Bartosz Olszewski: Bieżnia? Tutaj rządzi stoper i uciekające sekundy!
O bieganiu mili wie wszystko. Od lat jest jedną z twarzy cyklu mityngów lekkoatletycznych 1MILA, w których biorą udział setki uczestników. O kim mowa? Oczywiście o Bartoszu Olszewskim, z którym rozmawiamy o tegorocznej, wyjątkowej edycji imprezy, która koronawirusowi się nie kłania.
Stadion, ulica czy teren? Gdzie najbardziej lubi biegać Warszawski Biegacz?
Trudne pytanie. Każda z tych odsłon biegania ma swój urok. Teren to przeważnie piękne widoki, chwile wyciszenia. Tartan to już mocne treningi i palące płuca. Natomiast gdybym miał wskazać to wybieram ulicę. Uwielbiam maraton, to mój dystans. Wybieram asfalt!
Dlaczego warto biegać na bieżni? Co takiego dają treningi na tartanie biegaczom amatorom? Na co powinni zwrócić uwagę stawiając pierwsze kroki na bieżni?
Bieżnia daje niesamowite emocje. Czujemy się jak zawodowi biegacze. Walczymy z uciekającym czasem, nogi pieką, odliczamy kolejne setki. To coś, co trzeba przeżyć, żeby się w tym zakochać i to zrozumieć. Tego nie doświadczymy nigdzie indziej. Tak naprawdę to kwintesencja biegania. Dla amatorów to będzie na pewno świetny trening szybkościowy. Praca nad większymi prędkościami, techniką, trzymaniem mocnego tempa. Ale powinni pamiętać, że zapominamy o GPS. Tutaj rządzi stoper i uciekające sekundy!
1Mila to zaledwie 1609m. Na pierwszy rzut oka nie wygląda jak jakieś wielkie biegowe wyzwanie. Jak pod względem trudności oceniasz starty na tym dystansie?
100 metrów też nie jest wyzwaniem, ale przebiec je w 10 sekund już tak (śmiech). To jest inne bieganie, tutaj staramy się nie tyle przebiec co przebiec jak najszybciej. I to jest potwornie trudne, trudniejsze niż tylko przebiegnięcie wielu kilometrów. Jeżeli chodzi o trudność to ciężko to porównywać. Kiedyś znakomity biegacz amerykański Lopez Lomong powiedział, że czwarte koło to jest “Boże dopomóż”. I coś w tym jest. Wydaje nam się, że już nie przebiegniemy metra, a dalej ciśniemy ile sił w nogach.
Co jest największym wyzwaniem w bieganiu mili? Jak pobiec na tym dystansie, żeby startu nie spalić? Jest jakaś uniwersalna taktyka, czy raczej obowiązuje zasada „gaz do dechy”?
Największe wyzwanie to przetrzymać kryzys po kilometrze i dociągnąć wynik do mety. Tam już wszystko szczypie, cieżko nam nawet naturalnie pracować rękoma, zaczynają żyć własnym życiem. Dlatego najważniejsze to nie ruszyć w pałę. To się nie uda, to nie jest sprint! Zwyczajnie nas odetnie. Ruszamy szybko od początku, ale z rezerwą, żeby wynik dowieźć do samej mety.
Maratończyk i mila – czy ktoś, kto przygotowuje się do startu na królewskim dystansie może wyciągnąć jakieś korzyści treningowe z mierzenia się z milą? Jak powinien wyglądać mikrocykl przed takimi zawodami, żeby nogi nas szybko niosły?
Oczywiście. Problemem wielu maratończyków amatorów jest zupełny brak dynamiki, szybkości, sprawności. Wszystkie te cechy możemy “podreperować” trenując do dystansu 1609 metrów. Jeżeli chodzi o mikrocykl, to tutaj zależy od naszych upodobań, mocnych stron. Ja osobiście na pewno we wtorek zrobiłbym kilka kilometrów drugiego zakresu plus powiedzmy 6×400 w tempie na milę. Czwartek jakieś pobudzenie typu 10×200. Reszta to lekkie rozbiegania i zdecydowanie mało km. Na starcie mili noga musi być lekka i wypoczęta.
Jaki jest Twój rekord życiowy na dystansie mili? Myślisz, że są perspektywy, żebyś kiedyś pobiegł szybciej?
