Jak amator zakochał się w biegach ultra [Wywiad]
Dzisiaj zapraszamy do lektury wywiadu z Mariuszem Błędowskim, rocznik 1976, amatorem biegania z Włocławka, który zakochał się w biegach ultra. Na co dzień pracuje jako kierownik w dużej firmie, gdzie zarządza zespołem blisko 80 osób. W swoim wolnym czasie przesuwa swoje kolejne granice w myśl zasady: niemożliwe – nie istnieje, przeczytajcie zresztą sami.
Zaczniemy od klasycznego pytania. Jak to się stało, że zacząłeś biegać?
Odkąd pamiętam sport zawsze był w moim życiu. Amatorsko kopałem piłkę, grałem w siatkówkę, a w podstawówce nawet trochę biegałem w zawodach szkolnych. Z biegiem lat rozpadła nam się grupa piłkarska, koledzy się rozjechali po kraju, każdy założył rodzinę. Sport poszedł wtedy w odstawkę, na wadze przybyło kilogramów, ogólnie się rozleniwiłem. Na nowo chęć do poruszania się poczułem obserwując treningi syna, który grał w koszykówkę. Do tego kolega pokazał mi aplikację Endomondo, a że jestem typowym umysłem matematycznym to od razu te wszystkie statystyki, wykresy, rekordy bardzo mi się spodobały. Ruszyłem z treningami jesienią 2015 roku, ale dość szybko przerwałem. Przyszła zima, a jako niedoświadczony biegacz pomyślałem, że w zimę to się pewnie nie biega. Teraz wiem, że jest zupełnie odwrotnie. Tak na dobre zająłem się tym w 2016 roku, więc stosunkowo niedawno.
Skąd u Ciebie w ogóle pomysł na ultra? Klasyczne dystanse są zbyt nudne, mało wymagające?
Uwielbiam przebywać na łonie natury, bieganie w lesie, po górach, pokonywanie trailowych szlaków to jest coś, co mnie po prostu kręci. Na asfalcie właściwie nie startuję. Poza jednym maratonem ukończonym w Warszawie, nie mam nawet życiówek z tych klasycznych dystansów. Pierwszy start w zawodach trailowych to było Rykowisko w Gostynińsko – Włocławskim Parku Krajobrazowym i skromne 36 km.
Trenujesz samodzielnie, czy masz kogoś, kto czuwa nad twoim planem treningowym?
Trenuję się sam. Bazuję na planie, który otrzymałem kiedyś od kolegi. Jest to rozpiska pod pokonanie 160 km, która jest dla mnie bazą, takim wyjściem do poszczególnych przygotowań. Modyfikuję ją w zależności od tego, jaki start mnie czeka lub na jakim etapie sezonu aktualnie się znajduję.
Opowiedz nam proszę trochę, jak wygląda trening do biegów ultra? Jaki kilometraż robisz tygodniowo, czy poza bieganiem stosujesz trening uzupełniający?
Pokonuję od 80 do 120 km tygodniowo, ale bardziej liczy się czas spędzony na treningu, a nie ilość pokonanych kilometrów. W przypadku biegaczy ulicznych zakłada się, że dziś 25 km pokonają w przedziale np. 4:00-4:05. Ja biegam oczywiście wolniej, ale za to spędzam czasami i 4 godziny na jednym treningu. W tydzień treningowy wplecione są też szybsze jednostki, czasami jest to na zasadzie zabaw biegowych, innym razem są to konkretne jednostki interwałowe. Oczywiście nie może zabraknąć siły biegowej, którą realizuję nie w takim klasyczny schemacie, czyli np. 10 x 100, a są to zdecydowanie dłuższe podbiegi. Czasami wybieram bardzo zróżnicowany teren. Taki, na którym co chwile czeka na mnie zbieg lub podbieg. Bywa, że wplatam w swój trening serię skipów. Mój trening charakteryzuje się tym, że po dwóch mocnych tygodniach jest tydzień luźniejszy, który pozwala trochę odpocząć i przetrawić wykonaną pracę. Do tego dochodzą ćwiczenia i rozciąganie, ale to wszystko w domowym zaciszu.
Biegi na dystansach ultra kojarzą mi się nieodzownie z mocną psychiką, przełamywaniem tak naprawdę samego siebie. Kryzysy na pewno się zdarzają podczas takich zawodów, jak sobie z tym radzisz?
Setny kilometr to taka granica zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Ciało jesteśmy w stanie wytrenować tylko do pewnego stopnia, resztę robi głowa. Trzeba odciąć się od myślenia o bolących mięśniach, obtartych stopach, tym ile jeszcze km masz do pokonania. Skupiam się wtedy na tu i teraz.
Kolejnym bardzo istotnym aspektem podczas pokonywania dystansu ultra jest odżywianie. Czy to element, który też trenujesz w cyklu przygotowawczym?
Korzystam podczas zawodów z żeli, które wcześniej są wypróbowane podczas treningów, do tego dochodzą owoce typu banan czy arbuz. Ostatnio w moim menu podczas biegów pojawiła się cola, która zajęła miejsce izotoników. Unikam natomiast stałego jedzenia typu pieczywo, makarony czy zupy. Mam dość wrażliwy żołądek i staram się minimalizować ryzyko, dlatego spożywam tylko sprawdzone produkty.
Dopiero co wygrałeś Ultramaraton Leśna Doba, pokonując w 24 godziny dystans 184,5 km. Zawody były rozgrywane na pętli o długości 12,3 km. Opowiedz nam trochę o trasie, o tym jak miałeś wszystko zorganizowane podczas tego wydarzenia.
