Historia sukcesu adidas Runners Europe. Jak biegali w Warszawie na The Speed Project DIY?

Warszawa okazała się szczęśliwa dla drużyny adidas Runners Europe, która  na początku września w świetnym stylu zwyciężyła w rywalizacji sześcioosobowych sztafet biegowych z całego świata The Speed Project DIY. W czasie 29 godzin i 51 minut pokonali dystans 473 kilometrów biegając w trzech różnych miejscach w stolicy. Dzisiaj o tym niezwykłym wyczynie rozmawiamy z członkami zespołu adidas.

Żadnych zasad

The Speed Project w wersji stacjonarnej odbywał się w USA. W myśl zasady #NORULES – żadnych zasad, jedynym zadaniem dla uczestników było przedostać się w jak najkrótszym czasie z Santa Monica w Los Angeles do samego Las Vegas. Z powodu pandemii koronawirusa w tym roku bieg został zorganizowany w wersji wirtualnej pod nazwą TSP DIY. Mogły wziąć w nim udział osoby z całego świata. Członkowie drużyn nie musieli nawet mieć ze sobą fizycznego kontaktu. Obowiązywał tylko jedynie limit czasu i warunek, że w danej chwili mierzony jest wynik tylko jednej osoby.

Europejska drużyna adidas Runners na miejsce rywalizacji wybrała Warszawę. Do dwójki biegaczy z Polski dołączyli zawodnicy z Francji, Hiszpanii, Szwajcarii i Danii. W mieście wytyczone zostały trzy strefy – na Bulwarach Wiślanych między Pomnikiem Syrenki a Centrum Olimpijskim, wokół Stadionu Narodowego, a także w Parku Skaryszewskim.

Z racji tego, że pierwszy z odcinków w jedną stronę miał długość niemal 5 kilometrów, członkowie drużyny opracowali na ten etap rywalizacji specjalną strategię. Jedna osoba biegła, a dwie w tym czasie jechały na rowerze. Wszystko po to, aby umożliwić płynne dokonywanie zmian.

Trasa w kieszeni

– Podobało mi się to, że mieliśmy trzy różne lokalizacje do biegania. Każda z nich była płaska i oferowała betonowe nawierzchnie. Mieliśmy w Warszawie naprawdę dobre warunki do rywalizacji – ocenia Marco Kern, który do stolicy przyjechał ze Szwajcarii.

Kolejny z członków drużyny, Piotr Bętkowski warszawskie trasy The Speed Project DIY znał jak własną kieszeń. Biega w tych zakątkach stolicy w ramach codziennych treningów. Dzięki temu w trakcie rywalizacji mógł skupić się na pokonywaniu kilometrów. – Każda z tras miała swoją specyfikę – na bulwarze było czuć życie miasta, na stadionie rywalizację o każdą sekundę. Z kolei park w nocy to była walka o przetrzymanie kryzysu w ciemnościach – opisuje Bętkowski.

–  Bulwary choć trochę tłoczne sprawiły, że czas szybko leciał, bo trzeba było cały czas zwracać uwagę na to, co dzieje się wkoło – dodaje Martyna Wiśniewska. Zupełnie inaczej było na płaskiej i szybkiej kilometrowej pętli dookoła Stadionu Narodowego. – Tam można było trochę wyłączyć „myślenie” i robić swoje. Natomiast w Parku Skaryszewskim biegaliśmy już po zmroku do godziny czwartej rano. Krótko mówiąc, miało to swój urok – wspomina z uśmiechem.

Przygotowania w wersji mini

O tym, że wezmą udział w ekstremalnym ultrawyzwaniu The Speed Project DIY członkowie drużyny adidas dowiedzieli się na nieco ponad 5 tygodni przed startem. – Z marszu trudno podejść do takich zawodów, zwłaszcza, że ukierunkowany trening trwał wyjątkowo krótko. Wykonywałem wtedy dużo krótkich powtórzeń z małymi przerwami np. 5×2 km na minutowej przerwie. Mogę powiedzieć, że do tych zawodów tak naprawdę przygotowywałem się przez całe biegowe życie – podkreśla Piotr Bętkowski.

– To były cztery tygodnie intensywnych treningów, podczas których starałem się utrzymać wysoką objętość kilometrów. W ostatnim tygodniu przed przylotem do Warszawy zszedłem z obciążeń, aby na starcie stanąć wypoczętym i gotowym do biegu – relacjonuje Marco Kern.

