adidas 4DFWD. W tych butach biega się inaczej [Recenzja]

Przedstawiam recenzję, w której odpowiadam na pięć pytań związanych z butami adidas 4DFWD. Pytania te, żeby nie było, zadałem sobie sam podczas intensywnego korzystania z modelu, który własnie trafił do sprzedaży w nowej kolorystyce. Dowiecie się na przykład, czy uważam, że bieganie w tych butach to wstyd, dlaczego tak i dlaczego nie powinno was to zniechęcać. A zatem – zapraszam do lektury.

Pytanie 1 – Czy w butach adidas 4DFWD wstyd jest biegać?

Takie pytanie przeszło mi przez myśl, gdy rozpakowałem pudełko z butami adidas 4DFWD. Jeśli pamiętacie mój poprzedni tekst, w którym dzieliłem się doświadczeniami z testowania zegarka Garmin Forerunner 55, wiecie już, że jestem początkującym biegaczem. Biegaczem, który hasło „buty do biegania” zobaczył po raz pierwszy dopiero kilka lat temu po odwiedzeniu popularnej sieci sklepów ze sprzętem sportowym.

Chwyciłem wówczas najtańszy model z półki i powiedziałem sobie „będę grał w grę biegał”. Spoiler: nie biegałem. Okazało się zatem, że kosztujący 849 złotych model adidas 4DFWD w kolorystyce Core Black to dopiero moja druga biegowa para butów. Przeskok dość znaczący, nie uważacie? Stąd mój wniosek – będzie mi w tym wstyd biegać! Przecież TE buty wyglądają zbyt profesjonalnie jak na amatora.

Chyba mnie rozumiecie. Typ z lekką nadwagą i z kondycją na poziomie średnio sprawnego 12-latka, ale na nogach błyszczą się wypasione, designerskie buty. Przyznacie, że po tych słowach mamy w głowach obraz gościa, który skończy biegać po pierwszych pięciu kilometrach i wróci do pracy popijać słodzone latte z sojowym mlekiem.

Ale dobra, do rzeczy. Buty wyglądają wręcz kosmicznie! Jeśli nie cierpisz z powodu trypofobii (nadmierny strach lub niepokój wywołany obrazem, składającym się ze skupiska niewielkich dziur lub otworów o nieregularnych kształtach – przyp. red.) to przypominająca plaster miodu podeszwa z pewnością przyciągnie Twój wzrok. Reszta detali jest raczej dyskretna, ale razem but tworzy piorunujące wrażenie – wygląd krzyczy „prędkość!”.

I jasne, wiem, że świat biegania widział już niejedno, a obłe kształty butów biegowych wyglądają czasem jakby dopiero co opuściły wybieg w Mediolanie. Tu schemat jest inny – od góry do podeszwy to bardzo prosty, niemal dyskretny design, który jeszcze potęguje ciemna kolorystyka modelu, który testowałem. A sama podeszwa to już inny temat – wydrukowana w technologii 3D ma za zadanie spełniać te same funkcje, które spełniają amortyzujące wkładki, żele i pianki. A przy tym – jak wygląda! No, mówiąc krótko, wygląda dobrze. Zielone wstawki komponują się znakomicie z czernią. Tylko te sznurówki jakieś takie… długie.

Pytanie 2 – Czy to są „szybsze buty”?

Na początek – jeśli zastanawiacie się nad genezą wyrażenia „szybsze buty”, odsyłam Was do kultowej parodii prosto z Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Korei i Japonii. Tam szybsze buty mieli Koreańczycy, o czym za każdym razem przypomina nam ze spokojem w tejże parodii Jacek Gmoch.

Obserwując to, w jakim kierunku zmierza świat biegów, nikt nie ma obecnie wątpliwości, że faktycznie są buty „szybsze” i są buty „wolniejsze”. adidas 4DFWD z pewnością należy do tej pierwszej kategorii. Pierwszy test przypadł na mojej standardowej, około 2,5-kilometrowej trasie, którą nazywam krótko „trasa dookoła osiedla, którą biegnę tylko dlatego, żeby wyjść z domu i coś przebiec, mimo, że mi się pioruńsko nie chce biegać”. Cóż Wam mogę powiedzieć – akurat tą trasą biegam dość często, osiągając za każdym razem bardzo zbliżone rezultaty. Po założeniu nowych butów poprawiłem czas o… 45 sekund.

Jasne, powiecie, że jako początkujący robię duże postępy „tak po prostu” z każdym kolejnym biegiem. Dodacie, że pewnie motywacja na pobicie rekordu była duża i dałem z siebie wszystko. I wiecie co? Będziecie mieli rację, bo rozsądni z Was ludzie. Ale 45 sekund na odcinku 2,5 kilometra? To chyba więcej niż samo placebo. W kolejnych dniach pobiłem zresztą życiówki na dystansach 5 i 7 kilometrów. Odpowiadam więc – tak, to „szybsze” buty.

