Dla kogo bilet na Igrzyska Olimpijskie w Tokio? Maratończycy czekają na decyzję PZLA

Jeszcze do wczoraj zarząd Polskiego Związku Lekkiej Atletyki nie miał nad czym deliberować, jeśli chodzi o start kadry maratończyków na sierpniowych Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Na biurku działaczy leżała tylko kandydatura Karoliny Nadolskiej, która jako jedyna zdołała wypełnić olimpijskie minimum. Po niedzielnym gradzie znakomitych wyników uzyskanych przez Polaków na trasach maratonów w Dębnie i Enschede w PZLA może rozpocząć się dyskusja, kogo wysłać do Japonii, a kogo zatrzymać w domu.

17 grudnia 2020 roku zarząd Polskiego Związku Lekkiej Atletyki zatwierdził zaktualizowane zasady kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Dokument ten zawiera m.in. szczegóły dotyczące wskaźników (dla maratonu 2:29:30 – kobiety, 2:11:30 – mężczyźni), terminy kwalifikacyjne, wyciąg z zasad World Athletics oraz informacje dodatkowe.

Olimpijski maraton zaplanowano w dniach 7-8 sierpnia. Pierwszego dnia rywalizowały będą kobiety, a drugiego mężczyźni. Bieg odbędzie się w Sapporo, gdzie ma być trochę chłodniej niż w Tokio. Na zawody Polska może wysłać maksymalnie 6 osób – 3 kobiety i 3 mężczyzn.

Czas na uzyskanie minimum upływa 31 maja 2021 roku. Trudno jednak spodziewać się, żeby do tego czasu odbyły się jeszcze jakieś biegi, na których ktoś jeszcze mógłby dołączyć do grupy zawodników z wypełnionym wskaźnikiem.

Wczoraj minima kwalifikacyjne uzyskało 5 maratończyków: Marcin Chabowski (2:10:17, Enschede), Adam Nowicki (2:10:21, Enschede), Arkadiusz Gardzielewski (2:10:31, Dębno), Kamil Karbowiak (2:10:35, Dębno), Krystian Zalewski (2:10:58, Dębno)  i 3 maratonki: Aleksandra Lisowska (2:26:08, Dębno – wyrównany rekord Polski), Angelika Mach (2:27:48, Dębno), Izabela Paszkiewicz (2:28:10, Dębno). W grupie kobiet jest jeszcze Karolina Nadolska, która wynik 2:27:43 nabiegała w kwietniu 2019 roku w Hanowerze.

Jak widać, w polskiej kadrze na igrzyska zabraknie miejsca dla dwóch zawodników i jednej zawodniczki.

Odpowiedź na pytanie, co jeśli więcej osób uzyska olimpijskie minimum zawiera sekcja „informacje dodatkowe” w zasadach kwalifikacji.

W dokumencie czytamy, że zarząd w takiej sytuacji będzie brał pod uwagę pięć okoliczności: dyspozycję zdrowotną, startową (poziom sportowy nie odbiegający od wskaźnika), pozycję w rankingu World Athletics, miejsce uzyskane podczas PZLA Mistrzostw Polski 2021 oraz start we wcześniejszych imprezach rangi mistrzowskiej międzynarodowej.

Regulamin kończy się zaznaczoną na czerwono informacją, że „ostateczną decyzję o powołaniu do Reprezentacji Olimpijskiej podejmuje Zarząd Polskiego Komitetu Olimpijskiego na wniosek Zarządu Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.”

„Można spodziewać się wszystkiego”

Czasu na wyłonienie polskiej kadry na olimpijski maraton w Sapporo nie ma zbyt wiele. Zgodnie z terminarzem w czerwcu World Athletics opublikuje listę zakwalifikowanych zawodników na ten bieg.

– Niby na igrzyska do Tokio powinni pojechać zawodnicy z najlepszymi czasami, czyli Chabowski, Nowicki i Gardzielewski oraz Lisowska, Nadolska i Mach, ale w ostatnich latach różne cuda się zdarzały. Można spodziewać się wszystkiego – mówi nam osoba dobrze znająca realia lekkoatletycznej centrali. – Chociaż za kilka miesięcy będą wybory do władz PZLA. Być może obecny zarząd nie będzie chciał robić sobie wrogów dziwnymi decyzjami – zauważa.

Zawodnicy i zawodniczki, którzy wczoraj ustanowili minima kwalifikacyjne raczej powinni pozytywnie przejść ocenę dyspozycji startowej. W gorszej sytuacji może być Karolina Nadolska, która swoje minimum nabiegała wiosną 2019 roku. W ostatnim czasie nie startowała, do udziału w maratonie w Sapporo przygotowuje się w USA.

 PZLA może nakazać jej potwierdzić dyspozycję startową poprzez udział np. w jakimś półmaratonie w maju lub w pierwszych dniach czerwca – uważa nasz rozmówca. – Chociaż z punktu widzenia zawodników najlepiej byłoby ustalić skład reprezentacji najpóźniej w połowie maja. Kadrowicze muszą zaplanować swoje przygotowania do olimpijskiego maratonu. Do sierpnia nie zostało tak wiele czasu  – podkreśla.

red

fot. NN Running Team, Zuzanna Bieńczak