Polska lekkoatletyka w kryzysie – refleksje ustępującego prezesa PZLA
Sezon 2024 nie przyniósł polskiej lekkoatletyce oczekiwanych sukcesów. Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu i mistrzostwach Europy w Rzymie, Henryk Olszewski, kończący drugą kadencję prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, podsumował trudny czas dla dyscypliny. W rozmowie „Przeglądem Sportowym” nie szczędził gorzkich słów, analizując przyczyny porażek oraz kondycję polskiego szkolenia.
Zawodnicy mają za dobrze?
Według Olszewskiego jedną z głównych przyczyn słabych wyników była postawa zawodników, którzy mieli „wymarzone warunki przygotowań w możliwie najlepszych ośrodkach krajowych i zagranicznych”, lecz nie przełożyło się to na osiągnięcia medalowe.
Wyliczył, że przed igrzyskami w Paryżu polscy lekkoatleci odbywali obozy i starty łącznie w aż 17 krajach, takich jak Portugalia, Katar, Kenia, RPA.
– Mieli liczną grupę fizjoterapeutów, dietetyków, lekarzy, psychologów, w sumie 60 osób towarzyszących. Jeździli, gdzie chcieli i robili, co chcieli. Efekty można było zobaczyć w Paryżu. Dlatego będąc jeszcze na igrzyskach, zapowiedziałem, że trzeba będzie skończyć z tym sobiepaństwem – stwierdził prezes Henryk Olszewski.
Dodał, że problemem była także nieumiejętność przygotowania formy na dwie kluczowe imprezy w roku – lekkoatletyczne mistrzostwa Europy w Rzymie oraz igrzyska olimpijskie w Paryżu.
– Faktem jest, że zbudowanie dwóch szczytów formy okazało się porywaniem z motyką na słońce. Ten plan na pewno nam nie wyszedł – podkreślił.
W rozmowie z dziennikarzem „Przeglądu Sportowego” pojawił się również wątek ogromnych kosztów przygotowań. Olszewski przywołał przykład Dawida Tomali, mistrza olimpijskiego z Tokio, na którego przygotowania w latach 2022–2024 wydano 1,5 mln zł, co jednak nie przyniosło wymiernych efektów.
Gdzie ci trenerzy?
Ponieważ akademie wychowania fizycznego przestały wypuszczać absolwentów z uprawnieniami trenerskimi, dlatego lekkoatletyczna centrala organizuje kursy w celu wydawania licencji. Jak podał Olszewski, od 2014 roku otrzymało je blisko 3 tys. szkoleniowców. Jednak w ostatnich latach liczba chętnych mocno spadła.
– W 2024 r. 147 osób odebrało dyplom instruktora PZLA, a 15 trenera PZLA. Tylko że tytułu trenera PZLA pierwszej klasy, a tym bardziej klasy mistrzowskiej nie uzyskała w minionych trzech latach żadna osoba. W 2014 r. licencje trenera klasy mistrzowskiej wydaliśmy aż 30 osobom, w 2015 – 17, a w 2021 już tylko dwóm – poinformował.
Olszewski zauważył, że coraz mniej jest osób, które w Polsce wyczynowo uprawiają lekkoatletykę. Kiedyś to była grupa 50-60 tys. osób, dzisiaj nie została z tego nawet połowa. W naturalny sposób przekłada się to na gwałtowny spadek liczby klubów lekkoatletycznych – z 600 do mniej niż 300.
Sytuacji nie poprawia fakt, że w ostatnich lat oddano sporo nowoczesnych obiektów lekkoatletycznych. Po prostu nie ma kto na nich trenować.
– Im więcej inwestujemy w lekkoatletykę, tym gorsze osiągamy wyniki – skwitował prezes PZLA.
W sobotę wybory w PZLA
W sobotę w Warszawie odbędą się wybory prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Jedynym kandydatem na to stanowisko będzie Sebastian Chmara, rekordzista Polski w dziesięcioboju, dotychczasowy wiceprezes zarządu.
Olszewski powiedział, że życzy swojemu następcy, aby podołał zadaniu wyprowadzenia lekkoatletyki z kryzysu. Wspomniał, że nowa siedziba PZLA na Bielanach jest w połowie spłacona.
Źródło: Przegląd Sportowy
fot. Łukasz Szeląg/PZLA