Martyna Wiśniewska przystąpiła do rywalizacji bez specjalnych przygotowań. Jako młoda mama postawiła na regenerację. Starała się zwiększyć ilość snu na tydzień przed startem. Udało jej się również pojechać na dwutygodniowy urlop w górach. –  O udziale w projekcie dowiedziałam się stosunkowo krótko przed, więc tak naprawę kontynuowałam swój dotychczasowy trening. W lipcu minął rok od porodu i byłam akurat w fazie zwiększania objętości kilometrowej i tak naprawdę powrotu do formy sprzed ciąży – wyjaśnia.

adizero czyli szybkość

Projekt The Speed Project DIY był dla marki adidas okazją do zaprezentowania światu zarówno siły społeczności adidas Runners, jak i najnowszej kolekcji butów z serii adizero stworzonej do szybkiego biegania.

Martyna Wiśniewska biegała przede wszystkim w modelu adizero adios Pro 2 oraz adizero Boston 8. Marco Kerna i Piotra Bętkowskiego połączył wybór modelu adizero primeX. Poza tym Szwajcar zdecydował się również na startówkę adizero adios Pro 2, a Polak wybrał model adizero Boston 10.

–  W butach adizero primeX pokonałem więcej kilometrów – mówi Piotr Bętkowski. – Już wcześniej startowałem w butach z karbonem, a konkretnie w modelu adizero adios Pro 2. Model adizero primeX oferuje zdecydowanie większe odczucie sprężystości, oddawania energii. Największe benefity odczuwa się jednak przy szybkim bieganiu. Wystarczy tylko założyć te buty w sklepie, by poczuć, że coś w nich jest – wyjaśnia.

Lwią część z 95 kilometrów Marco Kern pokonał właśnie w butach adizero primeX. – Licznik zatrzymał się na 83 kilometrach. – Moim zdaniem to najlepsze buty, w jakich kiedykolwiek się ścigałem. Oferują zupełnie nowe uczucie prędkości. Mogłem biegać w nich na moich zmianach niemal bez wysiłku – podkreśla Szwajcar. – W tych butach znacznie łatwiej jest utrzymać określone tempo, niż w modelach z poprzedniej kolekcji. Poza tym nie odczuwałem żadnych niedogodności ze ścięgnami Achillesa i łydkami, z którymi wcześniej często miewałem problemy – dodaje.

Dla Martyny Wiśniewskiej udział w The Speed Project DIY był pierwszą okazją do startów w butach z płytką węglową.

Zawsze wydawało mi się, że taka amatorka, jak ja nie nadaje się do biegania w butach z karbonem, i że cała ta technologia nie będzie miała dla mnie znaczenia. Dlatego bardzo opornie podchodziłam to tego tematu – tłumaczy. – Do przetestowania przekonał mnie nasz strateg biegu Frane Boban z adidas Runners global. Buty dostałam na dwa tygodnie przed biegiem i już przy pierwszych krótkich przebieżkach bardzo dobrze się w nich czułam. Naprawdę można odczuć ich sprężystość czy zwrot energii. Potwierdzeniem tego może być fakt, że 60 km z 78 km przebiegłam właśnie w adios pro 2, a nie w swoim ukochanym modelu adizero boston – zaznacza biegaczka z Warszawy.

Najgorsza była noc

Udział w The Speed Project DIY był prawdziwym ultrawyzwaniem. Mimo, że członkowie sztafety adidas mieli czas na odpoczynek, to przerwy były niezwykle krótkie. Każdy z nich dorzucił do wyniku drużyny cegiełkę w postaci kilkudziesięciu kilometrów. Na szczęście podczas całego wydarzenia dopisywała pogoda.

– Nie potrafię sobie wyobrazić biegania tego w deszczu – zaczyna Piotr Bętkowski. – Gdy biegaliśmy odcinki na relatywnie długiej przerwie to nie sprawiało to zbyt dużych problemów np. 4 minuty biegu i 8 minut odpoczynku. Jednak gdy w nocy biegałem tym samym tempem odcinki 7 minut na przerwie 5 minut to po 2 godzinach dostałem mocno w kość. Myślę, że najtrudniejsza była noc – podobnie jak w biegach ultra. Przydała się wtedy pomoc osób z adidas Runners Warsaw, którzy jeżdzili z nami rowerami. Odliczaliśmy czas do wschodu słońca – relacjonuje.

Podczas takiej rywalizacji jak The Speed Project DIY kryzysy są nieuniknione. Dla Marco Kerna najtrudniejszy moment zawodów przypadł na ostatnią nocną zmianę. Działo się to w niedzielę o czwartej nad ranem.

