Amane Beriso Shankule najlepszą maratonką na świecie. Lisowska przegrała z kolką

Etiopka Amane Beriso Shankule z Etiopii wywalczyła dzisiaj w Budapeszcie tytuł mistrzyni świata w maratonie wygrywając z rywalkami i upałem. Wyprzedziła swoją rodaczkę Gotytom Gebreslase, która nie obroniła złotego medalu z Eugene. Polki nie odegrały większej roli w zawodach. Monika Jackiewicz zajęła 40. miejsce, a Aleksandra Lisowska zeszła z trasy na 33 kilometrze z powodu ostrego ataku kolki.

Budapeszt od początku mistrzostw zmaga się z falą upałów. Prognozy na dzisiaj przewidują nawet 37 stopni Celsjusza w cieniu, dlatego nie dziwi, że o 7:00 rano, gdy zawodniczki stanęły na starcie termometry pokazywały już 24 stopnie. Na Placu Bohaterów w stolicy Węgier zameldowało się 77 maratonek z 47 krajów.

Spokojny początek

Na początku zawodniczki starały się nie forsować tempa i biegły w dużej kilkudziesięcioosobowej grupie. Oczywiście nie brakowało biegaczek, które harcowały z przodu próbując trochę podkręcić tempo, ale każda z takich ucieczek była dość szybko kasowana przez resztę stawki. Do 10 km prowadząca grupa złożona z ponad 30 zawodniczek dotarła z czasem 35:11.

Fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics

Z każdym kilometrem jednak rosła temperatura i tempo biegu, o co w szczególności dbały Etiopki. Na półmetku czołówka zameldowała się z wynikiem 1:14:30, a prowadząca grupa liczyła aż 26 zawodniczek. Polki trzymały się z tyłu, Aleksandra Lisowska biegła ze stratą około 45 sekund, a Monika Jackiewicz traciła do liderek prawie 2 minuty.

Na tym etapie z dalszego udziału w zawodach zrezygnowała jedna z faworytek Rose Chelimo z Bahrajnu. Mistrzyni świata sprzed 6 lat z Londynu i wicemistrzyni sprzed 4 lat (Doha) wyglądała na bardzo wycieńczoną trudami biegu.

Jej los w dzisiejszym biegu podzieliło kilka innych maratonek, w tym Aleksandra Lisowska. Mistrzyni Europy z Monachium nie weszła dobrze w bieg i jak przekazał jej trener Jacek Wosiek dziennikarzom TVP po raz pierwszy w karierze na trasie maratonu zmagała się z ostrym atakiem kolki. Na 33 kilometrze zdecydowała się zejść z trasy.

– Byłam dobrze przygotowana. Trener musiał mnie stopować przed biegiem, gdy powiedziałam mu, że jeśli pogoda pozwoli to będę atakować rekord Polski. Dzisiaj po rozgrzewce stwierdziłam jednak, że cofam te słowa. O 6:30 było już ok. 24-25 stopni, a wiedziałam, że temperatura będzie rosła. Miałam świadomość, że nie mogę przeszarżować na początku, tak żeby sił starczyło na cały dystans. Mam nadzieję, że w Paryżu dopnę swojego i rezultat tam będzie lepszy – podsumowała Aleksandra Lisowska.

Etiopska dominacja

Mniej więcej wtedy walka o medale nabrała rumieńców. Z przodu aktywnie biegły cztery Etiopki Amane Beriso Shankule, Tsehay Gemechu, Gotytom Gebreslase i Yalemzerf Yehualaw i przez chwilę wydawało się, że podzielą się krążkami między sobą.

Zaczęły się jednak dla nich schody, bowiem już w okolicach 35 kilometra stanęła Gemechu, a po 40 kilometrze potężny kryzys wybił z głowy marzenia o medalu Yehualaw. Nie wziął się znikąd, bowiem odcinek między 35 a 40 kilometrem liderki pokonały w nieco ponad 16 minut. Takie tempo w wymagających warunkach musiało zebrać swoje żniwo.

Fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics

Jeszcze przed 40 kilometrem na czoło biegu wysforowała się Amane Beriso Shankule, która na nieco dwa kilometry przed metą wypracowała 24-sekundową przewagę nad drugą Gotytom Gebreslase. Liderka do końca kontrolowała sytuację na trasie i ostatecznie wygrała bieg z czasem 2:24:23. To wynik dość odległy od rekordu mistrzostw, który padł rok temu w Eugene – 2:18:11. Jego autorka – Gotytom Gebreslase dzisiaj finiszowała z rezultatem 2:24:34 i musiała zadowolić się srebrnym medalem mistrzostw świata.

Dla 31-letniej Amane Beriso Shankule wywalczony dzisiaj tytuł mistrzyni świata to największy sukces w dotychczasowej karierze. W kwietniu była druga na mecie Boston Marathon (2:21:50), a w ubiegłym roku wygrała maraton w Walencji z rewelacyjnym czasem 2:14:58, który jest rekordem Etiopii i trzecim wynikiem na liście all-time.

Co ciekawe, w sportowym życiorysie Amane Beriso Shankule jest polski epizod. W 2015 roku Etiopka zwyciężyła 10. Półmaraton Warszawski z czasem 1:10:54.

Fot. Christian Petersen/Getty Images for World Athletics

Gardadi z brązem

Z tyłu trwała walka o trzecie miejsce, do której trochę niespodziewanie włączyła się Fatima Ezzahra Gardadi. 31-letnia Marokanka szybko odrobiła 20-sekundową stratę do będącej w gigantycznym kryzysie Yehualaw i z łatwością wyminęła ją pędząc po swój pierwszy medal na międzynarodowej imprezie.

Jeszcze z tyłu próbowała naciskać ją biegająca w barwach Izraela Lonah Salpeter, ale Gardadi nie dała sobie wyrwać brązowego medalu. Finiszowała z czasem 2:25:17, słabszym od jej rekordu życiowego zaledwie o 14 sekund. Biorąc pod uwagę trudne warunki, to duży wyczyn.

Jackiewicz czterdziesta

Afrykanki totalnie zdominowały dzisiejsze zawody. W pierwszej dziesiątce sklasyfikowanych zostało aż osiem zawodniczek z tego kontynentu.

Najszybszą Amerykanką w stawce była Lindsay Flanagan, która z czasem 2:27:47 zajęła dziewiąte miejsce. Pierwszą Europejką była jedenasta w klasyfikacji Niemka Melat Yisak Kejeta (2:29:04), o sześć sekund przed 34-letnią Włoszką Giovanną Epis (2:29:10). Tuż za nią na metę wpadła najszybsza z Japonek. Niezwykle zmęczona Mizuki Matsuda finiszowała z wynikiem 2:29:15. Z barierą 2 godzin i 30 minut uporało się łącznie 14 zawodniczek.

Monika Jackiewicz uzyskała czas 2:37:18 i została sklasyfikowana na 40. miejscu.

– Myślę, że już samo zakwalifikowanie się do mistrzostw świata jest sporym sukcesem. Cieszę się, że tutaj jestem i że dotarłam do mety. Czułam, że miałam na dystansie tyle sił, żeby jeszcze finiszować. Biegłam jednak z rezerwą z uwagi na pogodę. Ona zdecydowanie nie była naszym sprzymierzeńcem – mówiła Monika Jackiewicz w strefie wywiadów na Placu Bohaterów w Budapeszcie.

Zawody ukończyło 65 zawodniczek, trudów rywalizacji nie wytrzymało 13 maratonek.

red

fot. w nagłówku Christian Petersen/Getty Images for World Athletics