Michał Leśniak: W społeczności ASICS FrontRunner nikt nie jest sam

Michał Leśniak od 2021 roku należy do ekipy ASICS FrontRunner, a na Instagramie promuje zdrowy tryb życia i dzieli się swoimi sportowymi doświadczeniami. W rozmowie z nami opowiedział m.in.  jak złapał biegowego bakcyla i czym dla niego jest przynależność do jednej z najszybciej rozwijających się społeczności entuzjastów aktywności fizycznej i psychicznej równowagi w życiu.

Przygodę ze sportem zacząłeś od piłki nożnej, ale kontuzja kolana sprawiła, że wybrałeś bieganie. To ciekawa zmiana, bo pokutuje przekonanie, że piłkarze nie lubią biegać. Jak to się stało, że zacząłeś treningi biegowe? Czy był ktoś, kto Cię do tego zainspirował?

Sport w moim życiu od dzieciaka był dla mnie najważniejszy. Kiedy w szkole pojawiała się lekcja wychowania fizycznego, zawsze był to mój ulubiony dzień tygodnia, nawet wtedy, kiedy musiałem właśnie tego dnia napisać trzy ciężkie sprawdziany. Cały swój wolny czas przeznaczałem na granie w piłę nożną z kumplami lub w różnych klubach piłkarskich. No i niestety, podczas jednego z ligowych meczy doznałem kontuzji kolana, która z piłki nożnej mnie wyeliminowała.

Całe szczęście niespodziewanie pojawiło się bieganie. Uznałem, że ruch w tym sporcie jest inny jak w piłce nożnej, innych grach zespołowych czy tenisie – brak nagłych zwodów, zrywów, zmian kierunku biegu.  Do tego łatwość realizacji treningów bez żadnych dojazdów, możliwość biegania o dowolnej godzinie i brak konieczności inwestowania wielkich pieniędzy w sprzęt sprawiły, że zacząłem biegać. Szczerze przyznam, że pierwsze trzy miesiące nie były łatwe – szybko się męczyłem, nudziłem i nie widziałem w tym większego sensu. Ale, później było już coraz łatwiej i przyjemniej, przyszły pierwsze zawody, spotkanie z biegowymi świrami. Znalazłem wśród znajomych ludzi, którzy mogli dzielić ze mną tą samą pasję, no i cóż – bieganie pochłonęło mnie całkowicie. Wpadłem w sidła tej pięknej przygody i nie zamierzam się z nich uwalniać. Chcę się cieszyć bieganiem dopóki będę mógł się ruszać, dopóki będę miał siły.

fot. Jacek Prondzyński

Bieganie to nie tylko sport, ale też styl życia. Jak zmieniło się Twoje życie odkąd stało się jego istotną częścią?

Wcześniej grałem w piłkę nożną, ale to bieganie sprawiło, że moje życie zdecydowanie się zmieniło. Obecnie trenuję co najmniej pięć dni w tygodniu. Staram się łączyć życie osobiste, życie zawodowe i bieganie, co nie jest łatwe, natomiast często jest tak, że to właśnie pod bieganie ustawiany jest harmonogram dnia czy wspólnych wyjazdów. Zawsze, gdziekolwiek wyjeżdżam, czy to w delegację służbową, wakacje czy w odwiedziny do rodziny, torba z rzeczami sportowymi spakowana jest jako pierwsza. Uważam, że dzięki bieganiu wiele się nauczyłem i jestem lepszym człowiekiem. Zwracam uwagę na zdrowe jedzenie, jestem lepiej zorganizowany. Poprawiła się moja sylwetka – kiedyś piwny brzuszek i blisko 90 km na wadze, obecnie 68 km i brzuszka piwnego brak. Bieganie stało się bardzo istotną  częścią mojego życia i jestem z tego powodu najszczęśliwszy na świecie. A odpowiadając bardzo krótko na to pytanie – bieganie zmieniło moje życie na lepsze.

Jesteś bardzo szybkim biegaczem. Wskazują na to Twoje rekordy życiowe – 5 km pokonałeś w 16:27, 10 km w 33:27 a półmaraton w 1:14:16. A od jakich wyników rozpoczynałeś swoją przygodę z bieganiem?