– Dwadzieścia minut przed zakończeniem mojej dwugodzinnej zmiany przekazano mi, że kapitan naszej drużyny chce, żebym przedłużył mój bieg o kolejną godzinę, żeby dać pozostałym godzinę więcej odpoczynku. W tym momencie chciało mi się płakać, ponieważ naprawdę potrzebowałem dłuższej przerwy. Jednak pięć minut później potwierdziłem dodatkową godzinę biegu – wspomina Szwajcar.

Dla Martyny Wiśniewskiej najtrudniejsze były chwile, zaraz po przebudzeniu się z krótkiej drzemki. – Pamiętam, że było mi wtedy zimno i chodziłam w adidas Runbase w puchówce. Przez cały bieg spałam raz pół godziny i raz półtorej godziny. Z faz biegowych najtrudniejsza była noc, ale co ciekawe moje średnie tempo biegu wtedy nie spadło. Zawdzięczam to na pewno wsparciu, jakie mieliśmy od znajomych i społeczności adiads Runners Warsaw – podkreśla.

Siła w społeczności

Zespół adidas Runners Europe złożony z biegaczy z Polski, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii i Danii biegał po ulicach Warszawy mocno wspierany przez lokalną społeczność adidas Runners skupioną wokół Runbase na Solcu.

– To chyba najbardziej zaskakujący element eventu, bo pomagało nam naprawdę dużo osób. Jedni biegali, jedni jeździli na rowerze, inni kibicowali i po prostu z nami byli. Naprawdę nie da się tego ocenić jak wiele to dawało – mówi Piotr Bętkowski.

Wtóruje mu Martyna Wiśniewska, która dzięki kibicom była w stanie zapomnieć o zmęczeniu. Osoby jadące na rowerze i biegnące obok sprawiały, że szybko „wskakiwałam” w swój rytm i tempo biegu – tłumaczy.

– Pamiętam ich wielkie wsparcie w trakcie nocnej zmiany lub podczas naszej ostatniej sesji wokół Stadionu Narodowego. Ich doping. Bardzo nas zachęcali i cały czas pomagali nam w Runbase – podsumowuje Marco Kern.

Zadbali o dietę i ciało

Niezwykle ważnym elementem na trasie wyzwania The Speed Project DIY było wsparcie dietetyczne i fizjoterapeutyczne, które zawodnicy otrzymali w adidas Runbase na Powiślu. Z ułożenie diety dla biegaczy odpowiadała Ula Somow, a na czele zespołu fizjoterapeutów stanął Szczepan Figat.

– Nikt z nas nie wiedział, jak organizm będzie reagował na wysiłek interwałowy 85 x 1 km więc ufaliśmy tym, którzy tego pilnowali. Schemat po zejściu z trasy był ten sam – beczka z lodem, wizyta u fizjo, jedzenie i odpoczynek i… znowu na trasę – opowiada Piotr Bętkowski.  – To się sprawdziło. Miałem wrażenie, że drenaż limfatyczny przynosił mi najwięcej korzyści. Co godzinę wysiłku brałem też żele, a w bazie uzupełniałem węglowodany – uzupełnia.

Martyna Wiśniewska już przed biegiem wiedziała, że będzie musiała uzupełniać kalorie na bieżąco. Oceniła, że na samych żelach energetycznych ciężko będzie przetrwać tak ekstremalny wysiłek.

– Należę do osób, które przed intensywnym wysiłkiem zawsze potrzebują około 2-3 godzin przerwy po zjedzeniu. Nasza strategia zakładała bieganie szybkich interwałów w sekwencji 4 minuty biegu, 8 minut przerwy, więc mój żołądek mógł zareagować różnie. Przy dłuższej przerwie starłam się zjeść coś bardziej konkretnego np: bułka z dżemem, bataty czy makaron z sosem pomidorowym, w nocy głównie ciepły rosół. W trakcie zmiany biegowej piłam izotonik i jadłam żele. Na sam koniec biegu czułam, że coraz gorzej jest z trawieniem, więc wtedy „wjechała” rozgazowana cola – wspomina członkini zespołu adidas Runners Europe.

Bardzo wysoko wsparcie ekspertów w Runbase oceni również Marco Kern. – Najwyższej jakości, zawsze świeże, właściwe jedzenie we właściwym czasie. Zespół fizjoterapeutów również był niesamowity! Dzięki ich ciężkiej pracy mogłem biec w szybkim tempie przez tak wiele odcinków, a teraz po wyścigu moje ciało jest niesamowicie szybko zregenerowane – podkreśla Szwajcar.

red

fot. Marek Ogień