Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc Ci w sprawnej nawigacji i realizacji określonych funkcji. Poniżej znajdziesz szczegółowe informacje o wszystkich plikach cookie w ramach każdej kategorii zgody.

Pliki cookie skategoryzowane jako "Niezbędne" są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do umożliwienia korzystania z podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie są wymagane do umożliwienia korzystania z podstawowych funkcji tej witryny, takich jak zapewnienie bezpiecznego logowania lub dostosowanie preferencji zgody. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację użytkownika.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają realizować określone funkcje, takie jak udostępnianie zawartości strony internetowej na platformach mediów społecznościowych, zbieranie opinii i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie są wykorzystywane do zrozumienia, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczyć informacji na temat metryk, takich jak liczba odwiedzających, współczynnik odrzuceń, źródło ruchu itp.

Pliki cookie dotyczące wydajności są wykorzystywane do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności strony internetowej, co pomaga w dostarczaniu lepszych doświadczeń użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie są wykorzystywane do dostarczania odwiedzającym spersonalizowanych reklam w oparciu o strony odwiedzane wcześniej oraz do analizy skuteczności kampanii reklamowych.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Amane Beriso Shankule najlepszą maratonką na świecie. Lisowska przegrała z kolką

Etiopka Amane Beriso Shankule z Etiopii wywalczyła dzisiaj w Budapeszcie tytuł mistrzyni świata w maratonie wygrywając z rywalkami i upałem. Wyprzedziła swoją rodaczkę Gotytom Gebreslase, która nie obroniła złotego medalu z Eugene. Polki nie odegrały większej roli w zawodach. Monika Jackiewicz zajęła 40. miejsce, a Aleksandra Lisowska zeszła z trasy na 33 kilometrze z powodu ostrego ataku kolki.

Budapeszt od początku mistrzostw zmaga się z falą upałów. Prognozy na dzisiaj przewidują nawet 37 stopni Celsjusza w cieniu, dlatego nie dziwi, że o 7:00 rano, gdy zawodniczki stanęły na starcie termometry pokazywały już 24 stopnie. Na Placu Bohaterów w stolicy Węgier zameldowało się 77 maratonek z 47 krajów.

Spokojny początek

Na początku zawodniczki starały się nie forsować tempa i biegły w dużej kilkudziesięcioosobowej grupie. Oczywiście nie brakowało biegaczek, które harcowały z przodu próbując trochę podkręcić tempo, ale każda z takich ucieczek była dość szybko kasowana przez resztę stawki. Do 10 km prowadząca grupa złożona z ponad 30 zawodniczek dotarła z czasem 35:11.

Fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics

Z każdym kilometrem jednak rosła temperatura i tempo biegu, o co w szczególności dbały Etiopki. Na półmetku czołówka zameldowała się z wynikiem 1:14:30, a prowadząca grupa liczyła aż 26 zawodniczek. Polki trzymały się z tyłu, Aleksandra Lisowska biegła ze stratą około 45 sekund, a Monika Jackiewicz traciła do liderek prawie 2 minuty.

Na tym etapie z dalszego udziału w zawodach zrezygnowała jedna z faworytek Rose Chelimo z Bahrajnu. Mistrzyni świata sprzed 6 lat z Londynu i wicemistrzyni sprzed 4 lat (Doha) wyglądała na bardzo wycieńczoną trudami biegu.

Jej los w dzisiejszym biegu podzieliło kilka innych maratonek, w tym Aleksandra Lisowska. Mistrzyni Europy z Monachium nie weszła dobrze w bieg i jak przekazał jej trener Jacek Wosiek dziennikarzom TVP po raz pierwszy w karierze na trasie maratonu zmagała się z ostrym atakiem kolki. Na 33 kilometrze zdecydowała się zejść z trasy.

– Byłam dobrze przygotowana. Trener musiał mnie stopować przed biegiem, gdy powiedziałam mu, że jeśli pogoda pozwoli to będę atakować rekord Polski. Dzisiaj po rozgrzewce stwierdziłam jednak, że cofam te słowa. O 6:30 było już ok. 24-25 stopni, a wiedziałam, że temperatura będzie rosła. Miałam świadomość, że nie mogę przeszarżować na początku, tak żeby sił starczyło na cały dystans. Mam nadzieję, że w Paryżu dopnę swojego i rezultat tam będzie lepszy – podsumowała Aleksandra Lisowska.