Powiedzmy sobie szczerze, że są to dosyć dobre czasy, ale oczywiście w wydaniu amatorskim. Dla niektórych to szybko, dla innych wolno. Wiem, ile osiągnięcie takich wyników mnie kosztuje, zwłaszcza mając na uwadze tryb mojego życia – praca, dom, rodzina, dwójka dzieci i dwa psy, jest co robić. Oczywiście mówię o tym pół żartem pół serio, ale nie jest łatwo to wszystko połączyć.

Jeśli dobrze pamiętam, biegową przygodę zacząłem od dystansu 10 km z czasem bliskim 60 minut, w 2017 roku było już 46:08, a dzisiaj 33:27. Marzyłem, by kiedyś pojawiły się te trójki obok siebie. Pierwszy półmaraton w Poznaniu 1:25:52 w 2019 roku, a kilkanaście dni temu 1:16:16 w Walencji. Jest progres, który nieustanie mnie cieszy i motywuje do ciągłego rozwoju. Co najistotniejsze – nie zamierzam się zatrzymywać, ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałem.

A co z maratonem? Myślisz o starcie na królewskim dystansie?

Myślę o maratonie od dłuższego czasu i  uważam, że właśnie do niego dojrzałem. Dlatego też, wiosna 2025 roku będzie stała pod znakiem maratonu i to w mieście, które doskonale znam i które uwielbiam – w Barcelonie. Właśnie zakończyłem roztrenowanie i cieszę się treningiem, który mnie czeka. Słyszałem niejednokrotnie, że droga do maratonu jest piękniejsza jak sam start, także zobaczymy, jak to jest w rzeczywistości. Chcę to poczuć, ten klimat, ten ból i miejmy na dzieję, euforię na linii mety. Fakt jest taki, że uwielbiam zawody i uwielbiam się ścigać, walczyć do samej mety o każdą sekundę. Plany w debiucie maratońskim mam bardzo ambitne, więc będzie co robić, ale jestem na to gotów.

Jakie rady dałbyś tym biegaczom, którzy chcieliby biegać tak szybko jak Ty?

Konsekwencja, sumienność, mądry plan treningowy i zdrowy tryb życia, czyli odpowiednia dieta i higiena życia. Nie jestem pewnie w tym względzie oryginalny, ale po prostu u mnie się to sprawdza. Odkąd zacząłem regularnie trenować, zwłaszcza pod okiem trenera Bartka Feifera, który na marginesie – również jest ASICS FrontuRunnerem – co sezon pnę się w górę, co sezon poprawiam swoje wyniki, co sezon są nowe życiówki i co sezon i osiągam swoje założone cele.

Na swoim Instagramie (@biegiem_po_europie) dzielisz się nie tylko treningami, ale także podróżami. Jak łączysz bieganie z odkrywaniem nowych miejsc?

Zdecydowanie tak. Uwielbiam to połączenie. Za każdym razem szukam destynacji w taki sposób, aby oprócz biegania, można było zwiedzić trochę Europy, a w planach – również i świata. Zazwyczaj wyjazdy planuję w taki sposób, aby na zawody dotrzeć co najmniej dzień przed startem, a później zostać tam jeszcze dwa lub trzy dni. Taki krótki urlop nie stanowi zazwyczaj większego problemu, a kiedy dobrze do wyjazdu się przygotujemy i odpowiednio to zaplanujemy, możemy naprawdę sporo zobaczyć i przeżyć niezapomniane historie. Ciekawe też jest to, że podczas właśnie tych podróżniczych zawodów – zwłaszcza wtedy, kiedy rozgrywane są dłuższym dystansie – w stosunkowo krótkim czasie możemy zobaczyć całe miasto z najważniejszymi zabytkami lub sporą część pięknej okolicy. Polecam tę formę aktywności – zwiedzanie przez bieganie, bieganie przez zwiedzanie.

fot. Jacek Prondzyński

Wielu ludzi czerpie inspirację z Twojego profilu i działań. A kto lub co inspiruje Ciebie?

Tak naprawdę nie ma jakiejś konkretnej osoby czy konkretnej zasady. Generalnie są to osoby pełne pasji, które w pozytywny sposób pokazują to, co robią, którzy szczerze kochają sport. Mam na myśli zarówno elitarnych, legendarnych biegaczach jak Eliud Kipchoge, Usain Bolt czy Mo Farah, którzy inspirują swoim talentem, wytrwałością, determinacją i ciężką pracą. Są to trenerzy i mentorzy, którzy pomagają w rozwoju i osiąganiu celów, którzy potrafią wydobyć z danego zawodnika niewyobrażalne nawet dla niego pokłady siły i energii. Jest drużyna ASICS FrontRunner, która każdego dnia pokazuje bieganie w bardzo różnych odcieniach.

