FuelCell SuperComp Trainer v2. Poważny but New Balance do poważnych zadań [TEST]
New Balance wprowadził na rynek drugą wersję karbonowych butów treningowo-startowych FuelCell SuperComp Trainer. W porównaniu z poprzednikiem but jest o 32 g lżejszy i ma niższą podeszwę. Zmiany nie ominęły również cholewki, która teraz wykonana jest tkanego materiału. Jak biega się w odświeżonym modelu FuelCell SuperComp Trainer sprawdził Szymon Brzozowski.
Parę słów o technologii
Byłem bardzo ciekawy, jak prezentuje się druga odsłona modelu FuelCell SuperComp Trainer, ponieważ projektanci New Balance wprowadzili do niego sporo zmian. Przede wszystkim odchudzona została podeszwa, która pod piętą była wysoka na 47 mm, w nowym modelu proporcje pięta-palce to 40/34.
To ważna zmiana, bowiem przepisy World Athletics wskazują, że maksymalna wysokość podeszwy butów startowych dopuszczonych do zawodów to właśnie 40 mm. Pewnie, że na zawodach dla amatorów nikt nie stoi na starcie z linijką i tego nie mierzy, ale dla własnego spokoju i sumienia lepiej mieć na nogach buty zgodne z przepisami.
Niezmiennie za amortyzację w testowanym modelu New Balance odpowiada technologia FuellCell, najbardziej miękka i sprężysta pianka, jaką kiedykolwiek opracowali eksperci amerykańskiej marki. Jej dodatkowym zadaniem jest zwracanie energii, którą generuje kontakt stopy biegacza z podłożem.
Z tą pianką zetknąłem się po raz pierwszy w modelu FuelCell Rebel i byłem nią oczarowany. Do tego stopnia, że kilka miesięcy po kupnie pierwszej pary, zamówiłem drugą. Powód był dość prozaiczny, po prostu chciałem mieć inny kolor. But super sprawował się podczas treningów na asfalcie, zwłaszcza tych szybkich i był ciekawą mieszanką dobrej amortyzacji i dynamiki.
New Balance SuperComp Trainer v2 to model, który charakteryzuje bardzo wysoki poziom responsywności i zwrotu energii podczas biegu. Już samo chodzenie w tych butach daje stopie fajne odczucie wygody amortyzacji.
W modelu Supercomp Trainer v2 zastosowana została technologia Energy Arc, czyli specjalnie wyprofilowana płytka z włókna węglowego, która w nowej, lżejszej, dwuwarstwowej podeszwie środkowej FuelCell połączona została z dodatkową pianką pod przednią częścią stopy dla mocniejszego odbicia. Zmiany w tym elemencie pozwoliły obniżyć zarówno wagę całego butaoraz drop z 8 do 6 mm, a także wysokość całej podeszwy.
Jeden z treningów przyszło mi realizować kilkanaście minut po ustaniu opadów. Na mokrym, miejskim chodniku New Balance Supercomp Trainer v2 właściwie niczym nie różnił się w ,,prowadzeniu’’ od optymalnych warunków, w których zazwyczaj trenowałem. Nie było żadnych poślizgów, problemów z hamowaniem czy wchodzeniem w zakręty.
But jest naprawdę stabilny. Jest to zasługa min. szerszej o 5 mm tylnej części, która daje dodatkową kontrolę w kontakcie z podłożem. Stopa trzyma się pewnie w środku, gdzie jest miękko i komfortowo. Biegając po utwardzonej nawierzchni, takiej jak asfalt, czy szutrowe drogi mój krok był pewny.
Lekka i stabilna cholewka, która została wykonana z nowej, bardziej litej, oddychającej siateczki zapewnia wygodne dopasowanie podczas najszybszych treningów. Wsuwanie stopy do wnętrza nie stanowi najmniejszego problemu, to zasługa elastycznego języka oraz zapiętka.
Pierwsze wrażenie robi się tylko raz
Para New Balance FuelCell Supercomp Trainer v2 w rozmiarze 44,5 dotarła do mnie w połowie lipca. Lubię ten moment, kiedy po raz pierwszy wyciągam buty z pudełka. Mimo, że robiłem to już kilkadziesiąt razy, zawsze towarzyszy temu nutka ekscytacji. Nie inaczej było i tym razem. Po wzięciu do ręki testowej pary o wadze 288 g od razu pomyślałem, że ten but wygląda poważnie i nadaje się do poważnej treningowej roboty.
Moja testowa para utrzymana jest w stonowanej kolorystyce. Cholewka jest czarna z charakterystycznym „N” po jednej i napisem New Balance po drugiej stronie, oba w kolorze białym. Sama podeszwa, podobnie jak napisy również jest koloru białego. Wszystko delikatnie przełamuje nuta zielonego widoczna na boku podeszwy i na sznurówkach.
Chodźmy wreszcie na ten trening
Całe długie dwa dni musiałem czekać na debiut moich nowych treningówek na biegowym szlaku. Na dzień dobry miałem w założeniach spokojne wybieganie, ale owe założenie dość szybko zostało zweryfikowane. Najzwyczajniej w świecie mnie nosiło. Pierwszy bieg w nowej parze butów to zawsze pokusa, żeby trochę szybciej niż przewiduje plan zakręcić nogą.
New Balance SuperComp Trainer v2 okazały się świetnym kompanem już od początkowych kilometrów. Od pierwszych kroków na czoło wysuwa się absolutnie topowy poziom amortyzacji tych butów. Biegnie się w nich niesamowicie komfortowo, stopa jest jak by wyizolowana od uderzeń o podłoże, a jednocześnie dzięki karbonowi buty generują doskonały zwrot energii. Podczas inauguracyjnego treningu przez szesnaście kilometrów i trzysta metrów delektowałem się biegiem, wykręcając średnią 4:22 na kilometr.