Trasa nie była zbyt wymagająca jeśli chodzi o przewyższenia, większa jej część znajdowała się w lesie, jedynie dobieg do punktu kontrolnego był asfaltowy. Na trasie były dwa punkty kontrolne, więc wyniki mieliśmy podczas biegu podawane z dokładnością do pół okrążenia. Pogoda była wymarzona do biegania, jedynie w nocy termometr pokazał kilka kresek poniżej zera, ale mnie to nie przeszkadzało. Jeśli chodzi o organizację, to była na najwyższym poziomie. Do dyspozycji była miejscowa remiza, gdzie każdy z uczestników mógł ulokować rzeczy niezbędne podczas zwodów i korzystać z tego w czasie ich trwania, było to też miejsce na odpoczynek, jeśli tylko ktoś tego potrzebował. Ja osobiście z tego nie korzystałem, tylko biegłem praktycznie cały czas. Przez całe zawody miałem tylko łącznie 14 minut odpoczynku, głównie żeby napić się czegoś ciepłego.
Jak wyglądała współpraca na linii Ty – Twój support?
Robili świetną robotę, moja żona oraz najlepszy kolega Sławek (organizator Parkrun Włocławek – przy. red) zadbali o wszystko, czego potrzebowałem podczas pokonywania kolejnych okrążeni, do tego bardzo mnie nakręcali. To wsparcie było szczególnie ważne po zmroku, kiedy to morale trochę siada. Zastrzyk energii, który od nich dostawałem w połączeniu z jedzeniem i piciem, które mi serwowali dawało pozytywnego kopa na kolejną pętlę.
W którym momencie poczułeś, że możesz to wygrać?
Od początku biegłem w czołówce, ale dopiero przed 100 km poczułem, że to może być mój dzień. Setny kilometr minąłem po 10 godzinach i 49 minutach. Od tego momentu już kontrolowałem co się dzieje na trasie, jaką mam przewagę, a ta rosła i to dawało mi kolejny bodziec, żeby przeć do przodu. Nad ranem miałem już blisko 2 godziny przewagi i wtedy wiedziałem, że już nie muszę cisnąć na maxa.
Jaki był twój plan na ten bieg?
Zakładałem, że 160 km jest w moim zasięgu, co powinno dać miejsce w pierwszej dziesiątce. Noc miała być przeznaczona na trochę więcej odpoczynku, ale jak to często na zawodach bywa: plan zakłada jedno, a rzeczywistość to weryfikuje. Od początku ruszyłem trochę szybciej niż miałem założone i tak już zostało do końca.
Oglądałem film, kiedy przekraczasz linię mety, radość była ogromna. Co czuje człowiek po takim wyczynie?
Ostatnie okrążenie to już była celebracja, dołączył do mnie Sławek z mojego supportu i wspólnie cieszyliśmy się z tego sukcesu. Do tego na trasie pojawili się kibice, co tylko uprzyjemniło mi tę chwilę. Na mecie czułem się bardzo szczęśliwy. Nie zakładałem, że stanę na pudle, celem było zmierzenie się z samym sobą.
Cofnijmy się nieco. W tym roku zaliczałeś kolejno starty: Bieg Herosa na 50km po Pustyni Błędowskiej, następnie RYKOwisko i ,,skromne’’ 108km, dalej był Maraton Gór Stołowych 54km, Bojko Trail 44km, Ultra Kamieńsk 50km, Beskidy Ultra Trail 100 km oraz na tydzień przed Leśną Dobą jeszcze 55km podczas Ultra Roztocza. Które z tych zawodów szczególnie zapadły Ci w pamięci?
Każdy z tych biegów to osobna historia. Nie mogło mnie zabraknąć na Pustyni Błędowskiej, ze względu na moje nazwisko. Tam też miałem przyjemność poznać Panią Patrycję Bereznowską. Rykowisko to moja pierwsza setka, a Beskidy to 6300 m przewyższeń i 21 h walki na trasie. Wszystkie biegi, w których biorę udział są dla mnie nie tylko zawodami, staram się to traktować nie w kategorii czystej rywalizacji sportowej, a jako przygodę. Widoki jakie obserwuję, ludzi których poznaję, zmęczenie, które jest nieodzownym elementem ultra tworzą coś więcej, czego nie da się zamknąć w słowie zawody. Wisienką na torcie w tym sezonie będzie Piekło Czantorii, start już 16 listopada.
Gdzie widzisz u siebie rezerwy, nad czym będziesz jeszcze pracować, żeby poprawiać formę?
Nie korzystam z żadnych zabiegów regeneracyjnych, tutaj chyba pora pomyśleć o zmianie. Powinienem też trochę wzmocnić się siłowo i wpleść w swój trening siłownię. Na pewno powinienem również bardziej rozsądnie zarządzać swoimi startami, nie kumulować ich zbyt wielu w krótkim czasie. Odpoczynek to kolejny aspekt, który czasami zaniedbuję.
Jakie wyzwania na rok 2022?
Planuję ukończyć cykl Tour de Zbój, na który składa się sześć biegów, a na ukończenie są dwa lata. Do tego Bieg Granią Tatr, który jest na pewno trudny ale dla widoków warto wziąć w nim udział. Najważniejszym celem jest start w Ultra Trail du Mount Blanc na dystansie ponad 170 km. Do tego potrzebna jest odpowiednia ilość punktów w klasyfikacji ITRA, pierwszy krok już mam za sobą, punkty są już na koncie i do osiągnięcia wymaganego limitu wiele nie brakuje. Jednak odpowiednia ilość punktów nie zawsze od razu daje gwarancję startu. Jest tak duża liczba chętnych, że odbywa się losowanie, a na udział w zawodach można oczekiwać kilka lat.
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Szymon Brzozowski
fot. w nagłówku: Foto Wróbelek
Zdjęcia przekazane redakcji przez Mariusza Błędowskiego