MKON-a patenty na (auto)motywację

Nieskromnie powiem, że jestem dobry w (auto)motywację. Pracując na sali szkoleniowej przez prawie 30 lat, rozmawiając z liderami i zbierając inspiracje dotyczące zaangażowania, większość rzeczy stosuję na sobie. Dzisiaj chciałbym podzielić się z Państwem dwoma moimi ostatnimi odkryciami.

Pierwsze, ładnie nazywa kwestie, które działają na mnie w kwestii konsekwencji realizacji celu (mówię o podejściu raczej długofalowym). Nazywam to lewarami zaangażowania (literatura nazywa to commitment device). Czym są takie lewary? Bazują one na przecudnej strukturze podziału bodźców motywacyjnych na „wewnętrzne i zewnętrzne” oraz na „pozytywne i negatywne”. Jakie to lewary?

Źródło: House of Skills

Ogłoszenie celu

Jak to działa? Wewnętrzne nakręca nas strach przed nierealizacją celu/ potencjalnym ostracyzmem społecznym (co ludzie powiedzą, jak odpuszczę?). Takie zwiększenie poczucia zobowiązania działa nie tylko na nas. Często uruchamia ludzi, którzy chcąc nie chcąc pytając nas: „jak ci idzie…” wpływają na motywację. Tutaj mam również doświadczenia przed social media era, kiedy wybierałem osoby najważniejsze dla mnie i po prostu informowałem ich o swoich zamierzeniach. Ich autorytet naprawdę działał mobilizująco. W social media era widzę, że idzie to raczej w zwiększanie audytorium tego typu deklaracji, ale działa to na tej samej zasadzie. Czasami wystarczy takie ogłoszenie celu samemu sobie.

Eliminacja zagrożeń aka niedostępność pokus

W moim cukier detox wywaliłem wszystkie słodycze i błagam małżonkę, która kupuje sobie czasami różne słodkości, żeby chowała je w miejscach, których nie znam. Fajnie to też opisuje Tim Ferris w swoim koncepcie Fear Setting, który nie tylko każde zdefiniować zagrożenie, ale od razu zabezpieczyć back-up plan na wypadek, jeśli wystąpi.

Zwiększanie kosztów rezygnacji

Jak opowiadam o tym elemencie na konferencjach to przywołuję Hawaje z 2017 roku. Biegnę maraton. Na każdym punkcie odżywczym się zatrzymuję, wlewam w siebie wszystko co można i chwytam całe garście kostek lodu. Na 36 km mam już tzw. fulla maxima. Na 38 km dobiegam do gościa, który jest pierwszy w mojej kategorii wiekowej, wyprzedzam go.

I mimo tego full’a nie zatrzymuję się w kolejnym (ostatnim) aid station. Dlaczego? Well uciekam od niego to jedno. Wygrywam kategorię wiekową to drugie, ale jednym z małych elementów jest 4 tys. zł. Skąd, jak? Otóż przed wyjazdem na Hawaje, założyłem się z 4 firmami (z każdą o 5 tys. zł) na Nidzicki Fundusz Lokalny, że jeśli zajmę pierwsze miejsce I to oni płacą na stypendia. Ale im niżej będę, tym bardziej partycypuję w kosztach tej wpłaty. Czyli za drugie miejsce – oni po 4 tys. zł, ja 4 tys. zł w sumie. Podziałało. Możecie mi uwierzyć, bądź nie, ale przeliczyłem sobie, ile metrów mi zostało i wychodziło na to, że jeden mój krok to circa złotówka!

Pod każdy z tych lewarów wszyscy mamy pewnie tony przykładów. Ważne, żeby takowe na siebie mieć.

Dialog z samym sobą

Odkrycie z dziś to dialog motywacyjny podczas porannej jogi. Ale najpierw didaskalia. Mam dzisiaj konflikt dnia wolnego z poniedziałkiem. Bo w poniedziałek zwykle dzień bez treningu, a jednocześnie joga (joguję 3x w tygodniu). A, że byłem we Wrocławiu, to joga musi być zrobiona w pokoju hotelowym. Przed szkoleniem. Nigdzie nie muszę się spieszyć, bo hotel blisko siedziby klienta. Niespiesznie leżę sobie w wygodnym łóżku i wyznaczam sobie godzinę, w którym zmieniam tryb z leisure na ćwiczenia. Stosownie do zwiększania kosztów rezygnacji, mata do jogi rozłożona wczoraj wieczorem (sam wysiłek złożenia jej, jest motywujący, żeby z niej skorzystać).

Zaczynam ćwiczyć. I nagle po drugim „powitaniu słońca” pojawia się TA myśl: ale po co jeszcze 3 (zwykle na zajęciach robimy 5 powtórzeń). Czy dwa nie wystarczą? Czy nie lepiej będzie przejść do kolejnej asany, a co za tym pójdzie szybciej skończyć? I tutaj zaczyna się dialog, który jest dla mnie odkryciem. Zaczynam od pytania:

– Skończysz szybciej (zrezygnujesz), to do czego wrócisz? Do leżenia do łóżka? Do scrollowania feja?

– No tak.

– Czy jest to atrakcyjniejsze od tego co robisz? Odpowiedź jest oczywista: no jest!

Tutaj konfrontujący MKON przejmuje pałeczkę i pyta:

– Jeśli jest to tak atrakcyjne, czemu nie dążysz, żeby robić to PRZEZ CAŁY CZAS?

I wyobrażam sobie siebie leżącego cały dzień. I nagle nie jest to już takie atrakcyjne. Poza tym dobijam to pytaniem:

– jak ta ATRAKCYJNA RZECZ ma się do twojego celu? Pasuje? Wspiera go?

No nie wspiera. Więc przestaję wewnętrzne p*******ć i robię swoje do końca.

Podsumowanie

Realizując powyższe zadanie warto zadać ten set pytań:

  1. Co jest alternatywą?
  2. Czy alternatywa jest atrakcyjna? (nie bójmy się odpowiedzi, że jest)
  3. Czemu nie zrobisz z tego celu? I nie dążysz to tego by robić to ciągle…

Na mnie dzisiaj podziałało… Ale niekoniecznie musi działać na Państwa. Najcudowniejsze w motywacji jest to, że każdy z nas jest inny, na każdego działa co innego, a jednocześnie, na każdego coś działa! Bo nie ma ludzi niezmotywowanych. Są tylko tacy, wobec których nie znaleziono jeszcze właściwego podejścia.

Autor: Marcin Konieczny

Współpraca reklamowa z marką New Balance

fot. w nagłówku Jacek Nowakowski