Są też przyjaciele i przede wszystkim rodzina, mam tu na myśli przede wszystkim moje dzieci i mojego tatę, który mając ponad 60 lat zaczął trenować pod rodzinną sztafetę pokoleń, w której on, moja córa i ja dobiegliśmy do mety jako pierwsi. Inspiracji i motywacji szukam również nie w ludziach, a przyrodzie i pięknie otaczającego nas świata, ponieważ to właśnie natura często daje mi podczas biegania spokój, harmonię i poczucie wolności, potrafi oczyścić umysł, pozwala odnaleźć wewnętrzną równowagę. Dzięki temu potrafię zrozumieć, że granice istnieją tylko w mojej głowie.

Czy masz jakieś cele lub marzenia biegowe, którymi chciałbyś się podzielić?

Chyba każdy biegacz posiada swoje marzenie biegowe i oczywiście ja również je mam. Na pierwszym miejscu jest chyba obóz biegowy w mecce biegów długodystansowych – Kenii. Marzę o tym chyba odkąd zacząłem biegać. Wysokość nad poziomem morza, idealne warunki pogodowe, kultura biegania, inspirujące krajobrazy oraz przyroda, no i społeczność biegowa – wszędzie dookoła pełno amatorów oraz profesjonalistów, którzy wspólnie biegają po tych samych trasach – strasznie mnie to kręci i wiem, że kiedyś to marzenie na pewno spełnię.

Fot. Klaudia Berda

Drugie marzenie jest dość nietypowe – chciałbym wystartować w ważnych zawodach w kategorii M80. Dlaczego M80? Ponieważ będzie to oznaczało, że z moim zdrowiem jest całkiem nieżle, że całkiem dobrze trzymam jak na swój wiek. Będzie to doskonałe potwierdzenie, że droga, którą obrałem, jest właściwa.

Są jeszcze oczywiście marzenia dotyczące wyników bo nie ukrywam, że lubię poprawiać swoje życiówki i być coraz szybszym – ale to szczegóły pozostawię już dla siebie – wierzę, że się spełnią.

Od 2021 roku jesteś członkiem drużyny ASICS FrontRunner. Co skłoniło Cię do aplikowania do tego zespołu? Pamiętasz dzień, gdy dowiedziałeś się, że zostałeś przyjęty do drużyny? 

Moment, w którym otrzymałem telefon z informacją, że dostałem się do drużyny pamiętam doskonale i pamiętać będę do końca życia. Szedłem wtedy z rodziną na Wysoki Kamień w Sudetach Zachodnich, trzęsąc się z zimna i mając śniegu po pas.  Z wrażenia stanąłem w bezruchu, a moja żona, kiedy zobaczyła moją minę podczas rozmowy już wszystko wiedziała. Cudowna chwila.

A co skłoniło mnie do aplikowania? Chęć dołączenia do społeczności, która jak mi się wtedy wydawało – tak samo jak ja kocha bieganie i aktywność sportową, która cieszy się tym co robi, która jest różnorodna, ale mająca wspólny mianownik. Po dołączeniu do drużyny osobiście przekonałem się, że tak właśnie jest. Niesamowici ludzie, pozytywnie zakręceni na punkcie biegania, dla których bardzo bliska jest filozofia, która wszystkich nas łączy – Anima Sano In Corpore Sano, czyli w „Zdrowym Ciele Zdrowy Duch”. Chęć dołączenia do drużyny była dla mnie dodatkowo motywująca również z powodu trudnego okresu jaki wtedy panował – COVID, czyli brak zawodów, brak możliwości spotkania się ze znajomymi, brak wyjazdów, treningi w pojedynkę. Bycie w grupie, bycie w społeczności w tamtym czasie dało mi mega dużo motywacji, siły, radości i chęci do działania, na każdym polu, zarówno tym sportowym, jak również zawodowym i prywatnym.

Co daje Ci przynależność do ekipy ASICS FrontRunner? Jakie możliwości otworzyły się przed Tobą dzięki tej współpracy?

