New Balance FuelCell SuperComp Elite v4. Komfort, który uzależnia [Recenzja]

Comfort is the king! Tak chyba brzmi hasło, które przyświeca projektantom New Balance w tworzeniu butów do biegania. Używam liczby mnogiej, bo odnoszę się zarówno do karbonowej startówki FuelCell Supercomp Elite v4, jak i flagowych treningówek marki z Bostonu – Fresh Foam 1080 v13. Biegam w obu od kilku miesięcy i muszę przyznać, że od komfortu, jaki oferują łatwo się uzależnić.

FuelCell Supercomp Elite v4 to model New Balance zaprojektowany z myślą o startach na długich dystansach m.in. półmaratonu i półmaratonu. Biegać może w nich oczywiście każdy, ale najwięcej korzyści z technologicznych rozwiązań, jakie posiada ten but wycisną zawodnicy potrafiący utrzymać tempa rzędu 4 min/km i szybciej. To odpowiedź amerykańskiej marki na flagowe karbonowe startówki konkurentów takich jak Adidas (Adizero Adios Pro 3), Nike (Air Zoom Alphafly), ASICS (Metaspeed Paris) czy Saucony (Endorphin Elite).

Przyszłość jest już

Testowa para dotarła do mnie pod koniec lutego. Po wyjęciu z pudełka od razu spodobał mi się ich futurystyczny wygląd. Trochę kosmiczny kształt podeszwy i ta żywa, rzucająca się w oczy kolorystyka! Pomyślałem, „a więc tak w przyszłości wyglądać będą buty do biegania”.

Pierwsza przymiarka butów i od razu wiedziałem, że się polubimy. Jest miękko, bardzo miękko i komfortowo. Tu nic nie uwiera i nic nie przeszkadza. Wykonanie buta jest na bardzo wysokim poziomie, od razu widać, że mamy do czynienia z produktem premium.

Pod piętą i w przodostopiu wyraźnie czuć ultralekką piankę PEBA FuelCell. Czuć i… widać, bo gołym okiem można spostrzec jak wysoką podeszwę mają te startówki. Według specyfikacji producenta to aż 40 mm, a więc maksymalna wysokość określona przez World Athletics w regulacjach dotyczących butów startowych. Podeszwa może i jest masywna, ale sam drop, czyli różnica wysokości między piętą i palcami – niski. Wynosi dokładnie 4 mm.

Ogromna ilość pianki nie mogła pozostać obojętna na wagę buta, bo fakt, że 237 g dla męskiej „dziewiątki” to sporo. Ponieważ biegam maraton w sub 3h i trochę wolniej, to nie sądzę, żeby te około 40 g w stosunku do konkurencyjnych modeli robiło jakąkolwiek różnicę.

Miękkie, ale drapieżne

Startówka New Balance jest bardzo komfortowa, ale jakże myli się ten, kto myśli, że ten but nie ma pazura. Mimo tej całej miękkości, wyraźnie wyczuwalna jest sprężystość, o wiele bardziej niż w poprzedniej wersji oznaczonej numerem trzy.

Jak chodzi o konstrukcję podeszwy, to na pierwszy rzut oka projektanci amerykańskiej marki postawili na sprawdzony patent. W dalszym ciągu ma łukowaty kształt, a przez jej środek na całej długości przebiega płytka z włókna węglowego Energy Arc otoczona z obu stron dwiema warstwami amortyzującej pianki FuelCell PEBA.

Jednak jak się dłużej przyglądam i porównuję do poprzedniej wersji, to wyraźnie widzę, że w nowej wersji to zagłębienie w podeszwie jest krótsze i płytsze. To ruch w dobrą stronę, bowiem startówka New Balance zyskała na stabilności, którą w „trójce” jako pronator oceniam na zdecydowanie niższym poziomie.

Cholewka FantomFit w Supercomp Elite v4 jest niezwykle przyjemna w dotyku, otula stopę i zapewnia dobre trzymanie. Biegałem w tych butach zarówno w niskich, jak i w wysokich temperaturach i mogę powiedzieć, że komfort użytkowania był tak samo optymalny. Zimą i wczesną wiosną stopy nie marzły, a w maju, gdy słupek rtęci powędrował do góry, cholewka zapewniała doskonałą wentylację.

Jeszcze słówko o podeszwie zewnętrznej, czyli gumie, która ma bezpośredni kontakt z asfaltem. Nie mam pojęcia, jakiego tworzywa użyli projektanci New Balance, ale przyczepność testowanej startówki jest imponująca. Niezależnie od tego czy nawierzchia jest sucha czy mokra, but trzyma się jej tak samo dobrze, również przy większych prędkościach. Biegając w tych butach można czuć się bezpiecznie i skupić się na realizowaniu taktyki na start lub robocie treningowej.

Jak się biega w tych startówkach?