Etiopska dominacja

Mniej więcej wtedy walka o medale nabrała rumieńców. Z przodu aktywnie biegły cztery Etiopki Amane Beriso Shankule, Tsehay Gemechu, Gotytom Gebreslase i Yalemzerf Yehualaw i przez chwilę wydawało się, że podzielą się krążkami między sobą.

Zaczęły się jednak dla nich schody, bowiem już w okolicach 35 kilometra stanęła Gemechu, a po 40 kilometrze potężny kryzys wybił z głowy marzenia o medalu Yehualaw. Nie wziął się znikąd, bowiem odcinek między 35 a 40 kilometrem liderki pokonały w nieco ponad 16 minut. Takie tempo w wymagających warunkach musiało zebrać swoje żniwo.

Fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics

Jeszcze przed 40 kilometrem na czoło biegu wysforowała się Amane Beriso Shankule, która na nieco dwa kilometry przed metą wypracowała 24-sekundową przewagę nad drugą Gotytom Gebreslase. Liderka do końca kontrolowała sytuację na trasie i ostatecznie wygrała bieg z czasem 2:24:23. To wynik dość odległy od rekordu mistrzostw, który padł rok temu w Eugene – 2:18:11. Jego autorka – Gotytom Gebreslase dzisiaj finiszowała z rezultatem 2:24:34 i musiała zadowolić się srebrnym medalem mistrzostw świata.

Dla 31-letniej Amane Beriso Shankule wywalczony dzisiaj tytuł mistrzyni świata to największy sukces w dotychczasowej karierze. W kwietniu była druga na mecie Boston Marathon (2:21:50), a w ubiegłym roku wygrała maraton w Walencji z rewelacyjnym czasem 2:14:58, który jest rekordem Etiopii i trzecim wynikiem na liście all-time.

Co ciekawe, w sportowym życiorysie Amane Beriso Shankule jest polski epizod. W 2015 roku Etiopka zwyciężyła 10. Półmaraton Warszawski z czasem 1:10:54.

Fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics

Gardadi z brązem

Z tyłu trwała walka o trzecie miejsce, do której trochę niespodziewanie włączyła się Fatima Ezzahra Gardadi. 31-letnia Marokanka szybko odrobiła 20-sekundową stratę do będącej w gigantycznym kryzysie Yehualaw i z łatwością wyminęła ją pędząc po swój pierwszy medal na międzynarodowej imprezie.

Jeszcze z tyłu próbowała naciskać ją biegająca w barwach Izraela Lonah Salpeter, ale Gardadi nie dała sobie wyrwać brązowego medalu. Finiszowała z czasem 2:25:17, słabszym od jej rekordu życiowego zaledwie o 14 sekund. Biorąc pod uwagę trudne warunki, to duży wyczyn.

Jackiewicz czterdziesta

Afrykanki totalnie zdominowały dzisiejsze zawody. W pierwszej dziesiątce sklasyfikowanych zostało aż osiem zawodniczek z tego kontynentu.

Najszybszą Amerykanką w stawce była Lindsay Flanagan, która z czasem 2:27:47 zajęła dziewiąte miejsce. Pierwszą Europejką była jedenasta w klasyfikacji Niemka Melat Yisak Kejeta (2:29:04), o sześć sekund przed 34-letnią Włoszką Giovanną Epis (2:29:10). Tuż za nią na metę wpadła najszybsza z Japonek. Niezwykle zmęczona Mizuki Matsuda finiszowała z wynikiem 2:29:15. Z barierą 2 godzin i 30 minut uporało się łącznie 14 zawodniczek.

Monika Jackiewicz uzyskała czas 2:37:18 i została sklasyfikowana na 40. miejscu.

– Myślę, że już samo zakwalifikowanie się do mistrzostw świata jest sporym sukcesem. Cieszę się, że tutaj jestem i że dotarłam do mety. Czułam, że miałam na dystansie tyle sił, żeby jeszcze finiszować. Biegłam jednak z rezerwą z uwagi na pogodę. Ona zdecydowanie nie była naszym sprzymierzeńcem – mówiła Monika Jackiewicz w strefie wywiadów na Placu Bohaterów w Budapeszcie.

Zawody ukończyło 65 zawodniczek, trudów rywalizacji nie wytrzymało 13 maratonek.

red

fot. w nagłówku Christian Petersen/Getty Images for World Athletics