Przynależność do ekipy ASICS FrontRunner daje mi przede wszystkim poczucie wspólnoty i motywacji. Czuję, że nie jestem sam, mam ogromne wsparcie. Dzięki drużynie mogę się rozwijać, zwłaszcza sportowo. Bycie jej częścią sprawia, że bieganie staje się czymś więcej niż tylko sportem – stacje się stylem życia, istotną częścią mojego życia.

Możliwości dzięki współpracy są różnorakie i nieograniczone. Jest to dostęp do najnowszego sprzętu ASICS, możliwość testowania ich innowacyjnych produktów. Jest to również możliwość udziału w eventach, kampaniach czy zawodach, których organizatorem jest ASICS. Dzięki współpracy poznałem wielu wspaniałych ludzi, zarówno profesjonalnych sportowców jak również budzących natchnienie ludzi, którzy biegają tylko dla zabawy. Jestem częścią globalnej społeczności, co otwiera niezliczoną ilość furtek i znajomości. To partnerstwo pozwala mi nie tylko rozwijać się sportowo, ale także inspirować innych, co jest dla mnie ogromną wartością.

Czy jest coś, co szczególnie cenisz w relacjach z innymi członkami drużyny? ASICS FrontRunner to społeczność o bardzo różnorodnych biegaczach – od amatorów po zawodowców. Jak to wpływa na Twoją motywację i rozwój?

W reakcjach z innymi członkami szczególnie cenie właśnie to, że jesteśmy drużyną, że nasz hasztag #OneTeam nie jest na wyrost, na pokaz. Zawsze, w każdej sytuacji możemy na siebie liczyć, zarówno jeśli chodzi o sprawy biegowe jak również te prywatne. Zarówno wtedy, kiedy mamy problem, jak również wtedy, kiedy chcemy świętować swój mniejszy lub większy sukces. Traktujemy się przyjacielsko, jak jedna, wielka rodzina, z którą możemy o wszystkim porozmawiać. Wszyscy są dla siebie otwarci, serdeczni i życzliwi. Od każdego mogę się czegoś nauczyć. To wielki przywilej i szczęście móc otaczać się takimi ludźmi. Bycie w takiej społeczności jest bezcenne.

Rekrutacja do drużyny ASICS FrontRunner Poland trwa do 12 grudnia. Co powiedziałbyś osobom, które zastanawiają się nad zgłoszeniem?

 Że nie ma nad czym się zastanawiać! Że warto próbować, i że każdy ma szansę. Co roku ASICS szuka do projektu kogoś innego. Jestem przekonany, że każdy, kto dołączy do drużyny zostanie przyjęty przez grupę z otwartymi ramionami i każdy będzie mógł się tu odnaleźć. To piękna przygoda, która pozostaje w sercu na zawsze.

fot. Jacek Prondzyński

Jakie cechy i wartości Twoim zdaniem są najważniejsze u kandydatów do drużyny?

Ciężko powiedzieć, ponieważ jak wspomniałem wcześniej, nigdy nie wiadomo, kto akurat w danym roku jest poszukiwany. W drużynie są osoby ciche i skryte, ale również żywiołowe i głośne. Są osoby szybkie, dla których celem jest podążanie za życiówkami oraz takie, które biegają dla zdrowia czy zwykłej przyjemności, dla zabawy. Jedno jest pewne – kandydat musi kochać bieganie, ruch i aktywność. Fajnie, jeżeli lubi zarażać tym innych i dzielić się radością, jakie przynosi ten piękny sport. No i rzecz najważniejsza w mojej opinii – trzeba być szczerym i trzeba być sobą, by to wszystko miało sens.

Czy masz jakieś wskazówki, jak wyróżnić się w procesie rekrutacji?

Przede wszystkim bycie sobą, bycie autentycznym w tym, co robimy i co pokazujemy. Wydaje mi się, że warto wyrazić swoją pasję do biegania w oryginalny, kreatywny sposób, warto pokazać swoje zaangażowanie. Autentyczność i otwartość w moim przekonaniu są kluczem do sukcesu, ale zaznaczam, to tylko moja subiektywna ocena. Nie ma złotej, jednej zasady i wskazówki, która zaprowadzi nas do celu. Trzeba po prostu spróbować i dać sobie szansę.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Dulnik

fot. w nagłówku Piotr Kucza