Pierwsza sesja treningowa dała mi już dobry pogląd na to, czego mogę oczekiwać od nowego treningowo-startowego modelu amerykańskiej marki, ale najlepsze miało dopiero nadejść.
Kolejne jednostki, podczas których korzystałem z mojej nowej pary New Balance to już była konkretna robota. Pierwszy z serii poważnych treningów zacząłem od spokojnych 3 km, po których zrobiłem 7 km w średnim tempie 3:32. Na kolejnym znów zmieniłem założenia treningowe. Bieg ciągły miałem wykonać po 3:40, ale podobnie jak dwa dni wcześniej rozkręcałem się z każdym kilometrem, złapałem rytm, a buty pomagały mi mknąć po asfalcie. Po tym odcinku przeszedłem płynnie w pięciominutowy trucht, następnie zrobiłem serię rytmów na bieżni: 5 x 200 m po 33 sekundy na minutowych przerwach do tego kwadrans truchtu i było po treningu.
O ile byłem pewien, że New Balance SuperComp Trainer v2 na asfalcie spisze się bez zarzutu, o tyle byłem ciekaw jak poradzi sobie na sprężystym tartanie, czy najzwyczajniej nie będzie to już zbyt dużo skumulowanej amortyzacji. Nie wychwyciłem właściwie żadnej różnicy pomiędzy dynamiką odbicia pomiędzy jedną, a drugą nawierzchnią, rytmy zrobiłem płynnie, krok był pewny i pociągły.
Siła biegowa to oczywiście nieodzowny element rzemiosła biegowego. Dzięki kreatywności swojego trenera ćwiczę ją na wiele sposobów. Podczas testowania SuperComp Trainer na jednym z treningów miałem okazję zaliczyć 10 x 220 m podbiegu. Na podbiegach była absolutna petarda, uwierzcie mi, że ze wszystkich treningów, które zrobiłem w tym modelu tutaj najbardziej poczułem moc karbonu. Przy niewielkim nachyleniu podbiegu, mocnym atakowaniu przeze mnie podłoża, buty generowały niesamowity zwrot energii, który pchał mnie do przodu. Cała dziesiątka powtórzeń zmieściła się w przedziale 42-43 sekundy.
Tydzień później realizowałem ciekawą, aczkolwiek wymagającą mieszankę łączącą w sobie skip A z przebieżką. Było tu ubrane w 8 następujących serii: 80 m skip A + 80 m trucht + 100 m przebieżka + 100 m trucht. Tutaj buty niczym już mnie nie zaskoczyły, natomiast dzień po tym treningu moje mięsnie były w bardzo dobrej formie, co jest potwierdzeniem, ze pianka FuellCell to absolutna czołówka na rynku.
Z ciekawszych treningów, które biegałem w New Balance SuperComp Trainer v2 wspomnę jeszcze dwa, które nastawione były typowo na pracę nad szybkością. W ostatnią sobotę lipca przyszedł czas na trochę treningowej klasyki, czyli popularne tysiączki. Razem z moim partnerem treningowym zrobiliśmy osiem takich serii. Wszystkie biegaliśmy niewiele poniżej 3:20/km na dość komfortowych, bo trwających 2,5 minuty przerwach. Trening był trudny, ale każdy odcinek był pokonany równo, pewnym krokiem i co najważniejsze bez kryzysów. Tempo każdego z tysiączków łapałem bardzo szybko i pozostawało tylko dać się nieść energii płynącej z każdego odbicia.
Już cztery dni później ponownie na nogach miałem moje czarne SuperComp Trainer v2, a to oznacza, że tego dnia czekała mnie kolejna, wymagająca sesja treningowa. Na rozkładzie: 8 x 1,5 minuty w tempie 3:05. Przy średnio sprzyjającym wietrze biegłem przez parkowe alejki odhaczając kolejne powtórzenia. Po ostatnim byłem dość porządnie zasapany, ale mięśniowo czułem się całkiem w porządku.
Podsumowanie
New Balance promuje model SuperComp Trainer v2 jako buta zapewniającego biegaczom niewiarygodne wrażenia. Zgadzam się z tym przekazem. Każdy kolejny kilometr pokonywany w mojej testowej parze, każdy trening tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z produktem, który został dopracowany w najmniejszym szczególe. Już zacieram ręce, a raczej nogi, z oczekiwaniem co jeszcze wymyślą inżynierowie przy kolejnej odsłonie tego modelu. To klasyczny but treningowo-startowy, który wybierałem do realizacji najbardziej wymagających treningów i ani razu się nie zawiodłem.
Czekam na swoje pierwsze starty, żeby w warunkach bojowych móc korzystać z dostępnych w tym modelu technologii. Są to buty, które dają z siebie tym więcej, im szybciej i dynamiczniej w nich biegniemy. Po wpadnięciu w rytm pozostaje tylko oddać się treningowi. Z drugiej strony podkreślany przez mnie kilka razy wysoki poziom amortyzacji sprawia, że nawet po ciężkim treningu, kolejnego dnia nasze mięśnie będą dobrze przygotowane do kolejnego biegu. Podczas wolniejszych wybiegań jest najzwyczajniej w świecie komfortowo i wygodnie.
Tekst i zdjęcia: Szymon Brzozowski
Niniejszy artykuł ma charakter komercyjny i jest efektem współpracy reklamowej naszego portalu i marki New Balance. Podkreślamy jednak, że materiał powstał o w oparciu o odczucia i wrażenia testera, a partner tej publikacji nie ingerował w treść artykułu.