Nie będę zagłębiał się w tajniki konstrukcji danego modelu. Wspomnę tylko, że wyglądająca kosmicznie podeszwa złożona jest z komórek FWD CELL. Wyglądem przypominają kokardki. Eksperci adidas podkreślają, że dzięki ich geometrii energia powstała w momencie lądowania, podczas wybicia zostaje skierowana do przodu. Bieganie staje się w ten sposób zdecydowanie łatwiejsze, a promujące model adidas 4DFWD hasło „ruszaj naprzód” zyskuje bardziej dosłowne znaczenie. Myślę, że cały motyw z drukowaniem buta jest bardzo ciekawy dla pasjonatów nowych technologii.

I jasne, każdy powinien docenić to, że według zapowiedzi adidasa, że dzięki takiej produkcji jest to model bardziej przyjazny ekologicznie. Ale nie oszukujmy się – dla początkującego biegacza takiego jak ja równie dobrze każde dobre buty biegowe na świecie mogłyby lepić dwa tresowane pingwiny.

Pytanie 3 – Czy te buty są wygodne?

Tu będzie krótko – tak, są. Owszem, trzeba uważać przy dobieraniu rozmiaru, bo numeracja jest trochę zawyżona i sam producent na stronie sugeruje, by wybrać mniejszy rozmiar niż normalnie byście to zrobili. Ale jak już poświęcicie trochę czasu na dobór tegoż rozmiaru, but odpłaci Wam dość dużym komfortem. Wiecie, jestem typem człowieka, który zawsze musi „rozbijać” nowe buty, a przez minimum miesiąc stopy krwawią mi niczym oczy po obejrzeniu meczu Polska – Słowacja na ostatnim Euro. Tymczasem w butach adidas 4DFWD nie musiałem przechodzić katharsis i od razu biegało mi się dość przyjemnie.

„Swoje” dawała też amortyzacja – naprawdę ją czuć, nawet podczas chodzenia. I tak, wiem, że wielu z was będzie mówiło, że amortyzacja nie zawsze i nie dla każdego jest dobra. Zgadzam się. Wydaje się jednak, że dla mnie, dość ciężkiego pana z długą historią kontuzjowanych kolan, który biega głównie po asfalcie, jest to rozwiązanie optymalne. Empirycznie doświadczyłem tego, że kolana mniej odczuwały biegi niż w poprzednich butach.

Do komfortu mogę mieć w zasadzie tylko jedną uwagę – buty nie są lekkie. Jeśli spodziewasz się, że po założeniu przestaniesz je czuć, to od razu ucinam te przypuszczenia.

Pytanie 4 – Czy to buty dla każdego?

I tu zaskoczenie. No… chyba nie. Nie zrozumcie mnie źle. To dobre buty, których konstrukcja zapewnia dużą amortyzację. Jeśli szukasz takich butów pod swoje możliwości i oczekiwania, jesteś zaawansowanym lub średniozaawansowanym biegaczem i – co ważne – stać cię na to, adidas 4DFWD może być znakomitym wyborem, by wzbogacić kolekcję na półce. Powinny również sprawdzić się dla osób o nieco większej wadze, które zdecydowanie potrzebują dobrze amortyzowanych butów.

Do codziennego biegania lub joggingu z pewnością wystarczą, ale pełnię ich potencjału wycisną biegacze, którzy już z niejednego pieca chleb jedli. Chyba wiecie o co mi chodzi. Ktoś, kto dopiero zdał prawo jazdy, nie wyciśnie ze znakomitego auta tyle, co doświadczony kierowca. Zaryzykuję więc tezę, że nie są to najlepsze buty na początek przygody z bieganiem. Moim zdaniem to doskonały model dla kogoś, kto zdarł już niejedne podeszwy.

Pytanie 5 – Czy to się opłaca?

Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Lubisz eksperymentować z butami, na twojej półce jest mnóstwo modeli z amortyzacją i chcesz się przekonać, jak na ich tle będzie się prezentować autorski, drukowany model adidasa? Droga wolna. 849 złotych i jest twój. Do zakupu zachęciłbym też osoby, którym zależy na estetycznym aspekcie podczas biegania, a sport to dla nich także element lifestyle’u.

Nie wstydźcie się, nie ma w tym nic złego, więc łapcie za portfel i pędźcie do sklepu internetowego. Jeśli jednak jesteś gościem, który liczy każdy grosz, a buty do biegania mają tylko (i aż!) w tym pomagać… przemyśl to lepiej dwa razy.

Tekst i zdjęcia: Wiktor Sumliński