finałowej ósemki zadecydować miała analiza wyników Polki i Brytyjki. Po jej przeprowadzeniu wskazano, że rywalka była szybsza od Swobody o jedną tysięczną część sekundy. Wtedy zapłakana Polka zeszła do mediów, a do pracy ruszył Filip Moterski, kierownik techniczny reprezentacji, który złożył protest.
Polacy domagali się powtórnego przeanalizowania czasów i wzięcie pod uwagę, że Brytyjka miała wiatr przeciwny 0,1 m/s, a Polka 4 m/s. Sędziowie przyjrzeli się raz jeszcze wynikom i doszli do wniosku, że różnica wynosiła nawet mniej niż 0,001 sekundy, a takich różnic się nie uwzględnia. Uznali, że nasza sprinterka musi pobiec w finale.
O tym, że tysięczna część sekundy nie może decydować o braku awansu do finału Swoboda dowiedziała się od delegat technicznej, Holenderki Sylvii Barlag. Łzy smutku zamieniły się wtedy w łzy radości i Polka mogła ruszyć na start ostatecznej rozgrywki sprinterek.
fot. Tomasz Kasjaniuk
– Bardzo ciężko było mi się pozbierać po tej sytuacji, która miała miejsce w półfinale. W pokoju lucky loserów czekałam do końca. Gdy zobaczyłam czas Brytyjki pomyślałam, żeby to tylko nie była jedna tysięczna część sekundy – opowiadała już po wielkim finale Ewa Swoboda.
Otuchy między półfinałem, a finałem dodawała Swobodzie jej trenerka – Iwona Krupa.
– Towarzyszyły mi bardzo dziwne uczucia. Myślałam, że wrócę na stadion rozgrzewkowy, a potem po prostu pobiegnę w finale. Miałam na szczęście opiekę trenerki i mojego chłopaka Krzysztofa. Trenerka powiedziała mi, że muszę wykorzystać taką szasnę, bo ona może się nie powtórzyć – powiedziała Swoboda.
Mimo huśtawki nastrojów polska sprinterka w finale pobiegła wspaniale. Z czasem 10.97 była szósta, wyprzedziła trzy zawodniczki – Amerykanki Tamari Davis i Brittany Brown oraz Brytyjkę Dinę Asher-Smith. Oceniła, że to wynik znacznie powyżej jej oczekiwań.
– Postawiałam sobie za cel przybiec chociaż ósma. Żebym była taką legalną finalistką mistrzostw świata. Na starcie odcięłam wszystkie emocje i przybiegłam szósta! – cieszyła się.
Niespodziewanie mistrzynią świata została 23-letnia Sha’Carri Richardsson, która uzyskała wynik 10.65 będący jej nowym rekordem życiowym i jednocześnie rekordem mistrzostw. Amerykanka wyprzedziła Jamajki – Sherickę Jackson (10.72) i utytułowaną Shelly-Ann Fraser-Pryce (10.77).
fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics
Na mecie Richardsson była wyraźnie zaskoczona tryumfem finale, chociaż trzeba przyznać, że w półfinale miała najlepszy czas – 10.79 wspólnie z Iworyjką Marie-Josée Ta Lou.
Swoboda miała w Budapeszcie trzy równe i szybkie biegi. Potwierdziła tym samym dobre przygotowanie do tego sezonu.
– Przygotowałyśmy się dobrze. Bardzo się z tego cieszę. Tak naprawdę regularnie biegamy poniżej 11 sekund, albo w granicy 11 sekund. Jest to niesamowite. Rok temu bym o tym marzyła. Myślę, że to super prognostyk przed igrzyskami w Paryżu i mistrzostwami Europy w Rzymie – podkreśliła zawodniczka reprezentacji Polski.
fot. Tomasz Kasjaniuk
Kaczmarek teraz będzie leżeć i odpoczywać
Kolejny świetny bieg w Budapeszcie ma za sobą Natalia Kaczmarek. Polka wygrała trzecią serię półfinałową i z pierwszym czasem dnia – 49.50 pewnie awansowała do finału. Na końcowych metrach w biegu półfinałowym o wygraną rywalizowała z Sadą Williams.
– Spodziewałam się, że zawodniczka z Barbadosu jest mocna. Było to widać już we wczorajszych eliminacjach. Walczyłyśmy do końca, ja chciałam też mieć w finale jak najlepszy tor – zaznaczyła Natalia Kaczmarek.
Finał rywalizacji kobiet na dystansie 400 metrów zaplanowano na środę 23 sierpnia. – Mam nadzieję, że zdążę wypocząć. Będę musiała teraz poleżeć i odpocząć. Nogi są OK, ale tutaj jest naprawdę bardzo duszno i ciężko się oddycha – przyznała Polka.
fot. Tomasz Kasjaniuk
W półfinałowym biegu na 110 metrów przez płotki błędu nie ustrzegł się Damian Czykier, który z czasem 13.97 zajął ostatnie miejsce w stawce. Polak po zawodach ocenił, że zabrakło mu treningu na wysokich prędkościach.
– Na moje prędkości wszedłem dopiero tydzień temu, a poprzednie pół roku wygrzebywałem się z różnych urazów – powiedział Damian Czykier. – Wydaje mi się, że miałem dziś szansę na poprawienie wyniku z eliminacji. Natomiast zły był już start z bloków. Falstart Senegalczyka mnie rozproszył i to drugie wyjście nie było już tak dobre jak za pierwszym razem. Później doszedł ten błąd na siódmym płotku – analizował swój start polski płotkarz.
Generalnym sponsorem polskiej reprezentacji jest Grupa Orlen.
Źródło: PZLA, red
fot. w nagłówku Tomasz Kasjaniuk