39. Frankfurt Marathon. Za gorąco na rekordy
Dzisiaj odbył się 39. Mainova Frankfurt Marathon, który wygrali biegacze z Kenii. Wśród kobiet tryumfowała faworytka Selly Kaptich, a w rywalizacji mężczyzn najlepszy niespodziewanie okazał się Brimin Misoi. Czasy zwycięzców były dalekie od rekordów trasy, ale twarde warunki postawiła pogoda. Już na starcie termometry pokazywały około 20 stopni Celsjusza.
Temperatura rozdała karty
Na konferencji prasowej przed maratonem we Frankfurcie doświadczona 36-letnia Kenijka Selly Kaptich zapowiadała mocny bieg. Jej dotychczasowy najlepszy maratoński wynik wynosił 2:21:06. W 2019 roku dał jej trzecie miejsce na prestiżowym maratonie w Berlinie.
– Jestem przekonana, że stać mnie na rekord życiowy poniżej 2:20. Chciałabym zaatakować również rekord trasy (od 2019 roku wynosi 2:19:10, autorką była Kenijka Valary Jemeli – przyp. red). Właśnie dlatego tu przyjechałam – mówiła Selly Kaptich, która otwierała listę elity kobiet złożonej z ośmiu zawodniczek z rekordami na poziomie co najmniej 2:25.
Kaptich z animuszem otworzyła bieg i od razu wyszła na prowadzenie. Pierwsze 10 km pokonała w 33:14 i uzyskała około 30 sekund przewagi nad resztą zawodniczek elity. Na półmetku liderka zameldowała się z wynikiem 1:09:40 i wciąż była w grze o czas poniżej 2:20 na mecie.
Niestety w drugiej części dystansu liderka opadła z sił. Największy kryzys dopadł Kenijkę po 35 km, gdy średnie tempo jej biegu spadło do 3:42 min/km. Mimo tych kłopotów Selly Kaptich zdołała dowieźć zwycięstwo i na metę wpadła z wynikiem 2:23:11.
Kolejne miejsca zajęły Kenijki. Druga była Jelagat Kiprop (2:24:40) a trzecia Jackline Chepngeno (2:25:14). Najszybszą Niemką była Corinna Coenning, która z wynikiem 2:40:48 w klasyfikacji kobiet zajęła dziesiąte miejsce.
Niespodziewany zwycięzca, „zając” drugi
Jak chodzi o rywalizację mężczyzn, to doszło do małej niespodzianki. W głównych rolach wystąpił bowiem Brimin Misoi, na którego mało kto stawiał. Nic dziwnego, rekord życiowy 33-letniego Kenijczyka przed dzisiejszym biegiem wynosił 2:09:31.
W stawce było wielu znacznie szybszych maratończyków jak np. młodziutki, zaledwie 22-letni Etiopczyk Gebru Redahgne, który w maju ukończył maraton w Barcelonie jako drugi z rewelacyjnym wynikiem 2:05:58.
Etiopczyk przed mówił przed biegiem, że we Frankfurcie zamierza pobiec jeszcze szybciej. – Trenowałem mocno i chcę pobić swój rekord życiowy – podkreślał na konferencji prasowej wskazując, że pierwszą połówkę chciałby ze wsparciem pacemakerów pokonać w 62:45.
Plan faworyta spalił jednak na panewce. Na półmetku jeszcze był wśród liderów, a zegar pokazał wtedy czas 1:02:58. Parę kilometrów dalej Etiopczyk stracił kontakt z czołówką i ostatecznie ukończył bieg z wynikiem 2:12:49.
W wysokiej temperaturze najlepiej radził sobie właśnie Brimin Misoi. W okolicach 35. kilometra zdołał uciec swojemu rodakowi Samwelowi Mailu, który do 30 kilometra biegł jako pacemaker, ale po wykonaniu pracy jako „zając” zdecydował się kontynuować zawody.
Ostatecznie Misoi finiszował z nowym rekordem życiowym 2:06:11, to piąty najlepszy wynik w historii biegu we Frankfurcie. Drugi Mailu uzyskał wynik 2:07:19, a podium maratonu uzupełnił Etiopczyk Deresa Ulfata (2:07:30). Najlepszy z Niemców Hendrik Pfeiffer był siódmy z czasem 2:11:28.
Niedzielny maraton we Frankfurcie ukończyło niecałe 11 tysięcy zawodników, w tym 72 Polaków. Najszybsi byli Radosław Gajewski (2:36:50) i Malwina Lao (3:09:45).
red