Hmm, rok temu trochę na zasadzie wyzwania i mini zakładu z bratem pobiegłem poniżej 5 minut na Agrykoli. Rano tego dnia robiłem 30 km długiego wybiegania w Lesie Bielańskim. Ale to jest moja “życiówka”. Na pewno mam wiele do urwania, chciałbym kiedyś pobiec poniżej 4 minut i 30 sekund.
Od lat jesteś ambasadorem zawodów 1MILA. Co takiego mają w sobie te zawody, że tak chętnie w nich startujesz co roku?
Atmosferę! To jest miting z prawdziwego zdarzenia. Niczym się nie różni od profesjonalnych zawodów więc każdy może się poczuć jak zawodowy biegacz rywalizujący w jakimś mitingu na bieżni.
W tym roku szyki organizatorom 1 MILI mocno pokrzyżowała pandemia koronawirusa. W Warszawie, Poznaniu i Krakowie odbędą się Symboliczne 1 Mile, ale największy nacisk został położony na wirtualną rywalizację. Aby wziąć w niej udział wystarczy zarejestrować się na stronie 1mila.pl i biegać mile, czyli dystanse o długości 1609m. Włączysz się do tej akcji?
Oczywiście! Zresztą jako jeden z ambasadorów mam swój Team i razem zarejestrowaliśmy już ponad 4 tys mil!
Każda przebiegnięta mila w akcji „Biegać każdy pomoże” to złotówka dla wybranej organizacji charytatywnej. Szybko przeliczam i wychodzi, że Twoja drużyna zebrała już ponad 4 tysiące złotych dla zwierzaków z Przytuliska w Jadowie. Skąd taki cel? Jakbyś zachęcił biegaczy do dołączenia do Twojego teamu?
Od zawsze kochałem zwierzęta i lubiłem im pomagać. Mamy dwa koty, jeden z wypadku samochodowego a drugi ze schroniska. Na naszym weselu zbieraliśmy pieniądze na Przytulisko w Jadowie, poznaliśmy tamtejszych właścicieli, zobaczyliśmy ile robią dobrego i ile wkładają w to serca. Niestety ludzie dalej są okrutni i tych zwierząt jest coraz więcej, często im dosłownie podrzucają kolejne psy czy koty która się znudziły właścicielowi… Tam każdy grosz jest ważny i mam nadzieję, że razem pomożemy ile się da, żeby te zwierzątka miały godne życie.
Idea zawodów 1MILA wykiełkowała z Warszawy, to tutaj odbyły się pierwsze mityngi. W ubiegłym roku na mapie imprezy pojawił się Poznań, a w tym roku premierowo milę w tym cyklu będziemy biegać w Krakowie. Myślisz, że ekspansja cyklu 1MILA to dobry pomysł na promowanie lekkiej atletyki w wydaniu stadionowym?
Oczywiście, jestem o tym przekonany. Zawody na stadionie, które trafiają do amatorów, ich rodzin. Nie ma nic lepszego. Do tego zawody dla dzieci, zaszczepianie od najmłodszych lat miłości do tego sportu. To najlepsza promocja jaką można sobie wymarzyć.
I na koniec pytanie – co z tym sezonem? Upatrujesz jakiejś szansy na start? Czy raczej przeznaczasz 2020 rok na trening?
Mam nadzieję, że na 1 milę w Warszawie (śmiech). A tak serio, czarno to widzę. Liczba zakażonych cały czas rośnie. Kolejne zawody się odwołują. Ponownie ciężko gdzieś wyjechać. Narazie trenuję jakby start docelowy miał być na jesieni. Jak nie będzie, trudno. Robię małe roztrenowanie i trenuję na początek 2020 roku pod maraton. Najważniejsze to się nie poddawać, nie tracić nadziei. Dalej robić swoje, bo przecież bieganie i trenowanie to nasza pasja. A zawody wrócą i wtedy pokażemy na co nas stać.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Dulnik
fot. Sportografia.pl
Bartosz Olszewski – jeden z najlepszych amatorów biegania w kraju z rekordem życiowym w maratonie 2:25:16. Autor bloga „Warszawski Biegacz”, na którym dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniami. Dwa razy zajął pierwsze miejsce wśród biegaczy z całego świata w prestiżowych zawodach Wings for Life World Run (2015 i 2016).