Jak chodzi o moje startowe doświadczenia z New Balance Supercomp Elite v4, to pierwszy raz założyłem je pod koniec marca na 18. Nationale-Nederlanden Półmaraton Warszawski. Wcześniej wykonałem w nich kilka jednostek treningowych, interwałów i bieg tempowy, które wypadły pomyślnie. Byłem jednak bardzo ciekawy, jak spiszą się na trasie zawodów. Ruszyłem z Mostu Poniatowskiego czując wsparcie w każdym kroku i… to wrażenie zostało ze mną do samej mety, która znajdowała się na błonach PGE Narodowego.

Uzyskany czas 1:24:14 pokazuje, że średnie tempo wyniosło 3:57 min/km. Myślę, że było wystarczająco szybkie, aby sprawdzić potencjał tej startówki. Była odpowiednia sprężystość, a także dynamika i energia w każdym kroku połączone z wyjątkowym komfortem i miękkością. Ten start był czystą przyjemnością.

Bieg był intensywny, ale nie odczułem na mecie dolegliwości bólowych w żadnej z partii mięśni, włączając w to łydki. Na moich stopach nie pojawiły się odciski i pęcherze, a muszę przyznać, że akurat tego się obawiałem, bo już nieraz z takimi niedogodnościami się mierzyłem, zwłaszcza biegając w startówkach.

Po tak pozytywnych doświadczeniach nie pozostało mi nic innego, jak założyć Elite v4 na kluczowy start wiosennej części sezonu, czyli kwietniowy 128. Boston Marathon. To właśnie na trasie tego biegu mogłem przetestować, jak spisuje się cholewka butów New Balance w wysokiej temperaturze. Wystartowaliśmy po godzinie 10:00, gdy termometr pokazywał już prawie 20 stopni Celsjusza i świeciło mocno słońce. Szybko stało się dla mnie jasne, że bardziej niż dynamika i sprężystość, na trasie Boston Marathon liczyć będzie się komfort i wygoda.

Mimo, że pobiegłem zachowawczo, bez szarżowania, to tuż za półmetkiem mocno zwolniłem i do mety już tylko chłonąłem wrażenia z trasy, żywiołowy doping kibiców i kompletowałem wspomnienia z mojego drugie w życiu startu w Bostonie. Na mecie na Boylston Street pojawiłem się z czasem 3:18:39. Mięśnie już były obolałe, górzysty profil zrobił swoje, ale stopy podobnie jak w Warszawie były w świetnym stanie.

Dwa tygodnie później wystartowałem w startówkach New Balance w Biegu Konstytucji 3 Maja na 5 km. Po zawodach, które ukończyłem w czasie 19:15 (średnia 3:49 min/km) oceniam, że równie dobrze biega się w tych butach na krótszych dystansach. Pod stopą czuć moc i zwrot energii, a komfort jest tu miłym dodatkiem. Za kolejne 7 dni znów biegałem w Elite v4, tym razem na trasie 11. PKO Białystok Półmaratonu. Ze względu na ciężki maraton i schyłek sezonu już wolniej, bo w tempie około 4:10 min/km, ale w dalszym ciągu z dużą przyjemnością.

Podsumowanie

Od końca lutego w startówkach New Balance FuelCell Supercomp Elite v4 pokonałem ponad 150 km. Sprawdziłem je kilkunastu treningach, a także na trasach maratonu, półmaratonu i biegu na 5 km. Myślę, że mam pełny ogląd jak but New Balance spisuje się w rozmaitych warunkach pogodowych i na różnych prędkościach.

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego, jak komfortowe są te buty. Mimo, że są ultramiękkie to oferują stabilność i bezpieczeństwo, tak ważne podczas biegu na wysokiej intensywności. Jak wiadomo, do dobrego łatwo się przyzwyczaić, dlatego na dzisiaj Elite v4 to mój ulubiony model startowy. W ogóle ostatnio domyślnie sięgam po miękkie buty, dlatego w cyklu przygotowawczym do maratonu w Bostonie długie rozbiegania wykonywałem głównie w treningówce New Balance Fresh Foam 1080 v13 (pokonanych już prawie 550 km), którą z Elite v4 łączy właśnie wyjątkowy komfort.

Jak chodzi o wytrzymałość startówki NB, to mimo intensywnego wiosennego sezonu startowego buty są w świetnym stanie. Cholewka jest wciąż bez zarzutu, podobnie jak podeszwa. Bez wątpienia będę w nich biegał również w okresie przygotowawczym do październikowego maratonu w Chicago.

Buty New Balance FuelCell Supercomp Elite v4 można kupić na nbsklep.pl. Kosztują 1249, 99 zł.

Autor: Marcin Dulnik

Niniejszy test ma charakter komercyjny i jest efektem współpracy reklamowej naszego portalu i marki New Balance w Polsce. Podkreślamy jednak, że materiał powstał o w oparciu o odczucia i wrażenia testera, a partner tej publikacji nie ingerował w treść artykułu.